Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2010
Dystans całkowity: | 380.61 km (w terenie 61.00 km; 16.03%) |
Czas w ruchu: | 24:52 |
Średnia prędkość: | 15.31 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.70 km/h |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 31.72 km i 2h 04m |
Więcej statystyk |
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans23.93 km
Czas w ruchu01:13
Vśrednia19.67 km/h
VMAX42.97 km/h
Temp.10.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Spotkanie z własnym ja
Spotkanie z własnym ja
Wakacje się kończą. Urlop wyjątkowo długi jak na mnie, a jakoś tak... zabrakło go. Zabrakło czasu na rower (zrobiłem raptem trochę ponad 300km - choć muszę przyznać, że wszystkie mile wspominam). Zabrakło czasu na zrobienie zaległych rzeczy (choć kilka udało się wyprostować i co ważne nie powstały nowe zaległości). Zabrakło czasu na spotkanie z samym sobą...
Nie udał się też wyjazd na Łemkowski Orient choć bardzo się na niego nastawiałem. Późny (czy też bardziej poranny) powrót znad morza, brzydka pogoda i brak chętnych na wspólny wyjazd sprawiły, że zostałem w domu. A szkoda, bo wg relacji Aldony, Wojtka i ich dzieci było... interesująco :)
Na dziś i jutro prognozy pogody też niezbyt ciekawe więc rankiem korzystając z tego, że nie pada ruszam na krótką przejażdżkę. Szósta rano, 10 stopni na zewnątrz... Jak się ubrać? Długie spodnie, dwie koszulki z długim rękawem i... chłodno. Żałuję że nie zabrałem jakiejś kurtki.
Najpierw rundka po osiedlu w celu sfocenia nowego malowidła :-)

Potem zjazd do Rokitnicy i rzut oka na burzony właśnie pomnik Armii Radzieckiej (nie pamiętam dokładnej nazwy). Pomnik powstały bodaj w latach 50-tych. Wyglądał jak wiele podobnych. Nijaki, z czerwoną gwiazdą na szczycie. W latach 90-tych gwiazda zniknęła, a zaraz potem również tablica informacyjna. Od tej pory stał i straszył. Ile razy tamtędy przejeżdżałem chciałem pstryknąć fotkę. Tak na pamiątkę, zanim coś z nim zrobią. I nie zdążyłem.

Trwa rozbiórka, choć ponoć wstrzymana ponieważ pomnik skrywa w sobie... kamień pamiątkowy wyrzeźbiony ku czci... faszystowskiego działacza Horsta Wessela. Kamień ten stał przed II wojną światową obok ówczesnego Ratusza. Został odsłonięty 17 września 1933 roku. Więcej ponoć opisały lokalne media ale nie miałem jeszcze czasu do nich zerknąć.
Tak wiele interesujących miejsc jest wokół nas, tak wiele z nich obiecujemy sobie zobaczyć, zwiedzić przy okazji... A czasem ta okazja może już się nigdy więcej nie zdarzyć... Coś się zawali, ktoś coś zniszczy...
Carpe diem - "Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie..."
Rowerową drogą do Mikulczyc (ciekawe kiedy będzie odcinek Helenka - Rokitnica) i centrum Zabrza.
"Spotkanie z własnym ja" - rzeźba Heinza Toboli (rzeźba, czy też jak podsłuchała kiedyś moja małżonka rozmowę pewnej pary - "płaskorzeźba - bo przecież jest płasko". Spotkanie, którego mi zabrakło w trakcie tego urlopu...

Czas wracać do domu. Przez Park Dubiela. Niby centrum, a wieki tu nie byłem... Pozmieniało się...

Ale wciąż jest pięknie...

Szybki powrót do domu. Zmarzłem trochę. Jesień idzie?
Wakacje się kończą. Urlop wyjątkowo długi jak na mnie, a jakoś tak... zabrakło go. Zabrakło czasu na rower (zrobiłem raptem trochę ponad 300km - choć muszę przyznać, że wszystkie mile wspominam). Zabrakło czasu na zrobienie zaległych rzeczy (choć kilka udało się wyprostować i co ważne nie powstały nowe zaległości). Zabrakło czasu na spotkanie z samym sobą...
Nie udał się też wyjazd na Łemkowski Orient choć bardzo się na niego nastawiałem. Późny (czy też bardziej poranny) powrót znad morza, brzydka pogoda i brak chętnych na wspólny wyjazd sprawiły, że zostałem w domu. A szkoda, bo wg relacji Aldony, Wojtka i ich dzieci było... interesująco :)
Na dziś i jutro prognozy pogody też niezbyt ciekawe więc rankiem korzystając z tego, że nie pada ruszam na krótką przejażdżkę. Szósta rano, 10 stopni na zewnątrz... Jak się ubrać? Długie spodnie, dwie koszulki z długim rękawem i... chłodno. Żałuję że nie zabrałem jakiejś kurtki.
Najpierw rundka po osiedlu w celu sfocenia nowego malowidła :-)

Helenka - 13 Dzielnica Zabrza© djk71
Potem zjazd do Rokitnicy i rzut oka na burzony właśnie pomnik Armii Radzieckiej (nie pamiętam dokładnej nazwy). Pomnik powstały bodaj w latach 50-tych. Wyglądał jak wiele podobnych. Nijaki, z czerwoną gwiazdą na szczycie. W latach 90-tych gwiazda zniknęła, a zaraz potem również tablica informacyjna. Od tej pory stał i straszył. Ile razy tamtędy przejeżdżałem chciałem pstryknąć fotkę. Tak na pamiątkę, zanim coś z nim zrobią. I nie zdążyłem.

