Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2007

Dystans całkowity:227.07 km (w terenie 51.16 km; 22.53%)
Czas w ruchu:15:00
Średnia prędkość:15.14 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:18.92 km i 1h 15m
Więcej statystyk

Ruski film

Poniedziałek, 31 grudnia 2007 · Komentarze(9)
Jak na wojnie. Starsi być może pamiętają jak raczono nas kiedyś filmami produkcji ZSRR. Zawsze była zima, wojna, wkoło sami wrogowie.

Tak samo dziś. Nic nie wyszło z porannych planów dobicia do 250 km, bo rower przegrał z rodzinnymi zakupami (ale licząc nie wpisane tu wakacyjne początki -patrz tu i tu - to mogę uznać, że je zaliczyłem). Na rower udało mi się wyjśc dopiero około 19 w padającym śniegu, wokół błyski i rozlegające się wybuchy (to Ci, którzy bali się, że nie doczekają do północy) i do tego zewsząd otaczający mnie wrogowie (śliska jezdnia, ślizgające się auta i "przygotowane" do Sylwestra małolaty.

Dałem jednak radę, może krótko (bo za chwilę goście), może wolno (bo ślisko) ale fajnie :-) W sumie czułem niedosyt podjeżdżając pod dom. Nic to, jutro też jest dzień.

Trudno mi robić podsumowanie, bo... dopiero zacząłem, trudno mówić o planach... bo wszystko przede mną. Mam tylko nadzieję, że zapał mi nie przejdzie i wkrótce nie będę jeździł sam.

Wszystkim życzę Szczęśliwego Rowerowego Roku!

Ciemno

Niedziela, 30 grudnia 2007 · Komentarze(6)
Helenka - Rokitnica - Mikulczyce - Gdańska (krótka przerwa u mamy, zeby nie mowila, że byłem pod oknami i nie wstapilem), dalej koło Multikina skęt na Kopernik i tu pełen zawód :(. Chciałem pstryknąć Griswolda ale dziś się nie popisał więc aparat został w plecaku. Nastepnym razem może będzie lepiej.

Koszmarnie się jeżdzi po drodze jeśli jest zupełnie nieoświetlona i nie ma linii po prawej stronie.

Tak jechałem i dumałem, że władze powinny pomysleć trochę o rowerzystach w naszym mieście, na razie wygląda to mało ciekawie. Moze czas na inicjatywę obywatelską? :-) Odbiło mi z tym rowerem...

Coraz lepiej mi się jeździ, mniej się męczę. Myślę, że to kwestia zarówno treningu (wytrzymałości), jak i lepszej techniki jazdy, choć pewnie mnóstwo nauki jeszcze przede mną (ale jakieś wnioski z dotychczasowych wycieczek i nauk brata już wyciągnąłem).

Góry

Sobota, 29 grudnia 2007 · Komentarze(8)
Pozazdrościłem, że brat po górach jeździ i po dwóch dniach przerwy za cel obrałem również góry, a ściśle mówiąc Tarnowskie Góry (dla nie będących w temacie - nie mają one, o ile wiem, nic wspólnego z Tarnowem).

Drogą przez Stolarzowice, Ptakowice do Starych Tarnowic (odżyły wspomnienia, tu rodziliśmy naszego drugiego syna). Na polach resztki (mam nadzieję) zimy.



Jak będzie trochę cieplej (choć dziś i tak nie jest źle: -3C) trzeba będzie się tu wybrać na dłużej, pooglądać kościółki, zaliczyć Leśniczówkę i zobaczyć w końcu czego to pozostałości tak straszą przy drodze (wygląda jak dawny pałacyk, dworek lub coś w tym stylu - ale strasznie zniszczony).
W Tarnowicach dość długi podjazd, ale nie jest źle, regulacja przerzutek w drugi dzień świąt była skuteczna (dzięki brat). Dalej kierunek: rynek w Tarnowskich Górach.

Tu, pełne zaskoczenie - dawno tu nie byłem - stoi jakieś igloo-akwarium (prawie jak w Gliwicach).



