Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2012

Dystans całkowity:78.82 km (w terenie 55.00 km; 69.78%)
Czas w ruchu:05:12
Średnia prędkość:15.16 km/h
Maksymalna prędkość:42.65 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:39.41 km i 2h 36m
Więcej statystyk

Tropiciel 9 - Worek błędów

Sobota, 24 listopada 2012 · Komentarze(16)
Tropiciel 9 - Worek błędów

Rok temu świetnie bawiliśmy się z Wiktorem na siódmej edycji Tropiciela. Na wiosnę zamiast na Tropicielu bawiliśmy się na komunii :-). Tym razem postanowiliśmy tam wrócić w towarzystwie Amigi. Startujemy jako Rock&Rover;.
Jako, że startujemy o 1:20 przyjeżdżamy do Twardogóry późnym wieczorem, rejestracja, szybkie wyjście do Żabki i lądujemy na hali Gminnego Ośrodka i Sportu i Rekreacji.

Od wejścia widać, że konkurencja już prawie gotowa...

Będzie ciężko... konkurencja gotowa... © djk71


Przygotowanie rowerów, kolacja (a może już śniadanie), krótkie rozmowy z
Rafałem i Michałem

Zaraz się zacznie © djk71


Na hali © djk71


I czas na strat.

Mapy do ręki i szybkie planowanie. Rozłożenie punktów pozwala na ułożenie dość zgrabnej pętli, jednak decydujemy się na zaznaczenie tylko połowy. W trakcie zobaczymy co dalej.

Punkt Z - Przy wiadukcie
Chłopcy jadą w dość szybkim tempie. Dla bezpieczeństwa zamykam kolumnę :-)
Jeszcze chwila i zjazd z asfaltu. I droga, która prowadzi do punktu. Jedziemy, ale coś mi się nie podoba, wołam chłopaków, ale są zbyt daleko. W końcu się zatrzymują. Kompas - mapa - kompas. Niestety na mapie nie ma drogi, na której jesteśmy - mieliśmy skręcić wcześniej. BŁĄD
Powrót i szukanie właściwej ścieżki. Jest! Co prawda końcówka to spacer, bo właściwa ścieżka jest 10m dalej(!), ale docieramy do ogniska.

Ognisko © djk71


Punkt Y - Skraj lasu
Ruszamy i nie podoba nam się kierunek. Mieliśmy skręcić od razu przy punkcie. BŁĄD.
Mimo to jedziemy dalej. Moje hamulce z przodu wydają dziwne dźwięki. Dojeżdżamy do cmentarza. Gdyby nie gość stojący przed nim zrobiliśmy to samo, co duża część innych zawodników, czyli wjechalibyśmy wprost na cmentarz. Prawie BŁĄD. Na szczęście omijamy cmentarz i bez problemu zaliczamy punkt. Na widok gitary chcemy zdobyć dodatkowe punkty śpiewając, jednak organizatorzy nie chcą nam dać takiej szansy. Nie wiemy, że wywołujemy wilka (psa) z lasu.

Punkt T - Leśna droga
W drodze do kolejnego celu robimy przerwę na skrzyżowaniu. Na widok odblaskowych kamizelek kierowca nadjeżdżającego samochodu i jego pasażerka o mało nie dostają zawału.

Dąbrowa? © djk71


Jedziemy. Nie odmierzamy odległości i przy rozjeździe zastanawiamy się chwilę gdzie jesteśmy. BŁĄD. Po chwili jednak trafiamy na punkt. Tu czeka nas zadanie.
Ziemianka. Wraz z Wiktorem wchodzimy do niej na kolanach. Jest pełna przeszkód, których nie możemy dotknąć. Jest zupełnie ciemno. Do tego z zewnątrz Amiga świeci w naszą stroną latarką z efektem stroboskopowym. Przypomina mi się scena z poligonu w serialu Misja Afganistan. Pokonujemy trasę bez problemu. Na końcu okazuje się, że nikt tego nie kontrolował… ale nas zrobili :-)

Punkt R - Wzgórze Winne
Ruszamy i… wyjeżdżamy w innym miejscu niż planowaliśmy. BŁĄD.
Nic to, korekta trasy i wracamy w stronę Dąbrowy. Polne ścieżki, asfalt i szukamy drogi do punktu. Jest, choć drogę dystans mi się nie podoba. Wjeżdżamy w las i droga się kończy. Nic dziwnego, przecież do punktu nie jedzie się przez las. Wracamy. BŁĄD. 100m dalej jest kolejna ścieżka, czyli poprzednio wyjechaliśmy w innym miejscu, niż planowaliśmy. Czyli popełniliśmy BŁĄD. Dojeżdżamy i widzimy kilka grupek siedzących w skupieniu. Czyżby rozwiązywali jakieś zadania. Okazuje się, że po prostu odpoczywają. Podbijamy punkt, głaszczemy owieczkę i zastanawiamy się co robimy dalej. Jest późno. Już wiemy, że nie zaliczymy wszystkich punktów, a więc nie zdobędziemy tytułu Tropiciela. Świadomie odpuszczamy punkt, zbyt dużo czasu nas może kosztować.

