Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:440.92 km (w terenie 246.00 km; 55.79%)
Czas w ruchu:27:49
Średnia prędkość:15.85 km/h
Maksymalna prędkość:52.64 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:48.99 km i 3h 05m
Więcej statystyk

Na sportowo

Niedziela, 24 lipca 2011 · Komentarze(4)
Na sportowo

Po wczorajszym wieczorze urodzinowym dziś chwilę trwa zanim zbieramy się do wyjścia ale udaje się. Wszyscy pełni werwy. Ruszamy asfaltową ścieżką, która po kilkuset metrach zmienia się w…

Rowery wodne © djk71


W sumie dość długo więcej pływamy niż jeździmy ale nikomu to nie przeszkadza…. ;-)

Nie wierzyli, że przejadę?

Jakie opony są na wodę? :D © kosma100


W końcu odpoczynek pod kościołem w Chociczy… Igorek zamiast podziwiać architekturę szuka koników polnych :-)

Gdzie są te koniki polne... © djk71


W lesie postanawiamy poćwiczyć inne dyscypliny….

Ja latam... © djk71


Techniki są różne… ;-)

A może tak.... © djk71


Przeróżne...

Da się na tym jeździć? © djk71


A może jedną ręką?

A może tak? © djk71


Albo tak...

Jak baletnica... © djk71


Nawet Igorek próbuje…

Ja też dam radę... Kryć się... © djk71


Tylko Wiktor patrzy jakoś dziwnie na nas…

Starzy, a.... © djk71


W końcu ruszamy. Mijamy ruiny dworu w Osieku…

Ruiny w Osieku © djk71


I z małymi problemami (teren dał niektórym w kość) docieramy do domku. Kolejna fajna wycieczka ;-)

Na niemieckiej ziemi

Sobota, 23 lipca 2011 · Komentarze(4)
Na niemieckiej ziemi
Znów w gościnnych progach Asicy i Młynarza. Niestety znów bez Anetki.
Spotykamy za to poznanego na trasie Dookoła Polski Pawła i dawno nie widzianego Jurka.
Powitanie, obiad i... w drogę… W planach wstępnie była fabryka amunicji w Zasiekach, ale jakoś tak wyszło, że z Zasiek ruszyliśmy w zachodnią stronę i wylądowaliśmy w niemieckim Forst.

Oprócz ścieżek rowerowych zachwyciła mnie wieża ciśnień.

Wieża ciśnień w Forst (Niemcy) © djk71


Chcieliśmy wjechać do ogrodu różanego ale nie dość, że ceny był zbójeckie to jeszcze kazali nam rowery zostawić przy wejściu. Odpuściliśmy i pojechaliśmy wzdłuż Nysy…, której stan budził respekt…

Jeszcze chwila i wyleje © djk71


Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zrobili sobie zdjęcia przy słupku granicznym…

Podbijamy Niemcy © djk71


W drodze powrotnej zaskoczył nas cmentarz….

W Niemczech? © djk71


Doskonale utrzymany, bez śladów wandalizmu…

Na niemieckiej ziemi © djk71


Widać można…

Fajnie było :-)

Rozjazd po maratonie?

Niedziela, 17 lipca 2011 · Komentarze(7)
Rozjazd po maratonie?
Dziś odsypianie po wczorajszym maratonie. Tak naprawdę to był maraton bardziej bez snu niż w sensie rowerowym, więc dziś musiałem odespać. Kiedy Wiku się dowiaduje, że jadę na przejażdżkę, decyduje się jechać ze mną.

Rzut oka na budowę wiaduktów nad Przyjemną.

Ciężko przejachać i górą i dołem... © djk71


Zjazd w stronę parku w Reptach i… oj dziś chyba nie pojeździmy… Ktoś tu jest zmęczony... Nie szkodzi. Pokręcimy sobie wolniej.

Zamek w Starych Tarnowicach i terenem do pałacu w Rybnej. Po drodze przerwa przy jakimś bunkrze.

Bunkier w Laryszowie © djk71


Z Rybnej do Pałacu w Kopaninie. Stamtąd lasem do Wilkowic. Dziś nie jest dzień na teren więc powrót asfaltem.

W sumie spokojnie, rodzinnie... ciepło... Wiku musi więcej pojeździć przed planowaną wyprawą...

