Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2018

Dystans całkowity:366.75 km (w terenie 15.00 km; 4.09%)
Czas w ruchu:24:23
Średnia prędkość:15.04 km/h
Maksymalna prędkość:59.59 km/h
Maks. tętno maksymalne:199 (98 %)
Maks. tętno średnie:183 (90 %)
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:28.21 km i 1h 52m
Więcej statystyk

Hiszpania - Przed deszczem

Środa, 28 lutego 2018 · Komentarze(2)
Wczoraj zamiast roweru było zwiedzanie oraz wieczorne bieganie, więc dziś znów rower. Tym bardziej, że zapowiadają od trzynastej deszcze...przez kilka kolejnych dni. Zaplanowane dwie trasy, próbujemy dłuższą. Ruszamy i po chwili zaczyna się podjazd. Już wiem, lekko dziś nie będzie. :)

Mimo to jadę, korekta siodełka po drodze i wspinamy się. Potem lekkie zjazdy i przed nami kolejny podjazd, którego prawie nie czuć. Nie wiem czemu tak jest, ale przyjemnie się jedzie...

Wąskie drogi, ale puste © djk71

Kolejny podjazd, zaczyna padać deszcz. Po chwili na rozjeździe decyduję się jechać dalej sam, niech Damian walczy z górkami, ja bym się dziś zajechał. Przestaje padać, ruszam swoim tempem, robiąc zdjęcia,ciesząc się dalej urlopem. 

Ot, kościółek przy drodze © djk71

Super zjazd, piękne widoki.

Jeszcze przed chwilą tam jechałem © djk71
Tak można mieszkać © djk71

Czas na lunch © djk71

Na dole jest mi mało, decyduję się jechać na zachód, w stronę Malagi.

Ruiny? © djk71

Ananas? © djk71

Wjeżdżam na chwilę do miasta, ale jak dla mnie za duży ruch i za dużo ludzi.

Ładny kościół © djk71

Pałac Kultury? © djk7

Decyduję się wracać.

W porcie © djk71

Niestety wymyśliłem sobie drogę wzdłuż morza i to nie był dobry wybór. 

Wyspa © djk71

Na przemian albo deptaki pełne ludzi, albo szutrówka, Jedynie przez chwilę fajna rowerówka.

Jakoś docieram do domu. Jeszcze kółko po miasteczku i kilka fotek.

Nasze miasteczko © djk71
Dziwne te drzewa © djk71
Obok domu © djk71
Nie wiem o co chodzi, ale intrygujące © djk71


Chwilę po powrocie zaczyna padać. i tak teraz ma być :(

Wieczorne bieganie

Wtorek, 27 lutego 2018 · Komentarze(0)
Dziś trochę kilometrów w nogach już mam, poranne zwiedzanie Drogi Króla dało trochę popalić. Nie biegałem jednak już dawno i po drzemce decyduję się wyjść choć na chwilę. 

Drogą wzdłuż morza biegnie się wspaniale. Na wschód, powrót jest pod porywisty wiatr wiejący od morza i jest trudniej... ale potrzebowałem tego. 

Wieczorem, przy plaży © djk71

Hiszpania - Caminito del Rey

Wtorek, 27 lutego 2018 · Komentarze(3)
Dziś odpoczynek od roweru, zamiast tego przejście Drogą Króla (Ścieżką Króla).

W pierwszej chwili nie do końca byłem pewien, czy chcę tam iść, czytając ile ofiar pochłonęła ta trasa. Jednak co tam, odważyłem się. 

Kiedy przyjechaliśmy z bratem na miejsce, powitał nas deszcz. Czytałem, że ponoć ze względu na warunki czasem organizatorzy nie wpuszczają na trasę, więc z nieco drżącym sercem zostawiliśmy samochód na parkingu i udaliśmy się w drogę do oddalonego o bodaj 2,7 km punktu kasowego. Bilety oczywiście mieliśmy kupione wcześniej, ale to nie gwarantowało wejścia, na miejscu sporo ludzi i niezbyt spiesząca się obsługa ;)

W końcu dostajemy kaski, sprzęt nagłaśniający żeby słyszeć przewodnika (a co, wybraliśmy opcję full wypas) i ruszamy.

Od pierwszych chwil widoki zapierają dech w piersiach.

El Caminito del Rey © djk71

Nie sposób pokazać na zdjęciach to co widzieliśmy.



Deszcz przestał padać więc możemy bez przeszkód podziwiać to co nad nami i to co pod nami.











