Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:604.05 km (w terenie 231.70 km; 38.36%)
Czas w ruchu:34:10
Średnia prędkość:17.68 km/h
Maksymalna prędkość:55.19 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:50.34 km i 2h 50m
Więcej statystyk

Prawie setka z Wiktorem - ZMK

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(16)
Prawie setka z Wiktorem - ZMK
Nie wyjechaliśmy nigdzie dalej więc jadę po raz pierwszy na Zagłębiowską Masę Krytyczną. Anetka sugeruje żebym zabrał Wiktora. Nawiązanie kontaktu z moim synem w godzinach porannych nie jest proste ale w końcu pada pytanie/stwierdzenie: "To wyjdzie jakaś setka?". Może…

Jedziemy ;-) Decyduję, że jedziemy sami, bo nie wiadomo jakie będzie tempo. Z Rokitnicy lasem, aż do stawu w Miechowicach.

Tak blisko © djk71


Dalej obok ruin, przez Karb i rowerówką do centrum Bytomia. Takie miejsca wciąż mnie dziwią w Polsce.

Jak z innej bajki © djk71


Krótka wizyta u Rowerka i ruszamy w stronę Żabich Dołów. Nigdy tu chyba nie byłem w ciągu dnia, wcześniej zawsze o świcie. Ptasie koncerty odbywają się bez względu na godzinę ;)

Pięknie tu... i głośno © djk71


Mijamy Chorzów, w Siemianowicach zaczyna padać. W Dąbrówce Małej na szczęście znów można się rozebrać. Przystanek w Milowicach na grobie dziadków.

Ech... © djk71


Około 13:30 meldujemy się pod dworcem w Sosnowcu. Chwila rozmowy, odbieramy kamizelkę i… idziemy na pizzę. Leje, burza.

W końcu wracamy na start i… coś mi się dziwnie jedzie. Brak powietrza w przednim kole :-( Dawno tego nie przeżywałem.

Uda się... uda... © djk71


Udaje się wymienić dętkę przed startem. Spotykamy pierwszych znajomych, po chwili kolejnych. Dużo nas. Wszyscy (chyba około 1300 osób) w jednakowych kamizelkach. To musi robić wrażenie.

Ja w "takiej" kamizelce © djk71


Leje :( Nie chce mi się zatrzymywać więc do samej Dąbrowy Górniczej moknę. Na miejscu zakładam kurtkę. Trochę późno.

Zalewajka i kolejni znajomi, w tym kolega z Rożnowa z małżonką. Ech… moja pamięć do twarzy…

Wciąż mokniemy. Trwa losowanie rowerów. Pierwszy wygrywa kolega z… Bytomia. Zamiast oklasków spotyka go… buczenie… Chyba jedyny niezbyt miły akcent tego dnia. A niby nie ma podziałów…

Kolejni znajomi. Dynio proponuje żebyśmy wracali razem prosto do Bytomia. Nie uśmiecha mi się jechać w deszczu z wariatami za kierownicą 94-ką. Decyduję się jechać z Wiktorem trochę okrężnie. Dołącza do nas Daniel. Fajnie.

Przejeżdżamy obok cementowni w Grodźcu. Szok, Przejeżdżałem już przecież tędy i jej nie zauważyłem. Jak to możliwe?

W Grodźcu © djk71


W parku w Wojkowicach decydujemy się na krótki odpoczynek i przebranie się. Przestało padać.

Chwila przerwy © djk71


Potem już prosto do domu. Prawie, bo przy wyjeździe z Piekar skręcam w drugą stronę i lądujemy w Bytomiu. Trudno.

Przejazd obok stadionu Polonii Bytom w trakcie meczu w kamizelkach z napisami Sosnowiec to chyba lekka prowokacja? Przeżyliśmy ;-)

Daniel prowadzi nas przez nieużywaną część wiaduktu na Karbiu. To nic, że czasem trzeba zejść z roweru… ;-)

a mogłaby tu być rowerówka... © djk71


Dojeżdżamy do domu. Fajnie było. Wiktor też zadowolony. Nie dziwię się. Zrobił prawie setkę bez żadnego treningu. Fajnie było spotkać znajome twarze :-)

BTW: bloki ustawione analogicznie do starych i zapomniałem, że mam nowe buty...

