Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2017

Dystans całkowity:368.76 km (w terenie 33.42 km; 9.06%)
Czas w ruchu:27:27
Średnia prędkość:13.43 km/h
Maksymalna prędkość:66.31 km/h
Maks. tętno maksymalne:203 (100 %)
Maks. tętno średnie:184 (90 %)
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:36.88 km i 2h 44m
Więcej statystyk

Droga do maratonu i podsumowanie czerwca

Piątek, 30 czerwca 2017 · Komentarze(4)
Czerwiec był koszmarny. Nie tylko pod względem sportowym. Sportowa porażka to raczej efekt koszmaru w życiu... Kolejnego... kolejnej przegranej... Poprzedni weekend był biegowy, a poza tym nic, po prostu nie było chęci na nic... Albo były chęci i w momencie znikały...

Dziś miało być podobnie, ale ostatecznie udało się. Choć nie był to najlepszy pomysł. Ciepło, bardzo ciepło. Od początku zmęczenie, ale przebiegłem co było w planie.

Tylko czy plan teraz ma jeszcze rację bytu po prawie miesięcznej przerwie? Po raz pierwszy, po sześciu miesiącach mam wątpliwości, czy dam radę przebiec maraton. Ale wciąż wierzę. Za miesiąc półmaraton w Rudzie. Do maratonu tylko trzy miesiące...
Droga wydaje się być daleka i coraz trudniejsza...

Droga łatwa nie jest © djk71


Tradycyjnie podsumowanie miesiąca w drodze do maratonu.

- rower - 3 wyjazdy - 303,43 km - Miało być ponad tysiąc, ale urlop nie wyszedł ;-(
- bieganie - 6 razy - 51,00 km - Słabiutko ;(
- pływanie - 0 razy - 0 km - Jak w poprzednim miesiącu :(
- VO2 max - 43 - bez zmian
- waga: -1,9 kg (-10,8 kg od początku) - Wciąż powoli w dół.

W sumie ten miesiąc to porażka... Oby kolejny był inny, choć perspektywy są słabe...

Bieg Pluszaka

Niedziela, 25 czerwca 2017 · Komentarze(2)
W piątek  był Bieg dla Słonia, w sobotę Bieg Świetlików, więc w niedzielę miał być odpoczynek. Mieliśmy tylko pojechać z synem zobaczyć start Kolorowego VI Zabrzańskiego Biegu Charytatywnego: "Biegu pLUsZAKA". Miałem zobaczyć jak się ludzie bawią z kolorami. I zobaczyłem :-)

Od słowa do słowa wyszło, że Igor nie tylko zobaczy, ale również wystartuje. Ja nie miałem takiego zamiaru więc... ubrałem się w ciuchy do biegania i pojechaliśmy do zabrzańskiego parku :-)

Igor zapisał się na 1,5km (na więcej był zbyt młody), a ja z rozpędu na 5km. Po dwóch dniach i przy takiej temperaturze nie było mowy o dyszce. Wraz z numerem startowym każdy dostawał pluszaka :-)

No to zapisani © djk71

Po chwili startuję dzieci, w końcu rozgrzewka na 1,5 km i poszli...

Dobry start © djk71

Jak ktoś wystartował szybko to nie zdążyli go pokolorować... Iguś wystartował szybko i szybko dotarł do mety... Był pierwszy :)

Ja miałem mniej szczęścia... Dostałem kolorowym proszkiem w twarz i w efekcie zamiast tradycyjnego potu, który zalewa mi oczy w trakcie biegu miałem kolorowy dodatek...

Ciepło. Póki jednak biegliśmy schowani pod drzewami dało się wytrzymać, kiedy jednak wybiegliśmy na nieosłonięty teren - była masakra. Dobrze, że to tylko piątka... Po drodze większość kolorowego pyłu spadła ze mnie, jednak co nieco pozostało...

Ciepło... i kolorowo © djk71

Odpoczynek, kiełbaska i dekoracja zwycięzców...

Jest pierwsze miejsca... syna :-) © djk71

Nie zostajemy na losowaniu nagród, bo i tak zbyt długo nam zeszło, a do domu ściągają goście.
Ale i tak było fajnie, ot taki mały prezent urodzinowy sobie zrobiłem :-)

Bieg Świetlików

Sobota, 24 czerwca 2017 · Komentarze(3)
Wczoraj był Bieg dla Słonia, więc dziś powinien być odpoczynek. Zamiast tego była wycieczka do Siemianowic Śląskich na Bieg Świetlików. Tu byłem zapisany już wcześniej, a to wczorajszy bieg był taki z przypadku ;-)

Start nad stawem Rzęsa więc komarów nie brakuje, oczywiście spryskałem się jakimś preparatem dopiero jak mnie pogryzły.

