Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2010

Dystans całkowity:244.75 km (w terenie 80.00 km; 32.69%)
Czas w ruchu:14:06
Średnia prędkość:17.36 km/h
Maksymalna prędkość:50.61 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:61.19 km i 3h 31m
Więcej statystyk

Linka...

Niedziela, 9 maja 2010 · Komentarze(13)
Linka...
Po wczorajszej wycieczce i całonocnej zabawie dziś większość ekipy rezygnuje z powrotu rowerami. Dwóch wróciło wczoraj, dwóch rano... i... okazuje się, że wraca nas tylko czwórka. Spoko. Obiadek i ruszamy.

Podobną drogą jak rok temu przez las. Pogoda wbrew wszelkim zapowiedziom nas zaskakuje i nie pada. Wracamy spokojnym tempem z krótkim postojem w Rudach. Fajne są te trasy, muszę tu wrócić... chociaż nie zarzekam się, bo rok temu też tak mówiłem...

Po drodze koleżanka sprawdza, czy rzeczywiście trzeba się wypinać z SPD w trakcie postoju. Trzeba :)

Im bliżej Gliwic tym bardziej mokro. Czyżby tu padało? Dwukrotnie mam problemy z utrzymanie się na błotku. Na szczęście obywa się bez kąpieli.

W Gliwicach żegnam się z ekipą i ruszam samotnie w stronę domu. Uuuu... w lesie wydawało mi się, że łańcuch jęczy... na asfalcie nie da się wytrzymać. Szybkie smarowanie i... błoga cisza... Tyle, że chwilę później przerzutki przestają działać. Zabłocone, czy co? Kombinuję, szukam i...

Co z tą linką? © djk71


Nie ma prawa działać z urwaną linką. Cóż dobrze, że zostało tylko kilkanaście kilometrów. Ciężej ale daję radę, choć rezygnuję z podjazdu w Rokitnicy. Jadę od strony Stolarzowic i rozkopanej ulicy Przyjemnej gdzie funduję sobie prysznic na zakończenie trasy z kałuży o wiele głębszej niż myślałem - stary, a głupi...

Nędza…, ale nie nędznie :-)

Sobota, 8 maja 2010 · Komentarze(10)
Nędza…, ale nie nędznie :-)

Wręcz przeciwnie. Było świetnie.

Dwa lata temu na spotkanie integracyjne firmy pojechałem rowerem. Sam. W zeszłym roku była nas piątka.

Wtedy też urodził się pomysł, żeby następnym razem zrobić wyjazd w większej grupie. Kiedy jednak Tomek wysłał w tym roku oficjalne zaproszenie pojawiły się wątpliwości. Czy będą chętni, a jeśli będą to czy dadzą radę przejechać te kilkadziesiąt kilometrów, czy… wiele było tych "czy"….

Chętnych zgłosiło się 17 osób!!! W tym spora grupa przedstawicielek płci pięknej. Jednak wątpliwości wciąż były, do tego te ciągłe deszcze i do ostatniej chwili niepewna pogoda na weekend. Zobaczmy.

W sobotni poranek wczesna pobudka i… szybkie czyszczenie roweru… takie "z grubsza" - to efekt wczorajszego powrotu z Masy. Nie da się go dotknąć taki zabłocony…

Wyjeżdżając z osiedla mijam czekając na autobus Agnieszkę (spryciula - jej rower czeka już na starcie, w firmie ;) ). Zobaczymy jednak kto dotrze tam szybciej… ;-) Uff udało się - pierwszy :) Dawno takiej średniej nie miałem… chyba do Gliwic jest z górki cały czas :-)

Na starcie ekipa prawie w komplecie. Ostatnie serwisy, bo niektóre koła się nie kręcą, gdzieniegdzie potrzeba trochę powietrza…. ale ogólnie ekipa przygotowana całkiem nieźle.

Z małym poślizgiem ruszamy, przedzieramy się przez centrum Gliwic by po chwili mknąć już w spokoju bocznymi drogami. Jako, że jeden z kolegów musiał wrócić po pozostawione w drzwiach mieszkania klucze, robimy krótki postój w Smolnicy gdzie dociera do nas ostatnia uczestniczka wycieczki. Gdy jesteśmy już w komplecie zaczyna się… las, a momentami piach lub błotko… zaczyna się zabawa ;-)

Tu jeszcze było spoko :-)

Grupowo... ;-) © djk71


Nawet drogę udawało się znaleźć...

