Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2019
Dystans całkowity: | 181.80 km (w terenie 21.50 km; 11.83%) |
Czas w ruchu: | 27:22 |
Średnia prędkość: | 11.49 km/h |
Maksymalna prędkość: | 49.18 km/h |
Suma podjazdów: | 1591 m |
Maks. tętno maksymalne: | 193 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 181 (89 %) |
Suma kalorii: | 16120 kcal |
Liczba aktywności: | 27 |
Średnio na aktywność: | 12.99 km i 1h 00m |
Więcej statystyk |
AktywnośćBieganie
Dystans9.67 km
Czas w ruchu01:04
Vśrednia6:37 min/km
VMAX2:38 min/km
Podjazdy112 m
IV Cross-MOL
Średnio mi to bieganie ostatnio wychodzi, ale zapisałem się na bieg po sąsiedzku. Choć tereny piękne to w sumie biegam tu rzadziej niż planowałem. Za tydzień Krynica więc potraktujmy to jako rozgrzewkę. Z tego co słyszę przy odbiorze pakietu startowego (a i potem na mecie) to więcej osób tak to traktuje :-)
Pakiet odebrany. Miłym dodatkiem jest kubek na wodę. Może przyda się za tydzień.
Przed startem wspólna rozgrzewka. Wiem, że głupie, ale ja odpuszczam, wiem jak to się potrafi skończyć. Mam traumę od ubiegłorocznego duathlonu.
Potem pamiątkowe zdjęcie.
Kto mnie znajdzie? :-)
I ustawiamy się na starcie.
Ruszamy i po chwili widzę, że pierwszy kilometr był zbyt szybki jak na mnie. Trzeba się opanować. To niby tylko dycha, ale wiem, że będą podbiegi, które potrafią mnie zabić. Drugi i trzeci kilometr zwalniam. Zaczyna się pierwszy podbieg. Część osób przechodzi do marszu. Ja uparcie biegnę. Niewiele szybciej niż oni idą, ale biegnę.
Jest ciepło, ale póki co większość trasy w cieniu. Na szczęście jest bufet.
Łyk wody i dalej do przodu.
Trochę z górki, a potem znów podbieg.
Na całej trasie mnóstwo motywujących haseł. Super pomysł. Brawa dla orgów!
Na piątym kilometrze dzieciaki pryskają mnie wodą ;-)

Przy leśniczówce kurtyna wodna. Szkoda, że nie podwójna, albo z większą mocą, ale dobre i to :-)
UWAGA: Osoby o wrażliwych nerwach przewinięcie trochę w dół - na zdjęciu wyszła tęcza... ;)

Kawałek dalej znów woda. Tym razem do picia.

Korzystam nawet dwukrotnie.

Ruszam dalej. Trasa łączy nam się z kijkarzami. Niektórych trudno wyprzedzić. Mają kondycje i technikę.

Łyk ostatniej wody i ostatnie trzy kilometry przede mną. Coraz luźniej, ale udaje mi się nawet kilka osób wyprzedzić.
Wybiegam na osiedle, zaraz meta.

O dziwo jestem na mecie szybciej niż myślałem. Co prawda zegarek pokazuje mi nieco krótszy dystans, ale to pewnie przez las.

Ściągam chipa.

Oczywiście obowiązkowe zdjęcie :-)

Medal piękny

I można iść na zupkę, a potem na ciasto.

Teraz czas na odpoczynek, pogaduchy i oczekiwanie na dekorację i losowanie nagród.
Super zorganizowana impreza. Jedyne czego mogę się czepić, to to, że nie wylosowałem żadnej nagrody! :-( Ale nie zostawię tak tego! Jeszcze tu wrócę!
Zdjęcia dzięki towarzystwu mojej żony, która ganiała po całej trasie :-)

Pakiet startowy© djk71
Pakiet odebrany. Miłym dodatkiem jest kubek na wodę. Może przyda się za tydzień.
Przed startem wspólna rozgrzewka. Wiem, że głupie, ale ja odpuszczam, wiem jak to się potrafi skończyć. Mam traumę od ubiegłorocznego duathlonu.
Potem pamiątkowe zdjęcie.

Przed startem© djk71
I ustawiamy się na starcie.

