Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2020
Dystans całkowity: | 55.26 km (w terenie 47.51 km; 85.98%) |
Czas w ruchu: | 09:38 |
Średnia prędkość: | 5.74 km/h |
Maksymalna prędkość: | 12.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1325 m |
Maks. tętno maksymalne: | 200 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 178 (87 %) |
Suma kalorii: | 6209 kcal |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 13.82 km i 2h 24m |
Więcej statystyk |
AktywnośćBieganie
Dystans10.51 km
W terenie10.51 km
Czas w ruchu01:11
Vśrednia6:45 min/km
VMAX5:00 min/km
Podjazdy106 m
Czy po seksie będziemy panierowani w banknotach niczym krokiet w bułce?
Po ostatnim biegu czuję strasznie ciężkie nogo do dziś. W sumie zegarek zaproponował 72 godziny odpoczynku. Minęło 48 ale skoro wróciłem wcześniej z pracy to trzeba to wykorzystać. Przebieram się i ruszam w teren. Nogi jeszcze obtarte po niedzieli, ale daję radę. O dziwo udaje się spokojnie (chociaż z wysokim pulsem) przebiec całość.
Skąd ten nieco dziwny tytuł wpisu? W niedzielę i dziś biegałem słuchając... książki o statystyce. I żałuję, że nie czytałem/słuchałem jej wcześniej. Tytuł wpisu jest cytatem z tej książki :-) Wydaje mi się, że powinien się zapoznać z nią każdy, kto w perspektywie na studiach ma taki przedmiot. Myślę, że zupełnie inaczej by do niego podchodził. W każdym raczej inaczej niż ja podchodziłem.
Moje pytanie po powrocie było prostsze ;-) Co wybrać? Najpierw :-)

Dla zainteresowanych książka to: "Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla?" autorstwa Janiny Bąk.
Skąd ten nieco dziwny tytuł wpisu? W niedzielę i dziś biegałem słuchając... książki o statystyce. I żałuję, że nie czytałem/słuchałem jej wcześniej. Tytuł wpisu jest cytatem z tej książki :-) Wydaje mi się, że powinien się zapoznać z nią każdy, kto w perspektywie na studiach ma taki przedmiot. Myślę, że zupełnie inaczej by do niego podchodził. W każdym raczej inaczej niż ja podchodziłem.
Moje pytanie po powrocie było prostsze ;-) Co wybrać? Najpierw :-)

Co najpierw?© djk71
Dla zainteresowanych książka to: "Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla?" autorstwa Janiny Bąk.
AktywnośćWędrówka
Dystans4.45 km
Czas w ruchu00:49
Vśrednia5.45 km/h
VMAX6.00 km/h
Podjazdy 52 m
Powrót z biegania :-(
Ne dałem rady dalej biec, ale trzeba było wrócić do domu.
Okazało się, że spacerem też nie jest łatwo. Nie dość, że bolą mnie nogi, to jeszcze czuję się źle, słabo.
Do tego zrobiło się chłodno. Zakładam wiatrówkę jest lepiej.

Z trudem docieram do domu. Po wejściu nie mam siły żeby się schylić i rozwiązać sznurówki.
Ledwo jestem w stanie zjeść obiad. Do tego obtarłem obie nogi. To chyba wina skarpet - to te same, które załatwiły mnie przed Everestem.
Muszę odpocząć...
Okazało się, że spacerem też nie jest łatwo. Nie dość, że bolą mnie nogi, to jeszcze czuję się źle, słabo.
Do tego zrobiło się chłodno. Zakładam wiatrówkę jest lepiej.

Przez mostek do domu© djk71
Z trudem docieram do domu. Po wejściu nie mam siły żeby się schylić i rozwiązać sznurówki.
Ledwo jestem w stanie zjeść obiad. Do tego obtarłem obie nogi. To chyba wina skarpet - to te same, które załatwiły mnie przed Everestem.
Muszę odpocząć...
AktywnośćBieganie
Dystans15.87 km
W terenie15.00 km
Czas w ruchu02:17
Vśrednia8:37 min/km
VMAX5:28 min/km
Podjazdy179 m
Zbyt ambitnie :-(
Ubiegłotygodniowy wyjazd w góry dał mi nieźle w kość, ale byłem zadowolony. Niestety nie wyciągnąłem wniosków i cały tydzień nic nie robiłem. Z różnych względów.
Wczoraj też się nie udało, za to dziś już nie ma wymówek. Co prawda ma padać, ale co tam. Idę. Wymyśliłem sobie ok. 20 km w wolnym tempie.
Ruszam i o dziwo biegnie się przyjemnie. Po drodze zaczyna padać. Zakładam kurtkę, ale to fałszywy alarm. Po chwili kurtka na powrót ląduje w plecaku. Biegnę sobie lasem jest przyjemnie tylko coś czuję lekki dyskomfort pod podeszwą. Poprawiam skarpety i buty ale nie jest lepiej.
Dobiegam do hałdy popłuczkowej. Udaje się nawet wbiec w najbardziej stromym miejscu. Jestem dumny z siebie.

