Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2020
Dystans całkowity: | 243.45 km (w terenie 20.00 km; 8.22%) |
Czas w ruchu: | 24:04 |
Średnia prędkość: | 10.12 km/h |
Maksymalna prędkość: | 38.29 km/h |
Suma podjazdów: | 3169 m |
Maks. tętno maksymalne: | 195 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 179 (88 %) |
Suma kalorii: | 12750 kcal |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 30.43 km i 3h 00m |
Więcej statystyk |
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans36.84 km
Czas w ruchu02:12
Vśrednia16.75 km/h
VMAX35.37 km/h
Podjazdy292 m
ARBUZ #027, czyli znów zdrowy
Dwa tygodnie przerwy. Coś strzeliło w karku, nie wiem, czy przewiało, czy co innego, ale przez kilka dni skutecznie mnie wyłączyło ze wszelakiej aktywności. Już jest lepiej więc dziś powrót do ARBUZa.
Dziś w tle zamknięte cmentarze...
W drodze z Biskupic na Zaborze zaskoczenie... Jeszcze nie dawno tu był singiel, a teraz proszę, dzieje się...
Kawałek dalej niestety jeszcze po staremu :(
ul. Kalinowa
Blokowisko na Zaborzu, nic ciekawego. Oprócz bloków kilka domków.
ul. Kamienna
Tuż obok Alei Boh. Monte Cassino. Cała uliczka to... ten jeden dom.
ul. św. Kamila
Jedna z uliczek na os. Jodłowa. Domy jak wiele innych na sąsiednich uliczkach.
ul. Wacława Karczewskiego
Dalej Zaborze.
Oprócz miliona bloków na Zaborzu pojawiają się też ciekawsze budynki ;)
ul. Jana Karłowicza
Ulica w pobliżu Placu Krakowskiego. Cieszy, że zaczyna być odnawiana, bo budynki całkiem, całkiem...
Gdy robiłem zdjęcia zaczepił mnie jeden z mieszkańców pytając czy mi się podoba. Bo sam był zachwycony. Chyba tam mieszkał bo opowiadał o szczegółach remontu...
Gdyby tak wszystko było odnowione...
Można by było spacerować zadzierając głowy do góry...
Wejście do kamienicy od strony Karłowicza, na rogu Brysza, a na sklepie adres Placu Krakowskiego...
Nie wnikam... Ale ładna kamienica...
Ciekawe, jakie są pokoje w tej wieży...
ul. Karolinki
Króciutka uliczka przy Korczoka, przy wjeździe na Zaborze.
ul. Jana Kasprowicza
Łącznik Hagera z Biskupicami.
Ciekawe co tu kiedyś było?
Tu gdzieś chyba kiedyś był Transgór...
Kapliczka przy drodze...
ul. Kasztanowa
Grzybowice. Ślepa uliczka, na której końcu czaił się pies. Nawet go widziałem, ale sobie po prostu leżał. Kiedy zawróciłem zaczął mnie gonić. Gdyby nie krzyk właścicielki to bym nawet nie zauważył. Znów puls mi skoczył...
ul. Kaszubska
Konia z rzędem temu kto wie gdzie ta uliczka...
To... przedłużenie Franiszkańskiej (tam gdzie dochodzi do Gdańskiej). Samochodem nie da się tam wjechać. Jedynie rowerem lub pieszo, a na końcu i tak lądujemy na ścieżce obok Poczty Polskiej.
ul. Adama Kawika
Kolejne bloki na Zaborzu.
Plac Kazimierza Wielkiego
Kolejne miejsce z tych, których nazwę mało kto zna. Plac przy miejscu gdzie Grunwaldzka łączy się z Trocera.
ul. Kaźni Oświęcimskiej
Krótka uliczka w okolicach Guido.
*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)
Dziś w tle zamknięte cmentarze...

Wydawałoby się niemożliwe© djk71
W drodze z Biskupic na Zaborze zaskoczenie... Jeszcze nie dawno tu był singiel, a teraz proszę, dzieje się...

Budują rowerówkę?© djk71
Kawałek dalej niestety jeszcze po staremu :(

Fragment trasy rowerowej (a może kajakowo-rowerowej)© djk71
ul. Kalinowa
Blokowisko na Zaborzu, nic ciekawego. Oprócz bloków kilka domków.

Domki przy Kalinowej© djk71
ul. Kamienna
Tuż obok Alei Boh. Monte Cassino. Cała uliczka to... ten jeden dom.

ul. Kamienna© djk71
ul. św. Kamila
Jedna z uliczek na os. Jodłowa. Domy jak wiele innych na sąsiednich uliczkach.

Bloki przy św. Kamila© djk71
ul. Wacława Karczewskiego
Dalej Zaborze.

Szkoła przy Karczewskiego© djk71

Na roku Korczoka i Karczewskiego© djk71
ul. Jana Karłowicza
Ulica w pobliżu Placu Krakowskiego. Cieszy, że zaczyna być odnawiana, bo budynki całkiem, całkiem...

Remonty na Karłowicza© djk71
Gdy robiłem zdjęcia zaczepił mnie jeden z mieszkańców pytając czy mi się podoba. Bo sam był zachwycony. Chyba tam mieszkał bo opowiadał o szczegółach remontu...

Ładnie odnowione© djk71
Gdyby tak wszystko było odnowione...

Gdyby tak wszystko odnowić© djk71
Można by było spacerować zadzierając głowy do góry...

Szczególiki© djk71

A któż to spogląda?© djk71
Wejście do kamienicy od strony Karłowicza, na rogu Brysza, a na sklepie adres Placu Krakowskiego...
Nie wnikam... Ale ładna kamienica...

Na rogu Karłowicza i Brysza© djk71
Ciekawe, jakie są pokoje w tej wieży...

Wieżyczka?© djk71
ul. Karolinki
Króciutka uliczka przy Korczoka, przy wjeździe na Zaborze.

Krótka ul. Karolinki© djk71
ul. Jana Kasprowicza
Łącznik Hagera z Biskupicami.
Ciekawe co tu kiedyś było?

Co tu kiedyś było?© djk71
Tu gdzieś chyba kiedyś był Transgór...

Trochę szpecące...© djk71
Kapliczka przy drodze...

Kapliczka© djk71
ul. Kasztanowa
Grzybowice. Ślepa uliczka, na której końcu czaił się pies. Nawet go widziałem, ale sobie po prostu leżał. Kiedy zawróciłem zaczął mnie gonić. Gdyby nie krzyk właścicielki to bym nawet nie zauważył. Znów puls mi skoczył...