Buty za 99 zł

Czwartek, 28 kwietnia 2011 · Komentarze(12)
Buty za 99 zł

Krótko. Sprawdzić jak będzie się jechało w butach SPD za 99 zł. Do parku w Reptach.

Po prostu... drzewa... © djk71


Tam lekka poprawa bloku w prawym bucie. Nie wiem czy to złudzenie, ale mam wrażenie, że coś nie tak i dlatego czuję prawą łydkę. czy ból pleców też z tego powodu? Oby to było tylko złudzenie, przypadek. Wracam do domu ostatnio odkrytym czerwonym szlakiem.

Jeden z przycisków w liczniku zaczyna odpadać po upadku :-(

Świąteczne szlaki

Poniedziałek, 25 kwietnia 2011 · Komentarze(13)
Świąteczne szlaki
Wczesna pobudka - w końcu to święta wiec szkoda marnować czasu. Szybkie śniadanie, ubieranie i mimo, że nie jestem miłośnikiem tego zwyczaju to… napełniam bidon wodą i.. budzę żonę :)

Dziś kierunek północny. W planach była Bibiela ale po spojrzeniu na mapę zdaję sobie sprawę, że w okolicy jest kilka szlaków turystycznych, po których nigdy nie jechałem. Tzn. wjeżdżałem na nie ale zwykle przypadkowo nie zastanawiając się dokąd wiodą. Może więc dziś je trochę spenetruję?

Mijam Górniki i wjeżdżam na czerwony Szlak Husarii Polskiej. W lesie uczta dla oczu i uszu. Wstające słońce, sarny i dziesiątki ptaków… Jest pięknie.

Szkoda, że tego nie słychać © djk71


Kawałek polem by po chwili znaleźć się obok kościoła św. Mikołaja w Reptach.

Bo nowy dzień wstaje... © djk71


Dalej czerwonym szlakiem ale odcinkiem, którym jeszcze nigdy nie jechałem. Fantastyczny dojazd do samego centrum Tarnowskich Gór. Tylko pola krzywe jak w Miechowie

Krzywe to pole... © djk71


Tym razem nie zatrzymuję się na Rynku tylko jadę dalej zielonym Szlakiem Stulecia Turystyki. Po drodze trafiam na zamek...

Nowy zamek? © djk71


Wow, okazuje się, że ktoś miał pomysł - to przedszkole "Bajeczny Zamek" :-)

Czy ten most jest zwodzony? © djk71


Docieram do Chechła. Jeszcze nigdy chyba nie było tu tak pusto. Spotykam jednego penetratora śmietników i jednego biegacza. Już wkrótce przybędą tu tysiące turystów spragnionych kąpieli wodnych.

Jaki to spokój... © djk71


Kawałek żółtym Szlakiem Gwarków Tarnogórskich i niebieskim Szlakiem Świerklanieckim dojeżdżam do Miasteczka Śląskiego.

Znów trafiam na zielony szlak i docieram do Pniowca. Pora wracać. Czarny Szlak Segiecki doprowadza mnie do centrum Tarnowskich Gór. Wcześniej podziwiam giełdę samochodową...

Giełda samochodowa? © djk71


Stamtąd już znanym czerwonym do Stolarzowic i asfaltem do domu.

Kolejna fajna przejażdżka, kolejny dzień z mnóstwem zwierząt na trasie (już przestałem je liczyć), kolejny samotny wypad z naciskiem na teren… Dobrze mi...

Kiepska nawigacja

Sobota, 23 kwietnia 2011 · Komentarze(15)
Kiepska nawigacja
Od kilku dni wiedziałem, że dziś pojadę gdzieś dalej. Potrzebuję tego. Potrzebuję odreagować ostatnie tygodnie pełne napięcia. Jako, że dziś Wielka Sobota to nawet się nie łudzę, że ktoś ze mną pojedzie. I dobrze. Dziś chcę być sam. Czyżbym podświadomie chciał zrobić trening przed Dymnem? Może… :-)

Mimo, że wstaję wcześnie udaje mi się wyjechać dopiero przed szóstą. Anetka - patrząc na moje krótkie spodenki i krótki rękawek - pyta czy nie będzie mi zimno. Zimno? Ależ skąd, już jest ponad 10, a ma być więcej.