Obok niebieska (!) choinka i... pusto, prawie zero ludzi w sobotę, między świętami, około 17 - zero ruchu - dziwne miasto.



Powrót niezbyt ciekawy, trasa Tarnowskie Góry - Gliwice, okropny ruch, do tego całą drogę wiatr "w pysk" (a nie wierzyłem żonie jak mówiła, że strasznie wieje) i jeszcze się ściemniło. Na szczęście w nocy przykleiłem taśmą lampkę, która się nieco połamała po ostatnim upadku i świeci.

Z innej beczki: wiele osób się ostatnio dziwiło, że jeżdżę w zimie, że zimno itp.
Trudno im było zrozumieć, że odpowiednio się ubierając, będąc cały czas w ruchu jest dużo przyjemniej (i cieplej) niż wychodząc na 5 minut z domu lub z auta na dwór. Dziwne, ale prawdziwe.

Nowy rekord: Vmax=40,12 km/h

Wycieczka szosą

Środa, 26 grudnia 2007 · Komentarze(4)
Helenka-Stolarzowice-Stroszek-Radzionków-Stolarzowice-Helenka
Pod drodze przystanek koło Muzeum Chleba. Niestety zamknięte, choć i tak nie było czasu na zwiedzanie, bo obiad czekał, ale kiedyś... trzeba będzie, ponoć bardzo fajnie.



Jeszcze jedna próba z zamianą rowerów z bratem i znów dziwne wrażenia z jazdy na 28". Dziwnie wysoko, strasznie duży opór powietrza ale na pewno jeździ się po drodze łatwiej i szybciej.
Rogi - podobają mi się i to będzie chyba następny zakup.

Walczę z przerzutkami, raz z poprawnym działaniem, dwa ze zrozumieniem i wyczuciem kiedy, których używać. Wciąż nie mogę przywyknąć do kręcenia "w miejscu" na podjazdach. Dziwne ale rower jedzie :-)

Świątecznie zmęczony

Wtorek, 25 grudnia 2007 · Komentarze(1)
To chyba jednak nie obżarstwo, a wczorajszy dzień dał mi w kość. Damian na szczęście nie śmieje się zbyt głośno, w końcu jeżdżę dopiero od tygodnia.

Dziś wyprawa w okoliczne lasy, sporo podjazdów, momentami przecinając lub jadąc wzdłuż dziwnych szlaków.

Lasem do Rokitnicy, kawałek wzdłuż drogi po... czymś bardzo dziwnym. Po chwili juz wiedzielismy, tędy biegly 25 lat temu tory tramwajowe Bytom-Stolarzowice (ponoć jest pomysł przywrócenia tramwaju), a to po czym jechaliśmy to dziury po podkładach. Dalej Gajdzikowe Górki i w las.
Chwilowy postój nad zamarzniętym stawem, a wcześniej zamiana rowerów z bratem, chyba nie żałuję, że wybrałem 26" a nie 28", ale pewnie to kwestia przyzwyczjania, na 28 czulem się jak za biurkiem lub na koniu.




Dalej włóczęga po lesie, sporo podjazdów i zjazdów, czuję jakiś lęk po wczorajszej wywrotce jak widzę koleiny, korzenie itp.

W sumie nie wiele przejechaliśmy ale czułem, że mam dość.

Pierwszy fikołek

Poniedziałek, 24 grudnia 2007 · Komentarze(6)
Po wczorajszej wieczornej regulacji przerzutek dziś wyjazd w teren. Typ padł na DSD - Dolomity Sportowa Dolina. Niedaleko, ale jeszcze tam nie byłem na rowerze, do tej pory jeżdziłem tam jedynie na quadach.
Na "dzień dobry" zaskoczony brat, że nie trzeba płacić za wjazd. ;-)



Szybkie rozeznanie sytuacji i w teren. Rewelacja, śnieg, lód i.. górki (oj, po każdym podjeździe zadyszka). Róznymi dróżkami na ślepo ale uważnie bo... miejscami się kończą i stajemy na brzegu skarpy.