Szybkie zdjęcia i trzeba biec dalej.

Biegnę spokojnie. Wbiegam do lasu i... zaczynam mieć dość. Przechodzę do marszu, kawałek dalej znów ruszam i znów jest ciężko.
Kiedy docieram do tunelu pod A1 już wiem, że to koniec biegu. Nie mam siły. Chwila odpoczynku na słupku i przechodzę do marszu. Zbyt ambitnie chciałem.
Cóż, bieganie uczy pokory...
Wczoraj też się nie udało, za to dziś już nie ma wymówek. Co prawda ma padać, ale co tam. Idę. Wymyśliłem sobie ok. 20 km w wolnym tempie.
Ruszam i o dziwo biegnie się przyjemnie. Po drodze zaczyna padać. Zakładam kurtkę, ale to fałszywy alarm. Po chwili kurtka na powrót ląduje w plecaku. Biegnę sobie lasem jest przyjemnie tylko coś czuję lekki dyskomfort pod podeszwą. Poprawiam skarpety i buty ale nie jest lepiej.
Dobiegam do hałdy popłuczkowej. Udaje się nawet wbiec w najbardziej stromym miejscu. Jestem dumny z siebie.

Chmurzy się :-(© djk71
Szybkie zdjęcia i trzeba biec dalej.

Red Rock© djk71
Biegnę spokojnie. Wbiegam do lasu i... zaczynam mieć dość. Przechodzę do marszu, kawałek dalej znów ruszam i znów jest ciężko.
Kiedy docieram do tunelu pod A1 już wiem, że to koniec biegu. Nie mam siły. Chwila odpoczynku na słupku i przechodzę do marszu. Zbyt ambitnie chciałem.
Cóż, bieganie uczy pokory...
AktywnośćBieganie
Dystans24.43 km
W terenie22.00 km
Czas w ruchu05:21
Vśrednia13:08 min/km
VMAX5:03 min/km
Podjazdy988 m
Leskowiec i Potrójna w cieniu cenzury
Ostatni mój wpis (i jednocześnie aktywność) nosił tytuł: "Początek długiego weekendu" i był datowany na ostatni dzień kwietnia. Weekend okazał się być rzeczywiście długi i... bezproduktywny ;-( Trwał do wczoraj - piętnaście dni :( Nie lubię weekendów.
Treningi biegowe skończyły się miesiąc wcześniej, pod koniec marca. Były jeszcze dwie krótkie próby powrotu, ale bez sukcesu. :( Szkoda aktywnie przepracowanej zimy, planów na ten rok, ale tak wyszło. Odwołane zawody też nie pomagały w motywacji.
Ciężkie dwa tygodnie maja za mną. Żona już chyba nie potrafi tego wytrzymać, poskarżyła się nawet wśród znajomych. Efekt był szybki. Dostaję wczoraj telefon z zaproszeniem do pobiegania po górach. Od razu odmawiam. Żeby biegać po górach to trzeba mieć naprawdę dobrą kondycję... Łatwo nie jest. Odmowa nie została przyjęta. Piszę do Adama czy nie wybrałby się z nami. Mówi, że ma nockę. Uff... udało się... Ale... o szóstej może jechać, dodaje. Nikomu nie można ufać ;-)
Na szczęście ekipa chce wyjechać z domu o trzeciej nad ranem, do tego w planach mają ponad pięćdziesiąt kilometrów. Odpuszczam definitywnie. I nie chodzi o godzinę :-)
Za to Adam nie odpuszcza. Chwila rozmowy i jesteśmy umówieni na ósmą rano (musi się chwilę przespać). Przygotowuję ślad trasy w oparciu o trasę Toporka (taki bieg), wgrywam do zegarka i wysyłam Adamowi. Może i dobrze. W końcu się ruszę. Wieczorem pakuję się, walczę chwilę z nowymi kijami i idę spać.
Kiedy wstaję rano to pomysł nie wydaje się już taki zajefajny. No ale nie ma już wyboru. Jadę po Adama i ruszamy do Rzyk koło Andrychowa.
Przed startem jeszcze sklep, przebieranie się, ostatecznie ruszamy dobrze po dziesiątej.
Od samego początku ostre podejście.
Podejście bo decydujemy się zacząć spokojnie :-) Tętno i tak znacznie przekracza 180.
Po chwili okazuje się, że moja nawigacja w zegarku przestaje działać. Dziwne, pierwszy raz. A jeszcze na starcie wszystko wydawało się ok. Na szczęście Adam działa. W odwodzie był jeszcze telefon, ale to już nie jest takie wygodne rozwiązanie. Będę musiał sprawdzić w domu o co chodzi.
Wspinamy się pod górkę. Jest ostro.
Kiedy choć trochę się wypłaszcza biegniemy, zamiast podbiegów mamy głównie podejścia. Dość szybko wyciągam kije. Mimo, że to mój debiut to jest zdecydowanie łatwiej. Biorąc pod uwagę, że póki co czeka nas głównie wspinaczka to nie chowam ich tylko biegnę z nimi w rękach. Nie jest najgorzej.
Mijamy Gancarz.
Pod Gancarzem, spotkana trójka młodych ludzi podziwia nas mówiąc jak dobrze wyglądamy mimo biegu w porównaniu z nimi. +10 do ego ;-)
I jest okazja skorzystać z neta - Tree WiFi
Wspinamy się dalej. Łatwo nie jest.
W końcu docieramy do Leskowca.