Ruszam i po 300m jest mi chłodno. Bardzo chłodno. Wracać? Nie, zakładam kurtkę przeciwdeszczową, nie pada, ale trochę przed wiatrem ochroni. Zjeżdżam do Rokitnicy i marzną mi palce u rąk. Stamtąd już terenem, dziś tak chcę - jak najmniej asfaltu.

Biskupice i w drodze do Rudy uciekam w Trębacką. Ląduję na Zaborzu. Stamtąd na Halembę. Chwila zagubienia i już jestem na właściwej drodze. Trafiam na pętlę autobusową, gdzie już kiedyś byłem. Las i pierwsze dziś sarny, a po chwili bażanty.

Przecinam drogę 925 i znów las. Fajnie. Tylko podobnie jak w Otwocku mylę prawą stronę z lewą. Klucząc po ścieżkach wydaje mi się, że naprawiam swój błąd, ale ląduję w Śmiłowicach. Chciałem dalej. Trudno, przecinam DK44 i trafiam na piękną drogę wśród pól. Niestety po kilku kilometrach ląduję na czyimś podwórku. Odwrót. Następna droga i to samo. Masakra.

W końcu ruszam w drugą stronę i jest Mokre. Ok, tylko co dalej? Ściągam kurtkę, chłodno ale da się wytrzymać. Mapa, z której korzystam nijak ma się do realiów. Znów jakieś kluczenie, by w końcu po długim czasie trafić do Mikołowa.

Ktoś mnie obserwuje © djk71


Chwila na Rynku i wyjazd z miasta "na czuja". Tym razem instynkt nie zawiódł. Wilkowyje. Tabliczka sugeruje, że mogłyby to być "te", ale niestety nie są….

A gdzie ławeczka? © djk71


Mapa kieruje mnie na ścieżki, które znów wydają się wieść do jakiś domów. Nie chce mi się ryzykować i decyduję się na las. Niestety droga koszmarna, prawie jak jeden z odcinków z Miechowa

Ścieżka? © djk71


Przed kupą kamieni ogarnia mnie strach i łapię za klamki. Efekt łatwy do przewidzenia wyskakuję z siodełka, ale jakimś cudem udaje mi się zeskoczyć na nogi.

Nagle w lesie czuję piwo. Mocno czuję. No tak… Potok Browarniany… :-)

Potok browarniany © djk71


W planach dotarcie do Żwakowa i trafienie na czerwony szlak do Pszczyny. Niestety nie jest łatwo. Trafiam na wycinkę lasu i… gubię się. Do tego skaczące sarny i niedźwiedzie… Tzn. nie niedźwiedzie ale psy jakieś takie podobne do nich.

Po chwili gubię… buta… Zostaje w błotnistej ścieżce… Stojąc na jednej nodze kusi mnie żeby wyciągnąć aparat ale się w ostatniej chwili powstrzymuję :-)

A tu zostawiłem buta... © djk71


Wylatuję w Wyrach. Jak to zrobiłem? Nie wiem.

Jeszcze dworzec, czy już knajpa? © djk71


Jeszcze jedno podejście i jest lepiej. Docieram w okolice Żwakowa , tylko nie ma mojego szlaku. Dzwoni Andrzej, który chciał do mnie dołączyć w Rybniku, bo taki był plan, niestety nie tym razem, za dużą mam obsuwę czasową.

Trafiam na Paprocany. Nie chce mi się ani focić, ani siedzieć, jestem wściekły, że nie mogę trafić tam gdzie chcę. W końcu jest gmina Kobiór i zaczynają się normalne oznaczenia. Szybko trafiam na właściwą drogę.

Ciągle coś w krzakach się rusza….