Dokoła piękne widoki i... co krok zające, niestety były szybsze niż ja i nie udało się ich uchwycić na zdjęciu, ale i tak było pięknie ;-)



Dalej rezerwat Segiet i... OTB. Za bardzo uwierzyłem w siebie, czy raczej w rower. Zbyt szybki zjazd, koleiny, przedni hamulec i pierwszy raz przeleciałem przez kierownicę. Na szczęscie nic się nie stało. Jedynie lampki nie da się już założyć, cosik pękło.
Od tej pory trochę ostrożniej, ale jedziemy dalej. Powrót lasem "na azymut - chyba tam" i.. lądujemy w Miechowicach (coś lewa reka trochę boli, ale będę żył), stamtąd wciąż lasem przez Gajdzikowe Górki na Helenkę.
Podjazdy dały mi w kość, ostatni kilometr - chociaż po płaskim - był dla mnie ciężki.

Mam nadzieję, że Azbest97 ma rację i cały rok będzie na rowerze (choć wolałbym bez upadków).

Zimno -9C

Niedziela, 23 grudnia 2007 · Komentarze(1)
Mimo to rano przed 8 wyjazd, tylko szosa: Helenka-Stolarzowice-Ptakowice-Zbrosławice i skręt na Wieszową. Nigdy tą drogą nie jechałem, nawet samochodem (ciekawe gdzie wylatuje?), zaraz za zakrętem niespodzianka: A-23 Rzadko widuję ten znak w naszej okolicy (a może zza szyby samochodu się tego nie zauważa). Na szczęście podjazd był bardziej długi niż stromy. Droga "wypadła" na trasę Kraków-Strzelce Oplskie tuż za kościołem w Wieszowej. Dalej skręt w lewo i przez Rokitnicę szybki powrót do domu.
Trochę zmarzłem.
18,94 km w 01:09h (średnia 16,47km/h)

I przyjechał brat i się zaczęło ;-)
Po ciemku (wciąż -9C), Stolarzowice, Ptakowice (niestety kumpel zawiódł, a miał z nami jechać), potem powrót przez Repty (niestety droga Tarnowskie Góry - Gliwice nie jest najprzyjemniejsza) i przez Stolarzowice do domu. Wciąż zimno i chyba za wolno dla brata, ale niech cierpi ;) w końcu jeżdżę dopiero tydzień, a poza tym różnica w kołach i oponach też robi swoje.
15,76km w 00:54h (średnia 17,51 km/h)

Nowy rekord prędkości: 38,75 km/h

-5C i piękne drzewa

Piątek, 21 grudnia 2007 · Komentarze(1)
Z okazji wizyty z dzieckiem u lekarza nie udało się dotrzeć dziś do pracy. Wracając samochodem do domu obserwowaliśmy pięknie oszronione drzewa. Nie mogłem się oprzeć i póki jasno wziąłem aparat do plecaka i na rower. Przez las w stronę Rokitnicy, Gajdzikowe Górki (nie dałem rady jeszcze podjechać - górka + resztki śniegu + liście - przerosło mnie) i wylot prez Szyb Zachodni w stronę Osiedla Młodego Górnika i Biskupic. I tu niespodzianka. Przerzutki z tyłu zaczęły żyć własnym życiem :(
Szybka decyzja i zamiast zjechać do Mikulczyc ruszam (Drzymały i Bytomską) do centrum Zabrza. Kulturalnie ulicą (na szczęście zakaz na Wolności nie dotyczy rowerów) i tuż przed moim ulubionym sklepem rowerowym zjazd na chodnik wprost... pod maszerującego policjanta, na szczęście nie zdążył spisać numerów ;-).
Koledzy ze sklepu od drzwi powitali mnie pytaniem "Po rękawiczki?" patrząc na moje wełniane (2 pary). jeszcze nie ;-) Po krótkiej rozmowie i szybkim serwisie mogłem wracać do domu. Tu już nie kombinowałem z trasą tylko prosto (przez Kopernik, Mikulczyce i Rokitnicę ) do domu bo... zaczęło się robić późno i zacząłem czuć, że jestem mokry (muszę dopracować strój).
Niestety z planowanych zdjęć nic nie wyszło bo nadszedł zmierzch. Może następnym razem.

