Prawie setka z Wiktorem - ZMK
Sobota, 30 kwietnia 2011
· Komentarze(16)
Kategoria Masowo, od 50 do 100km, śląskie, Z kamerą wśród...
Prawie setka z Wiktorem - ZMK
Nie wyjechaliśmy nigdzie dalej więc jadę po raz pierwszy na Zagłębiowską Masę Krytyczną. Anetka sugeruje żebym zabrał Wiktora. Nawiązanie kontaktu z moim synem w godzinach porannych nie jest proste ale w końcu pada pytanie/stwierdzenie: "To wyjdzie jakaś setka?". Może…
Jedziemy ;-) Decyduję, że jedziemy sami, bo nie wiadomo jakie będzie tempo. Z Rokitnicy lasem, aż do stawu w Miechowicach.
Dalej obok ruin, przez Karb i rowerówką do centrum Bytomia. Takie miejsca wciąż mnie dziwią w Polsce.
Krótka wizyta u Rowerka i ruszamy w stronę Żabich Dołów. Nigdy tu chyba nie byłem w ciągu dnia, wcześniej zawsze o świcie. Ptasie koncerty odbywają się bez względu na godzinę ;)
Mijamy Chorzów, w Siemianowicach zaczyna padać. W Dąbrówce Małej na szczęście znów można się rozebrać. Przystanek w Milowicach na grobie dziadków.
Około 13:30 meldujemy się pod dworcem w Sosnowcu. Chwila rozmowy, odbieramy kamizelkę i… idziemy na pizzę. Leje, burza.
W końcu wracamy na start i… coś mi się dziwnie jedzie. Brak powietrza w przednim kole :-( Dawno tego nie przeżywałem.
Udaje się wymienić dętkę przed startem. Spotykamy pierwszych znajomych, po chwili kolejnych. Dużo nas. Wszyscy (chyba około 1300 osób) w jednakowych kamizelkach. To musi robić wrażenie.
Leje :( Nie chce mi się zatrzymywać więc do samej Dąbrowy Górniczej moknę. Na miejscu zakładam kurtkę. Trochę późno.
Zalewajka i kolejni znajomi, w tym kolega z Rożnowa z małżonką. Ech… moja pamięć do twarzy…
Wciąż mokniemy. Trwa losowanie rowerów. Pierwszy wygrywa kolega z… Bytomia. Zamiast oklasków spotyka go… buczenie… Chyba jedyny niezbyt miły akcent tego dnia. A niby nie ma podziałów…
Kolejni znajomi. Dynio proponuje żebyśmy wracali razem prosto do Bytomia. Nie uśmiecha mi się jechać w deszczu z wariatami za kierownicą 94-ką. Decyduję się jechać z Wiktorem trochę okrężnie. Dołącza do nas Daniel. Fajnie.
Przejeżdżamy obok cementowni w Grodźcu. Szok, Przejeżdżałem już przecież tędy i jej nie zauważyłem. Jak to możliwe?
W parku w Wojkowicach decydujemy się na krótki odpoczynek i przebranie się. Przestało padać.
Potem już prosto do domu. Prawie, bo przy wyjeździe z Piekar skręcam w drugą stronę i lądujemy w Bytomiu. Trudno.
Przejazd obok stadionu Polonii Bytom w trakcie meczu w kamizelkach z napisami Sosnowiec to chyba lekka prowokacja? Przeżyliśmy ;-)
Daniel prowadzi nas przez nieużywaną część wiaduktu na Karbiu. To nic, że czasem trzeba zejść z roweru… ;-)
Dojeżdżamy do domu. Fajnie było. Wiktor też zadowolony. Nie dziwię się. Zrobił prawie setkę bez żadnego treningu. Fajnie było spotkać znajome twarze :-)
BTW: bloki ustawione analogicznie do starych i zapomniałem, że mam nowe buty...