Odwrócony punkt © djk71


Punkt X - Parking leśny
Ruszamy w stronę asfaltu. Skręt w lewo, skręt w prawo i jesteśmy przy punkcie. To znaczy powinniśmy być, bo pierwszym skręcie w lewo za bardzo skręcamy w prawo i nie zgadza nam się kierunek. BŁĄD. Wracamy i teraz jedziemy już w dobrym kierunku - północny zachód`. Jedziemy i wyjeżdżamy na skrzyżowaniu, które nijak ma się do naszych oczekiwań. Kolejna analiza mapy i… asfalt, do którego dojechaliśmy prostu z punktu nie był tym właściwym (BŁĄD), konsekwencją była cała masa kolejnych błędów. Jest mi zimno. Ściągam bluzę i zakładam kurtkę. Skoro wiemy gdzie jesteśmy to teraz już bez problemów mkniemy ponad 3km asfaltem. To chyba najdłuższy prosty asfaltowy odcinek na całej naszej dzisiejszej trasie.

Sanki? © djk71


Na miejscu czekają na nas pieski i wylosowane pytanie. Jaką długość ma najdłuższy wyścig psich zaprzęgów. Niestety podajemy błędną odpowiedź, mamy jednak szansę uratować punkt… śpiewając piosenkę o psie.
Długo, bardzo długo wahamy się co zaśpiewać. W końcu wybór pada na KSU "1944"



"Nakarmimy Szarika, a potem Gustlika" :-) Jeszcze posiłek i w efekcie na punkcie spędzamy… kilkadziesiąt minut :-( BŁĄD.

Punkt E - Tunel pod nasypem

Plan jest żeby pojechać Wąwozem Prądnim jednak odbijamy za bardzo w lewo i jedziemy Drągą Goszczańską. BŁĄD. Na jednym z kolejnych skrzyżowań orientujemy się co zrobiliśmy i skręcamy w prawo. Za chwile powinniśmy natrafić na drogę do punktu. Jest. Wąska, bo wąska ale jest. Niestety kończy się niespodziewanie. To nie ta, BŁĄD.
50m dalej jest prawie autostrada…. Tym razem bez problemu docieramy do punktu.

Meta
Ruszamy i… kompas wariuje. Przed nami na północ jest tunel kolejowy, a kompas mówi nam, ze to kierunek południowy. Kawałek dalej na naszej mapie również mamy odwrócony fragment, tym razem o 180 stopni - może więc organizatorzy zrobili to nieprzypadkowo. Może wiedzieli, że kompasy tu nie działają?
Jedziemy cały czas się zastanawiając o co chodzi. Już nie bardzo wiemy co się dzieje i gdzie jesteśmy. Spotykamy grupę piechurów, która ma chyba taki sam problem z kompasami.
Gdy tylko nam się wydaje, że wiemy gdzie jesteśmy drogi i kierunki znów nas zaskakują. Poddajemy się. Chcemy wyjechać do cywilizacji, do jakiegoś jednoznacznego punktu i ew. dopiero stamtąd zaatakować jeszcze jeden cel. Tak naprawdę wiemy już, że to koniec, że po prostu zmierzamy do mety. Po chwili docieramy do zabudowań, by po jakimś kilometrze zorientować się, że jesteśmy na granicy Moszyc i Twardogóry.

Jeszcze zdjęcie kościółka i meta.

Kościół w Twardogórze © djk71


Za dużo błędów. Na miejscu bigos lub fasolka. Wszyscy wybieramy bigos. Potrzebowaliśmy czegoś ciepłego. Wchodzimy na halę i Wiku momentalnie usypia. Przynoszę matę, śpiwór i padamy wszyscy. Po godzinie budzi mnie zimno. To chyba głównie wina zmęczenia. Znów pogaduchy. SpotykamBlase'a i Kasię. Czas się powoli przebrać. Amiga zdobywa cudem kawę. Plastikowa , ale najważniejsze, że jest. Powoli się pakujemy. Analizujemy jeszcze raz mapę i czekamy na zakończenie.

Komapsy wariowały © djk71


W trakcie zakończenia losowanie mnóstwa nagród. Jednym ze szczęśliwców jest w tym roku Amiga. W zeszłym roku padło na Wiktora i na mnie. Na Tropicielu jest nieco inaczej niż na innych zawodach. Zwycięzcy nie otrzymują nagród, za to każdy ma szansę coś wylosować. Fajny pomysł.

