Wielka Izerska Wyrypa 2011WSTĘPKolejna impreza na orientację w ramach Pucharu Polski. Pogórze Izerskie. Pierwszy raz na rowerze w tych stronach. I zapowiada się groźnie. Organizatorzy zapowiedzieli, że najlepsi podjadą wyżej niż na Rysy. Przyjeżdżamy z
Moniką w piątek po 22 ale sekretariat jeszcze pracuje. Szybka i sprawna rejestracja i idziemy się rozpakować. Na miejscu oczywiście sporo znajomych twarzy :-) Wieczorna pogaduchy zamieniają się w nocne, co niektórym bardzo przeszkadza. Zresztą jak się potem okaże im wszystko przeszkadza. Ciekawe, że tylko im :-) Nawet cykanie :-)
Wczesna pobudka, śniadanie, pakowanie, ubieranie się. Ogólnie nie chce mi się. Bardzo. Nie wiem, czy to zmęczenie całym tygodniem, czy wczesna pora ale nie czuję żadnej adrenaliny. 6:20 odprawa techniczna. Dowiadujemy się, że są dwie trasy: wschodnia i zachodnia. Zaczynamy od dowolnej, potem wracamy do bazy i druga trasa. Ok, można zostawić część rzeczy w bazie.
PĘTLA ZACHODNIAZaczynamy od kierunku zachodniego. Rozdanie map i planowanie trasy.
Którędy jechać?
© djk71
Ruszamy w stronę zakładu karnego. Robi wrażenie ale nie ma czasu na zdjęcia. Jedziemy na
PK W08 - zakręt ścieżki. Fajnie się jedzie ale dziwnie ciężko. Punkt jest obok jeziorka. Jest jeziorko ale nie widać punktu. Jeden z wędkarzy chce nam pomóc ale i tak nie wie czego szukamy. Wracamy i znajdujemy właściwą ścieżkę. Ponoć jest tu rowerówka. Ten kto ją wyznaczył robił to chyba zza biurka. Do tego strasznie mokro. Ciężko. W końcu docieramy do punktu. Teraz już będzie lepiej ;-)
Jedziemy na
W10 - skrzyżowanie ścieżek. Tu jeden, jedyny raz posiłkujemy się powiększeniem punktu, bo z głównej mapy niewiele widać. Udaje się bez problemu odnaleźć punkt. Bez problemu jeśli chodzi o nawigację, bo warunki…
Mokro
© djk71
W drodze na
W11 - skrzyżowanie ścieżki i strumienia - robi się ciepło. Monika się rozbiera.
Rozbiera się, czy ubiera?
© djk71
Punkt znaleziony bez problemu, tylko mostek trochę dziurawy.
W nocy mogłoby być dziwnie na tym mostku
© djk71
Jedziemy
W13 - opis j.w. - podjazdy i zjazdy. Dojeżdżamy do skrzyżowania, jakieś 130m stąd powinna być ścieżka, która doprowadzi nas do punktu. Nie ma. Spotykamy Asię i Roberta, też nie mogą znaleźć punktu. Przedzieramy się komuś przez podwórko. Trudno zaciekawionym mieszkańcom wytłumaczyć czego szukamy :-)
Mokro, pokrzywy… Nagle z krzaków dobiega głos: Tu coś jest! To to :-) Jeden z miejscowych naprowadza nas na punkt, który jest źle zaznaczony na mapie ;-)
Jedziemy szukać
W14 - słupka granicznego 11/85 - w dołku. Mijamy się kilkukrotnie z naszymi rywalami z poprzedniego punktu :-) W końcu na azymut trafiamy do Czech.
Na granicy
© djk71
Teraz tylko odnaleźć punkt. Bez problemów.
Dziwne słupki graniczne
© djk71
Do
W12 - kolejnego skrzyżowania ścieżki i strumyka - decydujemy się jechać przez Czechy. Super droga. Trochę zjazdów i podjazdów. Punkt odnaleziony bez problemu. Dalej błotniście. Mocno.
Kolejny cel to
W09 - skała na szczycie - czyli Czubatka. Fajny podjazd. Wybieram skrót i część trzeba podprowadzić ;-)
Fajny widok.
Czubatka
© djk71
Chwila oddechu żeby zaplanować resztę trasy.
Którędy
© djk71
Szutrowy zjazd i zmierzamy w stronę
W07 - świetlica - przystanek. Tu czekają na nas banany, drożdżówki i woda. Korzystamy tracąc kilka minut. Potrzebujemy chyba jednak odpoczynku.
Ruszamy w stronę
W06 - zachodni brzeg stawu. Wzdłuż torów męcząca przeprawa ale punkt odnaleziony dość szybko, choć niewiele brakło a byśmy się zapuścili w gęstwinę nie zauważając biegnącej obok ścieżki :-)
Jeziorko
© djk71
Trochę okrężnie, przez Jerzmanki docieramy do Gozdanina. Tam wjeżdżamy prawie gospodarzowi na podwórko, ale po chwili już trafiamy do lasu i na
W04 , czyli zagłębienie terenu.
