Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:218.83 km (w terenie 43.82 km; 20.02%)
Czas w ruchu:12:03
Średnia prędkość:18.16 km/h
Maksymalna prędkość:46.69 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:43.77 km i 2h 24m
Więcej statystyk

BikeOrient, czyli Pechowa Trzynastka

Sobota, 27 kwietnia 2013 · Komentarze(10)
Uczestnicy
BikeOrient, czyli Pechowa Trzynastka

Ruszamy wraz z Amigą na BikeOrient. Po raz pierwszy startujemy jako… ETISOFT BIKE TEAM :-). Wraz z nami jedzie, długo wahający się Andrzej ;-) Fajnie, że udało się go namówić, bo po pamiętnej błotnej Odysei miałem wrażenie, że już nigdy się go nie uda wyciągnąć na taką imprezę :-)

Pierwsze zaskoczenie już na parkingu, bo z dwóch stron równocześnie pada pytanie: ETISOFT? Ten Etisoft? :-)

Szybka rejestracja, krótkie powitanie z dawno niewidzianymi znajomymi i czas zająć się sprzętem. Przygotowanie rowerów, akcesoriów, montaż mapników i ostatnie decyzje co na siebie włożyć, a co z sobą zabrać, bo mimo iż teraz jest ciepło to zapowiadany jest deszcz.

Jaki ładnyy numerek © djk71


Odprawa techniczna, rozdanie map i do roboty :-)

Trzeba słuchać uważnie © djk71


Dostajemy dwie mapy: Las łagiewnicki w skali 1:15 000 oraz Wzniesienia Łódzkie -1:30 000. Niby fajnie bo dokładniejsze, ale czuję lekką obawę, bo jednak bardziej przyzwyczajony jestem do pięćdziesiątek.

Rysujemy z Amigą część trasy i w drogę. Andrzej decyduje się na samotny start.

PK 10 - ogrodzenie
Zapędzamy się trochę za daleko, ale szybka korekta i po chwili wraz z kilkoma innymi osobami odnajdujemy punkt.

Mamy pierwszy punkt © djk71


PK 4 - róg ogrodzenia
Szybko zauważamy, że mapa to "piętnastka", bo odcinki na mapie wydają się o wiele dłuższe niż są w rzeczywistości. Punkt odnaleziony bez problemu.

PK 1 - szczyt wzniesienia
Nie lubię takich punktów, bo zwykle ciężko je odnaleźć, ale tym razem widać go jak na dłoni.

PK 8 - skrzyżowanie dróg
Dojazd Traktem Napoleońskim. Na miejscu bufet. Jak jest to trzeba skorzystać ;-) Przy okazji przełączamy się na drugą mapę.

PK 15 - zagajnik
Bez problemów.

PK 7 - szczyt wzniesienia
Dłuższy postój z przyczyn technicznych. Przy okazji mała korekta trasy.

Chwila przerwy © djk71


PK 13 - mała żwirownia
Korekta nie wprowadzona na mapę i przegapiamy skręt w lewo i lądujemy na skrzyżowaniu z DK14. Spostrzegamy błąd, ale do punktu da się dojechać i z tej strony. Skręcamy i jedziemy 3km główną drogą. Jest zajazd, jest przystanek, łuk drogi ale coś nam się nie podoba. Kompas wskazuje inny kierunek. No tak - na skrzyżowaniu skręciliśmy w odwrotną stronę. Masakra. Do wyboru mamy powrót lub zmiana planów i atak na PK 16. Wybieramy szesnastkę.

PK 16 - cmentarz
Na mapie jest ścieżka, ale okazuje się, że wjedzie przez prywatną posesję. Rozmowa z właścicielami i zostawiamy rowery przy bramie i pieszo zaliczamy punkt. Trudno się dziwić ich złości, kiedy nagle tłumy na rowerach rozjeżdżają im łąkę i pole. Do tego niektórzy zawodnicy nie zachowali się ponoć zbyt kulturalnie. Wstyd.

PK 14 - szczyt wzniesienia
Amiga w pośpiechu zaplątuje się w rower. Niestety nie zdążyłem zrobić zdjęcia. Krew się polała, ale na szczęście nic poważnego. Mijamy się z Andrzejem.

PK 17 - ruiny budynku
Łatwo odnalezione. Teraz tylko trzeba się stąd wydostać. Wybieramy drogę przez budowę autostrady. Ciężko się jedzie. Rowery zapadają się ale udaje nam się dostać do drogi. Przed punktem też było ciekawie :-)

Ciekawe kto po tym polu jeździ szybciej... © djk71


PK 20 - zagajnik
Kolejny łatwy punkt. Tak naprawdę nawet nie korzystamy z opisów punktów, bo większość jest bardzo prosta do odnalezienia.