Myślałem, że skończyła się era burzenia pomników© djk71
Trwa rozbiórka, choć ponoć wstrzymana ponieważ pomnik skrywa w sobie... kamień pamiątkowy wyrzeźbiony ku czci... faszystowskiego działacza Horsta Wessela. Kamień ten stał przed II wojną światową obok ówczesnego Ratusza. Został odsłonięty 17 września 1933 roku. Więcej ponoć opisały lokalne media ale nie miałem jeszcze czasu do nich zerknąć.
Tak wiele interesujących miejsc jest wokół nas, tak wiele z nich obiecujemy sobie zobaczyć, zwiedzić przy okazji... A czasem ta okazja może już się nigdy więcej nie zdarzyć... Coś się zawali, ktoś coś zniszczy...
Carpe diem - "Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie..."
Rowerową drogą do Mikulczyc (ciekawe kiedy będzie odcinek Helenka - Rokitnica) i centrum Zabrza.
"Spotkanie z własnym ja" - rzeźba Heinza Toboli (rzeźba, czy też jak podsłuchała kiedyś moja małżonka rozmowę pewnej pary - "płaskorzeźba - bo przecież jest płasko". Spotkanie, którego mi zabrakło w trakcie tego urlopu...

Heinz Tobola - "Spotkanie z własnym ja"© djk71
Czas wracać do domu. Przez Park Dubiela. Niby centrum, a wieki tu nie byłem... Pozmieniało się...

Siłownia w Parku Dubiela© djk71
Ale wciąż jest pięknie...

Zielono ale smutno...© djk71
Szybki powrót do domu. Zmarzłem trochę. Jesień idzie?
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans22.63 km
W terenie8.00 km
Czas w ruchu02:17
Vśrednia9.91 km/h
VMAX34.18 km/h
Temp.19.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Pożegnanie z morzem
Pożegnanie z morzem
No i przyszedł czas na zakończenie krótkiej wizyty nad morzem. Wizyty pierwszej od kilkunastu lat. Dawno tu nie byłem i jakoś specjalnie mnie nie ciągnęło. Nie lubię bezczynnego wylegiwania się na plażach. Nie lubię tłumów ludzi. Nie lubię wszechobecnych sprzedawców byle-czego. Nie lubię słońca (w nadmiarze). A pływanie w morzu może i jest możliwe ale dla mnie to męczarnia, a nie przyjemność.
Obiecałem jednak dzieciom i żonie, że w tym roku tu przyjedziemy i przyjechaliśmy. Co prawda na krócej niż planowaliśmy ale jednak. I co? Tłumy ludzi tak jak się spodziewałem, choć ponoć i tak już nie tak wielkie jak jeszcze 2-3 tygodnie temu. Makabryczne ceny wszystkiego, zwiększające się z każdym krokiem w stronę morza lub jakiejkolwiek niby-atrakcji.
Okazało się jednak, że było lepiej niż się spodziewałem. Znaleźliśmy kilka ciekawych miejsc gdzie było mniej ludzi niż na latarni, czy molo. Pogoda sprawiła, że nie było okazji do leżenia plackiem. I znalazło się kilka szlaków rowerowych gdzie prawie nie było ludzi.
Niestety wysokich cen nie uniknęliśmy, a dzieci chciały wszystko ;-)
Wczorajszy sztorm skutecznie zniechęcił nas do jazdy na rowerze. Zwiedziliśmy za to Kołobrzeg. Dzieci były zachwycone Muzeum Oręża Polskiego.
Niektóre eksponaty rzeczywiście wyglądają na dawno nie używane.

Dziś za to udało się pojechać na latarnię w Niechorzu i powłóczyć trochę po okolicy.

Tempo bardzo spacerowe ale to chyba nastrój związany ze zbliżającym się wyjazdem. W sumie to było... całkiem fajnie. I może jeszcze tu wrócimy...

Tylko nie mówcie tego mojej rodzince... Bo udawałem, że mi się nie podoba i straszne się męczę... ;)
No i przyszedł czas na zakończenie krótkiej wizyty nad morzem. Wizyty pierwszej od kilkunastu lat. Dawno tu nie byłem i jakoś specjalnie mnie nie ciągnęło. Nie lubię bezczynnego wylegiwania się na plażach. Nie lubię tłumów ludzi. Nie lubię wszechobecnych sprzedawców byle-czego. Nie lubię słońca (w nadmiarze). A pływanie w morzu może i jest możliwe ale dla mnie to męczarnia, a nie przyjemność.
Obiecałem jednak dzieciom i żonie, że w tym roku tu przyjedziemy i przyjechaliśmy. Co prawda na krócej niż planowaliśmy ale jednak. I co? Tłumy ludzi tak jak się spodziewałem, choć ponoć i tak już nie tak wielkie jak jeszcze 2-3 tygodnie temu. Makabryczne ceny wszystkiego, zwiększające się z każdym krokiem w stronę morza lub jakiejkolwiek niby-atrakcji.
Okazało się jednak, że było lepiej niż się spodziewałem. Znaleźliśmy kilka ciekawych miejsc gdzie było mniej ludzi niż na latarni, czy molo. Pogoda sprawiła, że nie było okazji do leżenia plackiem. I znalazło się kilka szlaków rowerowych gdzie prawie nie było ludzi.
Niestety wysokich cen nie uniknęliśmy, a dzieci chciały wszystko ;-)
Wczorajszy sztorm skutecznie zniechęcił nas do jazdy na rowerze. Zwiedziliśmy za to Kołobrzeg. Dzieci były zachwycone Muzeum Oręża Polskiego.
Niektóre eksponaty rzeczywiście wyglądają na dawno nie używane.