Strzał i ruszamy© djk71
Ruszamy i po chwili widzę, że pierwszy kilometr był zbyt szybki jak na mnie. Trzeba się opanować. To niby tylko dycha, ale wiem, że będą podbiegi, które potrafią mnie zabić. Drugi i trzeci kilometr zwalniam. Zaczyna się pierwszy podbieg. Część osób przechodzi do marszu. Ja uparcie biegnę. Niewiele szybciej niż oni idą, ale biegnę.
Jest ciepło, ale póki co większość trasy w cieniu. Na szczęście jest bufet.

Pierwszy wodopój© djk71
Łyk wody i dalej do przodu.

Lecimy dalej z ETISOFTEM na plecach© djk71
Trochę z górki, a potem znów podbieg.
Na całej trasie mnóstwo motywujących haseł. Super pomysł. Brawa dla orgów!
Na piątym kilometrze dzieciaki pryskają mnie wodą ;-)

Do leśniczówki© djk71
Przy leśniczówce kurtyna wodna. Szkoda, że nie podwójna, albo z większą mocą, ale dobre i to :-)
UWAGA: Osoby o wrażliwych nerwach przewinięcie trochę w dół - na zdjęciu wyszła tęcza... ;)

Kurtyna z... tęczą....© djk71
Kawałek dalej znów woda. Tym razem do picia.

Dzieciaki ratują nam życie© djk71
Korzystam nawet dwukrotnie.

Trudno było odmówić ;-)© djk71
Ruszam dalej. Trasa łączy nam się z kijkarzami. Niektórych trudno wyprzedzić. Mają kondycje i technikę.

Ostatnia woda© djk71
Łyk ostatniej wody i ostatnie trzy kilometry przede mną. Coraz luźniej, ale udaje mi się nawet kilka osób wyprzedzić.
Wybiegam na osiedle, zaraz meta.

To jeszcze nie ta brama© djk71
O dziwo jestem na mecie szybciej niż myślałem. Co prawda zegarek pokazuje mi nieco krótszy dystans, ale to pewnie przez las.

Szybciej niż myślałem© djk71
Ściągam chipa.

Trzeba oddać chipa© djk71
Oczywiście obowiązkowe zdjęcie :-)

Zrobiłem to© djk71
Medal piękny

Piękny medal© djk71
I można iść na zupkę, a potem na ciasto.

Mogę zjeść cokolwiek© djk71
Teraz czas na odpoczynek, pogaduchy i oczekiwanie na dekorację i losowanie nagród.
Super zorganizowana impreza. Jedyne czego mogę się czepić, to to, że nie wylosowałem żadnej nagrody! :-( Ale nie zostawię tak tego! Jeszcze tu wrócę!
Zdjęcia dzięki towarzystwu mojej żony, która ganiała po całej trasie :-)
AktywnośćBieganie
Dystans6.65 km
Czas w ruchu00:45
Vśrednia6:46 min/km
VMAX6:10 min/km
Poranna bieżnia
Przed pracą krótka przebieżka na siłowni.
Mimo wczesnej pory dość sporo osób. Oczywiście to Smart Gym Arena więc tłoku nie czuć, ale mam wrażenie, że więcej ludzi niż zwykle. Choć z drugiej strony ostatnio rzadko bywam tu przed pracą.
Mimo wczesnej pory dość sporo osób. Oczywiście to Smart Gym Arena więc tłoku nie czuć, ale mam wrażenie, że więcej ludzi niż zwykle. Choć z drugiej strony ostatnio rzadko bywam tu przed pracą.
AktywnośćCiężary
Czas w ruchu02:06
Tętnośr.119
TętnoMAX185
Kalorie 701 kcal
Siłownia
Wieczorkiem wypad z Igorem na siłownię. Najpierw tradycyjna rozgrzewka przy ping-pongu, a potem powtórka z wczorajszego treningu. Tym razem już sami.
AktywnośćCiężary
Czas w ruchu01:14
Tętnośr.115
TętnoMAX176
Kalorie 391 kcal
Ciężary z trenerem
Tym razem idziemy z synem, bo ma być trening z trenerem. Prezentacja prawidłowego wykonywania OHP (overhead press) zwanego też żołnierskim wyciskaniem, przysiadu ze sztangą oraz martwego ciągu. Niby proste, ale błędów można popełnić sporo. I krzywdę sobie zrobić też.