PK 19 - skrzyżowanie dróg
Z daleka widzimy krzyż. To jeden z tych punktów, którego zdjęcie było zamieszczone na Facebooku. W sumie zdziwiły mnie te zdjęcia punktów - miejscowi mieli ułatwione zadanie.

Było na Fejsie... © djk71


PK 18 - szczyt wzniesienia
Zaczynam czuć zmęczenie, do tego czepiają się mnie jakieś kolce. Rzut oka na zegarek i jest dobrze. Mamy sporo czasu.

PK 13 - mała żwirowania - po raz drugi
Wydaje się być prosty dojazd. Nie widzę punktu, bo jest na zawiniętej części mapy. Wydaje się jednak oczywisty. Mijamy DK14 i skręt w prawo. Wjeżdżamy na górkę i… rzut oka na mapę mówi, że to nie ta ścieżka. Wracamy? Nie przejedziemy na skróty i powinniśmy trafić na punkt. Najgorsza decyzja dzisiejszego dnia. Kolejne ścieżki i już nie jesteśmy pewni gdzie jesteśmy. Trzeba znaleźć jakiś punkt orientacyjny. Jest. Ruszamy i jest punkt.

Pechowa trzynastka © djk71


Całość kosztuje nas jakiś 45 minut :-( Porażka. Teraz zostaje nam jeszcze tylko 7 punktów w Lesie Łagiewnickim. Powinniśmy zdążyć bez problemu.

PK 3 - skraj lasu
Najpierw niebieskim szlakiem (żeby wszędzie szlaki w terenie tak się pokrywały z mapami), a potem na przełaj.

PK 11 - nasyp
Namierzony bez kłopotów.

PK 9 - szczyt wzniesienia
Łatwy do zauważenia z drogi

PK 6 - szczyt góry
Wspinamy się stromym podejściem, na górze okazuje się, że z drugiej strony można łatwo dojechać. SMS od Andrzeja, że już jest na mecie. My mamy jeszcze 3 punkty.

PK 2 - skraj lasu
Prosta droga i… nie ma ścieżki. Wracamy do skrzyżowania i precyzyjnie odmierzamy odległość. Jest. Jeszcze dwa, zdążymy.

PK 5 - szczyt wzniesienia
Dojazd wydaje się oczywisty. Jednak nie widzimy oznaczeń czerwonego szlaku. Robimy pętlę i wracamy w to samo miejsce. Czasu coraz mniej. Jeszcze raz odmierzając odległości i trochę na przełaj w końcu go mamy. Po chwili okazuje się, że widać go było z miejsca w którym wcześniej byliśmy już dwa razy. Nie wiem czemu go nie zauważyliśmy. Zmęczenie? Okazuje się, że nie zdążymy już zaliczyć ostatniego punktu choć jest w prostej linii jakieś 800m od mety. Nie ryzykujemy, bo każda minuta spóźnienia kosztuje jeden punkt karny.

Na mecie herbatka, kiełbaska, mięsko… i pogaduchy ze znajomymi. Szkoda, że od kilku godzin pada i zrobiło się zimno, bo nie ma nastroju na siedzenie przy ognisku.

Zakończenie imprezy, medale dla najlepszych i tombola. Czas się żegnać i wracać do domu.
Jak zwykle świetnie zorganizowana impreza. Już czekam na kolejną.

Lądujemy na 28 miejscu - to połowa stawki - pierwsza połowa :-) Gdyby nie awaria i własna głupota na trzynastce bylibyśmy w okolicach 15 miejsca. Gdyby…
Andrzej jest… trzynasty. Brawo!
Zmęczenie, żal straconego czasu i jednego punktu, brak kondycji ale ogólnie jestem zadowolony. Wiemy co trzeba poprawić.

Znów z lampkami

Czwartek, 25 kwietnia 2013 · Komentarze(6)
Znów z lampkami
Dziś padają, aż dwie propozycje wspólnego wyjścia na rower. I może uda się je połączyć. Zobaczymy.

Zaczynamy od skaleczenia przy dłubaniu przy rowerze i małego nieporozumienia w kwestii spotkania z Olkiem. Umówiliśmy się na siódmą, tylko... nie uszczegółowiliśmy gdzie ;-) Telefon od Olka i... już mknę w stronę Zbrosławic. Olo czeka na mnie już obok kapliczki.

Ruszamy terenem.

Ku zachodowi... © djk71


Krótkie spotkanie z mieszkający w okolicy kolegą (nie dał się wyciągnąć na rower) i jedziemy dalej. Na rozdrożu chwila wahania: asfalt, czy teren?