Nie wyjechaliśmy nigdzie dalej więc jadę po raz pierwszy na Zagłębiowską Masę Krytyczną. Anetka sugeruje żebym zabrał Wiktora. Nawiązanie kontaktu z moim synem w godzinach porannych nie jest proste ale w końcu pada pytanie/stwierdzenie: "To wyjdzie jakaś setka?". Może…
Jedziemy ;-) Decyduję, że jedziemy sami, bo nie wiadomo jakie będzie tempo. Z Rokitnicy lasem, aż do stawu w Miechowicach.
Tak blisko© djk71
Dalej obok ruin, przez Karb i rowerówką do centrum Bytomia. Takie miejsca wciąż mnie dziwią w Polsce.
Jak z innej bajki© djk71
Krótka wizyta u Rowerka i ruszamy w stronę Żabich Dołów. Nigdy tu chyba nie byłem w ciągu dnia, wcześniej zawsze o świcie. Ptasie koncerty odbywają się bez względu na godzinę ;)
Pięknie tu... i głośno© djk71
Mijamy Chorzów, w Siemianowicach zaczyna padać. W Dąbrówce Małej na szczęście znów można się rozebrać. Przystanek w Milowicach na grobie dziadków.
Ech...© djk71
Około 13:30 meldujemy się pod dworcem w Sosnowcu. Chwila rozmowy, odbieramy kamizelkę i… idziemy na pizzę. Leje, burza.
W końcu wracamy na start i… coś mi się dziwnie jedzie. Brak powietrza w przednim kole :-( Dawno tego nie przeżywałem.
Uda się... uda...© djk71
Udaje się wymienić dętkę przed startem. Spotykamy pierwszych znajomych, po chwili kolejnych. Dużo nas. Wszyscy (chyba około 1300 osób) w jednakowych kamizelkach. To musi robić wrażenie.
Ja w "takiej" kamizelce© djk71
Leje :( Nie chce mi się zatrzymywać więc do samej Dąbrowy Górniczej moknę. Na miejscu zakładam kurtkę. Trochę późno.
Zalewajka i kolejni znajomi, w tym kolega z Rożnowa z małżonką. Ech… moja pamięć do twarzy…
Wciąż mokniemy. Trwa losowanie rowerów. Pierwszy wygrywa kolega z… Bytomia. Zamiast oklasków spotyka go… buczenie… Chyba jedyny niezbyt miły akcent tego dnia. A niby nie ma podziałów…
Kolejni znajomi. Dynio proponuje żebyśmy wracali razem prosto do Bytomia. Nie uśmiecha mi się jechać w deszczu z wariatami za kierownicą 94-ką. Decyduję się jechać z Wiktorem trochę okrężnie. Dołącza do nas Daniel. Fajnie.
Przejeżdżamy obok cementowni w Grodźcu. Szok, Przejeżdżałem już przecież tędy i jej nie zauważyłem. Jak to możliwe?
W Grodźcu© djk71
W parku w Wojkowicach decydujemy się na krótki odpoczynek i przebranie się. Przestało padać.
Chwila przerwy© djk71
Potem już prosto do domu. Prawie, bo przy wyjeździe z Piekar skręcam w drugą stronę i lądujemy w Bytomiu. Trudno.
Przejazd obok stadionu Polonii Bytom w trakcie meczu w kamizelkach z napisami Sosnowiec to chyba lekka prowokacja? Przeżyliśmy ;-)
Daniel prowadzi nas przez nieużywaną część wiaduktu na Karbiu. To nic, że czasem trzeba zejść z roweru… ;-)
a mogłaby tu być rowerówka...© djk71
Dojeżdżamy do domu. Fajnie było. Wiktor też zadowolony. Nie dziwię się. Zrobił prawie setkę bez żadnego treningu. Fajnie było spotkać znajome twarze :-)
BTW: bloki ustawione analogicznie do starych i zapomniałem, że mam nowe buty...