Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2021

Dystans całkowity:194.25 km (w terenie 66.29 km; 34.13%)
Czas w ruchu:22:39
Średnia prędkość:8.67 km/h
Maksymalna prędkość:48.60 km/h
Suma podjazdów:3601 m
Maks. tętno maksymalne:191 (94 %)
Maks. tętno średnie:181 (89 %)
Suma kalorii:12659 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:14.94 km i 1h 37m
Więcej statystyk

Rzeźniczek 2021

Poniedziałek, 31 maja 2021 · Komentarze(5)
Rok temu był debiut na Festiwalu Biegu Rzeźnika. Na pierwszy raz wybrałem Rzeźniczka. W tym roku miało być coś więcej. Miał być Rzeźnik Sky. Nie wyszło. Pandemia, kwarantanna, lockdown - wszystko to skutecznie wspierało moje wrodzone lenistwo. Zdecydowanie nie byłem przygotowany na Sky. Na Rzeźniczka zresztą też nie, tym bardziej, że w tym roku ponoć wrócił na klasyczną trasę, czytaj: trudniejszą. Dzięki przychylności organizatorów zmieniłem jednak trasę i postanowiłem mimo wszystko trasę i postanowiłem jeszcze raz pobiec Rzeźniczka.

Start wszystkich biegów podobnie jak w roku rozłożony jest na kilka dni. Ja wybrałem poniedziałek. Dziś też Adam z Tereską mieli biec Rzeźnika, tyle że Adama klapki Kuboty w wersji Speedcross okazały się być tylko "speed" i wieczorem pojechał na nich tak, że dziś musiał zrezygnować ze startu. 

W sumie startuje nas szacując na oko kilkadziesiąt osób. Raczej poniżej stówki. 
Spotykamy się z Cisnej. 

Przed startem © djk71

Stąd kolejka odwozi nas do Żubraczego. Wysiadamy w polu i maszerujemy na start.

Dojeżdżamy na start © djk71

Cały czas zastanawiam się czy dobrze zrobiłem zakładając długie spodnie. U góry też na długo, ale tu się w razie czego mogę rozebrać. 

Chwila rozmów na starcie i czekamy na wystrzał. Coś tym razem nie do końca wypaliło. Czyżby padające od kilku dni deszcze sprawiły, że strzelba orga zamokła? Dziś też miało padać (tak od kilku dni zapowiadały prognozy) ale póki co jest sucho. W powietrzu :-) 

Ostatecznie ruszamy, a głośny strzał rozlega się gdy już biegniemy. Powoli, swoim tempem, próbuję nie dać się ponieść fali i emocjom. Wiem, że przede mną prawie trzydzieści kilometrów po górkach i błocie. Jak się okaże tego ostatniego przez ponad połowę trasy prawie nie będzie. Tzn. miejscami było, ale to nic w porównaniu z ubiegłym rokiem. 

Pierwsze trzy kilometry utwardzoną drogą, dopiero przed Solinką skręcamy w teren i trafiam w pierwszą kałużę. Nie przejmuję się tym, tego się spodziewałem decydując się na start w Bieszczadach. 

Po czterech kilometrach dobiegamy do granicy polsko-słowackiej i następne kilometry będą nam wyznaczały słupki graniczne. 
Większość tej części trasy w lesie więc można skupić się na biegu bo widoków jak na lekarstwo. Konkurencji podobnie. Większość wyprzedziła mnie po starcie. kilka osób ja wyprzedziłem, jak się potem okaże przez całą trasę będę mijał się tylko z dwoma innymi zawodnikami, którzy biegną w Szlemie. Turystów na trasie zero. 

Biegnę jak potrafię, czyli niezbyt szybko. Mijam Czerenin. Gdzieś przed Strybem, to już chyba dwunasty kilometr, mijam poruszającego się w moim tempie... ślimaka... błękitnego... 
O jego istnieniu dowiedziałem się wczoraj z tablicy informacyjnej w Polańczyku, a dziś mam okazję go podziwiać na żywo. 