Wolna Szybka Setka

Sobota, 16 lipca 2011 · Komentarze(13)
Wolna Szybka Setka

Kolejna impreza w Pucharze Polski w Maratonach Rowerowych na Orientację - Wielkopolska Szybka Setka.

Start o północy - 15 godzin czasu i ok. 150km w optymalnym wariancie. 27 punktów do odnalezienia.

3:08 - po 3 nocnych godzinach mamy z Kosmą 5 punktów kontrolnych (10, 2, 6, 3, 9) - wydaje się być ok, ale nie jest ;-(

Mimo długich poszukiwań nie udaje nam się odnaleźć PK1 - bagno, północny skraj. Jedziemy na PK5 - ta jazda już nie ma sensu. Po zdobyciu punktu podejmujemy decyzję o zjechaniu na metę. Mamy jeszcze 10 godzin czasu ale dziś to nie ma sensu. Jesteśmy na mecie szybko :(

Szkoda. Jestem zły, rozgoryczony, wściekły. To nie tak miało być. Nie na tych zawodach. Tu mieliśmy być przygotowani, tu mieliśmy wyciągnąć wnioski ze wszystkich wcześniejszych błędów, tu… miało być inaczej… :-(

Żałuję, że przyjechałem… lepiej było pojechać z dzieckiem do Jarocina na festiwal.

Wiem, że czasem tak bywa, ale jestem wściekły.

Jedyny plus to wizyta u alistar i jej rodzinki. Przepraszam tylko, że byłem taki zmęczony i śpiący. Cieszę się jednak, że miałem okazję Was odwiedzić.

Szkoda, że nie udało się spotkać z Jurkiem57, który startował na krótszej trasie.

(Po)Pracowo

Środa, 13 lipca 2011 · Komentarze(7)
(Po)Pracowo
Jakby dobrze policzyć to z kilkanaście, a pewnie już nawet ponad dwadzieścia osób jeździ w firmie na rowerze. Z kilkoma blisko współpracuję... i co? I raz do roku udaje się razem z jedną, dwoma osobami gdzieś przejechać... żałosne.

Dziś od słowa do słowa udało się umówić z Andrzejem i Krzyśkiem... nie wiem czemu Amiga się wymigał... Czyżbyśmy za wolno dla niego jeździli... Przecież postaralibyśmy się...

Około osiemnastej chłopaki zajeżdżają na moje osiedle i ruszamy w stronę DSD.

Na Czerwonej Hałdzie Krzychu obiecuje zjazd... ;-)

Ja nie zjadę? © djk71


Czyżby Andrzej nie wierzył :-)

Nie zjedzie... :-) © djk71


Krzysiek próbuje...

I co z tego, że wysoko? © djk71


W Wielkim Kanionie poprzestaje na zbadaniu terenu... może następnym razem... ale teraz już bez obietnic... :)

Wysoko © djk71


Potem czas na izotoniki i pierogi...

I... ściemnia się...

Wiele nie pojeździliśmy ale dobre i to. Może uda się następnym razem coś więcej... Fajnie by było.

Pożegnalna rundka

Piątek, 8 lipca 2011 · Komentarze(3)
Pożegnalna rundka

Po wczorajszych wojażach samochodowych dziś spanie do późna. Około południa rodzinka na plażę, a ja na rower i jeszcze chwilę nacieszyć się widokami pagórków i jezior. Fajnie tu. Dziś po raz pierwszy od dawna znów z pulsometrem. Pagórki sprawiają, że znów mi "pika" przez pół drogi... Jakbym go słuchał to powinienem chyba przestać jeździć...

Po południu do Szymbarka - ale już autem - zobaczyć m.in. najdłuższą deskę świata oraz trochę inny dom...

Świat też tak wygląda... © djk71


Choć główną atrakcją domu oprócz tego, że stoi "do góry nogami" są jego wnętrza i problemy z zachowaniem równowagi w środku, to idea jego postawienia była inna. Choć tak naprawdę nie wiem, czy dorobiono ideę do domu, czy dom do idei...

Autorzy chcieli porównać ten dom do naszego świata, zwariowanego, czasami wydawałoby się nierzeczywistego, nie z tej bajki... Według budowniczych „domu na głowie” miejsce, w którym ten budynek powinien był stanąć, oddalone jest od Szymbarka o 38 km w prostej linii. Tam jest Stocznia Gdańska. Tam polscy robotnicy wywrócili system komunistyczny do góry nogami, a więc postawili świat na nogi...