Nasza armia dawno nie ćwiczyła...© djk71
Dziś za to udało się pojechać na latarnię w Niechorzu i powłóczyć trochę po okolicy.

Graffiti w Niechorzu© djk71
Tempo bardzo spacerowe ale to chyba nastrój związany ze zbliżającym się wyjazdem. W sumie to było... całkiem fajnie. I może jeszcze tu wrócimy...

Idealne miejsce dla rowerzystów?© djk71
Tylko nie mówcie tego mojej rodzince... Bo udawałem, że mi się nie podoba i straszne się męczę... ;)
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans20.30 km
W terenie14.00 km
Czas w ruchu01:42
Vśrednia11.94 km/h
VMAX27.34 km/h
Temp.21.0 °C
SprzętRock Machine Flash
O poranku nad morzem
O poranku nad morzem
Pierwszy raz z rowerem nad morzem. Wczoraj zaprawa piesza, a dziś pobudka o piątej i w drogę zanim reszta szarańczy się obudzi. Jak najciszej pytam śpiącą żonę, czy też jedzie i… mówi, że tak. Szok. Szybko się ubieramy i ruszamy na przejażdżkę. Wczoraj udało nam się zdobyć atlas szlak rowerowych gminy Rewal więc planowanie trasy proste i szybkie.
Wybór pada na szlak "Leśnym duktem".
Po drodze zaglądamy na plażę. O tej porze jest tu puściutko. Sympatycznie. Dziś większa fala niż wczoraj. Niestety wschód słońca z tego miejsca słabo widoczny.

Ruszamy lasem. Sympatycznie. W pewnym momencie wyjeżdżamy na tereny wojskowe. Wojska ponoć już tu nie ma ale szlak i tak odbija w prawo.

Po drodze mijamy bagna i zarastające jezioro Konarzewo.

Dojeżdżamy do stacji kolejki. Zdjęcie przy kutrze, który stoi na lądzie i… zamiast wracać do dzieci wybieramy jeszcze szlak wokół Jeziora Liwia Łuża.

Nie wiem czemu ale lubię widok wiatraków.

Dziwnie tu na nas patrzą.

Tu więcej miłych dla oka widoczków.

I widać latarnię w Niechorzu...

Tylko nie wiem czemu żona chce mnie bić…

Lądujemy w Niechorzu ale zamiast drogi przez centrum kontynuujemy trasę zielonym szlakiem.
Anetka twierdzi, że wlokę się jak ślimak…

… i chce wracać pociągiem.

Ale w końcu udaje mi się ją namówić na dokończenie wycieczki rowerem.
Objechaliśmy jeziorko dookoła niestety przez cały czas nie było okazji do zbliżenia się do wody. Ale przecież chcieliśmy pojeździć, a nie popływać.
8:30. Można zaczynać dzień. :-)
Pierwszy raz z rowerem nad morzem. Wczoraj zaprawa piesza, a dziś pobudka o piątej i w drogę zanim reszta szarańczy się obudzi. Jak najciszej pytam śpiącą żonę, czy też jedzie i… mówi, że tak. Szok. Szybko się ubieramy i ruszamy na przejażdżkę. Wczoraj udało nam się zdobyć atlas szlak rowerowych gminy Rewal więc planowanie trasy proste i szybkie.
Wybór pada na szlak "Leśnym duktem".
Po drodze zaglądamy na plażę. O tej porze jest tu puściutko. Sympatycznie. Dziś większa fala niż wczoraj. Niestety wschód słońca z tego miejsca słabo widoczny.

Wschód słońca w Pogorzelicy© djk71
Ruszamy lasem. Sympatycznie. W pewnym momencie wyjeżdżamy na tereny wojskowe. Wojska ponoć już tu nie ma ale szlak i tak odbija w prawo.

WP w Pogorzelicy© djk71
Po drodze mijamy bagna i zarastające jezioro Konarzewo.

Jezioro Konarzewo© djk71
Dojeżdżamy do stacji kolejki. Zdjęcie przy kutrze, który stoi na lądzie i… zamiast wracać do dzieci wybieramy jeszcze szlak wokół Jeziora Liwia Łuża.

kuter na stacji kolejowej?© djk71
Nie wiem czemu ale lubię widok wiatraków.

Ktoś coś kręci© djk71
Dziwnie tu na nas patrzą.

Czego się gapisz?© djk71
Tu więcej miłych dla oka widoczków.

Jezioro Liwia Łuża© djk71
I widać latarnię w Niechorzu...

Latarnia w Niechorzu© djk71
Tylko nie wiem czemu żona chce mnie bić…

Żona mnie bije© djk71
Lądujemy w Niechorzu ale zamiast drogi przez centrum kontynuujemy trasę zielonym szlakiem.
Anetka twierdzi, że wlokę się jak ślimak…

Ślimak, slimak pokaż rogi© djk71
… i chce wracać pociągiem.

