Tropiciel 7

Sobota, 19 listopada 2011 · Komentarze(17)
Tropiciel 7

Wstęp
Dzięki informacji WrocNama dowiedziałem się o tej imprezie kilka tygodni temu. Mimo różnych rodzinnych planów udało się wszystko zorganizować tak, że wraz z Wiktorem docieramy do Obornik Śląskich w piątkowy wieczór. Startujemy jako drużyna: "Uwaga! Schody", nie wiem czemu moje dziecko uznało, że wymyślona przeze mnie nazwa: "Pięknowłosi" nie pasuje do nas. Chodził mi co prawda po głowie pomysł wyjazdu o 2 w nocy z domu, ale stwierdziłem, że będziemy zmęczeni, niewyspani itp. Więc wygrała opcja z noclegiem. Po przyjeździe załapujemy się jeszcze na odprawę techniczną i… przyglądamy się jak pustoszeje pełna jeszcze przed chwilą olbrzymia sala gimnastyczna. To piechurzy ruszają na swoje trasy. Przed nimi noc w terenie, przed nami nocleg na sali i start o 6:00 rano. Okazuje się, że noc na sali spędzamy my i... organizatorzy. Reszta rowerzystów (z reguły z okolicy) dojedzie prawdopodobnie od razu na start. Nie ma ich zresztą zbyt wielu - startuje 30 osób, czyli 15 zespołów. Piechurów jest ponad… 550!

start
Pobudka o piątej, szybkie śniadanie (szybkie, bo większość dodatków do bułek została… w domowej lodówce), ubieramy się, pakujemy i... na starcie jesteśmy w ostatniej chwili. Nie ma czasu szukać znajomych. Przyglądamy się mapie. Ustalamy kolejność zaliczania punktów i rysujemy - trochę niezależnie (co potem wyjdzie w praniu) - warianty tras.
Jeszcze ciemno, ruszamy i na początek to czego nie lubię… wyjazd z miasta. Na szczęście Oborniki nie są zbyt duże i trafiamy na właściwą drogę, by… po chwili się zgubić… wracamy i… jeszcze raz ta sama droga… Niestety wydaje nam się, że mapa nie pokrywa się z oznaczeniami nazw ulic w realu. W końcu trafiamy na ul. Zachodnią i mkniemy w kierunku punktu pierwszego

Y - Wawrzynowa Zagroda (gorąca herbata)
Mając na względzie problemy sprzed chwili kontrolujemy trasę. Na szczęście bez przeszkód docieramy do punktu. Nie korzystamy z herbaty, bo przecież dopiero co ruszyliśmy, co innego Ci, którzy siedzą tam już od ponad 10 godzin. Pytamy, czy przebijemy się jadąc dalej na wprost. Dowiadujemy się, że czwórka już tam pojechała i jeszcze nie wrócili. Jedziemy. Niestety szybka ścieżka się kończy i lądujemy w krzakach. Chwili przedzierania się na azymut przez jakieś kolczaste krzaki i w końcu lądujemy w Morzęcinie Małym.

R - Ambona leśna (zad. logiczne - obrót)
Ruszamy w stronę punktu, którego nie zaznaczyłem na trasie. Na szczęście zauważyłem go, a poza tym Wiku miał go rozrysowany. Jedziemy. Bez żadnego problemu (sorry WrocNam ;-) i koledzy) docieramy do niego od północy. Prawie bez problemu, bo jadąc po asfalcie wjeżdżam w dziurę, co brzmi groźnie. Kawałek dalej mam wrażenie, że nie mam powietrza z tyłu. Wiku zaprzecza temu, mówiąc, że mam. Jak się potem okaże miałem… ale tylko u góry :-)
Na punkcie losuję zadanie logiczne i dostajemy zabawkę, typu dwa zaplecione i powyginane kawałki gwoździ - przypominają mi się Czterej Pancerni, gdybym miał tyle sił co Gustlik pewnie bym je rozgiął, rozdzielił i zgiął ponownie. Niestety nie udaje nam się tego rozwiązać. Trudno, jedziemy dalej. A właściwie chcemy jechać, bo… muszę zmienić dętkę. Żeby było trudniej pompka przestaje działać. Czyżby to koniec? Jakoś na siłę udaje się jednak napompować koło i jedziemy.

