Wciąż nie mam chęci kręcić. Chęci, motywacji, niczego. Ogólnie jakieś ciągłe wahania nastroju... Potrzebuję chyba ustalić jakieś nowe cele. Czy to rowerowe, czy biegowe, czy życiowe...
Dobrze, że syn mnie choć na chwilę wyciągnął wieczorem na rower.
Wczoraj pomarudziłem, ale pojechałem, więc dziś też spróbuję. Pogoda co prawda nie zachęca, bo nawet po 19-tej termometr wskazuje 27 stopni!. Mimo to jadę. Godzinka jak wczoraj. Tyle, że wczoraj był teren, a dziś asfalt.
Od samego początku wysoki puls. I tak już będzie do samego końca. Co spojrzenie to 180-190. Temperatura tak pomaga, czy za duża przerwa?
Za dwa i pół tygodnia Śnieżka. Tym razem, bez treningu, będzie to wyjazd typowo rekreacyjny... Mam nadzieję, że mimo wszystko dam radę wjechać na sam szczyt.
Praktycznie z końcem lutego skończyły się treningi. Marzec to głównie choroba. Na przełomie marca i kwietnia kilka startów w zawodach - mimo braku treningów - dość obiecujących. A potem już kicha :-(
W maju - 67km !!! Po prostu rewelacja!
W czerwcu - dwa weekendy w Wiśle i Bike Orient. Też szaleństwo. :(
20 lipca - pierwsza aktywność w tym miesiącu :-( Efekt - prawie 12 kg w górę i zupełny brak kondycji :(
Najpierw życie zmieniło plany, a potem... już mi się nie chciało. Wszystkie cele poszły się paść, brakło motywacji... Pierwszy raz po prostu nie miałem chęci iść pokręcić, czy pobiegać. Jasne, że wcześniej też się zdarzało, ale był to dzień, czy kilka dni i do tego zawsze znalazłem usprawiedliwienie: bo pogoda, bo praca... Teraz, kiedy w końcu mogłem się ruszyć, nawet nie miałem potrzeby szukać wytłumaczeń. Po prostu nie miałem ochoty i już. Masakra.
Z innej beczki: na odnowionym budynku Elzabu pojawiło się nowe logo. Ładne.