Jest coś na komary © djk71

Dziś start o godzinę wcześniej niż wczoraj, bo już o 21:00. Czołówka na głowę i ruszamy. Ciepło, duszno, ale biegnie się nawet w porządku. Znajome tereny z jazd rowerowych: pole golfowe, bażantarnia, cmentarz żołnierzy niemieckich.

Dobrze, że po pierwszym okrążeniu jest woda, potrzebna mi była... W połowie trasy Igor, który dziś nie startuje robi mi zdjęcia, przy okazji biegnąc obok mnie kawałek wzdłuż trasy.

Numer ładny, choć nizebyt trwały © djk71

Drugie okrążenie zapowiada się gorzej, bo puls bardzo wysoki. Nie wszyscy wzięli oświetlenie, a trasa w wielu miejscach nie jest oświetlona. Widzę, jak niektórzy próbują korzystać ze światła jakie rzucają czołówki ich rywali na trasie, ale zwykle oznacza to przyspieszenie do tempa zawodnika, który ich dogonił i... po chwili naturalne odpadnięcie... Mam tylko nadzieję, że nikomu na trasie nic się nie stało.

Kilometr przed metą znów czeka Iguś, motywuje mnie, że już blisko, że dam radę. Kiedy mówię, że nie dam rady zejść poniżej godziny, motywuje mnie jeszcze bardziej i udaje się. Dzięki synu :-)

Jest medal © djk71

Na mecie ciemno i o mało nie wchodzę w zawodnika, któremu jest udzielana pomoc - temperatura i tempo go pokonały. Mam nadzieję, że odzyskał w końcu siły bo przez długo czas nie dochodził do siebie.

Na zakończeniu pokaz ognia.

Pokaz ognia © djk71

I rozdanie oraz losowanie nagród. Dziś muszę zadowolić się medalem.

Dzięki wszystkim kibicom, którzy ze mną byli. :-)

V Bieg dla Słonia

Piątek, 23 czerwca 2017 · Komentarze(2)
Ciężkie dwa tygodnie za mną. Ciężkie z wielu powodów. Miał być najaktywniejszy miesiąc w roku. Będzie najmniej aktywny. Najdłuższa przerwa w treningach - dwa tygodnie. No dobra, były w międzyczasie trzy spotkania z piłką ręczną, które też dały w kość :-)

Kilka dni temu trafiłem w necie na Bieg dla Słonia. Zaintrygował mnie i postanowiłem pobiec. Oczywiście mając na uwadze wszystko co dzieje się wokół, do samego końca nie wiedziałem, czy się uda, ale deklaracja syna, że pobiegnie ze mną była dodatkową motywacją.

Dziś pierwszy start w nowej koszulce :-)

W nowej koszulce na mecie © djk71

Finalnie jedziemy do Parku Śląskiego w Chorzowie w towarzystwie Anetki i teściów, którzy chcą nam pokibicować.

Rejestracja...

My już zarejestrowani © djk71

... spacery po parku... 

Rodzinnie pod Stadionem Śląskim © djk71

... i pora na wspólną rozgrzewkę.

Wspólna rozgrzewka © djk7

Chwilę później ustawiamy się na linii startu...

Zaraz ruszamy © djk71

...gasną jupitery, włączamy czołówki i... po chwili rzeka światła zaczyna płynąć po parkowych alejach...

Trudno zrobić zdjęcia... Może z drona będą jakieś © djk71

Widok niesamowity, tego się nie da opisać. Sfotografować też ciężko ;-)

Trzeba się po prostu obejrzeć za siebie (przed tego nie widać) i zobaczyć te kilkaset, a może nawet około tysiąca goniących Cię czołówek... Nie ma opcji żeby przystanąć, trzeba biec. Szczególnie jak ma się takiego motywatora jak Igor ;-) Pewnie gdyby biegł swoim tempem byłby na mecie dużo wcześniej, ale dziś Dzień Ojca więc zrobił mi prezent i biegł w moim tempie. A i tak nie było źle... Wyprzedziliśmy mnóstwo osób, choć nie o wynik tu szło. Tym razem nie było pomiaru czasu, nie było nagród za pierwsze miejsca, biegliśmy dla siebie samych, dla siebie nawzajem, dla Słonia...