Kasztanowa© djk71
ul. Kaszubska
Konia z rzędem temu kto wie gdzie ta uliczka...
To... przedłużenie Franiszkańskiej (tam gdzie dochodzi do Gdańskiej). Samochodem nie da się tam wjechać. Jedynie rowerem lub pieszo, a na końcu i tak lądujemy na ścieżce obok Poczty Polskiej.

Na Kaszubskiej tylko zdesperowani piesi i rowerzyści© djk71
ul. Adama Kawika
Kolejne bloki na Zaborzu.

Bloki przy Kawika w Zabrzu© djk71
Plac Kazimierza Wielkiego
Kolejne miejsce z tych, których nazwę mało kto zna. Plac przy miejscu gdzie Grunwaldzka łączy się z Trocera.

Plac Kazimierza Wielkiego© djk71
ul. Kaźni Oświęcimskiej
Krótka uliczka w okolicach Guido.

Jedyny chyba blok przy Kaźni Oświęcimskiej© djk71
*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans28.13 km
Czas w ruchu01:40
Vśrednia16.88 km/h
VMAX32.75 km/h
Podjazdy215 m
ARBUZ #026, czyli co wspólnego ma Karol Marks z Michaelem Jordanem?
Coraz mniej czasu na rower, bo szybko ciemno, bo pogoda coraz gorsza... Nie mam problemu z jeżdżeniem w takich warunkach (oprócz chęci czasem), ale chciałbym przy okazji zwiedzania zabrzańskich ulic zobaczyć coś przy okazji, a ciemności i deszcz nie ułatwiają tego. Wczoraj nie udało się pokręcić, za to dziś postanowiłem sprawdzić jak zareagują moje łydki, bo po wczorajszym czułem lekkie zmęczenie.
ul. prof. Fryderyka Joliot-Curie
Krótka uliczka na Helence. Wciąż mam wątpliwości, czy powinno się mówić "na" czy "w" :-)

ul. dr. Henryka Jordana
Jeszcze raz Helenka i Rokitnica. Dawna ulica Karola Marksa. Pamiętam kiedy zmieniono patronów ulic i Marksa zamieniono na Jordana to mnóstwo osób mówiło "dżordana". I nie było to dla żartu. Nic dziwnego Michael Jordan odnosił wtedy największe koszykarskie triumfy. I naprawdę trudno było przekonać ludzi, że chodzi jednak o Henryka Jordana i że powinni to bardziej kojarzyć z ogródkami jordanowskimi niż z koszykówką :-)



Między Helenką, a Rokitnicą znajduje się Śląski Uniwersytet Medyczny, na który i tak większość osób mówi Akademia w nawiązaniu do starej nazwy. :-)




ul. Jowisza
Wciąż budujące się osiedle domków w sąsiedztwie Os. Kopernika.

ul. św. Józefa
Krótka uliczka obok kościoła św. Józefa. Sam kościół ma adres Roosevelta, więc do niego jeszcze wrócimy ;-)

ul. Kacza
Krótka uliczka obok ul. Matejki.

Rondo im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego
Rondo na skrzyżowaniu Gdańskiej i Korfantego.

Chyba trzeba wrócić do grubszych opon, bo chyba miejscami zaczyna być ślisko.

*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)
ul. prof. Fryderyka Joliot-Curie
Krótka uliczka na Helence. Wciąż mam wątpliwości, czy powinno się mówić "na" czy "w" :-)

Ul. Joliot Curie w Zabrzu© djk71
ul. dr. Henryka Jordana
Jeszcze raz Helenka i Rokitnica. Dawna ulica Karola Marksa. Pamiętam kiedy zmieniono patronów ulic i Marksa zamieniono na Jordana to mnóstwo osób mówiło "dżordana". I nie było to dla żartu. Nic dziwnego Michael Jordan odnosił wtedy największe koszykarskie triumfy. I naprawdę trudno było przekonać ludzi, że chodzi jednak o Henryka Jordana i że powinni to bardziej kojarzyć z ogródkami jordanowskimi niż z koszykówką :-)

Kościół na Helence© djk71

przy ul. Jordana w Zabrzu© djk71

SP 31 w Zabrzu© djk71
Między Helenką, a Rokitnicą znajduje się Śląski Uniwersytet Medyczny, na który i tak większość osób mówi Akademia w nawiązaniu do starej nazwy. :-)

Śląski Uniwersytet Medyczny w Zabrzu© djk71

Śląski Uniwersytet Medyczny w Zabrzu© djk71

Śląski Uniwersytet Medyczny w Zabrzu© djk71

Śląski Uniwersytet Medyczny w Zabrzu© djk71
ul. Jowisza
Wciąż budujące się osiedle domków w sąsiedztwie Os. Kopernika.

ul. Jowisza cay czas się buduje© djk71
ul. św. Józefa
Krótka uliczka obok kościoła św. Józefa. Sam kościół ma adres Roosevelta, więc do niego jeszcze wrócimy ;-)

ul. św. Józefa w Zabrzu© djk71
ul. Kacza
Krótka uliczka obok ul. Matejki.

ul. Kacza, Zabrze© djk71
Rondo im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego
Rondo na skrzyżowaniu Gdańskiej i Korfantego.

Rondo Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Zabrzu© djk71
Chyba trzeba wrócić do grubszych opon, bo chyba miejscami zaczyna być ślisko.

Na rowerówce trzeba uważać© djk71
*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)
AktywnośćBieganie
Dystans21.20 km
Czas w ruchu02:17
Vśrednia6:27 min/km
VMAX5:07 min/km
Podjazdy 11 m
Mistrzostwa Świata w Półmaratonie czyli 53x400m po raz pierwszy
Rok temu zapisaliśmy się na jedną z największych imprez biegowych jaka miała się odbyć w Polsce. Mistrzostwa Świata w Półmaratonie w Gdyni. Wraz z najlepszymi biegaczami świata miało wystartować ok. 30 tys. biegaczy. Wśród nich i my - Etisoft Running Team!
Chciałem powalczyć o życiówkę - idealne miejsce i czas :-) Chciałem. Niestety stało się co się stało. Wiosenny termin został przeniesiony na październik. Ostatecznie i ten został tylko dla elity. Reszta z nas otrzymała pakiety do domów i propozycję startu indywidualnego. Nie wszystkim się to spodobało, ale ja stwierdziłem, że i tak mam codziennie dość podziałów i walk między ludźmi i zaakceptowałem to co mi zaproponowano.
Postanowiłem sobie tylko utrudnić. Trochę pomogły mi też obostrzenia jakie obowiązują, nie bardzo miałem ochotę weryfikować, czy uprawiając sport w mieście dostanę mandat, czy nie.
Wybrałem stadion i bieganie po bieżni. Nigdy wcześniej nie miałem okazji biegać na bieżni, nie licząc finiszów na Stadionie Śląskim, czy beep testu z ReShape Runners.
Bieżnia, czyli... 53 okrążenia po 400 m. Czy dam radę psychicznie? Sam? Zobaczymy.
Na stadionie Walki pojawiłem się przed siódmą rano. Pusto i ciemno. Ruszam. Jest pięknie. Fajnie się biegnie. Zbyt fajnie. Zbyt szybko. Po pierwszych kilometrach zwalniam. Potem już biegnę w miarę stałym tempem. Nie jest źle. Dobra muzyka pomaga. Najgorzej było na początku gdy próbowałem odliczać ile mi zostało jeszcze. To nie był zbyt dobry pomysł.
Kiedy przestałem odliczać było zdecydowanie lepiej :-)

Życiówki nie było, ale nawet nie celowałem w to znając swoją obecną formę. Ale jestem zadowolony, że psychicznie dałem radę.

