Wczoraj było pięknie ale i męcząco. :-) Ale to było piękne zmęczenie. Dziś różne pomysły. Ostatecznie wygląda Bukowe Berdo w wersji nietypowej dla nas, bo z powrotem tą samą drogą. Ale przecież czasem może być inaczej.
... i wyjechać w Bieszczady. Jak teraz, bez wcześniejszych planów, bez konkretnych celów. Ok, padły od razu jakieś pomysły tras, ale bez musu, z możliwością zmiany w dowolnym momencie.
Prosto z pracy ruszam do Lutowisk. Dopiero chyba po drodze dociera do mnie, że w ten weekend jest Maraton Bieszczadzki, stąd chyba problem z noclegami. Bardzo późnym wieczorem docieram na kwaterę. Chwilę później dojeżdża brat. Jak na mnie siedzimy dość długo, ale też nie ma planu aby wstawać wcześnie rano. Wyłączamy budziki, jak wstaniemy, to ruszymy.
Rano śniadanko i jedziemy do Ustrzyk. Zostawiamy samochód upewniając się, czy oprócz opłaty wjazdowej na parking nie ma przypadkiem jeszcze wyjazdowej :-) Ruszamy na Połoninę Caryńską. Z tej strony podejście pamiętam jeszcze z czasów podstawówki. Wtedy mnie zmęczyło. Teraz początek też męczy, bo brat narzucił niezłe tempo :-) Tym razem jednak wiem co czeka mnie u góry i nie męczy mnie to psychicznie.