Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2008

Dystans całkowity:271.00 km (w terenie 39.60 km; 14.61%)
Czas w ruchu:12:57
Średnia prędkość:20.93 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:24.64 km i 1h 10m
Więcej statystyk

Przed Odyseją

Wtorek, 30 września 2008 · Komentarze(13)
Przed Odyseją
Po 21 w deszczu po chleb. Wcześniej rzut oka na prognozę pogody na Odyseję i co widzę?

"Sobota - deszcz. Maks.: 8° C. Wiatr PnZd 10 km/h. Chance of precipitation 100%."

Czyli dokładnie tak jak w tej chwili. "Optymalne" warunki do treningu. Tylko dystans 10x krótszy.

Po powrocie wnioski: Chłodno w uda, okulary nie mają wycieraczek… Nic to, damy radę… ;-) Szkoda tylko, że zapomniałem mapnika kupić, a teraz już za późno :(

Po flaszce

Poniedziałek, 29 września 2008 · Komentarze(11)
Po flaszce
Dziś wyjazd jeszcze za dnia, choć później niż planowałem. Najpierw chwila walki w lesie. Potem kolejna nowa ścieżka, sporo błota (swoją drogą nie wiem kiedy zgubiłem przedni błotnik - wszystko leci mi na pysk), a dalej... skądś to już znam... Szeroka dróżka zwęża się, coraz bardziej zarasta i... kończy się... :( Rower na plecy (przecież nie będę wracał) i na szczęście już po kilkudziesięciu metrach jestem znów na ścieżce.

Zrobiło się ciemno więc ze Stroszka reszta trasy asfaltem. Przez Karb do Miechowic zachciało mi się skrótem i nagle słyszę jak rozwalam w drobny mak jakąś butelkę, najpierw jednym kołem, potem drugim. Pięknie, k... pięknie...

Jako, że powietrze nie uszło od razu mknę co sił w stronę domu. Nie chce mi się po ciemku, w lesie zmieniać dętki.

Dojeżdżam do domu i... koła wyglądają ok. Czyżbym miał szczęście? Zobaczymy rano...

W terenie

Niedziela, 28 września 2008 · Komentarze(19)
W terenie
Dziś wrócił Wiku. Dostaliśmy prezent :-)



Po wysłuchaniu barwnych opowieści syna ruszam w teren. Dosłownie w teren. Korzystając z tego, że jadę przy świetle słonecznym chcę powłóczyć się po lesie. W sumie Odyseja już nie długo, a tam pewnie nas takie klimaty nie ominą.

Las miechowicki kryje w sobie mnóstwo ścieżek, dziś część drogi jadę zupełnie nowymi trasami, w końcu ląduję koło „Wójcika” i stacji kolejki wąskotorowej Dąbrowa Miejska. Niestety pociąg się nie zatrzymał.



Wandale docierają wszędzie.



Idzie (jedzie?) jesień :-(



Dalej przez DSD, obok Kopalni Srebra i dalej przez Tarnowskie Góry (ten ostatni odcinek muszę jeszcze jakoś opanować żeby uniknąć asfaltu). Potem znów nową ścieżką nad Chechło. Ależ tu dziś fajnie. Niewielu ludzi, zero ruchu, aż mi się zachciało przez chwilę usiąść i odpocząć. Szkoda tylko, że trochę chłodno w cztery litery...



Jesteśmy umówieni ze znajomymi więc czas wracać. Kolejne nowe ścieżki. Ależ fajnie się tak jedzie nie wiedząc gdzie się wyląduje. W końcu trafiam nam stację i uzupełniam braki w oponach. Nie wiem czy nie za bardzo, bo już jadąc przez Dolomity mam wrażenie, że rower momentami ma mniejszą przyczepność.

W drodze do Miechowic, na błotnistych podjazdach jest jeszcze gorzej. W końcu docieram do domu. Było super. Chyba częściej będę penetrował te lasy. Tylko kiedy? Bo wieczorami się nie da... :(

Z dziećmi

Sobota, 27 września 2008 · Komentarze(4)
Z dziećmi
Dziś rodzinnie - z Anetką i Igorkiem (Wiktorek wciąż podbija niemieckie landy) oraz w końcu (!) z Państwem G - Olką, Grzesiem i Arkiem.

Arek śmiga na takiej samej maszynie jak Igorek więc wyglądali jak zespół :-) Nieźle dawali czadu w parku w Reptach.

Krótko ale nie brakło emocji, podjazdów, ostrych zjazdów. Szczególnie dla naszych pociech.

Mam nadzieję, że w tym towarzystwie uda nam się jeszcze pojechać w tym roku, a przyszły rok... będzie pod znakiem częstych wspólnych wyjazdów.