Takie moje mała Mistrzostwa Świata. I byłem najlepszy :-)
Chciałem powalczyć o życiówkę - idealne miejsce i czas :-) Chciałem. Niestety stało się co się stało. Wiosenny termin został przeniesiony na październik. Ostatecznie i ten został tylko dla elity. Reszta z nas otrzymała pakiety do domów i propozycję startu indywidualnego. Nie wszystkim się to spodobało, ale ja stwierdziłem, że i tak mam codziennie dość podziałów i walk między ludźmi i zaakceptowałem to co mi zaproponowano.
Postanowiłem sobie tylko utrudnić. Trochę pomogły mi też obostrzenia jakie obowiązują, nie bardzo miałem ochotę weryfikować, czy uprawiając sport w mieście dostanę mandat, czy nie.
Wybrałem stadion i bieganie po bieżni. Nigdy wcześniej nie miałem okazji biegać na bieżni, nie licząc finiszów na Stadionie Śląskim, czy beep testu z ReShape Runners.
Bieżnia, czyli... 53 okrążenia po 400 m. Czy dam radę psychicznie? Sam? Zobaczymy.
Na stadionie Walki pojawiłem się przed siódmą rano. Pusto i ciemno. Ruszam. Jest pięknie. Fajnie się biegnie. Zbyt fajnie. Zbyt szybko. Po pierwszych kilometrach zwalniam. Potem już biegnę w miarę stałym tempem. Nie jest źle. Dobra muzyka pomaga. Najgorzej było na początku gdy próbowałem odliczać ile mi zostało jeszcze. To nie był zbyt dobry pomysł.
Kiedy przestałem odliczać było zdecydowanie lepiej :-)

Medal z Mistrzostw Świata© djk71

Medal w środku© djk71
Życiówki nie było, ale nawet nie celowałem w to znając swoją obecną formę. Ale jestem zadowolony, że psychicznie dałem radę.

Półmaraton na bieżni© djk71
Takie moje mała Mistrzostwa Świata. I byłem najlepszy :-)
AktywnośćBieganie
Dystans24.67 km
W terenie20.00 km
Czas w ruchu04:20
Vśrednia10:32 min/km
VMAX5:06 min/km
Podjazdy1233 m
Ultramaraton Bieszczadzki i kontrabas w lesie?
Po wczorajszym spacerze odebrałem pakiet startowy. Co prawda ze względu istniejące obostrzenia zapisywaliśmy się na konkretne godziny stawienia się w biurze zawodów, ale chyba nie wszyscy do końca się do tego stosowali. Swoje musiałem odstać. Pakiet za to na wypasie. Jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy w tym roku).
Rano wstaję wcześnie, jem śniadanie i ruszam na stację kolejki, która ma zawieźć nas na start. Jadę w pierwszej grupie o 6:50. Na stacji orientuję się, że zapomniałem zabrać kijków z kwatery :-( Sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Może bym je niepotrzebnie dźwigał, ale kto wie, może jednak by się przydały... Teraz już nie mam problemu.
Rześko. Na szczęście udaje się zająć miejsce w zabudowanym wagonie...
Po kilkudziesięciu minutach dojeżdżamy do Solinki. Jeszcze kawałek pieszo i meldujemy się na starcie.
Zakładamy maseczki i czekamy na wystrzał oznajmiający start. Wcześniej z głośników lecą Moje Bieszczady by KSU ;-) Szkoda, że nie na żywo :-)
Początek trasy asfaltem i po płaskim, a nawet lekko z górki. Dobrze, jest czas na rozgrzewkę.
Po trzech kilometrach zaczyna się wspinaczka. Ostra.
Nikt (przynajmniej w zasięgu mojego wzroku) nawet nie próbuje biegać. Dopiero kiedy choć na chwilę się wypłaszcza ruszamy biegiem. Podejście dało jednak w kość i kiedy znów pojawia się choć drobny podbieg to większość znów przechodzi do marszu.
I tak na przemian bieg i marsz.
Póki co nie żałuję zapomnianych kijów. Na szczęście inaczej niż na Rzeźniczku dziś nie ma błota.
Gdzieś od dziewiątego kilometra dwukilometrowy zbieg. Jest super :-) Oczywiście brakuje sił i odwagi do szybszego biegu, ale jest ok.
Na bufecie wybieram ciepłą herbatę. Ogólnie jest dość chłodno, a że jestem cały mokry (nie pada, to pot) to czuć zimno...
Za mną połowa drogi. Zaczyna się kolejne podejście. Zaczyna się i... odpadam. Odcina mnie. To pewnie ta herbata ;)
Brakuje mi sił żeby iść.
Słyszę dźwięki kontrabasu... i rockowe rytmy... Tu w górach, w lesie... na szlaku...
Gdyby nie to, że czytałem, że niejaki Roman Huzior zamiast na streecie tutaj sobie dorabia ;) to bym pomyślał, że mam omamy...
Super pomysł! Jak dla mnie w idealnym momencie. Choć na chwilę wracają siły.
Niestety nie na długo. Jest ciężko. Trochę pomagają widoki.
Docieram na Okrąglik.
Resztę trasy już znam. Co nie znaczy, że jest łatwiej.

Są momenty, że nawet ciężko mi się zmusić do zbiegania. Mimo to próbuję walczyć z samym sobą.

Pomagają napotkani turyści. Nie dlatego, że dopingują (choć niektórzy rzeczywiście to robią i jest super), ale głównie dlatego, że widząc, że się zbliżają pojawia się jakaś dodatkowa motywacja, żeby się pokazać jak to jestem Pro... :-)
W końcu Cisna. Okazuje się, że tym razem udaje się Solinkę przekroczyć na sucho.

Jeszcze boisko na Orliku i widzę żonę z aparatem...