BTW: Komuś się spodobała moja relacja z Bike Orientu ;-)

Czy krowy umieją czytać?

Środa, 6 lipca 2011 · Komentarze(11)
Czy krowy umieją czytać?

Wczoraj zachwycałem się pięknymi widokami, dziś niestety pogoda trochę gorsza. Chłodno, mgła i mżawka. Wczesnym rankiem ruszam w drogę na objazd Jezior Raduńskich. Nie jest to chyba najlepsza trasa na dziś, bo droga jest ponoć malownicza, a dziś wiele nie zobaczę… ale jadę. Chłodno i wilgotno. Boczne dróżki ale głównie asfalt. Pusto. Jedzie się spokojnie choć na podjazdach można się zasapać :-)

W Zaworach, przy wyłożonej kostką drodze spotykam oryginalny znak :-)

Znów zmiany w kodeksie drogowym © djk71


Czas wracać do rodziny. Jakie zagraniczne wakacje nam wyszły… Niedawno Szwecja…. Wczoraj Rzym, Ameryka i Palestyna, a dziś (no nie tylko dziś) Szwajcaria…

Szwajcaria na wyciągnięcie ręki © djk71


Chłopcy mi podpowiadają, że w drodze do Szwecji jechaliśmy przez Czechy… :)

Wycieczka zagraniczna

Wtorek, 5 lipca 2011 · Komentarze(6)
Wycieczka zagraniczna
Po maratonach miałem zamiar skrócić urlop i wrócić do domu. Dałem się jednak na mówić na jego kontynuację i wylądowaliśmy w Chmielnie - miejscu położonym w najbardziej chyba malowniczej części tego regionu. Dawno nie byłem w tych okolicach, a moja rodzinka chyba nigdy. Wczoraj doprowadziłem rower do porządku po maratonach: czyszczenie, wymiana klocków - na Azymucie wracając do mety o mało nie przestawiłem kamienicy, bo zapomniałem, że przestały działać - zajęło mi to więcej czasu niż myślałem, tak więc z jazdy już nic nie wyszło.

Dziś ruszyłem w drogę już po szóstej rano. Szybko przekonałem się, że wzgórza wśród jezior nie tylko ładnie wyglądają ale również potrafią dać w kość. Do Kartuz dojechałem przez las lekko (?) spocony ;-) Nad Jeziorem Karczemnym na ławeczce asesora (jest wszędzie zaznaczona ale nie znalazłem opisu, czemu jest wyróżniona) korekta ustawień hamulców - coś lekko ocierał tył. Nie wjeżdżając do centrum skręcam na zielony szlak i zaraz po wjeździe do lasu drogę zastępuje mi czapla… Mnóstwo ich tutaj.

Czaple - dużo ich tu © djk71


Jadę do Łapalic w stronę rozpoczętej w latach 80-tych budowy zamku. Jakiś artysta miał fantazję, ale brakło mu pieniędzy. Niestety nie wiele widać, bo w z związku z wypadkami jakie miały tam miejsce budowa została ogrodzona wielkim murem.

Komuś zamarzyło się królestwo © djk71


Ciekawiej wyglądają końskie fryzury - irokez?

Prosto od fryzjera © djk71


Objeżdżam Jezioro Białe podziwiając z innej strony panoramę Chmielna.

Chmielno - tam mieszkamy © djk71


Postanawiam pojechać gdzieś dalej… tablice miejscowości wskazują, że być może przekroczyłem już granicę… język dziwny...

Trudny język © djk71


Po chwili rzeczywiście… Jest Rzym…

Roma © djk71


Trochę błota i piasku i decyzja… gdzie teraz?

Świat się kurczy © djk71


Oba miejsca niczym się nie wyróżniają…

Wyjeżdżam nad Jeziorem Lubygość. Wita mnie ciekawa grota i fajna droga wzdłuż jeziora, która niestety kończy się przy jego końcu.

Grota © djk71


Późno już i nie chce mi się przedzierać przez krzaki, tym bardziej, że to teren rezerwatu. Wracam i inną drogą dojeżdżam do Diabelskiego Kamienia. Duży.

Diabelski kamień © djk71


Chwila na popas i wracam do domu. O ile wcześniej co chwilę kontrolowałem drogę z mapą to teraz już bez problemów jadę w stronę do domu.

