Ledwo zdążyłem wrócić z roweru, wykąpać się, a już syn czekał żeby pojechać na siłownię. Tradycyjnie na początku kilka setów w tenisa stołowego, mniej tradycyjnie: znów przegrałem 5:6. A może to nowa świecka tradycja? Co ja mówię... Jeszcze się odegram :-)
Dziś ponoć Dzień Życzliwości. Kiedy przyszliśmy z Igorem na siłownię nasi ostatni rywale w ping ponga już na nas czekali. Tym razem staraliśmy się być życzliwi :-) I tylko dlatego naszym przeciwnikom poszło nieco lepiej :-)
Kolejna rozgrzewka na siłowni i kolejny debel w ping pongu. I... kolejna wygrana ;-) Solo też do przodu.
W międzyczasie przerwa na rejestrację do biegu w Szczawnicy. Nie do końca jestem pewien, czy Wielka Prehyba jest w moim zasięgu, ale skoro powiedziało się A to trzeba będzie... trenować.
Ponoć po dwóch minutach było zarejestrowanych 700 osób, a po dwunastu osiągnięto limit. Tereska też zapisana, Adam czeka na liście rezerwowej. 43 km, prawie 2000m przewyższenia w górach, pod koniec kwietnia... trochę (?) szalony pomysł... Ale znów jest powód do ćwiczeń ;-)