Uciekał mi... © djk71


Dojeżdżam do Pszczyny. 80km - hmmm to chyba rekord z Zabrza ;-( Popas i pół godziny odpoczynku. Kolejne miejsce, które można zwiedzać godzinami, a ja tylko je "zaliczam". Będzie powód żeby tu wrócić.

Jak tu pusto... © djk71


Tym bardziej, że ktoś mnie podrywał…

Może Pan usiądzie... © djk71


Tylko drzewa jakieś takie….

Dziwne drzewa © djk71


Wyjeżdżam oczywiście dookoła. Przez Łąkę i Porębę. Tu się musiało kiedyś dziać… pałace, zamki, bażantarnie… Musiało być pięknie.

Bażantarnia © djk71


Znów las… Lubię to… Niestety od miejscowości Zgoń - asfalt. Ornontowice, Bujaków i Paniowy. Podjeżdżam pod kościół ale dziś tam tłoczno więc tylko rzut oka z zewnątrz i kupno Coli w sklepie. Potrzebowałem czegoś innego niż izotoniki…

Kościół w Paniowach © djk71


Z Halemby znów lasem… Znów mi się podoba… :-) Końcówka już asfaltem, bo czuję zmęczenie i nie chce mi się szukać alternatyw.

Świetny dzień. Potrzebowałem się zmęczyć, wyżyć i pobyć ze sobą. szkoda tylko,że nawigacyjnie było kiepsko. Niestety była to wypadkowa moich umiejętności, kiepskich oznaczeń w terenie i beznadziejnych map.

Niegościnna Barbara

Środa, 20 kwietnia 2011 · Komentarze(10)
Niegościnna Barbara
Pogoda przekonała mnie żeby wyjść wcześniej z pracy i już o 16-tej byłem w drodze do domu. Obiad i chwilę na rower przed świątecznymi zakupami. Wiku decyduje się do mnie dołączyć.

Jak z Wiktorkiem to oczywiście teren ;-) Wczorajszą trasą dziś spacerowym tempem. Red Rock dziś bez błota, nie to co kiedyś ;-) Wiku zachwyca się widokami i korzysta z chwili odpoczynku, choć wcześniej nie chciał tu wjeżdżać.

Prawie jak w piasku © djk71


Mimo, że rzadko tu jest pusto to lubię to miejsce...

Samotnik © djk71


Zjeżdżamy i przychodzi mi chęć zajrzeć do kapliczki św. Barbary, którą dawno temu tu odkryłem. Szukając dochodzi mnie dziwny, metaliczny dźwięk z tylnego koła. Kiedy się zatrzymuję słyszę syk… i odkrywam źródło dźwięku.

To chyba nie jest gwóźdź © djk71


W takiej okolicy nie trudno o takie niespodzianki...

Co tu było? © djk71


Widać Barbara nie chciała mnie tu dziś widzieć…

Ukryta kapliczka © djk71


Zmieniam dętkę i mimo wszystko odwiedzamy kapliczkę. Niestety zrobiło się późno i czas wracać do domu.

Wychodząc z pracy myślałem, że będzie więcej i szybciej - nie było - ale za to była jazda z synem - bezcenna ;-)

Krótko ale szybko

Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 · Komentarze(3)
Krótko ale szybko

Rano zaskoczył mnie Amiga wysyłając MMS-a, że jedzie do pracy... rowerem. Brawo. Okazało się, że rowerem jedzie tylko 10 min. dłużej niż pociągiem.

Po obiedzie też nie wytrzymałem i ruszyłem choć chwilę pojeździć. Wczoraj podobało mi się w lesie wiec dzisiaj powtórka. Tylko w drugą stronę - Las Miechowicki i BTR-y. Przy wjeździe do Segietu nowa nawierzchnia. na drodze dwa ujadające burki... Właściciele wyszli po chwili zadowoleni, że pieski mnie wystraszyły... Może powinienem iść za przykładem Niewe i kupić sobie gaz... Tylko kogo nim traktować? Psy czy właścicieli?

Ugryzą, czy tylko poszczekają? © djk71


Kawałek dalej podziwiam Wielki Kanion Tarnogórski oświetlony zachodzącym słońcem.