Żeby nie było nudno... © djk71


P - Skrzyżowanie leśnych ścieżek - Parasim (strzelnica)
Baz najmniejszych problemów docieramy do amerykańskiej bazy wojskowej. Bez obaw, bo to teraz nasi przyjaciele.

Bratnia armia? © djk71


Wita nas "Morning", "Wasze carts, please) :-) Kto strzela?" Na usta mi się ciśnie Vietcong, ale domyślam się, ze to chodzi, o któregoś z nas. Wiktor ma ochotę, więc dostaje do ręki karabin i próbuje. Niestety bez sukcesów. No cóż, jeszcze nie miał w szkole Przysposobienia Obronnego (jest w ogóle takie coś jeszcze?).

Trafię, czy nie? © djk71


Ruszamy dalej.

O - Skrzyżowanie leśnych dróg (punkt zad.)
Kolejny bezproblemowo namierzony punkt. Tu czekają na nas liny. Wiktor zakłada uprząż, a ja wciągam go na drzewo, gdzie ma zadanie podmienić wstążki. Luz. Bez strachu, bez problemu (nie licząc trochę niezbyt wygodnie założonej uprzęży). Adrenalina sprawiła, że nie poprosiliśmy nikogo z obsługi o zrobienie zdjęć, szkoda. Robimy zdjęcie innym...

Inni też nie mieli łatwo... © djk71


W - Nowy Staw - WOPR (punkt zadaniowy)
W drodze na kolejny punkt zagadujemy się i nie uzgodniwszy trasy jedziemy trochę za daleko. Na szczęście stąd też można dojechać do punktu. Zaczynają się piachy ;-) Dojeżdżamy do stawu, gdzie czeka na nas ponton i pagaje. Dajemy radę. :-)

Rowerek... wodny? chyba nie... © djk71


E - Skrzyżowanie leśnych dróg (poczęstunek)
Do następnego punktu mamy kawałek drogi. Czuć zmęczenie, szczególnie na piaskach i podjazdach, do tego Wikowi szaleją przerzutki. Na punkcie zmarznięta ekipa częstuje nas zmarzniętymi Snickersami. Szybka analiza czasu i mapy. Nie zdążymy zaliczyć wszystkiego. Ruszamy na punkt F mając nadzieję zaliczyć po drodze nieobowiązkowy punkt X.

X - Rów przeciwczołgowy = Festung Breslau (punkt ruchomy nieobowiązkowy - do zdobycia 30 minut)
Odnajdujemy rów od zachodniej strony. Nieprzejezdny. Pół prowadzimy rowery, pół jedziemy obok. W oddali widzimy dym… a z rowu wychodzi zziębnięty żołnierz Wermachtu.

A mieli być w ukryciu... Ale co się dziwić... To tylko Wermacht... :-) © djk71


Podbijamy punkt i ruszamy w stronę kolejnego.

F - Lisia Góra - Festung Breslau (punkt zad.)
Na punkcie spodziewamy się rozszyfrowywania pocztówek (sumiennie odrobiliśmy zadanie domowe , nawet znajomi się zaangażowali - dzięki wielkie) bo wydawało mi się, że pocztówki były sygnowane przez Festung Breslau. Pomyłka, na punkcie spotykamy bratnią (już chyba nie) Armię Czerwoną. Niestety powoli się już zbierają do odejścia (wydawało mi się, że opuścili ten kraj w 1993…) i nie będziemy już szukali min. Szkoda :-(

