Po Jurze bez sił
Niedziela, 25 października 2015
· Komentarze(8)
Kategoria do 50km, Polska niezwykła, śląskie, W towarzystwie, Z kamerą wśród...
Wczoraj wracając ze szkolenia, padł pomysł wypadu rowerowego. Mimo, że półtora miesiąca już nie jeździłem, to kolorowa Jura sprawiła, że bez wahania się zgodziłem. Mieliśmy nadzieję, że ktoś jeszcze do nas dołączy, ale finalnie ruszyliśmy we dwóch z Krzyśkiem.
Start tam gdzie wczoraj się pożegnaliśmy, czyli Skały Rzędkowickie.
Ruszamy i od razu pierwszy podjazd, choć niezbyt ostry to daje w kość. Wjeżdżamy na górę i sapiąc jedziemy dalej. Krótki postój przed Górą Zborów. Niestety tam zakaz jazdy rowerem.
Potem Podlesice i zaczyna się walka z piaskiem, a co za tym idzie walka z pulsem - 170-180 to standard, powyżej też nie dziwi.
Oprócz piachu pełno skałek. Krzysiek wniebowzięty ;-)
W Bobolicach chwila przerwy. Niby dopiero 13km za nami, ale teren daje w kość. Ciepła herbatka jaką Krzysiowi przygotowała żona jest miłą niespodzianką :-)
Na zamku ponoć straszy :-)
Jedziemy dalej do Mirowa, trochę inną drogą niż znałem, przy skałkach. Krzysiek namawia mnie na wejście do jaskini. To jednak nie dla mnie.
Tak samo jak wspinaczka, nie wspominając już o takich rzeczach...
Brakuje słońca, ale i tak jest pięknie :-)
Mijamy Mirów
I jedziemy do Niegowej, a stamtąd Moczydło i Łutowiec.
Tu, po zaledwie 25km zupełnie odcina mi prąd. Nie jestem w stanie pokonać najprostszego podjazdu. :-(
Decydujemy się na zmianę trasy i przez Mirów i Kotowice zmierzamy do samochodu. Jak będą siły to może jeszcze tam zrobimy małą pętelkę.
Mimo, że jedziemy asfaltem to nie jestem w stanie pokonać obecnej średniej czyli... 12,5 km/h. Podjazd przed Kotowicami jadę z prędkością 5-6 km/h... Jeszcze próba ratowania się batonikiem, ale wiem, że to nic nie pomoże.
W Górze Włodowskiej znów skręcamy w teren i zaczynają się poszukiwania ciekawostek w kamieniołomach :-)
Po chwili docieramy na parking i nie ma już mowy o żadnej dodatkowej pętelce... Ja bym już nie dał rady.
Zmęczony, zły na swoją kondycję (ale co się dziwić jak się nic nie robi, a waga wskazuje prawie 100kg), ale zadowolony, że udało się mimo wszystko pojeździć. I spędzić miło dzień. Dzięki Krzychu :-)
Start tam gdzie wczoraj się pożegnaliśmy, czyli Skały Rzędkowickie.
Ruszamy i od razu pierwszy podjazd, choć niezbyt ostry to daje w kość. Wjeżdżamy na górę i sapiąc jedziemy dalej. Krótki postój przed Górą Zborów. Niestety tam zakaz jazdy rowerem.
W tle Góra Zborów© djk71
Potem Podlesice i zaczyna się walka z piaskiem, a co za tym idzie walka z pulsem - 170-180 to standard, powyżej też nie dziwi.
Oprócz piachu pełno skałek. Krzysiek wniebowzięty ;-)
Skałek w okolicy pełno© djk71
W Bobolicach chwila przerwy. Niby dopiero 13km za nami, ale teren daje w kość. Ciepła herbatka jaką Krzysiowi przygotowała żona jest miłą niespodzianką :-)
Brama Laseckich© djk71
Odbudowany zamek w Bobolicach© djk71
Na zamku ponoć straszy :-)
Biała Dama?© djk71
Jedziemy dalej do Mirowa, trochę inną drogą niż znałem, przy skałkach. Krzysiek namawia mnie na wejście do jaskini. To jednak nie dla mnie.
Wejście do jaskini© djk71
Też bym się cieszył wychodząc :)© djk71
Tak samo jak wspinaczka, nie wspominając już o takich rzeczach...
Wariat© djk71
Brakuje słońca, ale i tak jest pięknie :-)
Pięknie tu© djk71
Mijamy Mirów
Zamek w Mirowie© djk71
I jedziemy do Niegowej, a stamtąd Moczydło i Łutowiec.
Tu odcięło mi prąd© djk71
Tu, po zaledwie 25km zupełnie odcina mi prąd. Nie jestem w stanie pokonać najprostszego podjazdu. :-(
Decydujemy się na zmianę trasy i przez Mirów i Kotowice zmierzamy do samochodu. Jak będą siły to może jeszcze tam zrobimy małą pętelkę.
Mimo, że jedziemy asfaltem to nie jestem w stanie pokonać obecnej średniej czyli... 12,5 km/h. Podjazd przed Kotowicami jadę z prędkością 5-6 km/h... Jeszcze próba ratowania się batonikiem, ale wiem, że to nic nie pomoże.
W Górze Włodowskiej znów skręcamy w teren i zaczynają się poszukiwania ciekawostek w kamieniołomach :-)
Kamieniołom© djk71
Podjadę© djk71
Po chwili docieramy na parking i nie ma już mowy o żadnej dodatkowej pętelce... Ja bym już nie dał rady.
Zaraz meta© djk71
Zmęczony, zły na swoją kondycję (ale co się dziwić jak się nic nie robi, a waga wskazuje prawie 100kg), ale zadowolony, że udało się mimo wszystko pojeździć. I spędzić miło dzień. Dzięki Krzychu :-)