W prawo czy w lewo? © djk71


Na szczęście nie jest źle i w doskonałych humorach...

I kto mówi, że musi być "góral" © djk71


... docieramy do Stodół z myślą o szybkich pierożkach, lodach i nie tylko :-) Niestety część osób ma ochotę na "prawdziwy" obiad i rusza w dalszą drogę do Nędzy. Szkoda, nie spróbują pierogów ze szpinakiem… :-)

Posileni ruszamy dalej i po chwili przeżywamy moment grozy, gdy w centrum wsi o mało nie wpada w nas rozpędzony idiota w megance… Na szczęście nikomu nic się nie stało…

W Zwonowicach zgodnie z sugestią Kaśki zamiast jechać prostszą drogą asfaltem… jedziemy dookoła przez las… Wow. Jest fajnie… las, błotko… :-) Kaśka jest w żywiole… teraz już tylko mając sporą wyobraźnię można się domyśleć, że startowała w białej koszulce ;-)

Po wyjeździe na asfalt zaczyna kropić. Zakładam kurtkę choć chłopcy dziwnie na mnie patrzą. Jak się po chwili okaże to był dobry wybór… ostatnie kilometry pokonujemy w niezłej ulewie… Za to wjeżdżając do ośrodka jesteśmy witani gromkimi brawami… Warto było :-)

Dzięki wszystkim za przesympatyczne towarzystwo na trasie :-) Mam nadzieję, że to nie był ostatni wspólny wypad :)

Zdjęć mało i z komórki, bo... aparat został w domu... :(

GMK - rozgrzewka przed jutrem ;-)

Piątek, 7 maja 2010 · Komentarze(13)
GMK - rozgrzewka przed jutrem ;-)

Mimo natłoku pracy udało się wrócić do domu na tyle szybko, żeby po błyskawicznym obiedzie ruszyć na Gliwicką Masę Krytyczną. Tym razem przez Zabrze i trochę terenem, miejscami mokro... W Maciejowie smarowanie łańcucha bo wydaje dziwne dźwięki po ostatnim deszczu.

W Gliwicach jak zwykle sporo znajomych twarzy i... głośna muzyka. Skąd? Na Placu Krakowskim skąd zawsze startuje masa, dziś rozstawił się jakiś plenerowy teatr w ramach Gliwickich Spotkań Teatralnych.

Na kółkach, a nie rower © djk71


Wygląda ciekawie ale my mamy inne plany. Przed startem zbiórka grosików i losowaniu kasku. Niestety nie wygrałem, ale w sumie jednego Meta już mam, a wygrała dziewczyna, która przyjechała bez więc fajnie :-)

Jak widać na rowerze można jeździć w różnych strojach.

Można elegancko...

W krawacie też można © djk71


Można i na różowo...

Lubię róż ;-) © djk71




Przejazd długi ale fajny, podobnie jak miesiąc temu towarzyszył nam fantastyczny DJ :)

Po drodze postój przy jednym z domów dziecka, gdzie przekazujemy dzieciakom dwa worki grosików na akcję "Góra Grosza" :)

Góra grosza - przekazanie pieniędzy dzieciom © djk71


Resztę ekipy rozpiera duma, a może energia ;-)

Czyj lżejszy © djk71


Po drodze nieprzyjemny zgrzyt z kierowcą spod Warszawy, który w najmniej oczekiwanym momencie na siłę próbował wbić się w tłum omal nie potrącając małego dziecka. Masakra.

Na mecie teatr wciąż coś robi i... nikt tego nie ogląda... chyba, że jest to tylko próba, długa próba...

Powrót z chłopakami z Zabrza i Bytomia. Fajne tempo ale w Maciejowie się rozstajemy, jeden z kolegów łapie gumę, a ja niestety mam jeszcze coś do zrobienia więc gnam do domu.