Industrial

Czwartek, 25 września 2008 · Komentarze(10)
Industrial
Po powrocie z pracy - niespodzianka. Oprócz zapowiadanych wcześniej gości: (Asicy, Kosmy i Młynarza) odwiedził nas również Hose. Szybki obiad i ktoś rzuca hasło "rower". Wieczór, zimno i zamiast siedzieć kulturalnie przy muzyce, chmielu itp to na rower? No dobra, jakoś się zbieram, zrobimy szybką rundkę i do domu.

Ruszamy w stronę Pałacu Wincklerów w Miechowicach. Dziwnie szybko się jedzie. Chwila odpoczynku, niektórzy szukali waypointa i szybka decyzja co dalej - wracamy czy jeszcze mała rundka.

Jedziemy dalej, Bobrek - dzielnica cudów, ale jednocześnie dość fajne przemysłowe klimaty Śląska, huta, dzielnica robotnicza...

Jakby mało nam było dziwnych klimatów wjeżdżamy do Biskupic (to też nie jest teren na wieczorne przejażdżki). Kolejna przerwa z widokiem na koksownię. Takie miejsca też mają swój urok.

I znów zamiast do domu ekipa chce jechać dalej. Kolejna przerwa przy młocie hutniczym na terenie byłej huty Zabrze. Przed młotem Hose zauroczony miastem mało nie rozwala swojego rumaka.

W sumie fajna pogoda się zrobiła, więc jeszcze krążymy chwilę po centrum, zatrzymujemy się przy kościele św. Józefa naprzeciwko stadionu Górnika Zabrze. Ten kościół robił zawsze wrażenie na tych, którzy widzą go po raz pierwszy.

Jeszcze postój obok szybu Macieja na śląskim Szlaku Zabytków Techniki i powrót do domu.

Ostatnie kilometry pod znakiem uchodzącego Hosemu powietrza. Szczęśliwie jednak przed 23-ią udaje się dojechać do domu.

Prześwietna nocna włóczęga w znakomitym towarzystwie. Mimo na pozór niezbyt ciekawej trasy, pory, pogody wyszedł bardzo udany wyjazd. Przede wszystkim chyba dzięki znakomitej atmosferze w grupie. Oby więcej takich spotkań i wyjazdów.

Z niejasnych przyczyn zajmuję się niczym

Środa, 24 września 2008 · Komentarze(8)
Z niejasnych przyczyn zajmuję się niczym
Po bardzo długiej przerwie dziś znów na rower. Jak kiedyś bywało, wieczorem, po ciemku, przy niskiej temperaturze...

Wcześniej chwila zastanowienia się co ubrać. Trudny wybór. Zobaczymy, najwyżej zmarznę i wrócę wcześniej.

Ciemno więc asfalt, już po chwili zaczyna mi być zimno w uda i w palce, może jednak trzeba było wziąć rękawiczki z długimi palcami...

W Rokitnicy zaczyna mi przeszkadzać mżawka. Brak wycieraczek na okularach sprawia, że niewiele widzę. W Mikulczycach okulary lądują w kieszeni. Lepiej, dużo lepiej.

Centrum Zabrza, chłód jakby minął. Może dzięki temu, że przestało padać.
Jadę do Gliwic. W uszach punkowe przeróbki znanych przebojów. Mimo, że w wielu przypadkach przeróbki ograniczają się tylko do szybszego grania - fajnie się tego słucha.

W Gliwicach trafiam na kibiców Piastach wracających z meczu. Smutni, bo przegrali. W Czekanowie, po 25km czuję, że zaczynam słabnąć. Znam to uczucie, niby człowiek kręci jak przed chwilą, a rower jedzie coraz to wolniej. Widać efekty przerwy w jeżdżeniu. Kiedyś tego się bałem teraz wiem, że dojadę tylko wolniej.

Spokojnie jadę, niestety znów zaczęło mżyć.

Dom. Brakowało mi tego. Jazdy

Ciepły wieczór

Wtorek, 2 września 2008 · Komentarze(5)
Ciepły wieczór
Wieczorem szybki wyjazd, dwa słowa do Łukasza (który już wcześniej zagadywał) i po chwili siedzimy na rowerkach. Łukasz debiutuje w SPD. Czasu nie ma zbyt wiele więc krótka narada i jedziemy do Tarnowskich Gór. Po drodze okazuje się, że kawałek szutrowej drogi, po której jechaliśmy (i kurzyliśmy się) jeszcze nie tak dawno z Młynarzem został wyasfaltowany. Fajnie.

W Tarnowskich Górach siadamy na rynku na... piwo... bezalkoholowe. Po ostatniej wizycie w Shimano miałem okazję pić bezalkoholowego Radegasta. Wbrew obawom był fantastyczny. Niestety Lech już taki nie był, ale dało się wypić.

Wracamy. Na skrzyżowaniu koło Lidla jakiś idiota ruszył na czerwonym, na szczęscie Łukaszowi nic się nie stało.

Fajny wyjazd w ciepły wieczór.