Niezbyt szybko, nie wiem czy to zmęczenie, czy podjazdy, czy po prostu chęć obcowania z przyrodą i oderwania się od wszystkiego…

Azymut Orient 2011

Sobota, 2 lipca 2011 · Komentarze(5)
Azymut Orient 2011

Pierwszy raz w tych stronach na maratonie. Dziś ok. 140km od siedemnastej do piątej rano. Na starcie spotykamy sporo znajomych. Dostajemy niespodziewane prezenty urodzinowe - dzięki Aga :-) Rozdanie map, Punkt Kontrolny 14 opisany jako punkt anulowany - na wszelki wypadek jednak upewniam się czy trzeba go zaliczyć :-) Nie, jest naprawdę anulowany ;-)

Monika gotowa.

Gotowa do walki © kosma100


Jak się okazuje niektórzy są lepiej przygotowani…

Z lupą? © kosma100



Rysujemy trasę i ruszamy jako jedni z ostatnich. Pomni doświadczeń decydujemy się na początku zebrać jak najwięcej punktów żeby nam nie zabrakło czasu i żeby jak najwięcej zaliczyć za dnia.

Tędy © kosma100


Na początek PK19 - patrz pod mostem. Tym razem trudność polega na tym, że nie znamy skali mapy. Musimy ją sobie ustalić sami. Wychodzi nam, że jest to ok. 1:90 000. Wyjeżdżamy z miasta i do punkt docieramy od innej strony niż planowaliśmy. Nie szkodzi. Przed nami odbija punkt ktoś z trasy pieszej. Ruszamy dalej. Zaraz! Perforator był na moście, a opis mówił żeby patrzeć pod mostem. Czyżby były oddzielne perforatory dla trasy pieszej i rowerowej?

Pod mostem © kosma100


Wracamy. Pod mostem nic nie ma. Telefon do Organizatora. "Tak, pod mostem." "Na moście jest?" "No to pewnie ten". Fajnie… Jedziemy dalej.

PK18 Brzoza przy skrzyżowaniu (uwaga osy w ambonie). Osy ponoć agresywne. Punkt wydaje się być prosty do znalezienia jednak mamy z Moniką odmienne zdania, w którą ścieżkę wjechać choć kompas wydaje się jasno wskazywać drogę. W końcu Monika jedzie za mną. Bez przekonania. Bardzo. Jest punkt. ;-)

Teraz PK17 - Dwa młode dęby. Hmmm, niby było prosto, ale nagle zielony szlak wprowadza małe zamieszanie. Jedziemy zgodnie z kompasem i jak się po chwili okaże zgodnie z wieloma innymi uczestnikami. Ścieżki tu chyba nie było, ale teraz już jest ;-) Setki żab skaczą nam pod nogami.

Budujemy ścieżki rowerowe © kosma100


Są dęby.

Kosma lubi młode... dęby © kosma100


PK16 to duża sosna na polanie. Docieramy tam bez większych problemów. 2 godziny - 4 punkty. Jest dobrze. I jeszcze jasno :-)

Po drodze zatrzymuję się na sekundę przy cmentarzu ofiar wojny.

Kaplica na cmentarzu © kosma100


Teraz czas na PK13 - Szczyt wzniesienia. Nie lubię takiego opisu, bo choć ostatnio łatwo znajdujemy takie punkty, to często można szukać na sąsiadującym pagórku będąc pewnym, że jest się tu gdzie indziej. Którędy tu wjechać? Ok, próbujemy tędy i do góry… Zostawiamy rowery i zaczynamy szukać. Jest. Dobrze. Tylko gdzie są rowery? ;-) Po chwili są i one. Wykręcamy skarpety, ale jak się wkrótce okaże niepotrzebnie.

Czas na kolejny punkt PK12 - drzewo 30m do końca drogi na skarpie. Po drodze spada mi czołówka i nie ma już czego zbierać. Na szczęście Monika ma dwie i jedną mi pożycza. Dojeżdżamy do Prosperowa i przegapiamy zjazd w stronę lasu. Nadrabiamy chyba z kilometr, wracamy i jeszcze jeden atak i jest. Robi się ciemno. Odliczanie w poszukiwaniu ścieżki i bez pudła trafiamy. Tyle, że wg mnie to drzewo jest 30m "od końca drogi", a nie do "do końca drogi" :-)