Armia Czerwona - wciąż tu są? © djk71


Do mety
Zostały nam 3 punkty i jakieś 45 minut. Jest szansa na zdobycie jednego - T ale zmęczenie radzi jechać do mety. I tak robimy. Dojeżdżamy na metę, większość rowerzystów jeszcze w terenie. Oddajemy kartę, wrzucamy kartki na losowanie nagród i idziemy na obiad (też na kartki) :-)

Hasła i kartki © WrocNam


Nie zrobiłem zdjęcia więc posilę się zdjęciem zapożyczonym od WrocNama (mam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko temu) :-)

Zupa smakuje... © djk71


Michała i resztę bikestatsowej ekipy (biker81, drbike, morpheo) spotykamy dopiero na mecie. Wspólnie obserwujemy jak organizatorzy losują chyba ze sto nagród.

Wiku wygrywa ręczniczek oraz czapeczkę, ja kubek EURO 2012, matę do ćwiczeń, mapę i przewodnik.

A jednak wygrywam ;-) © djk71


Niestety nasi koledzy mają mniej szczęścia. I to już koniec. Jeszcze rzut oka na kolejnych żołnierzy...

Są wszędzie... © djk71


I czas wracać.

Muszę przyznać, że bardzo fajna impreza. Świetnie zorganizowana, punkty z pomysłem, humorem. Fajnie gdyby na następną (w maju) udało się dotrzeć.
Nie wiemy, na którym miejscu skończyliśmy, bo wyniki będą dopiero w poniedziałek, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsza była świetna zabawa.

Średnia kadencja: 57 :-(

Komentarze (17)

blase
Jakoś szanty i dziewczyny to mi nie współgra. Tu potrzeba mocnego głosu... ;-)
Kiedy wygraliście?
Mlynarz
Bo pewnych świętości się nie szarga... Tym bardziej anonimowo ;-)
Mlynarz
Czas ruszyć tyłek!
Fajnie, fajnie... było...
Na Mini Nocnej Masakrze będziemy (przynajmniej Monika i ja)
Kajman
:)

djk71 18:45 poniedziałek, 28 listopada 2011

Ale przygody:)

Kajman 09:07 piątek, 25 listopada 2011

Po przeczytaniu relacji... wpadłem w depresję. ;)
Ciągnie mnie do takich imprez. Już chyba zbyt dużo czasu minęło od ostatniego razu.
Czas by gdzieś wystartować i zaliczyć kilka PK. :)

Fajnie, że zabrałeś ze sobą Wiktora.
Jeszcze lepiej, że jesteście tak bardzo zadowoleni i impreza okazała się świetną zabawą.
Tak trzymać!

p.s.
Też nie wiem, co Wiktorowi nie podobało się w nazwie "Pięknowłosi". ;)

p.s.2
Będziecie na Mini Nocnej Masakrze?!
Trzeba by się przetrzeć przed tą właściwą Masakrą. :D

Pozdrawiam!

Mlynarz 23:42 czwartek, 24 listopada 2011

Darku a dlaczego wykasowałeś mój poprzedni komentarz?! :D
Ten z linkiem do Kwejka... ;P

Mlynarz 23:26 czwartek, 24 listopada 2011

@DJK u nas faceci zostali na brzegu a dziewczyny wsiadły do pontonu i woprowiec kazał im śpiewać szanty i coś tam wymyśliły ale do szant to nie było podobne:)
na mecie byliśmy przed 10rano i już byle szybciej do domu żeby nie zasnąć za kierownicą.
Na razie byłem tylko raz na wręczeniu nagród Tropiciela jak wygraliśmy:)

blase 21:49 środa, 23 listopada 2011

Jurek57
Fajna, fajna, ale znów bez Ciebie... Ech Ty tylko jednym... jednej... :-)
Tymoteuszka
Dzięki :) Fajny pomysł. Rywalizacja + zabawa z naciskiem na zabawę ;)
biber
Dzięki.
Kкрасивая красная армия ;-)
drbike
Impreza w dechę ;) Również pozdrawiamy. Może się uda :-)
blase
Dzięki. Zobaczyli poważnego faceta, ojca rodziny to się nie wygłupiali ze śpiewaniem. A Wy musieliście? Co wybraliście?
Ładnie daliście czadu, szkoda że nie udało się spotkać, Michał próbował dzwonić, ale już Cię nie było.