Przekraczam linię mety i mam dość... Jestem naprawdę zmęczony. Do tego dwójki dostały nieźle w kość...

Mimo to jestem zadowolony. Cieszę, że dałem się rodzince namówić na 26 km zamiast 14 km, które planowałem... Czy kiedyś porwę się na kolejny próg... 52 km?
Co mam powiedzieć...? Pewnie tak... :-)

Pytanie kiedy :-)

Rano wstaję wcześnie, jem śniadanie i ruszam na stację kolejki, która ma zawieźć nas na start. Jadę w pierwszej grupie o 6:50. Na stacji orientuję się, że zapomniałem zabrać kijków z kwatery :-( Sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Może bym je niepotrzebnie dźwigał, ale kto wie, może jednak by się przydały... Teraz już nie mam problemu.
Rześko. Na szczęście udaje się zająć miejsce w zabudowanym wagonie...

Niektórym udało się jechać w zabudowanym wagonie© djk71
Po kilkudziesięciu minutach dojeżdżamy do Solinki. Jeszcze kawałek pieszo i meldujemy się na starcie.

Pasażerowie :)© djk71
Zakładamy maseczki i czekamy na wystrzał oznajmiający start. Wcześniej z głośników lecą Moje Bieszczady by KSU ;-) Szkoda, że nie na żywo :-)

Strzał i start© djk71
Początek trasy asfaltem i po płaskim, a nawet lekko z górki. Dobrze, jest czas na rozgrzewkę.
Po trzech kilometrach zaczyna się wspinaczka. Ostra.

Pod górkę© djk71
Nikt (przynajmniej w zasięgu mojego wzroku) nawet nie próbuje biegać. Dopiero kiedy choć na chwilę się wypłaszcza ruszamy biegiem. Podejście dało jednak w kość i kiedy znów pojawia się choć drobny podbieg to większość znów przechodzi do marszu.
I tak na przemian bieg i marsz.

Pięknie tu© djk71
Póki co nie żałuję zapomnianych kijów. Na szczęście inaczej niż na Rzeźniczku dziś nie ma błota.
Gdzieś od dziewiątego kilometra dwukilometrowy zbieg. Jest super :-) Oczywiście brakuje sił i odwagi do szybszego biegu, ale jest ok.

Rzeczka musi być© djk71
Na bufecie wybieram ciepłą herbatę. Ogólnie jest dość chłodno, a że jestem cały mokry (nie pada, to pot) to czuć zimno...

Herbatka na bufecie© djk71
Za mną połowa drogi. Zaczyna się kolejne podejście. Zaczyna się i... odpadam. Odcina mnie. To pewnie ta herbata ;)
Brakuje mi sił żeby iść.
Słyszę dźwięki kontrabasu... i rockowe rytmy... Tu w górach, w lesie... na szlaku...

W górach, na szlaku, na "streecie"© djk71
Gdyby nie to, że czytałem, że niejaki Roman Huzior zamiast na streecie tutaj sobie dorabia ;) to bym pomyślał, że mam omamy...
Super pomysł! Jak dla mnie w idealnym momencie. Choć na chwilę wracają siły.
Niestety nie na długo. Jest ciężko. Trochę pomagają widoki.

Moje Bieszczady© djk71
Docieram na Okrąglik.

Okrąglik© djk71
Resztę trasy już znam. Co nie znaczy, że jest łatwiej.

Lubię ten klimat© djk71
Są momenty, że nawet ciężko mi się zmusić do zbiegania. Mimo to próbuję walczyć z samym sobą.

Tędy© djk71
Pomagają napotkani turyści. Nie dlatego, że dopingują (choć niektórzy rzeczywiście to robią i jest super), ale głównie dlatego, że widząc, że się zbliżają pojawia się jakaś dodatkowa motywacja, żeby się pokazać jak to jestem Pro... :-)
W końcu Cisna. Okazuje się, że tym razem udaje się Solinkę przekroczyć na sucho.

Za rzeczką już meta© djk71
Jeszcze boisko na Orliku i widzę żonę z aparatem...

Jeszcze kilka metrów© djk71
Przekraczam linię mety i mam dość... Jestem naprawdę zmęczony. Do tego dwójki dostały nieźle w kość...

Żyję :-)© djk71
Mimo to jestem zadowolony. Cieszę, że dałem się rodzince namówić na 26 km zamiast 14 km, które planowałem... Czy kiedyś porwę się na kolejny próg... 52 km?
Co mam powiedzieć...? Pewnie tak... :-)

Dałem radę :-)© djk71
Pytanie kiedy :-)

Zasłużyłem :-)© djk71
AktywnośćWędrówka
Dystans22.41 km
Czas w ruchu06:07
Vśrednia3.66 km/h
VMAX7.92 km/h
Podjazdy959 m
Tętnośr.125
TętnoMAX180
Kalorie 2950 kcal
Temp.11.0 °C
Spacer po górach przed zawodami
Nigdy nie byłem w Bieszczadach... jesienią.
W tym roku nic nie zapowiadało żeby miało się to zmienić. A jednak... FB podpowiada mi, że w październiku odbywa się tam Ultramaraton Bieszczadzki. Oczywiście nie biorę pod uwagę dystansu ultra (52 lub 90 km) ale coś krótszego. Rzucam hasło w domu i... szybka decyzja: jedziemy. Wypisujemy wnioski o dwa dni urlopu skoro już jedziemy tak daleko i w czwartek rano ruszamy w drogę. Trochę później niż planowaliśmy więc na gorąco modyfikujemy plany.
Zatrzymujemy się po drodze w Sanoku.

Informacja Turystyczna akurat dziś nieczynna, ale i tak pewnie pokierowaliby nas na zamek.

Sam zamek nie robi wielkiego wrażenia, ale wystawy mające tam miejsce to i owszem ;-)
Przypomina mi się jak mając 16-19 lat spędzałem godziny w katowickim BWA (Biurze Wystaw Artystycznych), okolicznych muzeach, czy nawet na wystawach w EMPIKu. Spędzałem tam całe dnie, niejednokrotnie kosztem... Nie mogę napisać czego :)

I choć nigdy nawet nie udawałem znawcy sztuki, to uwielbiałem to. Mnie po prostu coś się podobało, lub nie. Ruszało lub nie... Czemu gdzieś, kiedyś to się skończyło... Sam nie wiem...
Dzisiejsza, zdecydowanie za krótka wizyta w galerii przywróciła te wspomnienia...

Cieszę się tylko, że nie mieszkam w Sanoku.. bo zbankrutowałbym... Chyba, że można wykupić abonament...
Meldujemy się w klimatycznej lokalizacji samym centrum Cisnej.