A może koleją?© djk71
Ale w końcu udaje mi się ją namówić na dokończenie wycieczki rowerem.
Objechaliśmy jeziorko dookoła niestety przez cały czas nie było okazji do zbliżenia się do wody. Ale przecież chcieliśmy pojeździć, a nie popływać.
8:30. Można zaczynać dzień. :-)
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans12.27 km
Czas w ruchu00:50
Vśrednia14.72 km/h
VMAX32.41 km/h
Temp.30.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Fabryka amunicji i nie tylko
Fabryka amunicji i nie tylko
Na zakończenie pobytu na ziemi lubuskiej gospodarze zaproponowali nam wizytę w opuszczonej fabryce amunicji w Zasiekach.
Zapakowaliśmy rowery do samochodu i ruszyliśmy w podróż. Dziś oprócz Asi i Piotrka towarzyszyła nam Patrycja z Matysem i Kubą, tak więc grupa była duża.
Miejsce tyleż niesamowite (ponad 400 budynków, bunkrów ukrytych w lesie), ile niebezpieczne (sporo osób straciło tu życie w poszukiwaniu wrażeń lub złomu).

Ponoć bezpieczne miejsca zostały oznaczone krzyżykami.

Wszystkie hale są dziś już puste - to pewnie efekt współpracy wojska i złomiarzy.

Kiosk ruchu?

Pamiątkowe zdjęcie na rampie kolejowej

Inna rampa

Mimo niebezpieczeństw wielu wciąż ryzykuje



Mały fragment terenu został już zagospodarowany.

Szkoda, że o reszcie nikt nie pomyślał.
Dzięki, że nas tu zabraliście. Dzięki również za wczorajszą (choć nie rowerową) wycieczkę.
Wizyta w skansenie w Ochli była naprawdę edukacyjna. Tylko czemu na ławkach leżały nasze podręczniki? Chyba już mamy swoje lata...

Królestwo bocianów czyli Kłopot - też niesamowite wrażenie i olbrzymia ilość informacji jakimi podzielił się z nami sympatyczny pracownik Muzeum Bociana Białego.

W okolicy piękne widoki

I most, o którym w Wikipedii piszą, że wysadzili go Rosjanie, a w muzeum dowiedzieliśmy się, że zrobili to wycofujący się Niemcy. I komu tu wierzyć?
Jestem w szoku, że na most można wejść, bo kończy się on nagle i... niebezpiecznie.



Było pięknie... Asiu, Piotrze - Dziękujemy :)
Na zakończenie pobytu na ziemi lubuskiej gospodarze zaproponowali nam wizytę w opuszczonej fabryce amunicji w Zasiekach.
Zapakowaliśmy rowery do samochodu i ruszyliśmy w podróż. Dziś oprócz Asi i Piotrka towarzyszyła nam Patrycja z Matysem i Kubą, tak więc grupa była duża.
Miejsce tyleż niesamowite (ponad 400 budynków, bunkrów ukrytych w lesie), ile niebezpieczne (sporo osób straciło tu życie w poszukiwaniu wrażeń lub złomu).

Fabryka amunicji w Zasiekach© djk71
Ponoć bezpieczne miejsca zostały oznaczone krzyżykami.

Fabryka amunicji w Zasiekach© djk71
Wszystkie hale są dziś już puste - to pewnie efekt współpracy wojska i złomiarzy.

Fabryka amunicji w Zasiekach© djk71
Kiosk ruchu?

Fabryka amunicji w Zasiekach© djk71
Pamiątkowe zdjęcie na rampie kolejowej

Fabryka amunicji w Zasiekach© djk71
Inna rampa

Fabryka amunicji w Zasiekach© djk71
Mimo niebezpieczeństw wielu wciąż ryzykuje

Fabryka amunicji w Zasiekach - ryzykant© djk71

Fabryka amunicji w Zasiekach© djk71

Fabryka amunicji w Zasiekach© djk71
Mały fragment terenu został już zagospodarowany.

Fabryka amunicji w Zasiekach - paintball© djk71
Szkoda, że o reszcie nikt nie pomyślał.
Dzięki, że nas tu zabraliście. Dzięki również za wczorajszą (choć nie rowerową) wycieczkę.
Wizyta w skansenie w Ochli była naprawdę edukacyjna. Tylko czemu na ławkach leżały nasze podręczniki? Chyba już mamy swoje lata...

W szkole w skansenie w Ochli© djk71
Królestwo bocianów czyli Kłopot - też niesamowite wrażenie i olbrzymia ilość informacji jakimi podzielił się z nami sympatyczny pracownik Muzeum Bociana Białego.

W Kłopocie ich pełno© djk71
W okolicy piękne widoki

Kłoptliwe okolice© djk71
I most, o którym w Wikipedii piszą, że wysadzili go Rosjanie, a w muzeum dowiedzieliśmy się, że zrobili to wycofujący się Niemcy. I komu tu wierzyć?
Jestem w szoku, że na most można wejść, bo kończy się on nagle i... niebezpiecznie.

Przerwany most w Kłopocie© djk71

Most w Kłopocie© djk71

Most w Kłopocie© djk71
Było pięknie... Asiu, Piotrze - Dziękujemy :)
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans28.86 km
W terenie16.00 km
Czas w ruchu02:26
Vśrednia11.86 km/h
VMAX25.27 km/h
Temp.24.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Rezerwat Żurawno
Rezerwat Żurawno
Kolejny dzień na gościnnej ziemi lubuskiej ;-)
Dziś Młynarz postanowił pokazać naszej rodzince rezerwat przyrody Żurawno. Większość trasy w terenie więc tempo niezbyt szybkie ale jest wesoło. Na samym początku w lesie wita nas... padalec? Chyba tak, choć głowy bym nie dał ;-)

Potem Igorek prezentuje serię glebek :-)
Po drodze przerwa na lody i uzupełnienie zapasów wody.
W końcu docieramy do rezerwatu. Przerażają mnie takie widoki...

