Industrial
Po powrocie z pracy - niespodzianka. Oprócz zapowiadanych wcześniej gości: (Asicy, Kosmy i Młynarza) odwiedził nas również Hose. Szybki obiad i ktoś rzuca hasło "rower". Wieczór, zimno i zamiast siedzieć kulturalnie przy muzyce, chmielu itp to na rower? No dobra, jakoś się zbieram, zrobimy szybką rundkę i do domu.
Ruszamy w stronę Pałacu Wincklerów w Miechowicach. Dziwnie szybko się jedzie. Chwila odpoczynku, niektórzy szukali waypointa i szybka decyzja co dalej - wracamy czy jeszcze mała rundka.
Jedziemy dalej, Bobrek - dzielnica cudów, ale jednocześnie dość fajne przemysłowe klimaty Śląska, huta, dzielnica robotnicza...
Jakby mało nam było dziwnych klimatów wjeżdżamy do Biskupic (to też nie jest teren na wieczorne przejażdżki). Kolejna przerwa z widokiem na koksownię. Takie miejsca też mają swój urok.
I znów zamiast do domu ekipa chce jechać dalej. Kolejna przerwa przy młocie hutniczym na terenie byłej huty Zabrze. Przed młotem Hose zauroczony miastem mało nie rozwala swojego rumaka.
W sumie fajna pogoda się zrobiła, więc jeszcze krążymy chwilę po centrum, zatrzymujemy się przy kościele św. Józefa naprzeciwko stadionu Górnika Zabrze. Ten kościół robił zawsze wrażenie na tych, którzy widzą go po raz pierwszy.
Jeszcze postój obok szybu Macieja na śląskim Szlaku Zabytków Techniki i powrót do domu.
Ostatnie kilometry pod znakiem uchodzącego Hosemu powietrza. Szczęśliwie jednak przed 23-ią udaje się dojechać do domu.
Prześwietna nocna włóczęga w znakomitym towarzystwie. Mimo na pozór niezbyt ciekawej trasy, pory, pogody wyszedł bardzo udany wyjazd. Przede wszystkim chyba dzięki znakomitej atmosferze w grupie. Oby więcej takich spotkań i wyjazdów.