Wieczorem udaje nam się jeszcze zaliczyć naleśniki giganty w Chacie Wędrowca :-)

Nakarmiwszy ciało i duszę zaczynam planować piątkowy dzień. Chcemy wybrać się gdzieś w góry, gdzie jeszcze nie była moja żona, gdzie nie będzie ludzi i gdzie uda się zrobić jakąś pętlę :-)
Kiedy w piątkowy poranek wychodzimy z kwatery pogoda nie zapowiada niczego dobrego. Chwilę później musimy zatrzymać się na obwodnicy... Jest pięknie....

Dojeżdżamy do Wołosatego na tyle wcześniej, że bez problemu udaje się zająć miejsce na parkingu. Chwila wątpliwości w co się ubrać i ruszamy w stronę Przełęczy Bukowskiej. Początek łagodnie i w miarę spokojnie, tłumów nie ma, ale ludzi więcej niż bym się spodziewał.

Pogoda się poprawia.

Dochodzimy do Przełęczy Bukowskiej. Choć wydawało mi się, że że jesteśmy na uboczu to ludzi jak na popularnych szlakach. Jesteśmy na ukraińskiej granicy.

Odbijamy na północ.

Przed nami Rozsypaniec i Halicz.

Po drodze ktoś mnie woła. Nie wierzę. Spotykamy koleżankę z mężem. No cóż, dzikie, odludne, zapomniane Bieszczady... :-)

Resztę trasy przemierzamy wspólnie. Super się idzie, super się rozmawia... Cudowne widoki...

Tylko przed Tarnicą zaczyna być jak przed... Giewontem... Tego się nie spodziewaliśmy...

Super udany dzień.


Nie do końca jestem pewien, czy ponad dwadzieścia dwa kilometry po górkach na dzień przed biegiem górskim to dobry pomysł, ale grzech było nie wykorzystać tego dnia.
Jak się potem okaże w niedzielę, nie uda się już pospacerować po górach... Deszcze i mgły skutecznie nas do tego zniechęcą.
Zamiast tego odwiedzamy najpierw Muczne i tamtejsze żubry...

... a potem wybieramy zwiedzanie Zalipia w drodze powrotnej do domu.


Może to nie do końca mój klimat, ale zawsze chciałem tu przyjechać i zobaczyć tę osławioną wioskę.

Fajnie, że ludziom chce się coś takiego robić...

Choć przyznaję, że inaczej sobie to miejsce wyobrażałem.


Niemniej jednak cieszę się, że udało się tu w końcu dotrzeć.

W tym roku nic nie zapowiadało żeby miało się to zmienić. A jednak... FB podpowiada mi, że w październiku odbywa się tam Ultramaraton Bieszczadzki. Oczywiście nie biorę pod uwagę dystansu ultra (52 lub 90 km) ale coś krótszego. Rzucam hasło w domu i... szybka decyzja: jedziemy. Wypisujemy wnioski o dwa dni urlopu skoro już jedziemy tak daleko i w czwartek rano ruszamy w drogę. Trochę później niż planowaliśmy więc na gorąco modyfikujemy plany.
Zatrzymujemy się po drodze w Sanoku.

Sanok© djk71
Informacja Turystyczna akurat dziś nieczynna, ale i tak pewnie pokierowaliby nas na zamek.

Zamek w Sanoku© djk71
Sam zamek nie robi wielkiego wrażenia, ale wystawy mające tam miejsce to i owszem ;-)

Ikony w Sanoku© djk71

Ciekawe© djk71
Przypomina mi się jak mając 16-19 lat spędzałem godziny w katowickim BWA (Biurze Wystaw Artystycznych), okolicznych muzeach, czy nawet na wystawach w EMPIKu. Spędzałem tam całe dnie, niejednokrotnie kosztem... Nie mogę napisać czego :)

Uwielbiam takie klimaty© djk71
I choć nigdy nawet nie udawałem znawcy sztuki, to uwielbiałem to. Mnie po prostu coś się podobało, lub nie. Ruszało lub nie... Czemu gdzieś, kiedyś to się skończyło... Sam nie wiem...
Dzisiejsza, zdecydowanie za krótka wizyta w galerii przywróciła te wspomnienia...

Nie każdy lubi taki klimat© djk71
Cieszę się tylko, że nie mieszkam w Sanoku.. bo zbankrutowałbym... Chyba, że można wykupić abonament...

Hmmm© djk71
Meldujemy się w klimatycznej lokalizacji samym centrum Cisnej.

Troll© djk71

Jest z kim posiedzieć© djk71

A to nad łóżkiem w Trollu© djk71
Wieczorem udaje nam się jeszcze zaliczyć naleśniki giganty w Chacie Wędrowca :-)

Są większe niż się wydaje© djk71
Nakarmiwszy ciało i duszę zaczynam planować piątkowy dzień. Chcemy wybrać się gdzieś w góry, gdzie jeszcze nie była moja żona, gdzie nie będzie ludzi i gdzie uda się zrobić jakąś pętlę :-)
Kiedy w piątkowy poranek wychodzimy z kwatery pogoda nie zapowiada niczego dobrego. Chwilę później musimy zatrzymać się na obwodnicy... Jest pięknie....

Piękny poranek© djk71
Dojeżdżamy do Wołosatego na tyle wcześniej, że bez problemu udaje się zająć miejsce na parkingu. Chwila wątpliwości w co się ubrać i ruszamy w stronę Przełęczy Bukowskiej. Początek łagodnie i w miarę spokojnie, tłumów nie ma, ale ludzi więcej niż bym się spodziewał.

Kawał roboty© djk71
Pogoda się poprawia.

Jest pięknie© djk71
Dochodzimy do Przełęczy Bukowskiej. Choć wydawało mi się, że że jesteśmy na uboczu to ludzi jak na popularnych szlakach. Jesteśmy na ukraińskiej granicy.

Tam już Ukraina© djk71
Odbijamy na północ.

Bieszczadzkie klimaty© djk71
Przed nami Rozsypaniec i Halicz.

Chce się iść© djk71
Po drodze ktoś mnie woła. Nie wierzę. Spotykamy koleżankę z mężem. No cóż, dzikie, odludne, zapomniane Bieszczady... :-)

Na Haliczu© djk71
Resztę trasy przemierzamy wspólnie. Super się idzie, super się rozmawia... Cudowne widoki...

Chce się iść© djk71
Tylko przed Tarnicą zaczyna być jak przed... Giewontem... Tego się nie spodziewaliśmy...

Coraz więcej ludzi© djk71
Super udany dzień.