Bardzo fajny trening. Dużo teorii, ale też każdy miał okazję próbować i poddać się ocenie. Na martwy ciąg niestety brakło tym razem czasu.

Bardzo fajny trening. Dużo teorii, ale też każdy miał okazję próbować i poddać się ocenie. Na martwy ciąg niestety brakło tym razem czasu.
AktywnośćBieganie
Dystans14.06 km
Czas w ruchu01:33
Vśrednia6:36 min/km
VMAX6:05 min/km
Chłopcy z ferajny i bieżnia bez końca
Plan treningowy już dawno legł w gruzach :-(
Dziś po pracy bieżnia. Chęć pobiegania. Jakiegokolwiek. Bez konkretnego celu. Wpadam do kina i lecą "Chłopcy z ferajny". Film stary i dawno widziany. Do tego nie moja bajka więc nie zakładam, że mnie wciągnie. I tu zaskoczenie. Oglądam cały. Przy okazji okazuje się, że bieżnie tutaj nie mają limitu czasu, albo jest ale dłuższy. Kiedyś o ile pamiętam bieżnia się zatrzymała po 90 minutach. Tym razem przekroczyła sto minut (na początku jeszcze pospacerowałem w ramach rozgrzewki) i nie było problemu.
Dziś po pracy bieżnia. Chęć pobiegania. Jakiegokolwiek. Bez konkretnego celu. Wpadam do kina i lecą "Chłopcy z ferajny". Film stary i dawno widziany. Do tego nie moja bajka więc nie zakładam, że mnie wciągnie. I tu zaskoczenie. Oglądam cały. Przy okazji okazuje się, że bieżnie tutaj nie mają limitu czasu, albo jest ale dłuższy. Kiedyś o ile pamiętam bieżnia się zatrzymała po 90 minutach. Tym razem przekroczyła sto minut (na początku jeszcze pospacerowałem w ramach rozgrzewki) i nie było problemu.
AktywnośćBieganie
Dystans5.04 km
Czas w ruchu00:33
Vśrednia6:32 min/km
VMAX6:08 min/km
Bieżnia z prezentem
Dziś mało czasu więc szybka wizyta na siłowni. Bez gry wstępnej bieżnia. Czasu starczyło tylko na piątkę.
Mimo to dostałem prezent :-)

Pewnie jednak nie będę używał, szczególnie, że lista chętnych w domu już jest :-)
FIRST 10_2_T_8000 (6:25-6:30 -> 6:41 5000)
Mimo to dostałem prezent :-)

Ciekawe jak będzie działała© djk71
Pewnie jednak nie będę używał, szczególnie, że lista chętnych w domu już jest :-)
FIRST 10_2_T_8000 (6:25-6:30 -> 6:41 5000)
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans29.72 km
W terenie15.00 km
Czas w ruchu02:39
Vśrednia11.22 km/h
VMAX49.18 km/h
Podjazdy900 m
Skrzyczne po długiej przerwie
Od dawna był plan wybrać się z Markiem w góry. Niestety plany planami, a życie życiem. Trudno znaleźć czas w tym samym terminie. Ostatnio już było blisko ale ja musiałem odpuścić. Dziś w końcu się udało. Ruszamy z pracy o 15-tej, późno, szczególnie, że dni coraz krótsze, ale mamy lampki więc może jakoś się uda. Cel: Szczyrk i Skrzyczne.
Dojeżdżamy, parkujemy i ok. 16:45 ruszamy.

Po drodze jeszcze szybkie zakupy, trzeba uzupełnić płyny. Pierwsze 13-14 km to asfalt prawie po płaskim. Prawie, bo zdarzają się niewielkie podjazdy, które już powinny nam dać do myślenia, czy na pewno chcemy to zrobić :-)

Wjeżdżamy w Dolinę Zimnika i ruszamy drogą, którą nigdy wcześniej nie jechałem. Początek to asfalt i... podjazd. Nie powiem, że jest łatwo.

Na szczęście lubimy robić zdjęcia. A to wymaga żeby się zatrzymać. :)
Droga zmienia się w szutrową. Mijamy gości, którzy chyba zgubili rowery...

Trzeba będzie pilnować naszych... ;)
Czasem też trzeba się napić. I znów zatrzymać :-) Korzystamy z tego regularnie. I wcale nie chodzi o zmęczenie :-)

Jedziemy coraz wyżej i robi się coraz chłodniej. Jesteśmy spoceni, co oczywiście potęguje uczucie chłodu.




