Wpisy archiwalne w kategorii

Szwajcaria

Dystans całkowity:100.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:05:22
Średnia prędkość:18.64 km/h
Maksymalna prędkość:56.44 km/h
Maks. tętno maksymalne:188 (96 %)
Maks. tętno średnie:166 (85 %)
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:100.03 km i 5h 22m
Więcej statystyk

Debiut we Włoszech i Szwajcarii

Piątek, 27 maja 2016 · Komentarze(11)
Dałem się bratu namówić na urlop. Trochę bez sensu, bo w totalnie złym okresie, bo bez przygotowania, bo aż 6 dni wolnego (pierwszy raz od dawna, a ile w pracy było zdziwienia - Ty, na tak długo?). I do tego... w górach. Nie wiem jak mu się udało to zrobić, ale namówił mnie i przyjechaliśmy wczoraj do Bormio.
Dziś poranne zakupy - supermarket nieco (mocno) droższy niż Biedronka, ale wyboru nie było. Montaż nawigacji, kamer, wszystko trwa zdecydowanie za długo, ale jutro będzie już prościej.

Wieczorem wybraliśmy wstępnie trasę - cel: Szwajcaria. Tam jeszcze nie byłem rowerem. We Włoszech też jeszcze nie jeździłem. Więc dziś dwa nowe kraje. O ile dojedziemy, a właściwie o ile ja dojadę, bo o Damiana się nie martwię.

Jedziemy, początek w dół, ale łatwo nie jest bo... wieje. Potwornie. Nawet trudno rozmawiać. Za to jest czas podziwiać widoki.

Damian próbuje udawać miejscowego ;-)

Szwajcarski akcent © djk71

Do Tirano, pierwsze 38km jest z górki.

Pięknie jest © djk71

Uwielbiam te kościoły © djk71

Mosty, wiadukty © djk71

Za chwilę przekroczymy granicę szwajcarską i stąd mamy 500m podjazdu na odcinku 7km. Łatwo nie jest. W sumie podjazd jak pod Śnieżkę. Tyle, że po asfalcie i połowa dystansu.

Będzie pod górkę © djk71

Damian pojechał do przodu, a ja walczę. Ze sobą, z podjazdem, z temperaturą. Momentami w słońcu termometr pokazuje ponad 40 stopni :-(

Ciepło © djk71

Jest ciężko. Udaje się jednak podjechać. Meldujemy się nad jeziorem Lago di Poschiavo. Zasadniczo nic tu ciekawego nie ma, ale potrzebuję przerwy.

Szwajcaria © djk71

Po chwili powrót. Zjazd z górki. Hamulce idą w ruch :-)
Mijamy granicę i krótki postój na kawę w Tirano.

Czas na kawę © djk71

Zastanawiam się co jeździ po torach przez centrum miasta, przez rondo...

A przez rondo pojedzie © djk71

Po chwili wiem... mija nas... pociąg :-)

... pociąg © djk71

Chwilę później ruszamy i zacznie się prawie 40km podjazd. Żegnamy się z Damianem, po co ma się męczyć...
Jadę swoim tempem.

Rowerzyści rządzą © djk71

Słońce dalej grzeje. Po kilkunastu kilometrach w bukłaku pustka. Na szczęście jest wodopój. Nie wiem, czy ta woda nadaje się do picia, ale jest mi wszystko jedno. Chwila przerwy. Bukłak pełny, Mogę jechać dalej.

Jest woda © djk71


Kilka kilometrów dalej robię postój na przystanku. Jest ciężko. Chodzi mi pogłowie myśl, aby zadzwonić po samochód... Jednak po przerwie próbuję walczyć dalej. Nienawidzę słońca.

I znów kościół © djk71

Nie pamiętam gdzie, ale zatrzymuję się pod jakimś kościołem. Jest cień, jest zimna woda. Odpoczywam. Siedzę tam chyba z pół godziny. Nie mam siły. Co zmoczę buffa to po chwili wysycha. W końcu ruszam dalej. Wciąż jest ciężko. Słońce i podjazdy dają w kość.

Szukam sklepu, ale też nie jest łatwo. W końcu jest. Cola!!! Tego potrzebowałem. Znów przerwa i znów walka. Podjazd 10% i jadę. Do pewnego momentu. przerwa i jakieś 500m prowadzę rower. Zasadniczo niewielka różnica. Prędkość 4,5 km/h zamiast 5,5km/h i puls 180 zamiast 188. Potem jest łatwiej. Wciąż muszę się wspinać, ale jest łatwiej. Odliczam kilometry.

Piękne góry © djk71

I jesteśmyw domu © djk71

Po 100km docieram do Bormio. Damian oczywiście był tu dożo wcześniej. Za to nie ma kolejki pod prysznic i... obiad gotowy :-)
Zmęczony, ale zadowolony. Ciekawe, czy jutro będę w stanie się ruszyć ;-)