Idziemy© djk71

Idziemy© djk71
Nie do końca jestem pewien, czy ponad dwadzieścia dwa kilometry po górkach na dzień przed biegiem górskim to dobry pomysł, ale grzech było nie wykorzystać tego dnia.
Jak się potem okaże w niedzielę, nie uda się już pospacerować po górach... Deszcze i mgły skutecznie nas do tego zniechęcą.
Zamiast tego odwiedzamy najpierw Muczne i tamtejsze żubry...

Żubry, Muczne© djk71
... a potem wybieramy zwiedzanie Zalipia w drodze powrotnej do domu.

W Zalipiu© djk71

W Zalipiu© djk71
Może to nie do końca mój klimat, ale zawsze chciałem tu przyjechać i zobaczyć tę osławioną wioskę.

W Zalipiu© djk71
Fajnie, że ludziom chce się coś takiego robić...

Pomalować można wszystko© djk71
Choć przyznaję, że inaczej sobie to miejsce wyobrażałem.

W Zalipiu© djk71

W Zalipiu© djk71
Niemniej jednak cieszę się, że udało się tu w końcu dotrzeć.

Nawet rower pomalowany© djk71
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans40.05 km
Czas w ruchu02:06
Vśrednia19.07 km/h
VMAX38.29 km/h
ARBUZ #025, czyli rozjazd po półmaratonie
Po porannym półmaratonie biegowym zjadłem obiad i... postanowiłem rozruszać nogi. A tak poważnie żal mi było ładnej pogody i postanowiłem zrobić kolejną część ARBUZa :-)
Co prawda pogoda trochę straszyła deszczem, ale postanowiłem spróbować.

Najpierw musiałem jednak wrócić, bo zapomniałem bidonu, a bałem się, że po bieganiu może mnie suszyć ;)
ul. Jaśminowa
Żeby nie było za łatwo to kolejna wg alfabetu ulica znajduje się w Makoszowach, czyli na drugim końcu miasta.
Uliczka między autostradą, a torami kolejowymi.


Pełna nijakich domków- klocków.

ul. Jaworowa
Helenka, krótka, spokojna uliczka.

ul. św. Jerzego
Krótka uliczka za kościołem św. Anny.

ul. Jesienna
Kończyce, krótka, wąska uliczka. Prawie wcale śladów jesieni.

ul. Jesionowa
Wczoraj os. Janek, dziś tak samo... Nic mnie tu nie zauroczyło, ale też niczego się nie spodziewałem.

ul. Jodłowa
Jedna z uliczek na... os. Jodłowa :-)

Dziś dużo kilometrów, a mało ulic. Tak też bywa. W trakcie powrotu już chłodno, musiałem założyć wiatrówkę.
I w końcu poczułem zmęczenie ;-)
*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)
Co prawda pogoda trochę straszyła deszczem, ale postanowiłem spróbować.

Będzie padać, czy nie?© djk71
Najpierw musiałem jednak wrócić, bo zapomniałem bidonu, a bałem się, że po bieganiu może mnie suszyć ;)
ul. Jaśminowa
Żeby nie było za łatwo to kolejna wg alfabetu ulica znajduje się w Makoszowach, czyli na drugim końcu miasta.
Uliczka między autostradą, a torami kolejowymi.

Przy autostradzie© djk71

Widok z Jaśminowej© djk71
Pełna nijakich domków- klocków.

Klocki na Jaśminowej© djk71
ul. Jaworowa
Helenka, krótka, spokojna uliczka.

Jaworowa w Zabrzu© djk71
ul. św. Jerzego
Krótka uliczka za kościołem św. Anny.

ul. św. Jerzego w Zabrzu© djk71
ul. Jesienna
Kończyce, krótka, wąska uliczka. Prawie wcale śladów jesieni.

ul. Jesienna© djk71
ul. Jesionowa
Wczoraj os. Janek, dziś tak samo... Nic mnie tu nie zauroczyło, ale też niczego się nie spodziewałem.

Jesionowa na Janku© djk71
ul. Jodłowa
Jedna z uliczek na... os. Jodłowa :-)

Jodłowa, Zabrze© djk71
Dziś dużo kilometrów, a mało ulic. Tak też bywa. W trakcie powrotu już chłodno, musiałem założyć wiatrówkę.
I w końcu poczułem zmęczenie ;-)
*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)
AktywnośćBieganie
Dystans21.58 km
Czas w ruchu02:24
Vśrednia6:40 min/km
VMAX5:17 min/km
Podjazdy119 m
Silesia - tym razem półmaraton
Miał być kolejny maraton w Katowicach, walka o kolejną życiówkę - poprawę zeszłorocznego wyniku, ale start na Janosiku zweryfikował moje możliwości i jeszcze tego samego dnia zmieniłem dystans na połówkę ;-)
Rano wcześnie wstaję i... leje. Trudno przez lata jeździłem w maratonach w deszczach to mogę i pobiegać, chociaż prognozy mówiły, że koło dziewiątej ma przestać.
Kiedy wychodzimy z żona z domu leje. Kiedy parkuję w Chorzowie i wyłączam silnik przestaje padać. I już do końca zawodów nie będzie padało :-)

Pod stadionem spotykam Agę i Tomka. Aga niestety ma kontuzję i tylko kibicuje mężowi.
Kibicujemy startującej Teresce, robimy pamiątkowe zdjęcie...

... i ruszamy do strefy...

Przy wejściu jedna z zawodniczek chce spryskać ręce pod... czytnikiem kodów kreskowych ;-) Zryli nam berety... :-)

W strefie prządek.

Ułatwiają to zielone kropki.

Ruszamy.
Od razu mówię Tomkowi, że każdy biegnie swoim tempem. Przez pierwsze 5 km, gdzieś do Spodka, a może nawet trochę dalej biegniemy blisko siebie, potem mi lekko ucieka.
Staram się panować nad emocjami wiem, że jeszcze trochę przede mną.
10 km i jest spoko, teraz nudna droga do Siemianowic. Szkoda, że tak mało kibiców. Dopiero w Siemianowicach jest ich trochę więcej, ale i tak trudno to porównać z Warszawą czy Wrocławiem.
Podbieg pod wieżę telewizyjną w Bytkowie. Na maratonach zawsze nie dobijał, ale też w nogach miałem już wtedy o dwadzieścia kilometrów więcej.
Dziś nie ma problemu, lekko zwalniam, ale cały czas biegnę, rozmawiam z innymi, tym razem to ja próbuję innych podnieść na duchu.
Kiedy ja się jeszcze męczę, na metę wbiega Tereska.

Jest też słynna Pani z Parasolką - dziś to jej 50. maraton, choć tym razem na wózku. Szacunek!

Wbiegamy do Parku Śląskiego, ostatnie kilometry. Gdzieś około 19-20 km zaczynam czuć zmęczenie. Nie szkodzi, wiem, że już dobiegnę.
Chwilę przede mną wbiega na stadion Tomek.