Tuż przed szczytem, który jest coraz mniej widoczny, Marek zakłada bluzę, a ja rękawki.



Niestety z tej strony nie ma dobrego dojazdu więc końcówkę musimy wepchać rowery pod górę.
Na szczęście to tylko kawałek.

U góry pustka. Nic dziwnego, jest już dość późno, poza tym to nie weekend.

Krótka przerwa w schronisku. Szybkie bezalkoholowe i kanapka.

Zakładamy kurtki. Jest już chłodno.
Czas wracać. Jak zawsze chwila wątpliwości, którą ścieżką. W końcu trafiamy na właściwą. Mimo nierówności zjeżdża się fajnie. Do czasu kiedy niespodziewania kończy nam się droga. :-(

Trzeba wracać.

Cofamy się do szerokiej drogi i skręcamy w lewo, w dół. Co prawda nijak się to ma to zaplanowanej trasy, ale zakładamy, że skoro droga wiedzie w dół to gdzieś do szosy nas doprowadzi.
Patrząc następnego dnia na mapy i zdjęcia satelitarne wydaje się, że gdybyśmy skręcili w drugą stronę to po chwili wrócilibyśmy na planowaną trasę. Gdybyśmy...
Zjeżdżamy.


Włączam lampkę, choć to chyba nie jest najlepsza opcja, bo włącza mi się automatycznie hamulec. Głównie ten w głowie. Są odcinki, gdzie boję się zjechać. Dojeżdżamy do stacji kolejki. Szeroka droga się kończy, a my zastanawiamy się, którędy teraz. Decydujemy się na niebieski szlak pieszy. Początkowo prowadzi tuż pod wyciągiem, co oznacza, że jest stromo. Jak dla mnie bardzo. Do tego zamiast nierówności mamy kamienie. To już mnie przerasta. Niestety tak będzie już do samego dołu. Miejscami jeszcze pojawi się woda.

Większość tego odcinka jestem w stanie szybciej pokonać prowadząc rower niż jadąc. Marek cierpliwie co jakiś czas na mnie czeka, choć są odcinki gdzie on również schodzi z roweru. Jest już od dawna zupełnie ciemno. Na szczęście lampki działają.
W końcu udaje się dotrzeć do asfaltu. Marek chyba z radości całuje ziemię... Na szczęście nic poważnego się nie stało. Drobne straty w sprzęcie, ale ogólnie jest ok. Teraz już tylko zjazd do auta. Jest 21:00.
Dystans niby niewielki, ale cztery godziny minęły. Szkoda, że dopiero pod koniec sierpnia nam się udało pokręcić. Kondycji i techniki brak, ale chyba obaj jesteśmy zadowoleni. Ciekawe, czy uda się to jeszcze powtórzyć...
Dojeżdżamy, parkujemy i ok. 16:45 ruszamy.

Najpierw rozgrzewka© djk71
Po drodze jeszcze szybkie zakupy, trzeba uzupełnić płyny. Pierwsze 13-14 km to asfalt prawie po płaskim. Prawie, bo zdarzają się niewielkie podjazdy, które już powinny nam dać do myślenia, czy na pewno chcemy to zrobić :-)

Drogi coraz węższe© djk71
Wjeżdżamy w Dolinę Zimnika i ruszamy drogą, którą nigdy wcześniej nie jechałem. Początek to asfalt i... podjazd. Nie powiem, że jest łatwo.

Jeszcze na asflacie© djk71
Na szczęście lubimy robić zdjęcia. A to wymaga żeby się zatrzymać. :)
Droga zmienia się w szutrową. Mijamy gości, którzy chyba zgubili rowery...

A ten co? Zgubił rower?© djk71
Trzeba będzie pilnować naszych... ;)
Czasem też trzeba się napić. I znów zatrzymać :-) Korzystamy z tego regularnie. I wcale nie chodzi o zmęczenie :-)

Czas się napić© djk71
Jedziemy coraz wyżej i robi się coraz chłodniej. Jesteśmy spoceni, co oczywiście potęguje uczucie chłodu.

