Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2016
Dystans całkowity: | 36.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 03:39 |
Średnia prędkość: | 10.00 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.74 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 203 (104 %) |
Maks. tętno średnie: | 190 (97 %) |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 12.17 km i 1h 13m |
Więcej statystyk |
AktywnośćPływanie
Dystans0.78 km
Czas w ruchu00:58
Vśrednia0.81 km/h
Oddychanie głupcze!
Długa przerwa w pływaniu. I nie tylko w pływaniu...
Po kwadransie mam dość. Czy to ma sens? Utknąłem w miejscu. Nie potrafię oddychać. Nie potrafię tego nawet bez pływania, stojąc w wodzie. Stoję i oddycham pod wodą - większość osób wtedy uspokaja oddech, odpoczywa, a ja... nie. Kiedy kończę oddychać pod wodą (nawet stojąc) to dopiero wtedy oddycham z ulgą i próbuję uspokoić oddychanie. Mam jakąś blokadę. Strach. I nie wiem przed czym. Nie potrafię tego w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć. Ale muszę to przezwyciężyć. Tylko jeszcze nie wiem jak.
Po kwadransie mam dość. Czy to ma sens? Utknąłem w miejscu. Nie potrafię oddychać. Nie potrafię tego nawet bez pływania, stojąc w wodzie. Stoję i oddycham pod wodą - większość osób wtedy uspokaja oddech, odpoczywa, a ja... nie. Kiedy kończę oddychać pod wodą (nawet stojąc) to dopiero wtedy oddycham z ulgą i próbuję uspokoić oddychanie. Mam jakąś blokadę. Strach. I nie wiem przed czym. Nie potrafię tego w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć. Ale muszę to przezwyciężyć. Tylko jeszcze nie wiem jak.
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans25.39 km
Czas w ruchu01:30
Vśrednia16.93 km/h
VMAX43.74 km/h
Zielony Las
Zielony las…
parafrazując klasyka powinien zapytać: A jaki ma być? Czerwony?
Po wczorajszym biegu dziś czuję uda. Umówieni byliśmy jednak na rower więc trzeba jechać. Piotr zaplanował wizytę w Zielonym Lesie. Najpierw myślałem, że to taka potoczna nazwa, ale na trasie widzę, że nazwa jest w powszechnym użyciu.
W trójkę ruszamy dość szybkim tempem. Całą drogę z Piotrem zastanawiamy się co Jacek pije, że tak pędzi. Tym bardziej, że to mimo mrozu nie zamarza:-)
Najpierw ruszamy w stronę ruin wieży Bismarcka.
Kawałek dalej kolejna wieża.
Tym razem można się wspiąć na jej szczyt. Niestety pogoda sprawia, że niewiele widać, za to można podziwiać mieszankę jesieni i zimy.
Jak się chwilę potem dowiadujemy wieża była na Wzniesieniu Żarskim, najwyższym punkcie woj. lubuskiego.
Trasa ciekawa, jedziemy obok Doliny Śmierci :-)
Chwilę później na asfalcie dochodzi do małej kraksy, ale chłopaki wychodzą z niej bez szwanku.
Kolejny punkt to była fabryka ceramiki.
Ciekawe miejsce
Choć momentami mam wątpliwości czy to na pewno była fabryka.
W drodze powrotnej zaliczamy jeszcze dwa zbiorniki wodne.
I piękną terenową (choć nieco błotnistą) drogą wracamy do Żar.
Przy wjeździe jeszcze rzut oka na basen, niestety dziś za zimno na kąpiel.
I kończymy wycieczkę. Krótko, ale z mnóstwem atrakcji. I do tego w kapitalnym towarzystwie. Śmiechu było co niemiara.
Potrzebowałem tego. Brakuje mi takich wyjazdów. Brakuje mi takich chwil odpoczynku.
Dzięki chłopaki za świetny wypad.
Po wczorajszym biegu dziś czuję uda. Umówieni byliśmy jednak na rower więc trzeba jechać. Piotr zaplanował wizytę w Zielonym Lesie. Najpierw myślałem, że to taka potoczna nazwa, ale na trasie widzę, że nazwa jest w powszechnym użyciu.

Zielony Las© djk71
W trójkę ruszamy dość szybkim tempem. Całą drogę z Piotrem zastanawiamy się co Jacek pije, że tak pędzi. Tym bardziej, że to mimo mrozu nie zamarza:-)

Kolor dziwny, nie zamarza© djk71
Najpierw ruszamy w stronę ruin wieży Bismarcka.

Wieża Bismarcka© djk71
Kawałek dalej kolejna wieża.