Jest Stadion Śląski i jak zawsze moment wbiegnięcia do tunelu to dodatkowy zastrzyk energii.


Już widzę żonę na trybunach, jeszcze tylko kawałek...

... i mam to.

Czas: 2:21:56. Jestem zadowolony, choć to wynik daleki od życiówki, ale biorąc pod uwagę trasę i to jak trenowałem w tym roku to i tak powyżej oczekiwań. :)
Rano wcześnie wstaję i... leje. Trudno przez lata jeździłem w maratonach w deszczach to mogę i pobiegać, chociaż prognozy mówiły, że koło dziewiątej ma przestać.
Kiedy wychodzimy z żona z domu leje. Kiedy parkuję w Chorzowie i wyłączam silnik przestaje padać. I już do końca zawodów nie będzie padało :-)

Zmęczony już przed startem© djk71
Pod stadionem spotykam Agę i Tomka. Aga niestety ma kontuzję i tylko kibicuje mężowi.
Kibicujemy startującej Teresce, robimy pamiątkowe zdjęcie...

Kto jak nie my?© djk71
... i ruszamy do strefy...

Ruszamy na start© djk71
Przy wejściu jedna z zawodniczek chce spryskać ręce pod... czytnikiem kodów kreskowych ;-) Zryli nam berety... :-)

Pochmurno na starcie© djk71
W strefie prządek.

Gotowi do startu© djk71
Ułatwiają to zielone kropki.

Kropki dystansowe© djk71
Ruszamy.
Od razu mówię Tomkowi, że każdy biegnie swoim tempem. Przez pierwsze 5 km, gdzieś do Spodka, a może nawet trochę dalej biegniemy blisko siebie, potem mi lekko ucieka.
Staram się panować nad emocjami wiem, że jeszcze trochę przede mną.
10 km i jest spoko, teraz nudna droga do Siemianowic. Szkoda, że tak mało kibiców. Dopiero w Siemianowicach jest ich trochę więcej, ale i tak trudno to porównać z Warszawą czy Wrocławiem.
Podbieg pod wieżę telewizyjną w Bytkowie. Na maratonach zawsze nie dobijał, ale też w nogach miałem już wtedy o dwadzieścia kilometrów więcej.
Dziś nie ma problemu, lekko zwalniam, ale cały czas biegnę, rozmawiam z innymi, tym razem to ja próbuję innych podnieść na duchu.
Kiedy ja się jeszcze męczę, na metę wbiega Tereska.

Jest Tereska© djk71
Jest też słynna Pani z Parasolką - dziś to jej 50. maraton, choć tym razem na wózku. Szacunek!

50. maraton Pani z Parasolką© djk71
Wbiegamy do Parku Śląskiego, ostatnie kilometry. Gdzieś około 19-20 km zaczynam czuć zmęczenie. Nie szkodzi, wiem, że już dobiegnę.
Chwilę przede mną wbiega na stadion Tomek.

Tomek się cieszy© djk71
Jest Stadion Śląski i jak zawsze moment wbiegnięcia do tunelu to dodatkowy zastrzyk energii.

Już na stadionie© djk71

Już blisko© djk71
Już widzę żonę na trybunach, jeszcze tylko kawałek...

I jest meta© djk71
... i mam to.

Kolejny półmaraton zaliczony© djk71
Czas: 2:21:56. Jestem zadowolony, choć to wynik daleki od życiówki, ale biorąc pod uwagę trasę i to jak trenowałem w tym roku to i tak powyżej oczekiwań. :)
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans48.57 km
Czas w ruchu02:58
Vśrednia16.37 km/h
VMAX37.15 km/h
Podjazdy340 m
ARBUZ #024, czyli mój arbuz - moje pestki
Dwa tygodnie bez ARBUZa. Nie było czasu, a do tego dni coraz krótsze.
W końcu się ruszyłem. Nie do końca jestem pewien, czy to najlepszy moment - dzień przez półmaratonem biegowym, ale to już nie pierwszy raz tak robię. Do tej pory było ok. Jak będzie jutro? Zobaczymy, tym razem połówka na Silesii, a nie cały, ale rozsądek podpowiadał, że to lepsze wyjście kiedy się nie trenuje :-)
Kiedy rano wyjeżdżam jest... wietrznie... A jutro ma ponoć wiać jeszcze mocniej. Na początek ulice, które ostatnio przegapiłem i musiałem uznać za zaliczoną tylko jedną.
ul. Hutnicza
Biskupice. Krótka uliczka starych domów.

Miejscami niebezpiecznie

W sumie nic dziwnego...

Plac Hutniczy
No właśnie... Jest w rejestrze ulic, jest na mapach Googla, na OSM-ie, a w rzeczywistości widzę tu tylko bloki przy Kossaka. I co teraz? We właściwym miejscu byłem tylko... placu nie widziałem :-(

ul. Park Hutniczy
To druga z dzisiejszych wątpliwości. Powtórzę to co napisałem we wpisie z ostatniego ARBUZa:
Miałem problem, czy uznać ją, że zaczyna się na P, czy na H. Skoro jednak przez wiele lat wydawało mi się, że Park Hutniczy nosi taką nazwę, bo to miejsce jest w parku, a dopiero teraz dowiedziałem się, że to ulica to uznałem, że niech hutnicy będą razem (w końcu coraz ich mniej) i niech będzie to na H.
Poza tym to mój arbuz więc moje zasady, znaczy się pestki...

Uliczka w samym centrum miasta, tuż obok teatru. Krótka, ale pełna pięknych budynków.


W jednym z nich ma siedzibę Filharmonia Zabrzańska.

I takie rzeczy można wypatrzeć.


ul. Salomona Isaaca
Krótka i jeszcze słabo zagospodarowana uliczka na skraju strefy ekonomicznej.

Za to patron ulicy wydaje się być ciekawą postacią.
ul. Tadeusza Jabłońskiego
Uliczka w Rokitnicy. z jednej strony domki, z drugiej niskie bloki.

ul. św. Jacka
Część ulicy to stare domy, cześć nowe. Osiedle Jodłowa. Ot taka mieszanka.



ul. Jagiellońska
Ulica łącząca Wolności z Gdańską.

Dziwne galerie tu są



Choć ulica stara to wciąż coś tu się dzieje.




ul. Jagodowa
Bloki na Janku.


ul. Jałowcowa
Kilka domków na Zaborzu.

ul. św. Jana
Uliczka w Biskupicach. Tuż obok... Palcu Hutniczego :-)


ul. Jana III Sobieskiego
Mieszanina starych kamienic, nowszych (lub odnowionych bloków) i wieżowców.