Kartki na nagrody © djk71


Impreza przygotowana perfekcyjnie , za wyjątkiem nagłośnienia. To była zupełna porażka. Zastanawialiśmy się ile osób brało udział w jej organizacji. Około 120 wolontariuszy! Szok!
No, ale jeśli startowało ponad 700 osób to nic dziwnego. Wielki szacun dla organizatorów.
Padło pytanie, co by tu można zmienić, ulepszyć. Trudne, bo po raz drugi bardzo nam się podobało. Może trochę więcej zadań. W zeszłym roku o ile pamiętam chyba na każdym punkcie coś się działo. W tym na 3 punkty z zadaniami nie dotarliśmy więc nie wiemy co tam było (słyszeliśmy tylko o strzelnicy). Poza tym w zeszłym roku bardzo nam się podobał klimat wojskowy, w tym można było pieski wykorzystać chyba w większej liczbie miejsc. Fajnie by było gdyby każdy Tropiciel był pod jakimś hasłem - w przyszłym roku Gwiezdne Wojny? :-) Poza tym można by zorganizować coś na mecie, mając kilka godzin w oczekiwaniu na zakończenie część śpi, a część pewnie chętnie by coś pooglądała, pobawiła się… A…. I więcej KAWY!!! Jej brak to był BŁĄD - tym razem nie nasz :-)

Tropiciel © djk71


Pomimo tylu błędów świetnie się bawiliśmy. Dzięki załogo za towarzystwo!

Po Wielkim Poście...

Niedziela, 18 listopada 2012 · Komentarze(17)
Po Wielkim Poście...

Po ponad 40 dniach przerwy (to jak Wielki Post) w końcu ruszyłem tyłek i w końcu sprawdziłem, czy jeszcze potrafię jeździć na rowerze. To rzeczywiście był sprawdzian. Po pierwsze, czy rower jeszcze działa po Odysei, po drugie, czy jeszcze potrafię z tego czerpać przyjemność... Jakoś tak ostatnio mam wrażenie, że gdzieś tam w środku byłem zadowolony, że nie udawało się wyjść pojeździć, że brakowało czasu, że nie brakowało wymówek...

Do tego nie byłem pewien jak zadziała rower na skróconym łańcuchu, ze śpiewającymi hamulcami...

Były jednak powody, by w końcu się przejechać... Po pierwsze za tydzień... Tropiciel więc wypadałby się ruszyć, po drugie Anetka mi doniosła, że jednak ktoś tu zagląda i czuje się zawiedziony, że tu cisza... Po trzecie, na blogu też się czepiają..., a po czwarte... ile się można nad sobą użalać, że się nie ma czasu...

Choć i tak planowałem wyjść, Olek dopilnował, żebym nie znalazł wymówki ;-)

Ruszamy do lasu. Przejeżdżając obok schronu w Miechowicach Olek wydaje się być zdziwiony jego istnieniem, nie wierzę...

Do schronu czas © djk71


Dalej w stronę DSD. Wjazd na hałdę i rzut oka na okolicę...
Dzięki namiarowi przekazanemu przez Izę dziś już z naprawionym aparatem. Można korzystać z zooma. Nie jest on tak duży jak obecnie można spotkać - x50, ale i tak co nieco przybliża...

Kopalnia Srebra z daleka © djk71


Zjazd i... syk... Tym razem nie u mnie...

Jak to się robiło? © djk71


Kiedy Olo walczy bez sukcesu z dętką, ja walczę z własnymi myślami...
Ostatnio mam wrażenie, że coraz mniej rozumiem ludzi... Z jednej strony powinienem już w tym wieku przywyknąć do wielu zachowań, z drugiej nie potrafię zaakceptować przedszkolnych zachowań. I nie ma tu znaczenia, czy mówię, o pracy, czy o znajomych, czy o rodzinie.

Koło © djk71


W koło to samo... Te same zagrywki, te same błędy, to samo myślenie tylko o sobie... to samo myślenie jak komuś dokopać, jak zwalić coś na innych, jak nie widzieć swoich błędów... Masakra...

Nie ma lekko, trzeba jechać po dętkę do domu.

Droga dziwna jest © djk71


Olo w tym czasie maszeruje z rowerem.

Spotykamy się "Pod dębem". Czas na chwilę rozmowy i naprawę. Niestety okazuje się, że przywieziona dętka też jest rozcięta, jednak tym razem udaje się ją załatać...

Żeby tak łatwo dało się łatać życiowe problemy... Żeby łatką można było zamknąć czyjeś usta... A czasem może swoje...