Kolejna wieża© djk71
Tym razem można się wspiąć na jej szczyt. Niestety pogoda sprawia, że niewiele widać, za to można podziwiać mieszankę jesieni i zimy.

Jesień to, czy zima?© djk71
Jak się chwilę potem dowiadujemy wieża była na Wzniesieniu Żarskim, najwyższym punkcie woj. lubuskiego.
Trasa ciekawa, jedziemy obok Doliny Śmierci :-)

Dolina Śmierci© djk71
Chwilę później na asfalcie dochodzi do małej kraksy, ale chłopaki wychodzą z niej bez szwanku.
Kolejny punkt to była fabryka ceramiki.

Ruiny fabryki© djk71

Piec?© djk71
Ciekawe miejsce

Zdobienia© djk71

Ładnie© djk71
Choć momentami mam wątpliwości czy to na pewno była fabryka.

Cele?© djk71
W drodze powrotnej zaliczamy jeszcze dwa zbiorniki wodne.

Nad wodą© djk71
I piękną terenową (choć nieco błotnistą) drogą wracamy do Żar.
Przy wjeździe jeszcze rzut oka na basen, niestety dziś za zimno na kąpiel.

Basen© djk71
I kończymy wycieczkę. Krótko, ale z mnóstwem atrakcji. I do tego w kapitalnym towarzystwie. Śmiechu było co niemiara.
Potrzebowałem tego. Brakuje mi takich wyjazdów. Brakuje mi takich chwil odpoczynku.
Dzięki chłopaki za świetny wypad.
AktywnośćBieganie
Dystans10.33 km
Czas w ruchu01:11
Vśrednia6:52 min/km
5. Bieg Niepodległości
Drugi bieg na 10km za mną.
Ale po kolei...
Dawno temu Młynarz namówił mnie żebym zapisał się na Bieg Niepodległości w Żaganiu. Raz, że fajna impreza, ponad 1000 startujących, dwa, że jak się zapiszę i zapłacę to w końcu nie będzie wymówki żeby ich odwiedzić, trzy będę miał motywację żeby potrenować.
Pomysł wydawał się świetny i tak zrobiłem.
Niestety z treningów nic nie wyszło, biegi skończyły się we wrześniu, co więcej było to marszobiegi i to dystansie o połowę krótszym. Z innych powodów jeszcze na dwa dni przed wyjazdem nie byłem pewien, czy pojedziemy, a jeśli nawet to byłem przekonany, że na pewno nie będę startował.
W końcu zapada decyzja - jedziemy. Żona mimo moich deklaracji pakuje mi ciuchy do biegania. Wieczorem przed startem podejmuję decyzję - biegnę. Choć to chyba mocne nadużycie, postaram się pokonać trasę dowolną techniką. Tyle, że limit czasu to 90 minut.
W moim pierwszym, i jak dotąd jedynym biegu, ponad dwa lata temu, miałem czas 56:49, dziś boję się, czy zmieszczę się w limicie. Cel jest taki żeby się zmieścić.
Przyjeżdżamy trochę wcześniej, bo w biegu dla dzieci staruje Kori. Radzi sobie doskonale :-)
Idziemy z Piotrem się przebrać do auta. Zimno. Bardzo. Niewiele powyżej zera.
Ruszamy do swoich sektorów. Na minutę przed startem w z związku z dzisiejszym świętem rozbrzmiewa z głośników hymn. Fantastyczne zachowanie zawodników - wszyscy w jednym momencie przestają rozmawiać i się rozgrzewać. Genialna atmosfera.
Ruszamy. Biegnę z innymi równym tempem. W głowie świta myśl, że może spróbuję choć cały czas biec, wolno, ale biec. Pierwsze kilometry jakoś idą, ale szybko zaczynam czuć zmęczenie. Wkrótce pierwszy podbieg i przechodzę do marszu. I tak już będzie. Bieg (trucht) i marsz. Na półmetku już wiem, że zmieszczę się w limicie. Ale wiem też, że nie ma sensu nastawiać się na żaden czas. Trzeba po prostu dotrzeć do mety.
Po drodze mijam się z Piotrkiem. Mam nadzieję, że uda mu się osiągnąć zamierzony cel. Biegnie uśmiechnięty. Mnie na półmetku dopinguje Anetka z Igorem. Igorek biegnie nawet kawałek po chodniku dodając mi otuchy. Tak samo jest na ostatnim odcinku kiedy mam już zupełnie dosyć. Do tego wraz z moją rodzinką stoi przy trasie Jacek, który dotarł tu rowerem :-)
Już wiem, że dotrę do mety. Tuż przed metą dołącza do mnie Kornelia i dociąga mnie za rękę do mety :-)
Na szyi ląduje medal, a na twarzy uśmiech. Jestem na mecie. Cieszę się, że dałem się namówić. Potrzebowałem tego. W głowie od razu milion myśli, o kolejnych treningach, o kolejnych startach, o…Pewnie szybko uciekną, ale przez chwilę krążą jeszcze miło w głowie. Lubię to uczucie ;-)
Zmęczony, ale zadowolony. W tomboli udaje mi się jeszcze wygrać zimowy zestaw do biegania więc kolejny sukces :-)
Na zakończenie dnia nasi pokonują Rumunów po emocjonującym meczu. Czyli znów sukces :-) Dzień sukcesów. Dawno takiego nie było :-)