Jest meta © djk71

Na mecie dostajemy medale...

Wspaniały wspólny bieg © djk71
Jeszcze pamiątkowe zdjęcie © djk71

i trzeba chwilę ochłonąć... kopiąc piłkę :-)

Rozbieganie z piłką © djk71


Jeszcze losowanie, w którym udaje się nawet coś wygrać i około północy czas ruszać do domu. Świetnie spędzony wieczór w fantastycznym towarzystwie.

Iguś dzięki za wspólny bieg :-)

Urlop, urlop i po urlopie :-(

Piątek, 9 czerwca 2017 · Komentarze(12)
Przez kilka miesięcy żyliśmy z kolegami tym wyjazdem. Ściana wschodnia (dla części z nas jej część). Częstochowa, stamtąd na skróty (PKP) do Gdańska, a potem już beztroska włóczęga najpierw wzdłuż północnej granicy zaliczając Mazury, a potem wzdłuż wschodniej do Białegostoku (a połowa z nas jeszcze dalej).

Wczoraj wychodzę z pracy nieco wcześniej żeby spakować resztę rzeczy. O 14:30 jestem w domu i już prawie gotowy.

Sakwy spakowane i... już rozpakowane :-( © djk71

Godzinę później już wiem, że nigdzie nie jadę.

W marcu miała być rowerowa Hiszpania - wszystko zaplanowane, bilety na samolot kupione i... przepadło.
W czerwcu miała być rowerowa ściana wschodnia - wszystko zaplanowane, bilety na pociąg kupione i... przepadło.

Mam dość, po raz kolejny pokonało mnie życie. Myślałem, że im jestem starszy, tym bardziej jestem odporny na... wszystko. A jednak nie... Chyba wręcz przeciwnie... Chyba mam coraz mniejszą tolerancję... na... życie... na ludzi... na wszystko... Mam dość...




Nie taki miał być ten urlop, a już na pewno nie taki jak dzisiejszy dzień - cały bez sensu w łóżku. Dopiero wieczorem udało mi się zwlec i pójść pobiegać. Bez celu, bez planu, ot przed siebie...




Co dalej? Nie wiem... Nawet mi się o tym myśleć nie chce... nawet o tym, czy w poniedziałek wracać do pracy, czy się lenić na urlopie...

W Hildesheim

Środa, 7 czerwca 2017 · Komentarze(2)
W drodze do klienta nocleg w Hildesheim. Niesamowite miasto. Już w 815 (nie 1815) było siedzibą biskupstwa. Długa i piękna historia. Piękne budynki.

Piękne uliczki © djk71
Piękne budynki © djk71
Brama © djk71
Miejsce po synagodze © djk71

Ponoć tu rośnie najstarsza na świecie róża, stąd też różane szlaki są wszędzie, Również w hotelu.

Róże są wszędzie © djk71


Choć w hotelowym pokoju są inne znaki. Rozumiem, że to miejsce na bagaż...

To miejsce na? © djk71

.. bagaż i...  ?

Fajnie, że znów po przerwie spowodowanej wyjazdem firmowym udało się pobiegać.

Operacja Zakopane - powrót

Niedziela, 4 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Jak zwykle kilka osób decyduje się na powrót z wyjazdu integracyjnego rowerem. Mieliśmy cichą nadzieję na deszcze i burze i że wszyscy zrezygnują i my też wrócimy do domu samochodami, ale nie... Już od wczoraj kilka osób pyta o której startujemy. Co robić trzeba jechać. O dziewiątej staje przed hotelem 10 osób (na zdjęciu dwóch spóźnialskich mniej) :-)


Zaraz ruszamy z Zakopanego © djk71

I ruszamy. W centrum spory ruch, ale szybko je mijamy. Po drodze szybkie zakupy.. Trzeba korzystać z tych, które są dziś otwarte, bo dziś święto.

Zakupy muszą być © djk71

Podjazd w Kościelisku dużo łatwiejszy niż nam się wydawało. Mijamy Chochołów i jesteśmy na znajomej polsko-słowackiej rowerówce.

Dobrze już nam znana droga © djk71

Mimo, że w większości z górki to wiatr daje nam nieźle w kość. Próbujemy dawać zmiany, ale w efekcie każda zmiana to +2 km/h na prędkości... i po kilku minutach zostajemy z przodu w trójkę. No to pomogliśmy kolegom... Trzeba zaczekać...