Wolę takie...

Ech, zasiedzieliśmy się nad jeziorkiem... Było miło, choć dzieci chyba nie do końca czuły magię tego miejsca, ciszę, klimat...
W końcu trzeba było ruszyć... Igorek poczuł chyba zmęczenie terenem jednak na asfalcie znów odżył i spokojnie przez Lubsko dotarliśmy do domu.
Kolejny dzień na gościnnej ziemi lubuskiej ;-)
Dziś Młynarz postanowił pokazać naszej rodzince rezerwat przyrody Żurawno. Większość trasy w terenie więc tempo niezbyt szybkie ale jest wesoło. Na samym początku w lesie wita nas... padalec? Chyba tak, choć głowy bym nie dał ;-)

Padalec?© djk71
Potem Igorek prezentuje serię glebek :-)
Po drodze przerwa na lody i uzupełnienie zapasów wody.
W końcu docieramy do rezerwatu. Przerażają mnie takie widoki...

Umarłe drzewa przed śmiercią krzyczą© djk71
Wolę takie...

Jezioro Żurawno© djk71
Ech, zasiedzieliśmy się nad jeziorkiem... Było miło, choć dzieci chyba nie do końca czuły magię tego miejsca, ciszę, klimat...
W końcu trzeba było ruszyć... Igorek poczuł chyba zmęczenie terenem jednak na asfalcie znów odżył i spokojnie przez Lubsko dotarliśmy do domu.
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans63.90 km
W terenie3.00 km
Czas w ruchu03:46
Vśrednia16.96 km/h
VMAX32.98 km/h
Temp.20.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Tolerancja
Tolerancja
Po wczorajszym niemieckim epizodzie dziś znów była chęć do jazdy. Niestety rano deszcz wraz z wiatrem straszyły mocno. Po śniadaniu jednak zaczęło się rozpogadzać więc wraz z Wiktorkiem postanowiliśmy się gdzieś przejechać. Po głowie chodziła mi głębsza penetracja Lubska oraz wizyta w Brodach żeby zobaczyć, czy coś się zmieniło od ubiegłego roku.
W Lubsku lubią rowery, choć zastanawiam się, czy to czasem nie trenażer :)

Okazuje się, że tutaj tablica wspominających poległych tu Rosjan nikomu nie przeszkadza. Z rozmowy z przypadkowym przechodniem dowiaduję się że wcześniej stał tu pomnik, teraz został zastąpiony tablicami.

Próbujemy znaleźć punkt informacji turystycznej zaznaczony na planie miasta ale bez skutku. A miałem nadzieję na jakieś mapy…
Zwiedzamy coś co przypomina rynek...

Mijamy Wieżę Pachołków Miejskich...

... i ruszamy na oślep w kierunku Brodów. Pamięć mnie nie zawodzi i trafiam na dobrą drogę. Postanawiam jednak nie jechać główną drogą tylko wybieram kierunek Mierków. Niestety w miejscowym sklepie dowiadujemy się, że i tak musimy wrócić na główną (czytaj; zbyt ruchliwą) drogę. Po chwili rezygnujemy i decydujemy się jechać do Tarnowa. Ten jednak okazuje się trochę mniejszy od swego znanego imiennika i szybko kończy się przed lasem. Próbujemy przebić się na azymut ale najpierw witają nas piachy, a botem leśna droga zarasta. Trzeba wrócić, choć nie lubię tego.

Po drodze rzut oka na pomnik poległych żołnierzy niemieckich w Chełmie Żarskim. Jednak tolerancja tu większa niż w niektórych częściach kraju.

Jedziemy przez Mierków i wymyślam objazd z Lubska do Jasienia. Niestety drogi polne, które mam na mapie albo zarosły albo przegapiliśmy i robimy objazdówkę przez Nowiniec, Starą Wodę, Białków, Budziechów.
W końcu z około 45 km na liczniku docieramy do Jasienia. Fajna przejażdżka z synem, gdyby tylko nie ten wiatr, który dał nam nieźle w kość.
W domu niespodzianka. Piotrek musi coś dostarczyć do Guzowa i proponuje wspólną podróż rowerami. Zmęczeni ale jedziemy ;-)
W drodze powrotnej krótki postój przy kościele w Wicinie. Smutne miejsce. Kościół zniszczony. Jeszcze bardziej nasze nastroje psuje widok resztek poniemieckich grobów, zniszczonych zarośniętych. Przykre.