Wileki Kanion... Tarnogórski © djk71


Można by tak siedzieć bez końca, ale słońce zaczyna mówić dobranoc...

Czas wracać © djk71


Czas zbierać się do domu. Klucząc przez las wyjeżdżam w Rokitnicy. Do domu asfaltem po raz pierwszy chyba nie schodząc poniżej 20km/h na podjeździe. Zmęczony ale fajnie było.

Rodzinnie

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · Komentarze(4)
Rodzinnie

Plany na dziś były ale jak to często bywa... życie (albo lenistwo) je zweryfikowało. Nie szkodzi i tak dzień był rowerowy. Przed obiadem wyciągnęliśmy pozostałe rowery, zostały umyte, przejrzane, nasmarowane i… poszliśmy coś zjeść :-)

Po obiadku były pewne opory ale udało się wspólnie zebrać i powłóczyć się trochę po okolicznych lasach.

Prawie gotowi © djk71


Początek trochę przeraża Igorka ale dzielnie dają radą z Anetką :-)

Nie lubimy kamyków ale jedziemy © djk71


Parę zjazdów, parę podjazdów, Wiku walczy :-)

Podjechałem ;) © djk71


Jak na pierwsze w tym sezonie wspólne rowerowanie to 10km w terenie było w sam raz. Tym bardziej, że momentami ciężko było jechać ;-)

Czasem trzeba pchać... © djk71


Rodzinka poszła schować rowery, a mnie było jeszcze mało więc dałem sobie w kość w lasach koło Górników. Wcześniej oglądam postępy w budowie A1.

Kolejny wiadukt na A1 © djk71


Las jest fajny. Lubię się tak powyżywać, tylko czemu robię to tak rzadko? Za rzadko… I zawsze po powrocie do domu obiecuję sobie, że teraz to już będę częściej… Dziś oczywiście powiedziałem to samo ;-) Patrząc po wynikach wczorajszej mini Odysei ewidentnie brakuje mi treningu…

Mini Odyseja Miechowska

Sobota, 16 kwietnia 2011 · Komentarze(4)
Mini Odyseja Miechowska

Tydzień temu świetnie się bawiliśmy na maratonie w Otwocku. Dziś mini Odyseja w Miechowie.
Pierwsza niespodzianka już po wyjściu do auta…

A niby wiosna... © djk71


No cóż, może ciekawie, tylko czy zabrałem odpowiednie ciuchy?
Na miejscu rządzi już Monika - zadbała o to, abyśmy mieli odpowiednie numerki: Kosma - 100, ja - 71 :-)

Ciekawe czemu mam nr 71 © djk71


Ekipa zbiera się pod Miejskim Domem Kultury. Konkurencja duża…

Konkurencja... © djk71


W końcu ruszamy. Start honorowy niestety powoduje pewne zamieszanie i… niektórzy uciekają na trasę kilka minut przed resztą. Dobrze, że traktujemy to jako zabawę bo inaczej bylibyśmy źli i pewnie byśmy się odwoływali…

Zaczynamy od PK6. Prosty do odnalezienia więc na miejscu kolejka.

Dużo nas... © djk71


Zaraz za punktem błędny wybór drogi zamiast szybko znaleźć kolejny punkt maszerujemy przez pola. A pola są piękne…

A to Polska właśnie... © djk71


Punkt nr 5 to miejsce po byłym kościele. Niestety nie ma lampionu ani perforatora.

Tu kiedyś był kościół... ale spłonął... © djk71


Dzwonimy do organizatora i… już wie… Ktoś ściągnął punkt - zapisuje nasze numery i ruszamy dalej. W tym samym momencie pojawia się ktoś z organizatorów i…. okazuje się, że jeszcze nie zdążyli tu zawiesić punktu, bo… nie spodziewali się, że ktoś zacznie z tej strony. Na szczęście to jedyna wpadka orgów.

Podbijamy punkt i ruszamy dalej na PK4. Kilkaset metrów przed punktem Monika dyskutuje z kamieniem. Nie wiem jak wygląda kamień, ale Monika nosi pewne ślady użytkowania…. :-)

Tak też bywa... © djk71


Ruszamy na "dziesiątkę" Szybko znaleziona i okazuje się, że zapomnieliśmy o "trójce". Rzut oka na mapę i… nie jest tak źle, zaliczymy ją wracając z PK11, który znajduje się na nasypie po wąskotrówce.