Chwila odpoczynku © djk71

Kawałek dalej kolejny podjazd, dajemy radę ;-)

Co tam podjazd © djk71

Po chwili zjazd, po asfalcie, który ostatnio tak nam dał w kość. Dziś na szczęście się nie lepi.

I zjazd © djk71

Chyba nie do końca jesteśmy normalni, bo te krowy na nas dziwnie patrzą ;-)

Nam by się nie chciało pedałować © djk71

Jedziemy dalej. Wciąż wieje...

I znów nad morzem... orawskim :-) © djk71

Teraz około 20 km podjazdu pod polską granicę. Na szczęście z tej strony jest łagodniej. Mimo to co jakiś czas trzeba odpocząć...

Chwila odpoczynku © djk71

W końcu jest granica.

No i mamy granicę © djk71

Teraz przed nami ostry zjazd od Korbielowa, gdzie kilka osób odbiera swoje samochody. A reszta zjeżdża do Żywca. Prędkość nie spada poniżej 30 km/h. Dopiero teraz widać jak długi podjazd pokonaliśmy w czwartek.

Mamy na licznikach ponad 100 km/h ze średnią 24 km/h. Czujemy zmęczenie, w końcu to czwarty z rzędu aktywny dzień, ale jesteśmy szczęśliwi. Na dziś to koniec, obiad i ostatni odcinek zaliczamy Kolejami Śląskimi. Poza Sławkiem i Witkiem, którzy mimo fatalnych prognoz pogodowych decydują się na dalszą jazdę rowerami. Wieczorem najpierw melduje się Sławek, a potem Witek pisze, że 203 km zaliczone i jest w domu. Brawo!

Piękny weekend za nami ;-)


Zakopane - dzień pieszy

Sobota, 3 czerwca 2017 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Tatry nie są górami, które znam. Jakoś nigdy mnie tu ciągnęło, choć oczywiście parę razy tu byłem.
Dziś kolejny dzień spotkania integracyjnego. Wśród propozycji kilka wersji wycieczek pieszych. Wybieram Giewont.

Podjeżdżamy pod wyciąg kolejki, stamtąd na Kasprowy Wierch i dalej już na nogach.

Kasprowy Wierch © djk71

Tempo niezbyt szybkie, sporo postojów i opowieści przewodnika. Mimo to są momenty gdzie można się zmęczyć.

Widoczki w Tatrach © djk71

Do tego raz jest ciepło i sama koszulka wystarcza, a momentami (chyba głównie na postojach) trzeba założyć coś cieplejszego. Po chwili jednak człowiek się poci i znów jest rozbieranie.

Idziemy © djk71

Droga łatwa nie jest © djk71


Wędrujemy przez Kondracką Kopą podziwiając opalające się kozice. Wcześniej na Kasprowym obserwowaliśmy zabawy świstaka.


Za to my robimy tłok © djk71

Idziemy © djk71

Docieramy do Kondrackiej Przełęczy i zaczyna się wspinaczka na Giewont.

Giewont coraz bliżej © djk71
Tam będziemy © djk71
Widoki wokół piękne © djk71
Gdzie nie spojrzeć jest cudownie © djk71

Biorąc pod uwagę moje problemy z dłońmi trochę się obawiam łańcuchów, ale daję radę.

Jesteśmy © djk71


Oczywiście sesja zdjęciowa u góry i powrót. Jak zwykle wolę wchodzić niż schodzić.

Jeszcze tylko zejście © djk71


Ale co zrobić, trzeba iść. Mały posiłek na Hali Kondratowej i schodzimy do Kuźnic.

Niby dystans niezbyt długi, ale dało trochę w kość.. Widoki wspaniałe... Kolejny świetny dzień.

Operacja Zakopane - dzień drugi

Piątek, 2 czerwca 2017 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Wczoraj pierwsza część ekipy firmowej (32 osoby) przejechała ponad 120km, aby dotrzeć do punktu pośredniego, czyli hotelu w Korbielowie. Dziś śniadanko i oczekiwanie na resztę grupy - kolejne 30 osób - która dotarła tu trochę "na skróty', czyli busem i autami, aby ruszyć na drugi etap naszej wycieczki już rowerowo.