Sprawdzam czas, czy wysokość?© djk71

I robimy kolejne zdjęcie© djk71

Słońce coraz niżej, ale jeszcze świeci© djk71

W oddali Jezioro Żywieckie© djk71
Tuż przed szczytem, który jest coraz mniej widoczny, Marek zakłada bluzę, a ja rękawki.

Zadowolony, bo przebrany?© djk71

Jesteśmy coraz wyżej© djk71

Wciąż w górę© djk71
Niestety z tej strony nie ma dobrego dojazdu więc końcówkę musimy wepchać rowery pod górę.

Muszę coś zjeść© djk71

Teraz pchanie nas czeka© djk71
U góry pustka. Nic dziwnego, jest już dość późno, poza tym to nie weekend.

No i dotarliśmy na szczyt© djk71
Krótka przerwa w schronisku. Szybkie bezalkoholowe i kanapka.

Czas na odpoczynek w schronisku© djk71
Zakładamy kurtki. Jest już chłodno.
Czas wracać. Jak zawsze chwila wątpliwości, którą ścieżką. W końcu trafiamy na właściwą. Mimo nierówności zjeżdża się fajnie. Do czasu kiedy niespodziewania kończy nam się droga. :-(

I tak to się skończyła droga© djk71
Trzeba wracać.

Tu nic nie widać© djk71
Cofamy się do szerokiej drogi i skręcamy w lewo, w dół. Co prawda nijak się to ma to zaplanowanej trasy, ale zakładamy, że skoro droga wiedzie w dół to gdzieś do szosy nas doprowadzi.
Patrząc następnego dnia na mapy i zdjęcia satelitarne wydaje się, że gdybyśmy skręcili w drugą stronę to po chwili wrócilibyśmy na planowaną trasę. Gdybyśmy...
Zjeżdżamy.

Kilkadziesiąt metrów niżej znów coś widać© djk71

Słońca już nie ma, ale jeszcze coś widać© djk71
Włączam lampkę, choć to chyba nie jest najlepsza opcja, bo włącza mi się automatycznie hamulec. Głównie ten w głowie. Są odcinki, gdzie boję się zjechać. Dojeżdżamy do stacji kolejki. Szeroka droga się kończy, a my zastanawiamy się, którędy teraz. Decydujemy się na niebieski szlak pieszy. Początkowo prowadzi tuż pod wyciągiem, co oznacza, że jest stromo. Jak dla mnie bardzo. Do tego zamiast nierówności mamy kamienie. To już mnie przerasta. Niestety tak będzie już do samego dołu. Miejscami jeszcze pojawi się woda.

Ciemno, kamienie (choć nie te największe), chcę do domu...© djk71
Większość tego odcinka jestem w stanie szybciej pokonać prowadząc rower niż jadąc. Marek cierpliwie co jakiś czas na mnie czeka, choć są odcinki gdzie on również schodzi z roweru. Jest już od dawna zupełnie ciemno. Na szczęście lampki działają.
W końcu udaje się dotrzeć do asfaltu. Marek chyba z radości całuje ziemię... Na szczęście nic poważnego się nie stało. Drobne straty w sprzęcie, ale ogólnie jest ok. Teraz już tylko zjazd do auta. Jest 21:00.
Dystans niby niewielki, ale cztery godziny minęły. Szkoda, że dopiero pod koniec sierpnia nam się udało pokręcić. Kondycji i techniki brak, ale chyba obaj jesteśmy zadowoleni. Ciekawe, czy uda się to jeszcze powtórzyć...
AktywnośćBieganie
Dystans5.07 km
Czas w ruchu00:33
Vśrednia6:30 min/km
VMAX5:49 min/km
Pod górkę na bieżni
Wczoraj zamiast interwałów była delegacja.
Dziś siłownia i bieżnia z narastającym pochyleniem.
FIRST 10_1_S_8x800 (5:20-5:25 -> brak :-( )
Dziś siłownia i bieżnia z narastającym pochyleniem.
FIRST 10_1_S_8x800 (5:20-5:25 -> brak :-( )
AktywnośćBieganie
Dystans6.19 km
Czas w ruchu00:42
Vśrednia6:47 min/km
VMAX6:18 min/km
I po urlopie
Dwa tygodnie urlopu za mną. Oprócz kilku małych wypadów, takich jak np. piątkowy w Pieniny to zupełnie brak aktywności.