Ślimak błękitny (Pomrów błękitny) © djk71

Mijam Rypi Wierch i szesnasty kilometr. Biegnie mi się całkiem dobrze, szczególnie, że jest zbieg. Nagle słyszę: "Dajesz Darek, dajesz". Dopiero po chwili dociera do mnie, że to Tereska. Pełne zaskoczenie. Okazuje się, że na dole czeka reszta ekipy. Super niespodzianka. Szybkie zdjęcia, krótka rozmowa i ruszam dalej. 

16 km za mną i czuję się dobrze © djk71

Niestety teraz trzy kilometry wspinaczki pod Okrąglik. Tu nie ma mowy o biegu. Tu się ledwo idzie. Na szczęście znam ten odcinek z jesiennego startu i wiem, że tu nie powalczę, tylko cierpliwie muszę wypatrywać szczytu. W końcu jest.

Na Okrągliku © djk71

Przebieram mokrą już bluzę i nastawiam się na szybszy bieg.  
O ile jednak do tej pory błotko pojawiało się tylko miejscami to tu już będzie przez cały czas. Może nie takie jak rok temu, ale wystarczające żebym pilnował każdego kroku.

Nie tak mokro jak rok temu, ale jednak © djk71

Wcześniejsze podejście dało mi w kość  i na podbiegach nie mam siły, a na zbiegach odwagi ;-( 
Za to widoki piękne. 

Jest pięknie © djk71

Uwielbiam te widoki © djk71

Mijam Jasło, Szczawnik i w końcu Małe Jasło. Stąd już powinno być naprawdę szybko. Ale nie jest. Brakło sił. Ostatnie pięć kilometrów strasznie mi się dłuży... 

Zaczyna się chmurzyć © djk71

Jakieś półtora kilometra przed metą zaczyna lać. Nawet nie zakładam kurtki, to już nie mam sensu. Chowam tylko głębiej telefon. 

Ostatni zbieg © adam j.

W wąwozie przed rzeczką zaliczam jeszcze siad płaski. Gdy dobiegam do rzeczki żona krzyczy: przez rzekę (zamiast przez kładkę, czy jak to zwać) - oczywiście posłusznie ruszam do wody. Lodowata, ale przyjemna. 

Przez rzekę © djk71

Chwilę później melduję się na mecie.

Dobiegam © adam j.

Zmęczony, z gorszym czasem niż rok temu, ale... zadowolony. 
Adam z bolącą nogą przybiegł tram wcześniej żeby zrobić mi jeszcze zdjęcia :-) Dzięki za poświęcenie. 

Jest meta! © adam j.

Szybki posiłek i wracamy na kwaterę. 

Ukończyłem :-) © djk71

Czuję, że jeszcze tu wrócę. Tylko potrenować trzeba... Postanowienie jak po każdych zawodach ;-) 

Wieczorem jeszcze krótki spacerek po Solinie żeby trochę odpocząć. 


Jak emeryci :) Relaks przed startem

Niedziela, 30 maja 2021 · Komentarze(2)
Dziś prognozy mocno średnie, do tego jutro start więc w planach leniuchowanie. 

Korzystając z okienka pogodowego ruszamy samochodem... bez celu. Korki, na które napotykamy po drodze sprawiają, że zatrzymujemy się w Polańczyku. 
Nie lubię takich miejsc, ale dziś jest tu pusto. I podoba mi się. 

Widok na Jezioro Solińskie © djk71

Zielona woda © djk71

Jak nie w Bieszczadach © djk71

Pochmurno ale kolorowo © djk71

Nie sądzę jednak abym miał chęć tu wrócić, szczególnie jak będzie ładna pogoda i tłumy. Raz i wystarczy. 

Korbania i nie tylko

Sobota, 29 maja 2021 · Komentarze(2)
Wczoraj rozpoczęliśmy urlop. Cel: Bieszczady. 

Po drodze postanawiam zaliczyć kilka miejsc, które zwykle tylko mijamy. Towarzyszy nam Adam. 
Na początek zamek w Nowym Wiśniczu. Miał być tylko krótki postój, a wyszło zwiedzanie.