O 10-tej pamiątkowe zdjęcie i ruszamy :-)

Etisoft bike team © djk71


Tym razem jesteśmy podzielni na cztery, nieco większe niż wczoraj, grupy. Ruszamy w krótkich odstępach, ale na podjeździe na Przełęcz Glinne i tak ekipy się mieszają. Każdy jedzie swoim tempem, a jest co podjeżdżać ;-)

Jesteśmy na granicy © djk71

U góry chwila odpoczynku i przed nami wielokilometrowy zjazd.

Przed nami zjazd po słowackiej stronie © djk71

W Namestowie krótka przerwa, czekają tu na nas wozy wsparcia z zapasem wody.

Chwilę później mamy kolejny postój, tym razem przymusowy. Adam, który dziś dołączył do naszej ekipy, pomny naszych wczorajszych awarii chciał się chyba mocniej zintegrować i też łapie kapcia. Typowy snejk, więc pewnie zbyt słabo napompowane koło.

Cienkie kółka też łapią awarie © djk71


Usuwamy awarię i ruszamy, by po chwili znów się zatrzymać. Jest gorąco, bardzo gorąco i okazuje się, że Alicja niefortunnie na postoju zostawiła rower i opona zdążyła się okleić mazią smoły, asfaltu, czy czegoś w tym stylu. Szybkie czyszczenie i możemy jechać dalej.

Jedziemy dalej © djk71


Krótka sesja fotograficzna, przy jeziorku :-)

Pięknie tu © djk71

Chwilę później, tuż przed Trzcianą czeka na ostry podjazd.


Jest podjazd, jest zabawa © djk71

Byłoby łatwiej gdyby... asfalt się nie kleił. Jedzie się koszmarnie.

Co to się tak klei? © djk71

Adam w walce z nawierzchnią daje z siebie wszystko i... zrywa hak :-( Widać, że bardzo chciał się z nami zintegrować...

Jak awaria, to na poważnie © djk71

To koniec dla niego? Nie... przecież mamy wsparcie. My ruszymy dalej, a naszemu pechowcowi po chwili zostaje dostarczony nowy rower :-)

Wjeżdżamy na drogę rowerową, która wiedzie aż do Nowego Targu.

Piękna rowerówka © djk71

Wjazd co prawda mocno ukryty, ale ten kto go odnajdzie może liczyć na fantastyczną nagrodę.

Che się jechać © djk71

Trasa zrobiona na nasypie dawnej kolejki jest zupełnie oddalona od drogi, jedzie się więc fantastycznie, a widoki są tak piękne, że nikt nie zauważa, że pokonujemy kolejne kilometry jadąc wciąż w górę.

Na trasie piękne mostki...

Kolejny mostek © djk71


... i wiaty gdzie można odpocząć.

Jest gdzie odsapnąć © djk71


Są też inne atrakcje

Droga krzyżowa? © djk71

Wszyscy się zachwycają panoramą i pstrykają setki zdjęć.

I zdjęcie © djk71
I jeszcze jedno zdjęcie © djk71
I grupowo © djk71

W końcu docieramy na obiad do Chochołowa. Zasłużyliśmy. Spotykamy tu pozostałe grupy. Posiłek bez pośpiechu, bo do mety mam już tylko ok. 22 km, a czas mamy bardzo dobry.

Z pełnymi brzuchami ruszamy dalej. Baliśmy się, że tuż po obiedzie nie będzie się chciało, ale po raz kolejny widoki sprawiają, że nikt nie myśli o zmęczeniu, czy podjazdach.

Jak tu nie jechać © djk71

No dobra, ten w Kościelisku dał się zauważyć, ale znów widok i późniejszy długi zjazd zrekompensował wszystko.

Już blisko © djk71


Przejazd do hotelu przez Zakopane znów pod górkę, ale teraz już chyba nikt tego nawet nie zauważył.

Jesteśmy w hotelu. Dwie grupy już na miejscu, jedna dojeżdża po chwili. Trochę później dojeżdża jeszcze dwójka naszych kolegów, którzy postanowili wystartować dziś o świcie z Gliwic, a wieczorem wprost na kolację dociera samotnie Andrzej.