Do tego zupełnie zarzucone treningi. Pod koniec nieśmiały powrót do krótkiego biegania. Ale czy to wystarczy żeby przebiec maraton i RunekRun? Bez długich wybiegań?
Dziś krótkie bieganie w siłowni.
FIRST 9_3_W_28000 (7:00-7:15 -> brak :-( )

Zamek w Niedzicy© djk71
Do tego zupełnie zarzucone treningi. Pod koniec nieśmiały powrót do krótkiego biegania. Ale czy to wystarczy żeby przebiec maraton i RunekRun? Bez długich wybiegań?
Dziś krótkie bieganie w siłowni.
FIRST 9_3_W_28000 (7:00-7:15 -> brak :-( )
AktywnośćBieganie
Dystans5.84 km
W terenie1.00 km
Czas w ruchu00:36
Vśrednia6:09 min/km
VMAX4:44 min/km
Podjazdy 35 m
Tętnośr.181
TętnoMAX193
Kalorie 513 kcal
Temp.26.0 °C
Testy Kalenji i kriokomora -194C
Dziś różne doświadczenia :-)

Najpierw jednak rzut oka na defiladę w Katowicach. Choć to nie moja bajka to z kilku względów zrobiła na mnie wrażenie.
Potem test butów Kalenji KipRun KD Light. Testy zorganizowane przez Decathlon w Sosnowcu Milowicach przy okazji organizowanego tam biegu. Docieram tam sporo przed biegiem wiec udaje się być jednym z pierwszych, który dostaje buty i 45 min. czasu na pobieganie.

Zakładam i dziwnie się w nich czuję. Aneta nawet pyta, czy nie są za duże. Garmin wygenerował trasę więc ruszam. Początek znajomy (w końcu znam te okolice :-) ). Potem za cmentarzem kończy mi się droga. Miał być asfalt, a ja przedzieram się przez krzaczory. Przy okazji jeszcze raz wiążę buty. Trochę inaczej i od razu jest lepiej. Lepiej też jest na asfalcie, w końcu do tego to obuwie jest dedykowane.

Znów trochę ścieżek i wyraźnie czuć pod podeszwą, że nie po tym miałem biegać. Mimo zmęczenia, gdy znów trafiam na asfalt biegnę szybko. Wyraźnie szybko. Pytanie, czy to świadomość, że czas mi się kończy, czy efekt szybkich butów.

Na miejscu okazuje się, że mam okazję skorzystać z kriokomory. Ponoć -194 stopnie. 3 minuty. Efekt super. Szczególnie po biegu.
Przy okazji wykonany trening. I to nie na bieżni.
FIRST 9_2_T_15000 (6:10 -> 6:14)

W komorze :-)© djk71
Najpierw jednak rzut oka na defiladę w Katowicach. Choć to nie moja bajka to z kilku względów zrobiła na mnie wrażenie.
Potem test butów Kalenji KipRun KD Light. Testy zorganizowane przez Decathlon w Sosnowcu Milowicach przy okazji organizowanego tam biegu. Docieram tam sporo przed biegiem wiec udaje się być jednym z pierwszych, który dostaje buty i 45 min. czasu na pobieganie.

I co tu wybrać?© djk71
Zakładam i dziwnie się w nich czuję. Aneta nawet pyta, czy nie są za duże. Garmin wygenerował trasę więc ruszam. Początek znajomy (w końcu znam te okolice :-) ). Potem za cmentarzem kończy mi się droga. Miał być asfalt, a ja przedzieram się przez krzaczory. Przy okazji jeszcze raz wiążę buty. Trochę inaczej i od razu jest lepiej. Lepiej też jest na asfalcie, w końcu do tego to obuwie jest dedykowane.

Kalenji KipRun KD Light© djk71
Znów trochę ścieżek i wyraźnie czuć pod podeszwą, że nie po tym miałem biegać. Mimo zmęczenia, gdy znów trafiam na asfalt biegnę szybko. Wyraźnie szybko. Pytanie, czy to świadomość, że czas mi się kończy, czy efekt szybkich butów.

Jak kapsuła czasu© djk71
Na miejscu okazuje się, że mam okazję skorzystać z kriokomory. Ponoć -194 stopnie. 3 minuty. Efekt super. Szczególnie po biegu.
Przy okazji wykonany trening. I to nie na bieżni.
FIRST 9_2_T_15000 (6:10 -> 6:14)