Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2020
Dystans całkowity: | 77.35 km (w terenie 19.11 km; 24.71%) |
Czas w ruchu: | 06:57 |
Średnia prędkość: | 11.13 km/h |
Maksymalna prędkość: | 39.10 km/h |
Suma podjazdów: | 671 m |
Maks. tętno maksymalne: | 199 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 191 (94 %) |
Suma kalorii: | 3571 kcal |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 15.47 km i 1h 23m |
Więcej statystyk |
AktywnośćBieganie
Dystans8.27 km
W terenie8.00 km
Czas w ruchu01:02
Vśrednia7:29 min/km
VMAX4:58 min/km
Podjazdy132 m
Las i graffiti
Mimo kilku dni urlopu trudno było choć na chwilę wyjść pobiegać, czy pokręcić.
Dziś w końcu się udało. Znów w lesie. Lubię tak kiedy nie myślę o treningu, o założeniach, tempie, kadencji...
Bez konkretnej trasy.
Po prostu biec... spotkać biegających sąsiadów...
... i spacerujących znajomych...

Pobawić się przyśpieszaniami... Zbiegami... Podbiegami...
Ot... pobiegać dla przyjemności ;-)
Dziś w końcu się udało. Znów w lesie. Lubię tak kiedy nie myślę o treningu, o założeniach, tempie, kadencji...

Miechowickie graffiti© djk71
Bez konkretnej trasy.

Coraz trudniej znaleźć ścieżki© djk71
Po prostu biec... spotkać biegających sąsiadów...
... i spacerujących znajomych...

Miechowickie graffiti© djk71
Pobawić się przyśpieszaniami... Zbiegami... Podbiegami...

Miechowickie graffiti© djk71
Ot... pobiegać dla przyjemności ;-)
AktywnośćBieganie
Dystans11.11 km
W terenie11.11 km
Czas w ruchu01:25
Vśrednia7:39 min/km
VMAX5:06 min/km
Podjazdy173 m
11.11 na 11.11
Zainspirowany porannym bieganiem koleżanki postanowiłem też pobiec 11.11 na 11.11.
Co prawda po weekendowej bieżni nie byłem pewien jak będzie mi się biegało, ale postanowiłem spróbować. Oczywiście las, bo jasno i blisko :-)
O dziwo biegnie mi się całkiem nieźle. Jak zwykle powoli truchtam, ale to dziś wystarczy.

Żona przypomniała mi o koszulce z biegu, w którym wystartowałem cztery lata temu - praktycznie z początków mojego biegania. Wtedy było ciężko.
Mimo chłodu dość dużo ludzi spaceruje, mijam też kilku biegaczy.

Bez większego problemu i zmęczenia udaje się przebiec założony dystans.
Co prawda po weekendowej bieżni nie byłem pewien jak będzie mi się biegało, ale postanowiłem spróbować. Oczywiście las, bo jasno i blisko :-)
O dziwo biegnie mi się całkiem nieźle. Jak zwykle powoli truchtam, ale to dziś wystarczy.

Znów u siebie w lesie© djk71
Żona przypomniała mi o koszulce z biegu, w którym wystartowałem cztery lata temu - praktycznie z początków mojego biegania. Wtedy było ciężko.
Mimo chłodu dość dużo ludzi spaceruje, mijam też kilku biegaczy.

11.11© djk71
Bez większego problemu i zmęczenia udaje się przebiec założony dystans.
AktywnośćBieganie
Dystans10.05 km
Czas w ruchu01:00
Vśrednia5:58 min/km
VMAX5:11 min/km
II International World Cup - 48h treadmill run - part II
Pobudka w nocy i ruszam pobiegać. Startuję o czwartej rano.
Przyjeżdżam sporo wcześniej, ale zwykle wolę być wcześniej niż później. Tu daje to też spokój zawodnikowi, którego będę zmieniał, wie że jestem i nie musi mieć gdzieś z tyłu głowy tego, że w razie gdybym zaspał on będzie musiał dalej ciągnąć sztafetę...
Po niektórych zawodnikach widać już niesamowite zmęczenie, ból, kontuzje... Inni jakby dopiero zaczęli.
Czuję, że jak ja po godzince zejdę będę wyglądał gorzej niż oni.
Rzut oka na stolik obok bieżni...