Trójka wydaje się prosta, gdyby nie fakt, że zamiast wierzyć odległościom z mapy jadę szukając torów. A torów nie ma po je minąłem tylko nie zauważyłem, bo… nie mogłem - były w tunelu. Naprawiamy błąd i jedziemy dalej.

Droga na PK9 to droga przez las po koleinach i błocie. Skrzyżowanie ścieżek - spoko. Patrzymy na zegarek i zostają dwie godziny i cztery punkty. Rezygnujemy z ósemki. Za daleko.

Dwójka pojawia się szybciej niż się spodziewamy. Choć miałem wątpliwości ruszamy na PK7.

Błoto i koleiny. Na szczęście trafiamy bezbłędnie. Skraj lasu i znów jest pięknie...

Znów pola © djk71


Wracamy i szukamy starego sadu, czyli PK1. No problem. Wracamy do bazy. Szybkim tempem. Może by było szybciej gdybym podjazdów z blatu nie brał ;-)

Na mecie jesteśmy równo godzinę przed zamknięciem mety. Zdążylibyśmy zaliczyć ósemkę i mielibyśmy komplet punktów, a tak mamy 45 min. kary. Trudno. Nauczka na kolejny raz.

Na mecie grochówka i kiełbaska z chlebkiem, ogórkiem i napojem. Do oporu. W oczekiwaniu na wyniki kilkukrotnie zostajemy zaproszeni na dokładkę. Czas oczekiwania umila nam lokalny zespół...

Młodzież koncertuje... © djk71


oraz artyści amatorzy...

Śpiewać każdy może... © djk71



W końcu są wyniki - Monika jest na 4 miejscu.

Prawie na podium... © djk71


Ja na 13 w swojej kategorii. Mogło być lepiej. Mimo to jesteśmy zadowoleni, że udało nam się poznać kolejne fajne tereny do jazdy.

Brawa dla organizatorów. Na koniec jeszcze jeden występ :-)

Fajna gitara © djk71


ach te spodnie... © djk71

1:82 000 i wiaterek

Sobota, 9 kwietnia 2011 · Komentarze(10)
1:82 000 i wiaterek

Dziwna skala © djk71


Maraton Terenowy Blisko Otwocka
, dawniej Otwocki PREHARP. Tu nas jeszcze nie widzieli.
Od kilku dni wieje i koszmarnie i na dziś zapowiadają podobną pogodę. Do tego jakieś 5-7 stopni powyżej zera. Kumpel, który mnie podwozi patrzy na nas chyba trochę jak na wariatów. No cóż, może coś w tym jest :-)

Przebieramy się i rejestrujemy. Dostajemy laminowane numerki, smycze z laminowaną kartą i kuponem na obiad. Nawet depozyt jest przewidziany. Wszystko w woreczku, który można potem wykorzystać do osłony mapy. Sprawna organizacja. Wracamy do auta przygotować prowiant i po chwili znów jestem przy ośrodku kultury.

Otwock 2011 - przed startem © djk71


Rozdanie map i… pierwsze zaskoczenie - skala 1:82 000, co prawda prowadzący wspomniał o tym ale potraktowałem to z przymrużeniem oka. Będzie ciekawie ;-)

Krótka analiza mapy, zaznaczymy tylko kilka pierwszych punktów, stwierdzając, że w trakcie jazdy zobaczymy na co dalej pozwoli czas i siły. Nawet nas ktoś sfocił ;-)

Otwock - MTBO Mlądz, jak pojechać ? © surf


Zaczynamy od punktu 7 - mostek na Mieni. Część ekipy wybiera asfalt, my las. Piękna ścieżka, aż chce się jechać. Podbijamy kartę i niesieni emocjami chcemy ruszyć jak inni…

Nie spadł... © djk71


Rzut oka na mapę i… bez sensu, przecież szlak jest z tej strony rzeki. Droga wiedzie cały czas wzdłuż rzeki.