Wracamy do Gozdanina i rowerówką jedziemy do
W03 - GRODZISKO na szczycie. Przed punktem oznakowanie trasy nam ginie i zamiast jechać trasą wbijamy się na szczyt najbardziej chyba stromym podejściem wpychając tam rowery.
Stromo
© djk71
W01 - na szczycie - odnajdujemy dość szybko.
W Henrykowie musimy obić na południe aby dojechać do przedostatniego punktu na tej mapie czyli
W02 - piaskownica - zachodnia ściana. Mnóstwo pięknych asfaltowych dróg prowadzi na południe, nasza okazuje się być polną :-(
Chwilę wcześniej mały popas pod sklepem.
Piaskownię z rozpędu mijamy ale na szczęście po jakiś 150m korygujemy błąd.
Piaskownia, czy piaskownica?
© djk71
Jeszcze tylko jeden punkt --
W05 - przydrożny jar. Namierzony bez problemu i wracamy do bazy. Komplet punktów z pierwszej mapy i jest godzina 16:00. Hmm. Chcąc zaliczyć wszystkie punkty to w połowie trasy powinniśmy być co najmniej o 14:30. czyli 1,5 h w plecy. Ale nie jest źle. Niestety na przepaku spędzamy prawie pół godziny. Drożdżówka, uzupełnienie płynów, toaleta… za długo. BTW: Na mecie okaże się, że najlepsi byli na przepaku przed południem :-)
PĘTLA WSCHODNIARuszamy na
E01 - koniec ścieżki w wąwozie. Już na początku się gubimy, potem się męczymy na podjeździe i w końcu… horror. Gubimy ścieżkę i… żniwa… czyli jakieś 40 minut przedzieramy się przez pola. Porażka.
Wcześniej rzut oka na Lubań.
Widok na Lubań
© djk71
W końcu docieramy do jakiejś drogi zjeżdżamy do asfaltu. Odnajdujemy zielony szlak i dojeżdżamy do punktu. 17:45, czyli prawie dwie godziny od zakończenia pierwszego etapu. Porażka.
Modyfikujemy plany. Mało czasu więc tylko szybkie punkty. Dojeżdżamy do Leśnej, a stamtąd w kierunku Zamku Czocha. Czuć zmęczenie. Znów podjazdy.
E10 to drzewo w zagłębieniu terenu - odnajdujemy szybko. Jedziemy do Złotego Potoku, gdzie czeka na nas żurek. Szkoda czasu ale potrzebujemy czegoś ciepłego. Dobry żurek, ale tracimy tu jakieś 20 minut.
Po drodze widzimy jak koledzy (bodajże z Ustronia) walczą z łańcuchem. Ratujemy ich narzędziami i jedziemy dalej.
Kierunek:
E12 - pod mostem. Bez problemu. Dochodzi dwudziesta. Chcę zaliczyć chociaż jeszcze jeden punkt ale Monika boi się, że nie zdążymy wrócić. Dziwne, zwykle było odwrotnie. To ja się o to obawiałem.
W końcu decydujemy się na powrót. Główną drogą, przez Gryfów, Olszynę i Lubań. Szybko. Mimo zmęczenia bardzo szybko. Nie mamy mapy Lubania więc decydujemy się zapytać kogoś o drogę na stacji. Akurat wychodzi jakaś rowerzystka i wskazuje nad drogę. Wciąż szybkim tempem docieramy do mety o 21:04. Mieliśmy jeszcze prawie godzinę zapasu.
PODSUMOWANIEWspaniały makaron na kolację i kolejne wieczorno-nocne pogaduchy. Sympatyczny wieczór, choć wszyscy jesteśmy zmęczeni. Rano pakowanie, śniadanko i ceremonia zakończenia imprezy. Rozdanie nagród, tombola…. Do samego końca profesjonalnie.
W Open lądujemy na 32 miejscu. Wśród kobiet Monika jest czwarta, a ja jestem na 29 miejscu (jeśli dobrze policzyłem).
Ogólnie jedna z fajniejszych imprez, na których byliśmy. Inna sprawa, że mam wrażenie, że większość imprez jest na coraz lepszym poziomie. Tu jednak muszę postawić
wielką "Szóstkę" organizatorom. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Do perfekcji. Zawsze mówiłem, że najlepszą imprezą jest Bike Orient. I tak jest, ale Wyrypa rośnie na groźną konkurencję. Naprawdę fantastyczna organizacja. Wielkie dzięki. Tak trzymać ;) I do tego jeszcze świetne trasy. Nastawiałem się co prawda na góry, ale i tak było pięknie. Jak to mówili w jednym z filmów: Bunkrów nie ma ale i tak jest zaj… :-)