Trochę lepiej wyglądają stare groby na cmentarzu w Bieszkowie. Choć też już brak tablic nagrobnych.
Jedziemy dalej i docieramy na obiadek do domu. Fajny dzień. Dziękuję synu za towarzystwo - przegoniłeś mnie nieźle. Dzięki Piotrek za ciąg dalszy ;-)
Po wczorajszym niemieckim epizodzie dziś znów była chęć do jazdy. Niestety rano deszcz wraz z wiatrem straszyły mocno. Po śniadaniu jednak zaczęło się rozpogadzać więc wraz z Wiktorkiem postanowiliśmy się gdzieś przejechać. Po głowie chodziła mi głębsza penetracja Lubska oraz wizyta w Brodach żeby zobaczyć, czy coś się zmieniło od ubiegłego roku.
W Lubsku lubią rowery, choć zastanawiam się, czy to czasem nie trenażer :)

Trenażer czy nie trenażer?© djk71
Okazuje się, że tutaj tablica wspominających poległych tu Rosjan nikomu nie przeszkadza. Z rozmowy z przypadkowym przechodniem dowiaduję się że wcześniej stał tu pomnik, teraz został zastąpiony tablicami.

Rosjanie też tu ginęli...© djk71
Próbujemy znaleźć punkt informacji turystycznej zaznaczony na planie miasta ale bez skutku. A miałem nadzieję na jakieś mapy…
Zwiedzamy coś co przypomina rynek...

KOŚCIÓŁ pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny© djk71
Mijamy Wieżę Pachołków Miejskich...

Wieża Pachołków Miejskich© djk71
... i ruszamy na oślep w kierunku Brodów. Pamięć mnie nie zawodzi i trafiam na dobrą drogę. Postanawiam jednak nie jechać główną drogą tylko wybieram kierunek Mierków. Niestety w miejscowym sklepie dowiadujemy się, że i tak musimy wrócić na główną (czytaj; zbyt ruchliwą) drogę. Po chwili rezygnujemy i decydujemy się jechać do Tarnowa. Ten jednak okazuje się trochę mniejszy od swego znanego imiennika i szybko kończy się przed lasem. Próbujemy przebić się na azymut ale najpierw witają nas piachy, a botem leśna droga zarasta. Trzeba wrócić, choć nie lubię tego.

Tarnów się skończył© djk71
Po drodze rzut oka na pomnik poległych żołnierzy niemieckich w Chełmie Żarskim. Jednak tolerancja tu większa niż w niektórych częściach kraju.

Niemcy też tu ginęli© djk71
Jedziemy przez Mierków i wymyślam objazd z Lubska do Jasienia. Niestety drogi polne, które mam na mapie albo zarosły albo przegapiliśmy i robimy objazdówkę przez Nowiniec, Starą Wodę, Białków, Budziechów.
W końcu z około 45 km na liczniku docieramy do Jasienia. Fajna przejażdżka z synem, gdyby tylko nie ten wiatr, który dał nam nieźle w kość.
W domu niespodzianka. Piotrek musi coś dostarczyć do Guzowa i proponuje wspólną podróż rowerami. Zmęczeni ale jedziemy ;-)
W drodze powrotnej krótki postój przy kościele w Wicinie. Smutne miejsce. Kościół zniszczony. Jeszcze bardziej nasze nastroje psuje widok resztek poniemieckich grobów, zniszczonych zarośniętych. Przykre.

Wicina - zniszczone nagrobki© djk71
Trochę lepiej wyglądają stare groby na cmentarzu w Bieszkowie. Choć też już brak tablic nagrobnych.
Jedziemy dalej i docieramy na obiadek do domu. Fajny dzień. Dziękuję synu za towarzystwo - przegoniłeś mnie nieźle. Dzięki Piotrek za ciąg dalszy ;-)
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans14.52 km
Czas w ruchu01:05
Vśrednia13.40 km/h
VMAX36.50 km/h
Temp.18.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Po niemieckiej stronie
Po niemieckiej stronie
Kilka dni temu wspomniałem Piotrkowi, że nigdy nie byłem w Niemczech na rowerze. Nie musiałem długo czekać. Dziś korzystając z tego, że byliśmy w pobliżu granicy zabraliśmy rowery by choć na chwilę przekroczyć granicę ;-)
Młynarz obiecał mi przejażdżkę po największym i najsłynniejszym parku w stylu angielskim w Polsce i w Niemczech. Park zajmuje ok. 5,45 km² i jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Niestety przy wjeździe do parku i foceniu wiaduktu padły mi baterie w aparacie.

Zapasowe też rozładowane. Jedziemy do miasta żeby kupić jakieś jednorazówki. Przy okazji podziwiam bazar. Choć podziwiam to słowo na wyrost - widok raczej żałosny ale widać zainteresowanie jest bo z Niemiec co rusz to suną wycieczki w tym kierunku.

My robimy rundkę po Bad Muskau zatrzymując się przy dwóch sąsiadujących ze sobą kościołach. Przy jednym tajemnicze płyty - niestety moja znajomość niemieckiego jest wciąż niewystarczająca.

Napis przy drugim już jaśniejszy.

Po drodze Piotrek opowiada mi drodze rowerowej Odra-Nysa.

Pierwsza próba wjazdu do parku kończy się niepowodzeniem. Zakaz. Nysa Łużycka dała tu mocno o sobie znać. Takie zakazy spotkamy jeszcze w wielu miejscach w parku.
W końcu udaje się i podziwiamy tutejszy zamek. Ładny.



Na drzewach już kasztany…

W polskiej części parku zaskakujące informacje.