Mnie kojarzy się głównie z klubem PASTEL



ul. Wincentego Janasa
Krótka ulica w Kończycach obok (i z tyłu) restauracji u Greka.

ul. ks. Pawła Janika
Zaborze. Adres znany z zakładu karnego, który w okresie stanu wojennego był jednym z największych obozów internowania na Śląsku.





ul. Jarzębia
Kolejne bloki na Janku.

ul. Jaskółcza
Przy ulicy znajduje się stadion Walki, gdzie nie tak dawno pierwszy raz biegałem.

I kościół, którego jakoś nigdy nie zauważałem.



ul. Jasna
Uliczka domków trochę na południe od Roosevelta.

ul. Jastrzębia
Krótka uliczka w pobliżu Jaskółczej i Matejki.

ul. Jaszczury
Zaiste interesująca nazwa ulicy. Ciekawe skąd się wzięła. Kończyce.


Wyszło prawie 50 km.

Ciekawe kiedy znów tak długo.

*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)
W końcu się ruszyłem. Nie do końca jestem pewien, czy to najlepszy moment - dzień przez półmaratonem biegowym, ale to już nie pierwszy raz tak robię. Do tej pory było ok. Jak będzie jutro? Zobaczymy, tym razem połówka na Silesii, a nie cały, ale rozsądek podpowiadał, że to lepsze wyjście kiedy się nie trenuje :-)
Kiedy rano wyjeżdżam jest... wietrznie... A jutro ma ponoć wiać jeszcze mocniej. Na początek ulice, które ostatnio przegapiłem i musiałem uznać za zaliczoną tylko jedną.
ul. Hutnicza
Biskupice. Krótka uliczka starych domów.

Przy Hutniczej© djk71
Miejscami niebezpiecznie

Niebezpieczne doniczki© djk71
W sumie nic dziwnego...

Niebezpieczna dzielnica© djk71
Plac Hutniczy
No właśnie... Jest w rejestrze ulic, jest na mapach Googla, na OSM-ie, a w rzeczywistości widzę tu tylko bloki przy Kossaka. I co teraz? We właściwym miejscu byłem tylko... placu nie widziałem :-(

Tu gdzieś ma być Plac Hutniczy© djk71
ul. Park Hutniczy
To druga z dzisiejszych wątpliwości. Powtórzę to co napisałem we wpisie z ostatniego ARBUZa:
Miałem problem, czy uznać ją, że zaczyna się na P, czy na H. Skoro jednak przez wiele lat wydawało mi się, że Park Hutniczy nosi taką nazwę, bo to miejsce jest w parku, a dopiero teraz dowiedziałem się, że to ulica to uznałem, że niech hutnicy będą razem (w końcu coraz ich mniej) i niech będzie to na H.
Poza tym to mój arbuz więc moje zasady, znaczy się pestki...

Ktoś chce kupić?© djk71
Uliczka w samym centrum miasta, tuż obok teatru. Krótka, ale pełna pięknych budynków.

Ciekawa ta okolica© djk71

Ładne© djk71
W jednym z nich ma siedzibę Filharmonia Zabrzańska.

Filharmonia Zabrzańska© djk71
I takie rzeczy można wypatrzeć.

Orzełek© djk71

Ciekawe© djk71
ul. Salomona Isaaca
Krótka i jeszcze słabo zagospodarowana uliczka na skraju strefy ekonomicznej.

Jeszcze pawie pusta Isaaca na strefie© djk71
Za to patron ulicy wydaje się być ciekawą postacią.
ul. Tadeusza Jabłońskiego
Uliczka w Rokitnicy. z jednej strony domki, z drugiej niskie bloki.

Domki przy Jabłońskiego© djk71
ul. św. Jacka
Część ulicy to stare domy, cześć nowe. Osiedle Jodłowa. Ot taka mieszanka.

Stara część św. Jacka© djk71

Nowa cześć św. Jacka© djk71

Trochę własnej zieleni© djk71
ul. Jagiellońska
Ulica łącząca Wolności z Gdańską.

Dom przy Jagiellońskiej© djk71
Dziwne galerie tu są

Hmmm...© djk71

Jagiellońska© djk71

Z odcieniem zieleni© djk71
Choć ulica stara to wciąż coś tu się dzieje.

Śląskie Centrum Chorób Serca© djk71

Kiedyś tu był hotel robotniczy© djk71

Wygląda jak kaplica...© djk71

Kolejny dom przy Jagiellońskiej© djk71
ul. Jagodowa
Bloki na Janku.

Bloki przy Jagodowej© djk71

A co to za drzewo© djk71
ul. Jałowcowa
Kilka domków na Zaborzu.

Jałowcowa na Zaborzu© djk71
ul. św. Jana
Uliczka w Biskupicach. Tuż obok... Palcu Hutniczego :-)

ul. św. Jana w Biskupicach© djk71

Kiedyś dbali o szczegóły© djk71
ul. Jana III Sobieskiego
Mieszanina starych kamienic, nowszych (lub odnowionych bloków) i wieżowców.

Starsza część Sobieskiego© djk71
Mnie kojarzy się głównie z klubem PASTEL

Klub Pastel© djk71

Blok przy Sobieskiego© djk71

Ładnie© djk71
ul. Wincentego Janasa
Krótka ulica w Kończycach obok (i z tyłu) restauracji u Greka.

ul. Janasa© djk71
ul. ks. Pawła Janika
Zaborze. Adres znany z zakładu karnego, który w okresie stanu wojennego był jednym z największych obozów internowania na Śląsku.

Zakład karny na Zaborzu© djk71

Mury zakładu karnego© djk71

Pamiętamy© djk71

Na murze zakładu karnego© djk71

Pamiętamy© djk71
ul. Jarzębia
Kolejne bloki na Janku.

Blok przy Jarzębiej© djk71
ul. Jaskółcza
Przy ulicy znajduje się stadion Walki, gdzie nie tak dawno pierwszy raz biegałem.

Stadion Walki© djk71
I kościół, którego jakoś nigdy nie zauważałem.

Kościół przy Jaskółczej© djk71

Pamięci górników© djk71

Dzwonnica© djk71
ul. Jasna
Uliczka domków trochę na południe od Roosevelta.

Jasna© djk71
ul. Jastrzębia
Krótka uliczka w pobliżu Jaskółczej i Matejki.

Jastrzębia© djk71
ul. Jaszczury
Zaiste interesująca nazwa ulicy. Ciekawe skąd się wzięła. Kończyce.

ul. Jaszczury© djk71

Jak równo przycięte© djk71
Wyszło prawie 50 km.

Rowerówkę mi psują© djk71
Ciekawe kiedy znów tak długo.

Zaczyna się robić kolorowo© djk71
*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)