Potem dojdą jeszcze ziemniaczki ;) Akurat tuż przed tym jak będę kończył, więc załapałem się jeszcze na ciepłego ;)
Dziś zaczynam znacznie wolniej niż wczoraj, potem przyśpieszam, by przed końcem znów trochę zwolnić.
Bałem się jak będzie, bo po wczorajszym czułem mocno mięśnie, ale było ok. Przebiegłem co prawda pół kilometra mniej, ale dycha zrobiona :)
Niesamowite jest to jak ekipa jest w stanie biec 48h. Nie tylko ich kondycja (oczywiście robią przerwy), ale też organizacja, taktyka, wsparcie... Trzymam za nich kciuki.
Fajnie było wziąć udział w takim wydarzeniu, Dzięki dla całej ekipy. I tej z którą biegłem i tej, która to zorganizowała!
Przyjeżdżam sporo wcześniej, ale zwykle wolę być wcześniej niż później. Tu daje to też spokój zawodnikowi, którego będę zmieniał, wie że jestem i nie musi mieć gdzieś z tyłu głowy tego, że w razie gdybym zaspał on będzie musiał dalej ciągnąć sztafetę...
Po niektórych zawodnikach widać już niesamowite zmęczenie, ból, kontuzje... Inni jakby dopiero zaczęli.
Czuję, że jak ja po godzince zejdę będę wyglądał gorzej niż oni.
Rzut oka na stolik obok bieżni...

Bufet :-)© djk71
Potem dojdą jeszcze ziemniaczki ;) Akurat tuż przed tym jak będę kończył, więc załapałem się jeszcze na ciepłego ;)
Dziś zaczynam znacznie wolniej niż wczoraj, potem przyśpieszam, by przed końcem znów trochę zwolnić.
Bałem się jak będzie, bo po wczorajszym czułem mocno mięśnie, ale było ok. Przebiegłem co prawda pół kilometra mniej, ale dycha zrobiona :)
Niesamowite jest to jak ekipa jest w stanie biec 48h. Nie tylko ich kondycja (oczywiście robią przerwy), ale też organizacja, taktyka, wsparcie... Trzymam za nich kciuki.
Fajnie było wziąć udział w takim wydarzeniu, Dzięki dla całej ekipy. I tej z którą biegłem i tej, która to zorganizowała!
AktywnośćBieganie
Dystans10.55 km
Czas w ruchu01:00
Vśrednia5:41 min/km
VMAX5:09 min/km
II International World Cup - 48h treadmill run - part I
Mistrzostwa świata mi się ostatnio spodobały ;-)
Najpierw w półmaratonie, trzy tygodnie temu. :-)
A teraz w... 48h bieganiu na bieżni mechanicznej. Wtedy z powodu pandemii zrobiłem to sam, na bieżni lekkoatletycznej. Teraz na mechanicznej robię to... w sztafecie. Zaproszono mnie do pobiegnięcia wraz z Reshape Runners więc nie mogłem nie skorzystać.
W związku z tym, że nigdy nie miałem problemów żeby wstawać w nocy, czy nad ranem, to na ochotnika zgłosiłem się na zapchajdziurę. I dziś wystartowałem o pierwszej w nocy.
Niby tylko godzinka, ale tempo ustawiłem szybsze niż zwykle i było to czuć. Teraz patrząc na zapis pulsometru widać to szczególnie.
Dobrze, że obok biegły znane postacie, że kolejni zawodnicy sztafety siedzieli obok czekając na swoją kolej, więc nie było opcji żebym odpuścił.

Ogólnie super atmosfera.
Ale co Wam powiem to Wam powiem... nie wyobrażam sobie biegać na bieżni 12h, a co dopiero 48. A są tacy co planują biec... 6dni!!!

Jutro ciąg dalszy ;-)
Najpierw w półmaratonie, trzy tygodnie temu. :-)
A teraz w... 48h bieganiu na bieżni mechanicznej. Wtedy z powodu pandemii zrobiłem to sam, na bieżni lekkoatletycznej. Teraz na mechanicznej robię to... w sztafecie. Zaproszono mnie do pobiegnięcia wraz z Reshape Runners więc nie mogłem nie skorzystać.
W związku z tym, że nigdy nie miałem problemów żeby wstawać w nocy, czy nad ranem, to na ochotnika zgłosiłem się na zapchajdziurę. I dziś wystartowałem o pierwszej w nocy.
Niby tylko godzinka, ale tempo ustawiłem szybsze niż zwykle i było to czuć. Teraz patrząc na zapis pulsometru widać to szczególnie.
Dobrze, że obok biegły znane postacie, że kolejni zawodnicy sztafety siedzieli obok czekając na swoją kolej, więc nie było opcji żebym odpuścił.

Dwie bieżnie dalej biegnie Patrycja B...© djk71
Ogólnie super atmosfera.
Ale co Wam powiem to Wam powiem... nie wyobrażam sobie biegać na bieżni 12h, a co dopiero 48. A są tacy co planują biec... 6dni!!!