Hmmmm… już po 14-tej, może więc lepiej się ewakuować? Tak też robimy, choć z innych powodów :-) Krótka ale sympatyczna przejażdżka, pełna rozmów, przemyśleń...
I w końcu byłem na rowerze w Niemczech ;)
Kilka dni temu wspomniałem Piotrkowi, że nigdy nie byłem w Niemczech na rowerze. Nie musiałem długo czekać. Dziś korzystając z tego, że byliśmy w pobliżu granicy zabraliśmy rowery by choć na chwilę przekroczyć granicę ;-)
Młynarz obiecał mi przejażdżkę po największym i najsłynniejszym parku w stylu angielskim w Polsce i w Niemczech. Park zajmuje ok. 5,45 km² i jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Niestety przy wjeździe do parku i foceniu wiaduktu padły mi baterie w aparacie.

Wiadukt w Parku Mużakowskim© djk71
Zapasowe też rozładowane. Jedziemy do miasta żeby kupić jakieś jednorazówki. Przy okazji podziwiam bazar. Choć podziwiam to słowo na wyrost - widok raczej żałosny ale widać zainteresowanie jest bo z Niemiec co rusz to suną wycieczki w tym kierunku.

Bad Muskau© djk71
My robimy rundkę po Bad Muskau zatrzymując się przy dwóch sąsiadujących ze sobą kościołach. Przy jednym tajemnicze płyty - niestety moja znajomość niemieckiego jest wciąż niewystarczająca.

Tablice przy kościele w Bad Muskau© djk71
Napis przy drugim już jaśniejszy.

Kościół katolicki w Bad Muskau© djk71
Po drodze Piotrek opowiada mi drodze rowerowej Odra-Nysa.

www.oder-neisse-radweg.de/© djk71
Pierwsza próba wjazdu do parku kończy się niepowodzeniem. Zakaz. Nysa Łużycka dała tu mocno o sobie znać. Takie zakazy spotkamy jeszcze w wielu miejscach w parku.
W końcu udaje się i podziwiamy tutejszy zamek. Ładny.

Zamek w Parku Mużakowskim© djk71

Zamek w Parku Mużakowskim© djk71

Zamek w parku Mużakowskim© djk71
Na drzewach już kasztany…

Kasztany© djk71
W polskiej części parku zaskakujące informacje.

Uwaga! Spadające konary© djk71
Hmmmm… już po 14-tej, może więc lepiej się ewakuować? Tak też robimy, choć z innych powodów :-) Krótka ale sympatyczna przejażdżka, pełna rozmów, przemyśleń...
I w końcu byłem na rowerze w Niemczech ;)
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans19.24 km
W terenie5.00 km
Czas w ruchu00:54
Vśrednia21.38 km/h
VMAX55.70 km/h
Temp.17.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Wspominając Młynarz Orient
Wspominając Młynarz Orient
Dziś chciałem wstać bladym świtem i zrobić dłuższą rundkę, ale już nie pierwszy raz nie wyszło. Kiedy już byłem na nogach zaczęło chmurzyć się i padać. Mimo to postanawiam jechać i w tym samy momencie Piotrek informuje mnie, że o 13-tej ruszamy w teren ale samochodem. Dobra mam trochę ponad godzinkę więc... choć na chwilę jadę. Od Piotrka dostaję propozycję krótkiej trasy, biorę mapę i jadę. Na trasie znów mnóstwo bruku. To często spotykana nawierzchnia w tych stronach.

W Jabłońcu postanawiam odnaleźć zaznaczone na mapie ruiny ale chyba je mijam i nie chce mi się wracać. Za to trafiam na fajny odcinek leśny. W Golinie jakiś dureń z firmy kurierskiej mało mnie nie potrąca włączając się do ruchu, a potem przestraszony ucieka.
Zieleniec i kawałek dalej trzy dęby. Znam to miejsce i prawię całą trasę z ubiegłorocznego Młynarz Orientu ;-)

Jasionna, Bronice, Zieleniec, Lisia Góra i Jasień. Fajna droga, nawet rozpędzić się można ;-)
Krótko ale potrzebnie.
Dziś chciałem wstać bladym świtem i zrobić dłuższą rundkę, ale już nie pierwszy raz nie wyszło. Kiedy już byłem na nogach zaczęło chmurzyć się i padać. Mimo to postanawiam jechać i w tym samy momencie Piotrek informuje mnie, że o 13-tej ruszamy w teren ale samochodem. Dobra mam trochę ponad godzinkę więc... choć na chwilę jadę. Od Piotrka dostaję propozycję krótkiej trasy, biorę mapę i jadę. Na trasie znów mnóstwo bruku. To często spotykana nawierzchnia w tych stronach.

Bruk - nie lubie tego© djk71
W Jabłońcu postanawiam odnaleźć zaznaczone na mapie ruiny ale chyba je mijam i nie chce mi się wracać. Za to trafiam na fajny odcinek leśny. W Golinie jakiś dureń z firmy kurierskiej mało mnie nie potrąca włączając się do ruchu, a potem przestraszony ucieka.
Zieleniec i kawałek dalej trzy dęby. Znam to miejsce i prawię całą trasę z ubiegłorocznego Młynarz Orientu ;-)

Trzy dęby© djk71
Jasionna, Bronice, Zieleniec, Lisia Góra i Jasień. Fajna droga, nawet rozpędzić się można ;-)
Krótko ale potrzebnie.
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans77.80 km
Czas w ruchu03:29
Vśrednia22.33 km/h
VMAX55.19 km/h
Temp.27.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Ziemia Lubuska
Ziemia Lubuska
Jako, że Kosma postanowiła nas opuścić postanawiam ją odwieźć na pociąg. Dołącza do nas Młynarz.
Dyskutując, żartując, jak zwykle w doskonałych nastrojach docieramy do Nowogrodu Bobrzańskiego. Z jednej strony chciałoby się jechać dalej, z drugiej czekają na nas nasze rodziny i goście. Kosma ma jednak dar przekonywania i jedziemy dalej.