Nad nami, chyba w nadziei, że ktoś zostanie tam na wieki, krążą stada sępów. 


Chciałbym opowiedzieć jak tam jest, ale nie da się... to trzeba zobaczyć...










Wbrew opisom trasa jest obecnie bardzo łatwa do przejścia i może się tan wybrać praktycznie każdy (powyżej 8 roku życia).

Hiszpania - dzień 2 - jeszcze bardziej w góry

Poniedziałek, 26 lutego 2018 · Komentarze(3)
Po wczorajszym wyjeździe zastanawiałem się jak będzie dziś reagował organizm. Trasę wybraliśmy krótszą... ale sumarycznie z podobnymi przewyższeniami, czyli może być ciężej.

Rano zakupy, a potem ruszamy i po chwili wracamy. Skleroza nie boli, ale na szczęście daleko nie było. Najpierw wzdłuż wybrzeża, ale po kilku km odbijamy w góry. Ciepło, nawet bardzo, ściągamy rękawki i już zupełnie na krótko zaczynamy się wspinać.

Pogoda piękna © djk71

Początkowo nawet nam to sprawnie idzie, ale po chwili górki pokazują gdzie nasze miejsce. 

Cały czas w górę © djk71


Wspinamy się na jakieś 400 m, by po chwili cieszyć się zjazdem i oddać wszystko co podjechaliśmy. I... zacząć podjazd na ponad 600 m. 



OO ile pierwszy mnie zmęczył, to drugi mnie dobił. Wjechałem do końca, ale łatwo nie było. 

Widoki piękne © djk71

W nagrodę czekało nas kilkanaście km zjazdu i wspaniałych widoków. Gdybym był odważniejszy i nie ściskał tak mocno hamulców to pewnie prędkość maksymalna byłaby sporo wyższa niż te 60 km/h.

Hiszpania - dzień 1 - od razu góry

Niedziela, 25 lutego 2018 · Komentarze(3)
Choć wszystkie okoliczności przyrody mówiły nie, dałem się namówić bratu na urlop w Hiszpanii. Wybór padł na Rincón de la Victoria w Andaluzji. Mój pierwszy wylot z rowerem, do tego niezbyt sprzyjający czas na pakownie przed wylotem sprawiały, że nerwówka była do samego końca. Na szczęście żona pomogła mi ogarnąć pakowanie i koniec końców udało się dotrzeć do lotnisko w Modlinie.

W Maladze lądujemy jeszcze w sobotę przed północą, ale i tak czekamy trochę na wypożyczenie auta, a potem już na miejscu na gospodarza z kluczami. Zasypiam chyba około trzeciej. Leniwie wstajemy, składamy rowery i... w drogę. Prognozy pogody na najbliższe dni nie wyglądają zbyt optymistycznie, więc trzeba korzystać z każdej chwili. 

Cel na dziś to Competa. Daleko i wysoko jak na pierwszy dzień, ale jedziemy.

Wzdłuż wybrzeża © djk71

Całkiem przyjemnie, już zapomniałem jak się jeździ na cienkich oponach.

Ładnie tu © djk71


Prawie 20 km po płaskim, a potem się zaczyna zabawa. Podjazdy, długie, ale w miarę przyjemne.

A droga wije się © djk71

Mimo lekko zachmurzonego nieba, widoki robią wrażenie, szczególnie na mnie, jestem tu po raz pierwszy. Czasem trzeba się zatrzymać żeby pstryknąć fotkę (a przy okazji chwilę odpocząć). 

Aż chce się odpocząć © djk71

Każdy kolejny km podjazdu daje w kość, w pewnym momencie zaczynam czuć plecy, chwilę później Piotrek decyduje się skrócić trasę. Ja się chwilę waham, ale ostatecznie decyduję się jechać z Damianem. I teraz dopiero zaczynają się podjazdy ;-) Szczęśliwie udaje się jednak dojechać do celu i wypić zasłużoną kawę. 

Na miejscu © djk71


Przed nami zjazd. Zarówno na zjeździe, jak i przez całą drogę jestem pełen podziwu dla hiszpańskich kierowców, ich cierpliwości.

To nie tylko znaki... tu tak jeżdżą © djk71

Zjeżdżamy nad morze. Od Torre del Mar do domu zostało jakieś 18 km. Długie 18 km. czuje przejechane kilometry i mimo, że po płaskim i na szosie (prawie) to z trudem udaje mi się utrzymać prędkość 20 na godzinę.