Chwilę wcześniej rzut oka na kaplicę i okolicę.

Na górze trochę ludzi więc robimy szybkie zdjęcia i biegniemy dalej.


Po drodze jest pięknie. W słońcu ciepło, ale chłodny wiaterek co jakiś czas przypomina, że to jeszcze nie lato.


Skończyły się strome podejścia więc coraz więcej udaje się biec.
Czasem jednak trzeba odpocząć.

Adam kontroluje trasę, ale chyba nie tylko :-)

Zbliżamy się do Potrójnej.

Tu pora na chwilę odpoczynku

I zjedzenia czegoś.

Po chwili ruszamy. Teraz większość powinna być w dół - co wcale nie musi oznaczać, że będzie łatwiej :-)

Zbiegając udaje nam się tak zagadać, że schodzimy z trasy i w rezultacie may 1,5 km gratis :-)
Nie szkodzi, przy okazji nawiązujemy znajomość z młodym kolarzem i podziwiamy okoliczną zabudowę.

Napisałem, że nie szkodzi, ale... czuję już zmęczenie. Czuję ból w nogach... Ale to już końcówka.

Strach nie pozwala mi przejść po pniu. i idziemy po dwóch stronach rzeczki :-)
Na szczęście po chwili drogi się schodzą na moście. Jest okazja się napić.

Teraz już do końca asfaltem. Zaskakuje nas graffiti przy drodze :-)

Mijamy rzeczkę jeszcze w jednym miejscu.

I po chwili możemy już z parkingu obserwować góry.

Było super, ale czuję się potwornie zmęczony. Ale zadowolony. Niestety widać brak treningu.
W tytule było coś o cenzurze. Szkoda gadać. Wieczorem wysłałem znajomym info o zwycięstwie Kazika na Liście Przebojów Programu III - info ze strony Polskiego Radia. Rano już było Error 404 :-( Przed południem szukaliśmy słynnego rapu Adriana i też zniknął - choć ten wieczorem już znowu był. Źle się dzieje w państwie polskim... :-(
Dzięki Adam za super towarzystwo. Dzięki Marek za pomysł trasy. No i podziękowania dla Anetki, bo od niej to się zaczęło. :-)
*
Treningi biegowe skończyły się miesiąc wcześniej, pod koniec marca. Były jeszcze dwie krótkie próby powrotu, ale bez sukcesu. :( Szkoda aktywnie przepracowanej zimy, planów na ten rok, ale tak wyszło. Odwołane zawody też nie pomagały w motywacji.
Ciężkie dwa tygodnie maja za mną. Żona już chyba nie potrafi tego wytrzymać, poskarżyła się nawet wśród znajomych. Efekt był szybki. Dostaję wczoraj telefon z zaproszeniem do pobiegania po górach. Od razu odmawiam. Żeby biegać po górach to trzeba mieć naprawdę dobrą kondycję... Łatwo nie jest. Odmowa nie została przyjęta. Piszę do Adama czy nie wybrałby się z nami. Mówi, że ma nockę. Uff... udało się... Ale... o szóstej może jechać, dodaje. Nikomu nie można ufać ;-)
Na szczęście ekipa chce wyjechać z domu o trzeciej nad ranem, do tego w planach mają ponad pięćdziesiąt kilometrów. Odpuszczam definitywnie. I nie chodzi o godzinę :-)
Za to Adam nie odpuszcza. Chwila rozmowy i jesteśmy umówieni na ósmą rano (musi się chwilę przespać). Przygotowuję ślad trasy w oparciu o trasę Toporka (taki bieg), wgrywam do zegarka i wysyłam Adamowi. Może i dobrze. W końcu się ruszę. Wieczorem pakuję się, walczę chwilę z nowymi kijami i idę spać.
Kiedy wstaję rano to pomysł nie wydaje się już taki zajefajny. No ale nie ma już wyboru. Jadę po Adama i ruszamy do Rzyk koło Andrychowa.