W Nowym Wiśniczu © djk71

Całkiem interesujące miejsce. 

Praca na urlopie © djk71

Ciekawe © djk71

Kolejnym punktem, który odwiedzamy jest Skamieniałe Miasto w Ciężkowicach. 
Nie są to co prawda Góry Stołowe, ale też jest ciekawie. 

W Skamieniałym Mieście © djk71

Resztę musimy odpuścić, bo robi się późno. Na szczęście udaje się jeszcze usiąść przy ognisku w Bukowcu wraz ze znajomymi.

Rano w oczekiwaniu na kolejnych przyjaciół postanawiamy zrobić spacer na pobliską Korbanię. 

Korbania - wieża © djk71

Ostro w górę ale warto było. 

Widok z góry © djk71

Po obiedzie ruszamy do Cisnej odebrać pakiety startowe.

Pakiety odebrane © djk71


Pakiet startowy © djk71

Good night...

Wtorek, 25 maja 2021 · Komentarze(0)
Ciężko było się zebrać, szczególnie, że zrobiło się i chłodno i ciemno, ale ostatecznie rodzinka mnie wyrzuciła na dwór :-)
I dobrze. W miarę równym tempem, przy relatywnie spokojnym tętnie udało się zrobić pętelkę po osiedlu, zahaczając jeszcze o kawałek Stolarzowic.

Good night... © djk71

Muszę chyba poprosić rodzinkę żeby mnie częściej wyrzucali ;-)

Zielono

Niedziela, 23 maja 2021 · Komentarze(3)
W końcu wychodzę choć chwilę pobiegać. Zupełnie bez planu, bez celu. Żeby pobiegać. W słuchawkach kolejna książka. 
W lesie zielono. Bardzo. 

Zielono w lesie © djk71

Jak się okazuje na murach też zielono. 

Zielono na murach © djk71

Pod nogami za to mokro. Miejscami bardzo, szczególnie jak się chce ominąć główne ścieżki. 

Cieszę się, że pobiegłem choć  po raz kolejny okazuje się, że każda przerwa sprawia, że powrót jest ciężki. 

Etisoft Bike Team wiosenny rozruch

Piątek, 21 maja 2021 · Komentarze(5)
Dawno nie jeździliśmy teamowo. 
Kilkanaście dni temu Darek zaproponował żebyśmy coś zrobili rowerowego skoro mamy wolny piątek. Powstał szybki plan trasy ze startem w zabrzańskiej strefie ekonomicznej. Rozesłaliśmy wici, że kto chce może dołączyć i śledziliśmy z niepokojem prognozy pogody :-) Od kilku dni wskazywały, że w piątek będzie okienko pogodowe i... o dziwo się sprawdziło. 

Dojazd na strefę do kilka minut (bo głównie z górki). Rano chłodno więc w wiatrówce.  Wszędzie żółto.

Żółto wszędzie © djk71

Chwilę później dociera Darek. Wyciąga rower, sprawdzamy czas i ruszamy.. we dwóch :-) 

Najpierw podjazd po obelisk ku czci górników, którzy zginęli prawie sto lat temu w katastrofie 290 m pod nami. 

Kto wydrapał te imiona? © djk71

Potem rundka lasem do Miechowic. 

Nad stawem w Miechowicach © djk71

Tam podziwiamy chwilę odnowiony pałac. 

Odnowiony pałac w Miechowicach © djk71

Ładnie tu teraz © djk71

Kawałek dalej postój i chwila zadumy.

Pamięci ofiar tragedii górnośląskiej © djk71

Dojeżdżamy do kopalni. Chwila przerwy, telefony. 

Kopalnia © djk71

Okazuje się, że dołączą do nas Aga, Kasia i Olek, ale w DSD. Ok, zmieniamy trasę i jedziemy na miejsce spotkania. Po drodze pokazuję Darkowi dziwny mur. 

Napisy wciąż istnieją © djk71

Prawie pod DSD kolejny telefon. Darek orientuje się, że... zostawił pod kopalnią plecak. Trochę bez wiary, ale wracamy. I... jest. 