Zimno

Środa, 19 grudnia 2007 · Komentarze(5)
Rano zaspałem, po powrocie z pracy goście, więc dopiero po 18:30 szybka rundka.
Szybka i krótka bo... zimno. Niby "tylko" -3C ale zmarzłem trochę. Może dlatego, że tylko drogą cały czas. Helenka-Rokitnica-Miechowice-Stolarzowice-Helenka. Prosta trasa, ale wystarczyło, żeby choć trochę się spocić (szczególnie na niby niewielkim podjeździe do Miechowic). Chustka na ustach sprawia, że pocą mi się okulary ;( Z Miechowic do Stolarzowic droga przez las, bez pobocza, miejscami ze skarpą po prawej stronie. Na szczęście kierowcy wyprzedzali mnie z dość dużym zapasem. Lampa w całkowitych ciemnościach świeci wystarczająco żeby oświetlić najbliższe 10-15m ale momentami chciałbym móc włączyć "długie" :-)

Sukces - dziś nie byłem w rowerowym (zero zakupów) :-)

No i głowa rozbita

Wtorek, 18 grudnia 2007 · Komentarze(4)
Na szczęście nie na rowerze ;-) Ale to dlatego, że spieszyłem się na rower i nie zauważyłem szafki. Dziś nie było w planie jazdy, bo dziecko musiało iść do szpitala więc cały dzień temu podporządkowany. Po zabiegu zdecydowaliśmy jednak, że pojadę do domu posprzątać trochę. Po drodze zakupy (odkąd kupiłem rower codziennie robię w tym temacie zakupy - zaczyna to wyglądać groźnie). Wczoraj dzwonek, dziś kask, czapeczka i torba podsiodełkowa.

Z kaskiem miałem problem, bo ceny mnie przerażały, tym bardziej, że jakieś niewymiarowe je robią i z wielu modeli nie było na mnie rozmiaru. Dziś w Chorzowie (Uni-Sport) przymierzyłem szary MET Predatore XL i leżał jak ulał, po 10% rabacie zaczął pasować jeszcze bardziej. Przyznaję, że trochę się obawiałem jak będę czuł się w kasku (jakimkolwiek) ale po 10 min. jazdy zapomniałem, że go mam na głowie.

Małe problemy z założeniem torby - Author A-S188, jakoś się ledwie mieści ze światełkiem i błotnikiem. Przyjedzie brat to może coś podpowie :-)

Po zakupach szybkie porządki (za szybkie - głowa) i krótko na rowerek w nowej czapeczce i kasku.

Początek taki jak wczoraj koniec, tylko w drugą stronę, czyli staw, lasek, wyjazd na Przyjemną i droga tarnogórska. Koszmarny ruch więc w Wieszowie szybko odbiłem w pola (ślisko bo śnieg, ale fajnie), myślałem, że droga szybko się skończy i wyjadę w Rokitnicy, ale odbiła w las i było jeszcze fajniej, dziwnymi ścieżkami, z których jedna się nagle skończyła i musiałem zawrócić. Krótka przerwa na telefon od bardzo sympatycznej kobiety z bardzo sympatyczną wiadomością :) i dalej w drogę, dziwnym trafem zatoczyłem w lesie koło (nie wiem jak to zrobiłem) i znów wyleciałem w Wieszowie. Jako, że czasu nie było, powrót przez Rokitnicę drogą i w końcówce 1,5 km ciągłego podjazdu. Po raz pierwszy czułem nogi, ale fajne to było.

W lesie dziś doceniłem amortyzator, normalnie bym się nie odważył jeździć po takim terenie, a tu rewelka.

I jeszcze jedno zaskoczenie - 4 litery - wciąż nie bolą - choć może to kwestia zbyt krótkich dystansów.