Na mecie© djk71
Ale po kolei...
Dawno temu Młynarz namówił mnie żebym zapisał się na Bieg Niepodległości w Żaganiu. Raz, że fajna impreza, ponad 1000 startujących, dwa, że jak się zapiszę i zapłacę to w końcu nie będzie wymówki żeby ich odwiedzić, trzy będę miał motywację żeby potrenować.
Pomysł wydawał się świetny i tak zrobiłem.
Niestety z treningów nic nie wyszło, biegi skończyły się we wrześniu, co więcej było to marszobiegi i to dystansie o połowę krótszym. Z innych powodów jeszcze na dwa dni przed wyjazdem nie byłem pewien, czy pojedziemy, a jeśli nawet to byłem przekonany, że na pewno nie będę startował.
W końcu zapada decyzja - jedziemy. Żona mimo moich deklaracji pakuje mi ciuchy do biegania. Wieczorem przed startem podejmuję decyzję - biegnę. Choć to chyba mocne nadużycie, postaram się pokonać trasę dowolną techniką. Tyle, że limit czasu to 90 minut.
W moim pierwszym, i jak dotąd jedynym biegu, ponad dwa lata temu, miałem czas 56:49, dziś boję się, czy zmieszczę się w limicie. Cel jest taki żeby się zmieścić.
Przyjeżdżamy trochę wcześniej, bo w biegu dla dzieci staruje Kori. Radzi sobie doskonale :-)

Kori już po biegu© djk71
Idziemy z Piotrem się przebrać do auta. Zimno. Bardzo. Niewiele powyżej zera.

Przed startem© djk71
Ruszamy do swoich sektorów. Na minutę przed startem w z związku z dzisiejszym świętem rozbrzmiewa z głośników hymn. Fantastyczne zachowanie zawodników - wszyscy w jednym momencie przestają rozmawiać i się rozgrzewać. Genialna atmosfera.
Ruszamy. Biegnę z innymi równym tempem. W głowie świta myśl, że może spróbuję choć cały czas biec, wolno, ale biec. Pierwsze kilometry jakoś idą, ale szybko zaczynam czuć zmęczenie. Wkrótce pierwszy podbieg i przechodzę do marszu. I tak już będzie. Bieg (trucht) i marsz. Na półmetku już wiem, że zmieszczę się w limicie. Ale wiem też, że nie ma sensu nastawiać się na żaden czas. Trzeba po prostu dotrzeć do mety.

Biegnę© djk71
Po drodze mijam się z Piotrkiem. Mam nadzieję, że uda mu się osiągnąć zamierzony cel. Biegnie uśmiechnięty. Mnie na półmetku dopinguje Anetka z Igorem. Igorek biegnie nawet kawałek po chodniku dodając mi otuchy. Tak samo jest na ostatnim odcinku kiedy mam już zupełnie dosyć. Do tego wraz z moją rodzinką stoi przy trasie Jacek, który dotarł tu rowerem :-)
Już wiem, że dotrę do mety. Tuż przed metą dołącza do mnie Kornelia i dociąga mnie za rękę do mety :-)
Na szyi ląduje medal, a na twarzy uśmiech. Jestem na mecie. Cieszę się, że dałem się namówić. Potrzebowałem tego. W głowie od razu milion myśli, o kolejnych treningach, o kolejnych startach, o…Pewnie szybko uciekną, ale przez chwilę krążą jeszcze miło w głowie. Lubię to uczucie ;-)
Zmęczony, ale zadowolony. W tomboli udaje mi się jeszcze wygrać zimowy zestaw do biegania więc kolejny sukces :-)
Na zakończenie dnia nasi pokonują Rumunów po emocjonującym meczu. Czyli znów sukces :-) Dzień sukcesów. Dawno takiego nie było :-)