Plecak jak leżał tak leży © djk71

Nawrotka i pędzimy do DSD. Ekipa już na nas czeka. 

Super ekipa © djk71

Kręcimy chwilę po Segiecie. 

Jezioro Krokodyli © djk71

Potem wspinamy się na hałdę popłuczkową. 

Na Red Rocku © djk71

Widok z góry © djk71

Chwila przerwy i jedziemy zobaczyć kanion.

Przy kanionie © djk71

Co niektórzy zaliczają glebę ale bez większych strat :-) 

Kanion © djk71

Dalej kierunek labirynt skalny. 

Labirynt © djk71
W Dołach Piekarskich © djk71

Chwilę później kierujemy się w stronę Nakła. Przy przejeździe muszę się rozebrać. Natychmiast przyjeżdża SOK, choć jeszcze nie dzwoniliśmy ;-)

Ale pod jaki numer? © djk71

Pałac w Nakle odnawiany. Super.

Odnawiają pałac w Nakle © djk71

Jedziemy na Chechło. Niestety wszystko (prawie) zamknięte i musimy korzystać z własnych zapasów. 

Trzeba coś zjeść © djk71

Przerwa na lunch © djk71

Dalej Świerklaniec. 

Pałac Kawalera © djk71

I przejazd nad zbiornikiem Kozłowa Góra. 

Nad zbiornikiem © djk71

Kolejny posiłek przy Kopcu Wyzwolenia. Kto nie był musi się tam wdrapać :-) 

Kopiec Wolności © djk71

Po drodze jeszcze przejazd przez Księżą Górę i Śląski Ogród Botaniczny w Radzionkowie. 

Dalej już prosto przez Ostoję Miechowicką na... zasłużone lody o smaku kaszy manny z malinami, sernika z kruszonką, czy irysa z makiem... 

Zasłużyliśmy na lody © djk71

W sumie 70 km super trasy w fantastycznym towarzystwie. 

Test pleców i roweru

Środa, 19 maja 2021 · Komentarze(0)
Rok bez strzału w plecy to rok stracony?
Tym razem na szczęście po kilku dniach puściło. Mam nadzieję, że na dobre.
Rower odebrany z serwisu więc krótka ze względu na ograniczenie czasowe jazda testowa.

Rower wydaje się również. Drobne korekta ustawień i miejmy nadzieję, że wszystko będzie ok.

Po serwisie i jeździe testowej © djk71


Plecy również wydają się działać :-)

Wings For Life 2021

Niedziela, 9 maja 2021 · Komentarze(2)
W Wings for Life World Run wszyscy uczestnicy startują w tym samym czasie na całym świecie. Nie ważne, czy jesteś zawodowym sportowcem, trenującym amatorem, czy totalnym świeżakiem. Nie ma linii mety. Zamiast niej, 30 minut po starcie, na trasę wyrusza Samochód Pościgowy i wyprzedza biegaczy oraz uczestników na wózkach, doganiając każdego po kolei. Najlepsze jest to, że 100% wpisowego i wszystkich datków trafia bezpośrednio na badania nad rdzeniem kręgowym, aby w przyszłości pomóc w leczeniu jego urazów.

To tyle z oficjalnej strony imprezy. Oryginalna formuła biegu, wspaniały cel, 184 236 biegaczy na całym świecie, w tym 10 000 w Polsce. Szkoda, że wirtualnie, a nie jak co roku w Poznaniu. Trzy lata temu biegło nas tam w ekipie ETISOFT RUNNING TEAM… 15 osób. Było pięknie :-)

Prawie w komplecie trzy lata temu © djk71

Dziś każdy biegnie sam, a jednak razem… w jednym celu. Mimo, że będziemy biec solo to podobnie jak w latach ubiegłych gonił nas będzie samochodem pościgowym sam Adam Małysz. To m.in. Jego głos będziemy słyszeć w słuchawkach w trakcie biegu. Tak… będziemy słyszeć bo to bieg z aplikacją. Świetnie przygotowaną, pozwalającą choć trochę poczuć atmosferę wielkiego święta :-)

Ja postanawiam pobiec na strefie dołączając do ekipy Zabrzańskich Biegaczy.
Na starcie pojawiam się pół godziny przed startem wraz z żoną. Choć bieg wirtualny to na strefie jest kilkudziesięciu zawodników. Część solo część w towarzystwie osób na wózkach. Brawo dla nich. 