Na starcie w Rzykach© djk71
Przed startem jeszcze sklep, przebieranie się, ostatecznie ruszamy dobrze po dziesiątej.

Zaraz będę gotów© djk71
Od samego początku ostre podejście.

Pierwsze podejście, jeszcze asfaltowe© djk71
Podejście bo decydujemy się zacząć spokojnie :-) Tętno i tak znacznie przekracza 180.

Dziarsko do przodu© djk71
Po chwili okazuje się, że moja nawigacja w zegarku przestaje działać. Dziwne, pierwszy raz. A jeszcze na starcie wszystko wydawało się ok. Na szczęście Adam działa. W odwodzie był jeszcze telefon, ale to już nie jest takie wygodne rozwiązanie. Będę musiał sprawdzić w domu o co chodzi.
Wspinamy się pod górkę. Jest ostro.

Nachylenie daje w kość© djk71
Kiedy choć trochę się wypłaszcza biegniemy, zamiast podbiegów mamy głównie podejścia. Dość szybko wyciągam kije. Mimo, że to mój debiut to jest zdecydowanie łatwiej. Biorąc pod uwagę, że póki co czeka nas głównie wspinaczka to nie chowam ich tylko biegnę z nimi w rękach. Nie jest najgorzej.

Wciąż pod górę© djk71
Mijamy Gancarz.

Ślicznie© djk71

Gancarz - Krzyż© djk71
I jest okazja skorzystać z neta - Tree WiFi

Tree WiFi© djk71
Wspinamy się dalej. Łatwo nie jest.

I jeszcze przeszkody© djk71
W końcu docieramy do Leskowca.

Nie tylko my dotarliśmy na Leskowiec© djk71
Chwilę wcześniej rzut oka na kaplicę i okolicę.

Jan Paweł II przy kaplicy na Leskowcu© djk71
Na górze trochę ludzi więc robimy szybkie zdjęcia i biegniemy dalej.

Na Babiej śnieg© djk71

Selfie musi być© djk71
Po drodze jest pięknie. W słońcu ciepło, ale chłodny wiaterek co jakiś czas przypomina, że to jeszcze nie lato.

Ślicznie tu© djk71

Lubię takie klimaty© djk71
Skończyły się strome podejścia więc coraz więcej udaje się biec.
Czasem jednak trzeba odpocząć.

Chwila odpoczynku© djk71
Adam kontroluje trasę, ale chyba nie tylko :-)

Coś muszę sprawdzić© djk71
Zbliżamy się do Potrójnej.

Ciekawe co to za domki© djk71
Tu pora na chwilę odpoczynku

Przerwa obok Potrójnej© djk71
I zjedzenia czegoś.

Trzeba coś zjeść© djk71
Po chwili ruszamy. Teraz większość powinna być w dół - co wcale nie musi oznaczać, że będzie łatwiej :-)

I znowu podbieg© djk71
Zbiegając udaje nam się tak zagadać, że schodzimy z trasy i w rezultacie may 1,5 km gratis :-)
Nie szkodzi, przy okazji nawiązujemy znajomość z młodym kolarzem i podziwiamy okoliczną zabudowę.

Ktoś lubi kwiaty© djk71
Napisałem, że nie szkodzi, ale... czuję już zmęczenie. Czuję ból w nogach... Ale to już końcówka.

Niby niewielka rzeczka© djk71
Strach nie pozwala mi przejść po pniu. i idziemy po dwóch stronach rzeczki :-)
Na szczęście po chwili drogi się schodzą na moście. Jest okazja się napić.

Jest i studnia© djk71
Teraz już do końca asfaltem. Zaskakuje nas graffiti przy drodze :-)

I wszystko jasne© djk71
Mijamy rzeczkę jeszcze w jednym miejscu.

Znów rzeczka© djk71
I po chwili możemy już z parkingu obserwować góry.

Tam gdzieś byliśmy...© djk71
Było super, ale czuję się potwornie zmęczony. Ale zadowolony. Niestety widać brak treningu.
W tytule było coś o cenzurze. Szkoda gadać. Wieczorem wysłałem znajomym info o zwycięstwie Kazika na Liście Przebojów Programu III - info ze strony Polskiego Radia. Rano już było Error 404 :-( Przed południem szukaliśmy słynnego rapu Adriana i też zniknął - choć ten wieczorem już znowu był. Źle się dzieje w państwie polskim... :-(
Dzięki Adam za super towarzystwo. Dzięki Marek za pomysł trasy. No i podziękowania dla Anetki, bo od niej to się zaczęło. :-)
*