Teren, tym bardziej, że nie wiadomo gdzie wyjedziemy :-)
Do pewnego momentu jadzie się spoko, kierunek w miarę zgodny z tym co zaplanowaliśmy. Niestety w pewnym momencie ujadające psy przekonują nas do zmiany kierunku. Jedzie się gorzej ale dajemy radę i wyjeżdżamy w Księżym Lesie. Stąd już asfaltem do Kopienic. Tempo słuszne ;)

Załatwienie sprawy i pora wracać. W międzyczasie okazuje się, że nie uda się spotkać kolegów, którzy jechali z Gliwice. Trudno będzie jeszcze okazja. Mam nadzieję :-)

W Zbrosławicach żegnamy się z Olkiem i już samotnie mknę do domu.
Fajna przejażdżka. Niestety tymczasowo założony tani licznik bezprzewodowy nie sprawdził się. Nie dość, ze niewiele na nim widać to maksymalna prędkość jaką wskazał to ponad 90 km/h.... :-(

Nowy 29er...

Sobota, 20 kwietnia 2013 · Komentarze(9)
Nowy 29er...
... w okolicy :-)

Takie oto zdjęcie otrzymałem dziś od mojego przełożonego:

Nowy 29er © djk71


Zdjęciu towarzyszył telefon z pytaniem czy... jedziemy :-)
Nie planowałem dziś roweru, zbyt dużo innych obowiązków było zaplanowanych. Zrezygnowałem nawet wcześniej (z wielkim bólem) ze spotkania z dawno nie widzianymi przyjaciółmi. Jednak w tej sytuacji... nie mogłem odmówić.

Trzeba było rower rozdziewiczyć :-) Około 20-tej ruszam w stronę Ptakowic. Olo (następny krok to powinno być konto na BS ;) ) już na mnie czeka. Ruszamy w stronę Rept.

Z uwagi na to, że to pierwsza jazda, a do tego rower trzeba jeszcze doposażyć w odpowiednie oświetlenie decydujemy się na asfalt... i parkowe ścieżki.

Cóż... Czuję, że Olek szybko nabierze kondycji... Cała jego okolica to... pagórki :-) Wyjątkowo szybko docieramy pod Jego dom. Szybko, ale na liczniku prawie 17km. Jak na pierwszą jazdę to zupełnie przyzwoicie. I tempo też spoko.

Oj, czuję, że będzie się działo... ;-)

Nie korzystam z zaproszenia na herbatę... jutro z rana wyjazd na szkolenie...
Dzięki Olku, że zadzwoniłeś, czekam na kolejny sygnał. I rejestrację na BS :)

Ośrodek szkolenia NSDAP

Czwartek, 18 kwietnia 2013 · Komentarze(8)
Ośrodek szkolenia NSDAP
Mało czasu na wszystko. Na pracę, na sen, na życie... O rowerze nie ma co wspominać. Dziś kolega zagaduje o krótkiej nocnej przejażdżce, ale też chyba nic z tego.

Po wieczornym obiedzie jednak nie wytrzymuję i choć na chwilę decyduję się wyskoczyć. Zakładam awaryjny licznik z Lidla i w drogę. Bez celu. Po prostu do lasu. Zobaczyć jak moje ścieżki, czy już da się jeździć...

Najpierw podjazd na Krajszynę, nawet bez problemów... to dobrze, bo wczoraj cudem udało się zapisać na Uphill na Śnieżkę :-) Cudem, po wszystkie miejsca zostały zarezerwowane w niespełna pół godziny. I to mimo podwyższonej opłaty. Widać popyt jest.

Tak naprawdę jednak nie ma się z czego cieszyć, Krajszyna to nie Śnieżka :-) A na trasie wyszło w jakiej jestem formie.

Przy okazji przystanąłem obok Wędrowca - Domu Pomocy Społecznej.

Taki niepozorny budynek, a historię ma... © djk71


Dopiero niedawno doczytałem się, że przed wojną była to Gospoda Powiatowa (Kreisschänke), w czasie II wojny światowej mieścił się w tym budynku ośrodek szkolenia NSDAP (z usytuowaną nieopodal wieżą spadochronową do ćwiczeń - ktoś wie gdzie ona była?), a w czasie stanu wojennego był tu ośrodek internowania kobiet. Więcej tutaj.

Czego człowiek się jeszcze dowie o swojej okolicy?

Drogi niestety nie wszystkie przejezdne, w niektórych miejscach na dobre zadomowiły się żaby...

Żabcia © djk71


..., a niektóre miejsca trudno poznać...

Kolejna wycinka ;-( © djk71


Przy okazji... wczoraj był dość ważny dzień... początek czegoś nowego... :-)

Bocian, kaczka i wiewiórka

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(10)
Uczestnicy
Bocian, kaczka i wiewiórka
Ciężki początek roku. Pogoda przeszkadza. Praca nie ułatwia. Nawet dziś choć ciepło, nie było pewności, że się uda. Na szczęście umówiłem się z Amigą, więc jest motywacja. Darek dociera po dziewiątej, kawa, krótkie pogaduchy i o dziesiątej ruszamy w stronę Toszka.