Wings For Life - przed startem © djk71

Ostatnie ustawienia w telefonie. 

Wings For Life - czy aplikacja działa? © djk71

I za chwilę ruszamy. 

Oczywiście każdy może biec dowolną trasą, ale wszyscy decydujemy się biec wyznaczoną wcześniej pętlą o długości ok. 3,7 km (wydawało mi się, że miała być dłuższa). Choć staram się pilnować tempa to ruszam nieco szybciej niż zakładałem. 

Po pierwszym kółku czuję, że zaczynają boleć mnie piszczele i zaczyna brakować oddechu. Co kilometr słyszę jednak w słuchawkach jaki to jestem dobry więc nie można odpuszczać. 
Chyba po 4,5 km słyszę, że wpisując w wyszukiwarce: legenda, mistrz, czy super bohater zawsze znajduje się moje zdjęcie :-) 

Wings For Life - biegnę © djk71

Po pół godzinie słyszę, że Kapitan Wąs (dla niewtajemniczonych Adam Małysz) odpalił silnik i zaczyna mnie gonić. 

Biegnę więc dalej. Po drugim kółku mówię żonie, że trzeciego już całego nie dam rady zrobić bo Adam mnie dogoni. 
Jednocześnie w słuchawkach słyszę, że istnieje coś twardszego niż diament - to moja niezłomność... 

Biegnę trzecie kółko. Jest ciepło, dla mnie zdecydowanie zbyt ciepło. Adam straszy, że jest coraz bliżej. 
Chyba w okolicach 10 km słyszę, że jeśli podbijalibyśmy inne planety to powinni mnie tam wysłać... :-) 

Wings For Life - byle do pomnika © djk71

O dziwo trzecie kółko zaliczam i biegnę czwarte. Wiem, że samochód pościgowy jest tuż za mną, ale jeszcze chce dobiec do pomnika górników, gdzie pewnie czeka Anetka, a który oglądaliśmy po raz kolejny przed startem. 

Wings For Life - przed startem przy pomniku © djk71
Wśród haseł motywujących była jeszcze wzmianka o moich mięśniach, że są chyba ze stali i na lotnisku nie przepuścili by mnie przez bramkę do wykrywania metali. 

O dziwo samochód jeszcze nie trąbi i... muszę biec dalej. 

Wings For Life - jeszcze biegnę © djk71

Ostatecznie przebiegam prawie 13 km. Niewiele mniej niż dwa lata temu w Poznaniu, choć wtedy regularnie ćwiczyłem. 

Wings For Life - Zrobiłem to © djk71

Jestem zmęczony, ale bardzo zadowolony. Bardzo. Cieszę się, że Anetka była tu ze mną. 

Wings For Life - z żoną © djk71

Teraz czas na odpoczynek. 

Wings For Life - z wirtualnym medalem © djk71


Przed Wingsem ale po lesie

Czwartek, 6 maja 2021 · Komentarze(1)
Wczoraj był dzień przerwy, a dziś... po powrocie z pracy... usnąłem. 
Gdyby nie to, że pewien Motywator z Gór opawskich dziś rano pobiegł pewnie znów szukałbym wymówek. A tak nie było wyjścia. 
Postanowiłem ruszyć się choć trochę i przetestować czy działa aplikacja Wingsa.

Ruszyłem do lasu. W planie tylko 2-3 km. Żeby tylko sprawdzić. Aplikacja działa, a ja ruszyłem inną niż zwykle ścieżką i jak zwykle... 

Ścieżką przez las © djk71

Jak się już zacznie to trudniej zawrócić. Pobiegłem nieco dalej niż planowałem ;-) 
To wciąż żadne długie dystanse, ale cieszy, że są chociaż takie.