Póki co prowadzimy :-)© djk71
Jutro ciąg dalszy ;-)
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans37.37 km
Czas w ruchu02:30
Vśrednia14.95 km/h
VMAX39.10 km/h
Podjazdy366 m
minARBUZ #028 przy okazji
Wczoraj mieliśmy pojeździć z Markiem, ostatecznie umówiliśmy się jednak na dziś. Spotkanie przy stadionie Gwarka w Biskupicach o ósmej rano.
Chłodno. Zmieniłem rower na fulla i... jedzie się wolniej ;-)
Na drogach zupełna pustka i cisza, zupełnie inaczej niż co roku.
Przyjeżdżam przed Markiem więc mam jeszcze chwilę czasu żeby zerknąć za bramę stadionu. W tle szpitalne lądowisko.
Po chwili jest i mój towarzysz. Okazuje się, że nie widział nigdy naszego zamku więc podjeżdżamy tam na chwilę.
Dalej zaliczyć kolejną wg alfabetu ulicę w moim Alfabetycznym Rowerowym Błądzeniu Ulicami Zabrza. Jest tuż obok, bo na Bozywerku. Jedna z kilku prawie identycznych uliczek. O tej porze jeszcze pusta.
Patrząc w domu na mapę wydawało się, że na końcu uliczki jest mostek pozwalający przekroczyć tu Bytomkę. Jest. Mocno prowizoryczny z niespodziewaną dziurą na końcu.
Okazuje się, że jest strzeżony.
Wjeżdżamy na hałdę.
Lubię ten widok, ten klimat, to miejsce ma potencjał...
Jedziemy na drugi koniec hałdy.
Niestety zjazd tu jest mocno poza naszym zasięgiem.
Badamy kilka innych ścieżek i Marek daje radę. Ja jednak wciąż mam opory ;-)
Kawałek dalej ścieżka wydaje się kończyć, ale na szczęście kawałek dalej da się już normalnie jechać.
Odkrywam nieznaną mi wcześniej drogę na Zandkę.
Chwilę się kręcimy między domami, pokazuje markowi stalowy dom, potem cmentarz żydowski... Czas jednak wracać. Częściowo nad Bytomką, potem już drogą.
Rozstajemy się na Bobrku. Postanawiam pojechać przez las i Brandkę.
Zaczynam czuć zmęczenie.
Po drodze jest okazja żeby odpocząć, tzn. pofocić :-)
Zmęczony, ale zadowolony wracam do domu.
*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)
Chłodno. Zmieniłem rower na fulla i... jedzie się wolniej ;-)
Na drogach zupełna pustka i cisza, zupełnie inaczej niż co roku.
Przyjeżdżam przed Markiem więc mam jeszcze chwilę czasu żeby zerknąć za bramę stadionu. W tle szpitalne lądowisko.

Stadion Gwarka z lądowiskiem (po sąsiedzku)© djk71
Po chwili jest i mój towarzysz. Okazuje się, że nie widział nigdy naszego zamku więc podjeżdżamy tam na chwilę.

Zamek w Biskupicach© djk71
Dalej zaliczyć kolejną wg alfabetu ulicę w moim Alfabetycznym Rowerowym Błądzeniu Ulicami Zabrza. Jest tuż obok, bo na Bozywerku. Jedna z kilku prawie identycznych uliczek. O tej porze jeszcze pusta.

ul. Kempki na Bozywerku© djk71
Patrząc w domu na mapę wydawało się, że na końcu uliczki jest mostek pozwalający przekroczyć tu Bytomkę. Jest. Mocno prowizoryczny z niespodziewaną dziurą na końcu.

"Mostek" z niespodzianką© djk71
Okazuje się, że jest strzeżony.

Ja tu rządzę© djk71
Wjeżdżamy na hałdę.

Biskupice - Lubię ten widok© djk71
Lubię ten widok, ten klimat, to miejsce ma potencjał...

Biskupice© djk71
Jedziemy na drugi koniec hałdy.

Widok z innej strony hałdy© djk71
Niestety zjazd tu jest mocno poza naszym zasięgiem.
Badamy kilka innych ścieżek i Marek daje radę. Ja jednak wciąż mam opory ;-)
Kawałek dalej ścieżka wydaje się kończyć, ale na szczęście kawałek dalej da się już normalnie jechać.
Odkrywam nieznaną mi wcześniej drogę na Zandkę.
Chwilę się kręcimy między domami, pokazuje markowi stalowy dom, potem cmentarz żydowski... Czas jednak wracać. Częściowo nad Bytomką, potem już drogą.
Rozstajemy się na Bobrku. Postanawiam pojechać przez las i Brandkę.

Brandka© djk71
Zaczynam czuć zmęczenie.
Po drodze jest okazja żeby odpocząć, tzn. pofocić :-)

Takie bazgroły to ja lubię© djk71

Dobrze jest :-)© djk71
Zmęczony, ale zadowolony wracam do domu.

Lucky© djk71
*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)