Kończę przejażdżkę mocno zmęczony, ale zadowolony. Oby tak było dalej. :-) 

Ostatnia sobota karnawału

Sobota, 10 lutego 2018 · Komentarze(2)
Ten tydzień treningowy jest dziwny. Co prawda łącznie z dzisiejszym był dwa razy rower i trzy razy bieganie, ale wszystko nie tak jak miało być. Niestety przeciągający się remont rozwala wszystkie plany.

Dziś też, mimo soboty, udaje się wyjść pokręcić dopiero kiedy jest ciemno. Wyjeżdżam i widok tłumów z alkoholem w rękach przypomina mi, że dziś ostatnia sobota karnawału. To źle. Wieczorne drogi w takim dniu oznaczają... ryzyko spotkania idiotów za kółkiem. Sam nie wiem gdzie jechać, czy po miastach gdzie większy ruch, czy po wsiach gdzie jak mnie coś potrąci to nawet nikt nie zauważy...

W końcu wybieram obrzeża miast. Tu też jest ruch. Nie wiem, czy z powodu chłodu, czy ciemności, czy też jednak kierowców jadę z wyższym pulsem niż miałem. Trudno. Grunt, że udało się pokręcić.

Teraz czas na herbatkę z miodem :-)

Czas na herbatkę © djk71

Spalić pączki

Czwartek, 8 lutego 2018 · Komentarze(0)
Dziś w planie był długi rower. Niestety trwający w domu remont nie pozwolił na to. Udało się jedynie w nocy wyjść na krótki trening biegowy żeby choć trochę uspokoić sumienie po całodziennym obżarstwie...

A to nie wszystko co dziś na stołach leżało... © djk71

Tańcząc na lodzie

Środa, 7 lutego 2018 · Komentarze(3)
Wczoraj przerwałem trening. Byłem potwornie zmęczony. I to był fakt. Po powrocie od razu usnąłem i spałem ponad 9,5 godziny. I to głęboko. Bardzo. Dawno tak nie spałem. Za dużo treningów, za dużo obowiązków, za dużo stresu?



Dziś próba powtórzenia treningu. Ruszam ponownie na strefę. Startuję i po niecałym kilometrze z trudem łapię równowagę. Lodowisko na chodniku. Kawałek dalej znów... potem biegnę, jest lepiej i znów niespodzianka. Sam nie wiem jakim cudem ani razu się nie wyłożyłem... Robię kółko i potem biegam już tylko po odcinku gdzie nie jest ślisko, a przynajmniej nie było przed chwilą. Bo wciąż pada śnieg, a temperatura spada.

Udaje się jednak zrobić cały trening. Nie wiem tylko jak będzie jutro z rowerem...

Nie miałem siły biec

Wtorek, 6 lutego 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Samotnie, śląskie
Dzień miał być nieco inny, a był zupełnie inny, zaczęło się od pobudki około czwartej, potem chwili walki i próbą zaśnięcia, w końcu wstaniem o wpół do piątej. I potem cały dzień był szybki i zwariowany.

Po powrocie do domu byłem padnięty. Chciałem się przespać, ale też nie wyszło. W końcu wieczorem zdecydowałem pójść pobiegać. Miały być interwały, a była... porażka. Nie dość ze zmęczony to jeszcze zacząłem ostro, za ostro, a potem jeszcze przyśpieszyłem. Musiałem umrzeć... i umarłem... Pierwszy raz chyba skończyłem po 2 km...

Idę spać...

30+ przy -10

Poniedziałek, 5 lutego 2018 · Komentarze(0)
Wczoraj oprócz biegania miał być jeszcze rower, ale plany uległy zmianie i został przełożony na dziś. Kiedy wracam z pracy jest chłodno, ale nie zauważam, że jakoś wyjątkowo. Szybki obiad i na rower.

Ciemno i... zimno. Jadę głównie z dala od głównych dróg więc latarnie tylko z rzadka doświetlają mi drogę. Chłód sprawia, że niezbyt chętnie spoglądam na zegarek sprawdzając czy trening odbywa się zgodnie z założeniami. Jadę na czuja.

Z każdym kolejnym kilometrem jest coraz chłodniej. Kiedy w okolicach Rybnej spoglądam na licznik jest -10C. Czuć. Teraz już myślę tylko o tym żeby jak najszybciej dotrzeć do domu. Nie skupiam się zbytnio na pilnowaniu parametrów, po prostu jadę. Pod koniec czuję zimno w palce u stóp. Od Ptakowic temperatura nieco rośnie.

Temperatura rośnie © djk71


Pod domem jest -8,5. Mam nadzieję, że to już końcówka zimy ;-)