Żeby było trudniej zamiast asfaltem decyduję się na teren i... witamy w krainie kałuż... Szybciej nie było. Brudniej tak :-)

I po co to wszystko? © djk71


W sumie wyszła fajna rozgrzewka przed jutrem i... chyba dłuższa niż jutrzejsza jazda :-)

Deszczowa Mikołeska

Poniedziałek, 3 maja 2010 · Komentarze(18)
Deszczowa Mikołeska

Cały tydzień mocno roboczy więc w długi weekend... oczywiście pada deszcz. I to jakby na złość. W sobotę popołudnie zajęte więc wtedy właśnie przestaje padać, w niedzielę podobnie... Dziwnym trafem dziś rano... nie pada... Co więcej budzi mnie SMS z pytaniem czy jedziemy na Jurę... Pojechałbym ale popołudnie też zaplanowane więc samotnie ruszam w drogę. Myślałem, że wyciągnę Wiktorka (bo już ma rower dobry - właściciel nieszczęsnego serwisu ujął się ambicją i gratisowo zmienił pedały) ale jakoś długo spał...

Ruszam w stronę Ptakowic żeby odnaleźć Bramę Gwarków. Skręcam w dróżkę wskazaną przez fredziomf'a i... echo... nie ma... chwila szukania ale trudno szukać jak się nie wie dokładnie gdzie... Złe przygotowanie... trudno... następnym razem będzie lepiej.

I gdzie ta brama? © djk71


Kieruję się w stronę drogi i nagle... jest :-)

Brama Gwarków © djk71


Kilka zdjęć i trzeba uciekać bo komary zaczynają dawać o sobie znać. Tylko którędy... Kierunek wydaje się być dobry ale ścieżki nie widać. Co więcej napotykam kolejny potoczek. Chwila wędrówki wzdłuż i w końcu znajduję jakieś zwężenie... Spoko, tylko jeden but lekko mokry... Niestety po drugiej stronie jakieś pole... Masakra, nie lubię wchodzić komuś w teren... Błoto, trawa, koszmar... Wolno jak ślimak...

Wolno jakoś © djk71


W końcu droga. W Laryszowie rzut oka na mapę dokąd biegną drogi, którymi do tej pory nie jeździłem. W tym momencie podchodzi mieszkaniec pobliskiego domu, widać życzliwie chce pomóc... a jednak nie... "Kolarzu! palicie?" "Nie" "Ech w d..." i poszedł.

Mijam Miedary, Połomię i... co tu robić dalej? Brynek... ładnie tu...

Pałac w Brynku © djk71


Pałac w Brynku © djk71


Kierunek Mikołeska, sam nie wiem po co :-)

Wcześniej mijam nadleśnictwo w Brynku. Mijam i wracam. Mnóstwo tablic informacyjnych, fajnym językiem z obrazkami... Świetne miejsce na wycieczkę dla dzieci.

Ptasi Budzik © djk71


Do tego ścieżka przyrodnicza, z miejscem na ognisko...

Ścieżka przyrodnicza w Brynku © djk71


I dwa duże ptaki...

Śmigłowce w Brynku... a może helkoptery... © djk71


Dalej w las i... błotko... po chwili jestem cały czarny... Na szczęście zaczyna padać... może się umyję... W Mikołesce leje. Leje tak, że nie chce mi się szukać krzyża przydrożnego, który jest opisany na jednej z wielu tablic na wytyczonych w tej okolicy trasach.



Wracam w stronę domu. Las, las, las...pięknie... pięknie choć mokro... Wyjeżdżam w Pniowcu. Zamiast jechać w stronę domu, jadę w drugą stronę żeby zobaczyć gdzie się ostatnio zgubiłem jadąc z Kosmą. Jadę, mijam znajome tereny, wjeżdżam znowu w las i wyjeżdżam... dokładnie tam gdzie ostatnio. Tylko gdzie to jest? Tym razem jadę w drugą stronę i wyjeżdżam w Tarnowskich Górach. Patrząc w domu na mapę wygląda, że wylądowałem wcześniej gdzieś w okolicach Repecka.

Teraz już spokojnie do domu. Spokojnie ale jeszcze mnie nosi choć zaczynam czuć zmęczenie. Jeszcze las, jeszcze teren... jeszcze się zmęczyć...

I tak było. Brudny, zmęczony i zadowolony docieram do domku :) Dobrze, że choć w jeden dzień długiego weekendu się udało chwilę pojeździć...