Spokojny początek drogą na Ptakowice, Wilkowice i Księży Las. Choć spokojny, to czuję, że może być ciężko. W Księżym Lesie widzimy potwierdzenie, że w końcu mamy wiosnę :-)

Bocian! Jak on żyje, to znaczy, że my też możemy. © djk71


Przed nami Łubie, gdzie chcę Darkowi pokazać groby rodziny Baildonów.

Baildon - znane nazwisko © djk71


Nagrobek © djk71


... © djk71


Przy wejściu na cmentarz sklep?

Płyn do spryskiwaczy? © djk71


Wcześniej jednak Darka czeka łatanie dętki.

Zakaz postoju... ale zatrzymać się można © djk71


Coś się może przydać... © djk71


Przy okazji nawiązuje kontakty z mieszkańcami wioski, którzy zaskoczeni tym, że interesują nas takie tematy kierują nas do grobu żołnierza. Koło "majątku" mamy skręcić wedle brzózek.

Majątkiem okazuje się pałac z 1869 roku. Odpuszczamy fotografowanie, bo w środku znajduje się obecnie zamknięty Dom Opieki dla Dorosłych, a po parku przechadzają się pensjonariusze. Niezręcznie jest pstrykać zdjęcia.

Znajdujemy brzózki i ruszamy polna drogą. Im dalej tym bardziej mokro. Grobu nie widać. Droga się kończy i przed nami rzeczka. Rozsądek nakazuje zawrócić więc... jedziemy dalej ;-)

Droga? © djk71


Darek szuka mostu...

Szukam mostu © djk71


W końcu jest...

Przez mostek... © djk71


Szukamy najlepszej drogi. Łatwo nie jest.

Gdzieś musi być droga... © djk71


Więcej spaceru niż jazdy. W końcu udaje się dotrzeć do drogi 901. Orientuję się, że w walce z krzakami zgubiłem licznik. Nie bardzo widzę szanse na jego odnalezienie, nie jestem pewien czy potrafiłbym odtworzyć drogę przez krzaki. Ale licznika szkoda ;-(

W Zacharzowicach szok. Kościół św. Wawrzyńca z 1580 roku, który niegdyś był ciemny, podczas ostatniej mojej wizyty miał jasną wieżę, dziś jest prawie cały jasny...

Coś się zmieniło © djk71


Jedziemy dalej. Przed nami Toszek. Wita nas wiewiórka...

Ona jest za szybka, czy aparat za wolny? © djk71


To mój dom © djk71


Chwila odpoczynku na zamku.

Zamek w Toszku © djk71


Po raz pierwszy rzuca mi się w oczy legendarna złota kaczka. Ze studni dochodzą dziwne dźwięki.

Złota kaczka? © djk71


Ciekawe, czy zegary na rynku są zsynchronizowane?

Która godzina? © djk71


Krótki postój na popas na skwerze obok piekarni i jedziemy dalej.
Oczywiście obowiązkowa fotka przy olbrzymiej wieży ciśnień.

Wysoko © djk71


I za stacją skręcamy w stronę Ciochowic w drogę, która ponoć prowadzi do Byciny. Ponoć, bo na mojej mapie Wyżyny Śląskiej wygląda ona na drogę polną, ale Amigi mapa pokazuje tam asfalt.

Miałem sprawdzić co to za wydawnictwo było, ale zapomniałem. Wiem jedno... nie kupować tych map... Drogi asfaltowej oczywiście nie było, a to co zobaczyliśmy, nie zachęcało do jazdy.

Wracamy na główną drogę i... Amiga chce sprawdzić w jakiej jestem formie :-) Przeżyłem, ale łatwo nie było.

Postój koło zabytkowej stacji wodociągowej w Karchowicach, ale dziś nie decydujemy się na zwiedzanie.

Kierownica? © djk71


Brak czasu.
Kilka zdjęć dla koleżanek z pracy... Niebieskie można dotykać...

Niebieskie, można dotykać... © djk71


Lornetka? © djk71


Kiedyś trzeba będzie jednak zaliczyć zarówno to miejsce, jak i wiele innych na szlaku...

Szlak Zabytków Techniki © djk71


Wracamy do domu. Końcówka daje mi w kość. Trzeba się jednak spieszyć. Dziś gramy z Podbeskidziem. Niestety polegliśmy :-(

My za to daliśmy radę ;-) Niestety nad kondycją jeszcze trzeba popracować, a zawody już wkrótce...