Nie powinienem biec, ale skoro się już kiedyś zapisałem to co zrobić ? Tym bardziej, że cel ważny - czystość w sporcie... Mieliśmy ostatnio kilka głośnych przypadków tych którzy chcieli wygrać za wszelką cenę ?
Ja chcę tylko przebiec, może przejść.. nie za wszelką cenę... Zdrowie i życie jest ważniejsze... I tak będzie na trasie, gdy tylko tętno skacze powyżej 180 przechodzę do marszu. Dziś to był marszobieg. Ale była też do ostatniej chwili walka z Markiem, który z nas będzie ostatni ? Wygrał Marek, ja finiszowałem kilka chwil wcześniej.
Zupełnie przypadkowo zapisaliśmy się z żona na Bieg Trzech Zamków w Będzinie. To pierwszy z trzech biegów, pozostałe dwa odbędą się w Siewierzu i Sławkowie.
Przyjeżdżamy wcześniej żeby spokojnie odebrać pakiety i... zwiedzić zamek. Mały, ale dla miłośników broni musi być ciekawy. Nawet my, choć się na orężu nie znamy przystawaliśmy co chwilę żeby podziwiać niektóre eksponaty.
W końcu ruszamy, Najpierw biegacze, a długo potem (zupełnie nie rozumiem czemu) kijkarze. Mimo, że staram się biec bardzo powoli tętno skacze szybko do 170, 180, by średnia wyszła 185 :-( Niedobrze. Dobrze, że dałem radę całość przebiec (dwie pętle po 2,5 km) ale źle, że tak słabo. Słońce też nie pomagało.
I znów fantastyczna atmosfera, uśmiechnięci ludzie... Mam wrażenie, że Ci wszyscy ludzie, którzy grają z WOŚP, nie tylko dziś ale przez cały rok, od wielu lat... są tak samo pozytywni i uśmiechnięci w domu, w pracy, wszędzie... I to raduje serce... Tak powinno być :)
Zimno, mokro, wyjść się nie chce z domu, ale jak się ma zamiar znów komplet startów zaliczyć to nie ma wyboru :) Do tego jesteśmy umówieni ze znajomymi więc jedziemy.
Krótko potem VIII Zabrzański Bieg dla WOŚP. Super było spotkać tyle znajomych osób, z niektórymi udało się chwilę porozmawiać, z innymi wymienić pozdrowienia. Nikomu, ani na jednej, ani na drugiej imprezie nie przeszkadzał deszcz, wiatr, błoto...
Tym razem w towarzystwie małżonki. To znaczy prawie zawsze była tu ze mną, ale tym razem równie wystartowała. Z kijkami. A ja... zamiast biec w swoim tempie postanowiłem potruchtać towarzysząc Anetce.
Dziś Anetka idzie sama, a ja biegnę z Tomkiem i Adamem. Dwa kółka, bo lekko zmodyfikowaliśmy nasze wyzwanie :-)
Szybciej niż w ostatnich dniach, ale udało się :-) Dobrze, że był postój na picie po pierwszym kółku :-) Komplet Prowokacji zaliczony w tym roku - co miesiąc jedna. Trzy były wirtualne, bo nie było nas Śląsku, lub były inne zawody. Jak będzie w przyszłym roku, czy będzie możliwość zaliczania wirtualnego? Zobaczymy...
Rok temu nie biegałem w trakcie Święta Niepodległości. Jak pamiętam jeszcze wciąż borykałem się z kontuzją. Obiecałem wtedy Bratowej, że pobiegnę z Nią za rok w stolicy. No cóż, skro tak było to trzeba się było zapisać. Zapisałem też Igora i Anetkę :-)
Pakiety odebrane dzień wcześniej, więc dziś spokojnie przyjeżdżamy przed startem. Parkujemy i czekamy na swoją kolej. Pierwsza grupa startuje o 11:11, nasza przedostatnia o 11:48. Za nami jeszcze Anetka z grupą Nordic Walking.
Ruszamy, Igor trochę szybciej, my z Sabinką spokojnym tempem. Rozglądam się, słucham muzyki... Na mecie zdaję sobie sprawę że przebiegłem Bieg Niepodległości słuchając niemieckiego zespołu Dritte Wahl. Myślę, że dla niektórych byłoby to nieakceptowalne :-)
Po czwartym kilometrze zaczynam oczekiwać, że Bratowa przejdzie do marszu, chętnie bym już odpoczął :) Niestety, biegnie przez przerw więc też nie mam wyboru :-) Po chwili mijamy wracającego już Igora. My też docieramy do nawrotki, a potem do wodopoju. Od tego momentu truchta mi się już dobrze.
Spokojnie dobiegamy do mety. Odbieramy medale, jabłka, batoniki i idziemy napić się herbaty.