Po 37km decydujemy się jednak na powrót, tym bardziej, że już około piętnastej, a niektórzy prawie nie zjedli śniadania. Z tego też powodu decydujemy się w Nowogrodzie na postój. Znajdujemy sympatyczną knajpkę i ratujemy się smacznym obiadkiem.
Wcześniej jednak zatrzymujemy się na przydrożnym cmentarzu. Dziwne miejsce. Sporo niemieckich grobów z przełomu XiX i XX wieku i trochę współczesnych.
Wiele z nich to groby dzieci.

Kilka minut później udaje nam się odnaleźć mogiłę zamordowanego tu Szkota Barona von Sinclaira. Interesująca historia. Zainteresowanych odsyłam tutaj.

Posileni i pełni energii ruszamy dalej. Fajnie się jedzie. Można by jeszcze ale
czas goni. Potrzebowałem takiego wyjazdu :-)
Jako, że Kosma postanowiła nas opuścić postanawiam ją odwieźć na pociąg. Dołącza do nas Młynarz.
Dyskutując, żartując, jak zwykle w doskonałych nastrojach docieramy do Nowogrodu Bobrzańskiego. Z jednej strony chciałoby się jechać dalej, z drugiej czekają na nas nasze rodziny i goście. Kosma ma jednak dar przekonywania i jedziemy dalej.

Ścieżki w lesie mają nazwy?© djk71
Po 37km decydujemy się jednak na powrót, tym bardziej, że już około piętnastej, a niektórzy prawie nie zjedli śniadania. Z tego też powodu decydujemy się w Nowogrodzie na postój. Znajdujemy sympatyczną knajpkę i ratujemy się smacznym obiadkiem.
Wcześniej jednak zatrzymujemy się na przydrożnym cmentarzu. Dziwne miejsce. Sporo niemieckich grobów z przełomu XiX i XX wieku i trochę współczesnych.
Wiele z nich to groby dzieci.

Kiedyś dzieci często umierały© djk71
Kilka minut później udaje nam się odnaleźć mogiłę zamordowanego tu Szkota Barona von Sinclaira. Interesująca historia. Zainteresowanych odsyłam tutaj.

Mogiła Barona von Sinclaira© djk71
Posileni i pełni energii ruszamy dalej. Fajnie się jedzie. Można by jeszcze ale
czas goni. Potrzebowałem takiego wyjazdu :-)

Aż chce się jeździć....© djk71
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans15.21 km
W terenie3.00 km
Czas w ruchu01:17
Vśrednia11.85 km/h
VMAX36.86 km/h
Temp.19.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Lubsko
Lubsko
Kolejna wizyta w Krainie Młynarza. Przepraszam, teraz to już Asicy i Młynarza ;) I fantastycznej rodziny Piotrka. Do dziś tylko nie wiem czemu wciąż ich nie widzę na bikestats.pl :)
Deszcz od rana nie zachęcał do jazdy, ale chciało mi się jej już bardzo. W końcu późnym (bardzo późnym) popołudniem wraz z Kosmą i całą moją rodzinką udaje nam się wyruszyć z domu. W planie krótka przejażdżka do Lubska.
Po drodze zahaczamy o piętnasty południk. Pierwszy raz byłem tu dwa lata temu. Wtedy jeszcze była tu tabliczka informacyjna.

Przy wjeździe do miasta zatrzymujemy się na stacji benzynowej i następuje masowe uzupełnianie powietrza. Wygląda na to, że coś kiepsko dbamy o ten nasz sprzęt...
Sympatyczna wizyta w Lubsku i czas wracać, bo robi się ciemno. Żeby nie brakło nam emocji Piotrek prowadzi nas okrężną drogą przez las... Jest fajnie choć nie wszyscy lubią jazdę po ciemku w terenie.
Fajnie było się przejechać. Potrzebowałem tego. Trochę tylko martwią mnie odgłosy jakie dochodzą z tylnego koła.
Kolejna wizyta w Krainie Młynarza. Przepraszam, teraz to już Asicy i Młynarza ;) I fantastycznej rodziny Piotrka. Do dziś tylko nie wiem czemu wciąż ich nie widzę na bikestats.pl :)
Deszcz od rana nie zachęcał do jazdy, ale chciało mi się jej już bardzo. W końcu późnym (bardzo późnym) popołudniem wraz z Kosmą i całą moją rodzinką udaje nam się wyruszyć z domu. W planie krótka przejażdżka do Lubska.
Po drodze zahaczamy o piętnasty południk. Pierwszy raz byłem tu dwa lata temu. Wtedy jeszcze była tu tabliczka informacyjna.

Przy wjeździe do miasta zatrzymujemy się na stacji benzynowej i następuje masowe uzupełnianie powietrza. Wygląda na to, że coś kiepsko dbamy o ten nasz sprzęt...
Sympatyczna wizyta w Lubsku i czas wracać, bo robi się ciemno. Żeby nie brakło nam emocji Piotrek prowadzi nas okrężną drogą przez las... Jest fajnie choć nie wszyscy lubią jazdę po ciemku w terenie.
Fajnie było się przejechać. Potrzebowałem tego. Trochę tylko martwią mnie odgłosy jakie dochodzą z tylnego koła.