Z "jedenastką" może być zabawa po ciemno i ścieżki w polach. I rzeczywiście jest. Nie zgadza nam się teren z mapą, zresztą nie tylko nam. W grupie jedziemy na azymut. Kilka razy sprawdzamy gdzie jesteśmy ale wydaje nam się, że się odnaleźliśmy choć nawet nazwa wioski próbuje nas wprowadzić w błąd. PK11 - 50m na południe od mostku. Dojeżdżamy do mostku i… nie ma drzewa. Po chwili znów jest nas grupa, przeczesujemy wszystkie krzaki i nic. Szukam z drugiej strony mostku sądząc, że może organizator coś namieszał i też nic. Telefon do sędziego, który utwierdza nas w przekonaniu, że opis jest dobry. Hmmm, ale rysunek na mapie wskazuje, że punkt jest gdzie indziej, chyba, że to nie ten mostek. Nadjeżdża Daniel Śmieja i bez problemu odnajduje punkt na północ od mostka… no tak… "śmiejowe punkty" :-) Szkoda tylko, że straciliśmy tu jakieś 45 minut ;-(

DO PK9 jedziemy przez miejscowość Mrocza. Tam krótki popas na ryneczku. Jest północ. Średnia już nie jest taka fajna ;-( Korygujemy trasę ze względu na pozostały czas.

Co ja tu robię © kosma100


Jedziemy na PK9 - Duży dąb na skraju lasu. Przegapiamy zjazd i dojeżdżamy do Wyrzy. Tu bez powodzenia próbujemy się wbić do lasu z dwóch stron. Wracamy i wjeżdżamy tak gdzie pierwotnie planowaliśmy. Bez problemu odnajdujemy drzewo.


PK8 to olsza nad brzegiem jeziora - mamy dwie koncepcje dojazdu, po konfrontacji z rzeczywistością (brak widocznej ścieżki obok pustostanu nad jeziorem) wygrywa druga. Bez problemu docieramy do jeziora.

Cały czas mży, dżdży, pada…, w drodze na PK5 - drzewo nad rowem dopada nas dla odmiany ulewa. Kiedy wydaje nam się, że niebo się rozerwało Monika zakłada kurtkę, a niebiosa pokazują, że to jeszcze nie koniec ich możliwości. Teraz dopiero lunęło. W lesie samo błoto. Ślisko. Jest punkt.

Teraz na PK3 - Rozdwojony świerk na skraju lasu - Bez problemów. Świta. Gnamy w stronę mety. Jeszcze w planach zaliczenie PK1 - Drzewo przy skrzyżowaniu. Po drodze spotykamy kolegę, który chce do nas dołączyć, bo nie działa mu licznik, a bez mierzenia odległości czasem ciężko. Myślę, że na jedynkę by sam dojechał, bo prosta, ale w towarzystwie też się fajnie jedzie.

O 5:03 dojeżdżamy na metę z dorobkiem 13 z 19 punktów. Gdyby nie drobne błędy i szukanie źle opisanego PK11 byłaby szansa jeszcze na 2 punkty. Ogólnie jesteśmy zadowoleni, choć jak zwykle mogło być lepiej. Jak się potem okaże najlepsi byli na mecie z kompletem punktów już po pierwszej :(

Makaron, kiełbaska i jedziemy do sklepu, a potem na podsumowanie wyścigu do domku, który wynajmujemy. Ogłoszenie wyników zaplanowano na… około dziewiątą, dziesiątą… :-)

Trochę snu i o dziewiątej jesteśmy w bazie. Część już wyjechała, część się pakuje, organizatorów nie widać. Kawa i wracamy do domku. Dowiadujemy się, że ogłoszenie będzie o jedenastej. To po co wstawaliśmy tak wcześnie? Przyjeżdżają organizatorzy (tez niewyspani) i wśród nielicznych pozostałych osób robią polowanie, komu jeszcze dać puchar - część osób odebrała je już bezpośrednio po zakończeniu trasy. Wygląda to na lekki chaos ale pewnie następnym razem będzie lepiej :-)

Monika dostaje puchar, jest trzecia. Ja swoje miejsce pewnie poznam za kilka dni z internetu, bo na ogłoszeniu wyników jeszcze nie było wyników :-(

Fajna impreza choć organizacyjnie koledzy mają jeszcze sporo do zrobienia :)

EDIT
Są wyniki :-) Jestem 14-ty na 23 startujących. Żeby być oczko wyżej musiałbym mieć 4 punkty odnalezione więcej, nie było na to szans.