Gdzie jest Monika?
Niedziela, 13 marca 2011
· Komentarze(5)
Kategoria śląskie, do 50km, W towarzystwie
Gdzie jest Monika?
Dwa tygodnie przerwy. Tydzień na delegacji w Niemczech i tydzień chorobowego. W Lipsku zaskoczenie. Może dlatego, że dawno w tej części kraju nie byłem i jakoś nie spodziewałem się tylu rowerzystów i takiej infrastruktury. Byłem pod wrażeniem. Rowery były wszędzie i w każdej postaci. Gdy wracałem marzyłem już tylko o tym by pojeździć. Niestety dawno mnie tak nie rozłożyło. Przez kilka dni prawie nie mówiłem. Fakt, że dobrowolnie poszedłem do lekarza, oznaczał, że było źle.
Miałem nadzieję odbić to sobie w ten weekend ale w domu został zaplanowany remont i też nici z jazdy. Prawie. Prawie, bo w niedzielny poranek w ramach rozgrzewki przed malowaniem ruszyliśmy z Kosmą na krótką przejażdżkę. Pierwsze kilometry na asfalcie nawet dość szybkie ale już po chwili wjeżdżamy w teren i przychodzi nam się zmierzyć ze świeżo rozmrożoną ziemią. Grząsko. Ciężko. Fajnie. Jedziemy Bytomskimi Trasami Rowerowymi. Po drodze sarny, zające.
Postanawiam pokazać Monice Hałdę Popłuczkową.
Wjeżdżam na górę, ściągam kask, rękawiczki… czas na chwilę odpoczynku. Tylko gdzie jest Monika? Jeszcze przed chwilą była za mną. Ok. Zaczekamy.
Po kilku minutach zaczynam się denerwować. Jeśli bawi się ze mną w chowanego to już powinno jej się znudzić. Ubieram się i zjeżdżam w dół. Nawoływaniem (nie wzięła telefonu) odnajdujemy się. Wyjeżdżam z zza krzaków i widzę Kosmę z patyczkiem w dłoni grzebiącą przy kole. Okazało się, że błoto (i szyszka) tak mocno wcisnęło się pod błotnik, że nie jest w stanie obrócić koła. Przypomniała nam się Mini Nocna Masakra, gdy zginął nam kolega.
W końcu docieramy na góry i chwila oddechu. Pięknie tu. Pięknie tylko trzeba zjechać. Po drodze znów kilka postojów z powodów j.w. :-) Szkoda, że nie wzięliśmy aparatu :-)
Pora wracać. W domu żona czeka z remontem. Jeszcze przez DSD i Miechowice. I jeszcze trochę błota. Żeby nie było zbyt łatwo to końcowy podjazd do domu chce nas zabić. W błocie pod górę. Niezły trening. Średnia też niezła. :-)
Rowery oblepione błotem, my ubrudzeni i zmęczeni - warto było. Potrzebowałem tego.
Dwa tygodnie przerwy. Tydzień na delegacji w Niemczech i tydzień chorobowego. W Lipsku zaskoczenie. Może dlatego, że dawno w tej części kraju nie byłem i jakoś nie spodziewałem się tylu rowerzystów i takiej infrastruktury. Byłem pod wrażeniem. Rowery były wszędzie i w każdej postaci. Gdy wracałem marzyłem już tylko o tym by pojeździć. Niestety dawno mnie tak nie rozłożyło. Przez kilka dni prawie nie mówiłem. Fakt, że dobrowolnie poszedłem do lekarza, oznaczał, że było źle.
Miałem nadzieję odbić to sobie w ten weekend ale w domu został zaplanowany remont i też nici z jazdy. Prawie. Prawie, bo w niedzielny poranek w ramach rozgrzewki przed malowaniem ruszyliśmy z Kosmą na krótką przejażdżkę. Pierwsze kilometry na asfalcie nawet dość szybkie ale już po chwili wjeżdżamy w teren i przychodzi nam się zmierzyć ze świeżo rozmrożoną ziemią. Grząsko. Ciężko. Fajnie. Jedziemy Bytomskimi Trasami Rowerowymi. Po drodze sarny, zające.
Postanawiam pokazać Monice Hałdę Popłuczkową.
Wjeżdżam na górę, ściągam kask, rękawiczki… czas na chwilę odpoczynku. Tylko gdzie jest Monika? Jeszcze przed chwilą była za mną. Ok. Zaczekamy.
Po kilku minutach zaczynam się denerwować. Jeśli bawi się ze mną w chowanego to już powinno jej się znudzić. Ubieram się i zjeżdżam w dół. Nawoływaniem (nie wzięła telefonu) odnajdujemy się. Wyjeżdżam z zza krzaków i widzę Kosmę z patyczkiem w dłoni grzebiącą przy kole. Okazało się, że błoto (i szyszka) tak mocno wcisnęło się pod błotnik, że nie jest w stanie obrócić koła. Przypomniała nam się Mini Nocna Masakra, gdy zginął nam kolega.
W końcu docieramy na góry i chwila oddechu. Pięknie tu. Pięknie tylko trzeba zjechać. Po drodze znów kilka postojów z powodów j.w. :-) Szkoda, że nie wzięliśmy aparatu :-)
Pora wracać. W domu żona czeka z remontem. Jeszcze przez DSD i Miechowice. I jeszcze trochę błota. Żeby nie było zbyt łatwo to końcowy podjazd do domu chce nas zabić. W błocie pod górę. Niezły trening. Średnia też niezła. :-)
Rowery oblepione błotem, my ubrudzeni i zmęczeni - warto było. Potrzebowałem tego.