djk71 05:15 wtorek, 22 listopada 2011

fajna relacja. A jaka piosenkę śpiewaliście w pontonie ? :) nam udalo się wydeptać 50km w 12godzin bez 1pk i 10min po limicie ale też bylo wesoło :)

blase 21:34 poniedziałek, 21 listopada 2011

Relacja w dechę:) pozdrawiam serdecznie do zobaczenia może na Mini Nocnej Masakrze.

drBike 19:28 poniedziałek, 21 listopada 2011

Super relacja!
Śliczna Armia Czerwona ;)

biber 13:33 poniedziałek, 21 listopada 2011

Super relacja, zabawa na 102. Połączenie jazdy na rowerze z różnymi zadaniami specjalnymi do wykonania musi być rewelacyjne.

Tymoteuszka 11:50 poniedziałek, 21 listopada 2011

Impreza , ekstra , zazdroszczę !!!
Z żołnierzy stawiam na czerwonoarmistkę.Słowianka ,wiadomo !
pozdrawiam

Jurek57 22:28 niedziela, 20 listopada 2011

kaeres123
Zabawa jak pisałem przednia. Do tego ciekawe tereny i spoko pogoda. Nic tylko żałować i... polować na kolejną imprezę ;)
kosma100
Wolałaś inne towarzystwo... Pozdrawiamy.
Kolor? Ładny.
amiga
Zapraszałem... Nie wiem czemu nie pojechałeś...
Morpheo
Było interesująco więc było o czym pisać :-)
I to jest dobra wersja - w sumie zaliczyliśmy wszystko ;-)
Zastanawiałem się nad noclegiem tam, ale wyszedłem z założenia, że większość będzie spała na sali więc będzie okazja pogadać, pośmiać się...
Co robić, gdy na Górnym Śląsku mało takich imprez. Napisałem mało? A są jakieś?

djk71 20:43 niedziela, 20 listopada 2011

Wow, wyczerpująca relacja (-:

Wygląda na to, że ominęliśmy wszystkie najbardziej przygodowe punkty Tropiciela. Jednak pocieszam się, że w końcu razem wzięte trzy reprezentacje BikeStats zdobyły całą trasę - Wy to, czego my nie i odwrotnie! (-;

W bazie nocowaliście nie do końca sami. Piętro wyżej, w hotelu do którego wchodzi się wieżyczką ze schodami naprzeciw wyjścia z hali, nocowałem ja i jeszcze ktoś z trasy rowerowej.

Powtórzę się za swoim wpisem - szacunek za pokonanie takiej odległości, by przybyć na dolnośląską imprezę. Fajnie, że jesteście zadowoleni.

Pozdrawiam.

Morpheo 16:43 niedziela, 20 listopada 2011

Piękna imprezka. Żołnierze wychodzący z "krzaków" musieli robić niesamowite wrażenie.

amiga 16:35 niedziela, 20 listopada 2011

A jaki kolor ma Twoja karimata???
:D

kosma100 16:11 niedziela, 20 listopada 2011

Super impreza!!!
Szkoda, że mnie tam nie było.
Cieszę się, że Wy się tak fajnie bawiliście ;-)
Pozdrawiam Rodzinkę Ka ;-)

kosma100 13:04 niedziela, 20 listopada 2011

Zazdroszczę, to już kolejna recenzja i jestem w szoku :) Nie myślałem, że to będzie takie ciekawe. Gdyby nie inne plany to byłbym tam razem z Wami. Pozdrawiam.

kaeres123 12:53 niedziela, 20 listopada 2011
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ylisz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]