Google tripGdyby nie wczorajsza informacja od
coco75, że jedzie rano do Gliwic rowerem, pewnie bym poranek spędził w łóżku przed telewizorem i komputerem jak to ostatnio miało często miejsce. Cóż, zmęczenie pracą i brzydka pogoda sprzyjają lenistwu. Wstaję o 6-tej i... jest dobrze. Nie pada. Smarowanie roweru, bo muszę przyznać ze wstydem, ze po
ostatniej jeździe tego nie zrobiłem, śniadanko i w drogę.
Google w Zabrzu
© djk71
Dojeżdżam do domu Olka i go nie ma. Nie to nie - wracam do domu. Nie, nie dlatego, że mi się nie chce samemu ale dlatego, że założyłem tylko czapeczkę i... zapomniałem kasku. Olek dogania mnie pod blokiem. Po chwili ruszamy.
W Rokitnicy na zlodowaciałym kawałku rowerówki Olek zalicza glebę. Na szczęście obywa się bez większych szkód. Przed kolejnym oblodzonym kawałkiem Olo ucieka na ulicę. Ja jestem twardy! Lód też. Na szczęście też bez ofiar. Jedziemy razem ulicą.
Wieje. Miejscami bardzo mocno, choć chyba mniej niż zapowiadano. W Gliwicach się rozstajemy. Na Placu Krakowskim chwila zastanowienia się co dalej. Pusto tu...
Jaki tu spokój...
© djk71
... miejscami zdradliwie (choć nie tak ja na naszej rowerówce)...
Trzeba być ostrożnym
© djk71
... ale nad głową... błękitnie :) W końcu.
Niby tylko kolor, ale jak się okazuje można za nim zatęsknić
© djk71
W Zabrzu dziwnie bez zegara na stadionie...
Nie ma zegara... jest budowa...
© djk71
... ale wkrótce będzie ładnie :)
Już wkrótce...
© djk71
W centrum sklepik dla miłośników wyszukanej mody ;-)
Wyszukana moda w Zabrzu
© djk71
Powrót przez Biskupice gdzie... zaczynam tracić siły. Nie wiem czy to wina wiatru, czy zbyt szybkiego tempa.
Kadencja: 83