Były dyplomy © djk71


Wieczór upływa pod znakiem wspomnień z trasy, opowieści i zastanawiania się gdzie i ile osób pojedzie w przyszłym roku. W tym roku trasa była 200 km (podzielona na dwa dni) i wystartowało ponad 60 osób. Aż się boimy myśleć, co będzie za rok ;)

Wielkie dzięki i brawa dla wszystkich, którzy z nami pojechali, którzy wspierali nas na trasie, i którzy sprawili, że ten wyjazd był możliwy. Do zobaczenia na trasie (może wcześniej niż za rok) :-)

I dziękujemy naszym kolegom za miły prezenty :-)

I prezenty © djk71







Operacja Zakopane - dzień pierwszy

Czwartek, 1 czerwca 2017 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dziś długo wyczekiwany dzień, czyli kolejny wyjazd firmowy. Tym razem celem jest Zakopane. Wstępny plan był żeby to zrobić w jeden dzień, ale ponad 60 chętnych sprawiło, że wygrał rozsądek i wariant dwudniowy z noclegiem w Korbielowie.

Rano z Gliwic ruszają 3 grupy - w sumie 32 osoby. Wszyscy (prawie) w nowych strojach przygotowanych specjalnie na tę okazję.

Krótka odprawa © djk71

Pogoda idealna, nawet trochę za ciepło.

Okolice piękne © djk71


Jedziemy spokojnie jako druga grupa. W Orzeszu trzecia grupa prowadzona przez Amigę wyprzedza nas, kiedy ja wymieniam dętkę.

Dojeżdżamy spokojnie do Pszczyny. Tu dłuższa przerwa na sesję fotograficzną. Do tego Krzyś nam robi dobrze - są lody ;-)

Zdjęcia muszą być © djk71

Czas się posilić, napić...

Wzajemna pomoc © djk71

Jeszcze zakupy przy Rynku i jedziemy dalej.

Jedni w sklepie, inni zdjęcia robią © djk71

Piękny odcinek na zaporze... Jak tu pusto dziś...

Jedzie się pięknie © djk71

I zbliżamy się do Bielska. Zaczynają się pierwsze górki, które w palącym słońcu są pewnym wyzwaniem. Wszyscy jednak dają radę.

Są pierwsze podjazdy © djk71

Po drodze czeka na nas wóz techniczny z wodą...


Jest wóz techniczny z wodą © djk71

Niektórzy tak się z tego powodu ucieszyli (a może to od upału), że woda lądowała nie tylko w naszych gardłach...
Nie napiszę szczegółów kto i co miał mokre :-) Ci co byli wiedzą ;-)

Do tego liderka wśród kobiet dostaje bukiecik :-)

Bukiet na premii górskiej © djk71

Jedziemy rowerówką przez Bielsko. Słyszę strzał. Myślałem, ze to coś na drodze. Niestety to dętka w rowerze Alicji.
Tylko nie mamy klucza do odkręcenia kółka...

Jak to odkręcić © djk71

W końcu jednak się udaje...
Dziurka Alicji jest wielka...

Jest dziura © djk71

Co więcej do wymiany nadaje się też opona.

Nie wgląda to dobrze © djk71


Przypominamy sobie, że przed chwilą przejeżdżaliśmy obok sklepu rowerowego. Delegacja udaje się na zakupy, a my odpoczywamy.

Wymuszony odpoczynek © djk71
Rower czeka © djk71

Po chwili jest sukces - mamy oponę - można jechać dalej.

Jest opona © djk71

Chwilę później spotykamy się z grupą Amigi, która rusza z obiadu, a my mamy dłuższy postój na uzupełnienie kalorii...

Karczma jest przy stadninie więc nie dziwią takie teksty ;-)

Ot, taka prawda © djk71


W końcu trzeba ruszyć.... na początek spalamy kalorie na podjeździe w Wilkowicach. W nagrodę czeka nas długi piękny zjazd.

Dojeżdżamy do Żywca. Stąd niestety bardziej ruchliwa droga, ale nie jest najgorzej.

Jeszcze zdjęcia przy wjeździe do Korbielowa

Jest Korbielów © djk71


I po kilku km meldujemy się pod hotelem.

I jesteśmy wszsyc pod hotelem © djk71

Wszyscy spokojnie dali radę. Czas na kąpiel, kolację i tort z okazji urodzin jednego z naszych kolegów.

Wszystkiego najlepszego Adam :-) © djk71


A teraz spać, bo jutro dojeżdża około 30 naszych kolegów i ruszamy w dalszą drogę przez Słowację do Zakopanego.

Dzięki wszystkim za świetne towarzystwo, dzięki osobom wspierającym. Brawa dla wszystkich ;-)