Nad rzeczką opodal krzaczka... © djk71


Wyjeżdżamy na asfalt i witaj wietrzyku. Masakra ale jedziemy. Kolejny punkt (PK 3) to dąb na skraju lasu. Bez większych problemów go odnajdujemy, choć kiedy ja się zatrzymuję koło dębu Kosma jedzie dalej i krzyczy "Jest!". Trochę się zdziwiłem, ale po chwili wszystko stało się jasne, Monika zrozumiała: "dom", a nie "dąb" ;-)

Jedziemy dalej. I na prostym jasnym skrzyżowaniu skręcamy w prawo zamiast w lewo. Po ponad kilometrze orientujmy się, że coś jest nie tak i wracamy. Głupi błąd. Do Kącka bez problemów, ale dalej znów błąd, tym razem w lesie. Zagubiliśmy się na skrzyżowaniu ścieżek - pojechaliśmy co prawda w dobrym kierunku, ale po niewłaściwej stronie rzeki. Powrót i przeprawa przez rzeczkę. Ja skaczę, a Monika… ściąga buty :-)

Zmoczyć na chwilę nogi... © djk71


Ruszamy dalej i zaczyna się zabawa… Na wprost biegnie droga… Hmmm…

Strumyk, czy droga? © djk71


Budujemy prowizoryczny mostek i jesteśmy już po drugiej stronie strumyka. Po chwili jeszcze raz to samo. Niepotrzebna strata czasu, gdyż teren okazuje się tak grząski, że stawiając stopę, na z pozoru twardej powierzchni po chwili zapadamy się i w efekcie i tak mamy mokre buty.

PK 6 - szczyt wzgórza 138 - wymaga chwili szukania ale w końcu się udaje. W drodze do kolejnego celu postanawiamy chwili usiąść na trawce i coś zjeść. Po chwili dołącza do nas 80-letnia właścicielka terenu. Chcąc zachować się kulturalnie tracimy trochę czasu.

PK5 to skrzyżowanie rowów. Tu chyba tracimy najwięcej czasu. W końcu dzięki jednej z zawodniczek, która go odnajduje, udaje się podbić kartę. Patrzymy na zegarki i jest… bardzo późno. Cały czas się chmurzy.

Padać, czy nie padać? © djk71


Zwykle problemem dla nas jest zmęczenie, dziś brak czasu. Modyfikujemy trasę i jedziemy w kierunku PK9. W Gliniance fotografujemy XVIII-wieczny kościółek.

W Gliniance © djk71


Bez większych problemów odnajdujemy cypel poniżej ruin młyna.

Woda na młyn... © djk71


"Dziesiątka" to "sosna z pieńkiem, NE brzeg jeziora" - pomysł Kosmy trafienia na punkt idealny. Szybko odnajdujemy drzewo.

NE brzeg jeziora © djk71


Kawałek dalej przypatrują nam się bociany.

Ciekawe czy bociany boją się burzy? © djk71


Monika sugeruje zaliczenie jeszcze PK11 ale przekonuję ją, że nie mamy już czasu. Czerwonym szlakiem jedziemy na metę. Gdyby nie kilka przepraw błotnych byłoby bez problemu. W końcu docieramy jednak do mety. Zdążyliśmy.

Na miejscu niespodzianka. Czeka na nas żurek, herbata i ciasto. Tego się nie spodziewaliśmy. Kolejny plus dla organizatorów. W oczekiwaniu na wyniki pogawędki z innymi uczestnikami zawodów, w tym z Niewe. Wszyscy zadowoleni i zachwyceni organizacją imprezy.

Okazuje się, że z 6 na 15 punktów zostajemy sklasyfikowani na 45 i 46 miejscu na 100 startujących. Czyli pierwsza połówka ;) Jak tydzień temu. Oby tak dalej. Wielkie dzięki dla organizatorów i innych uczestników za wspaniałą atmosferę.

Tylko ten wiatr - patrząc po danych w serwisach pogodowych wiało około 40km/h,a w porywach... nawet powyżej 70km/h. Dało się to odczuć.