Rzeźniczek 2021

Poniedziałek, 31 maja 2021 · Komentarze(5)
Rok temu był debiut na Festiwalu Biegu Rzeźnika. Na pierwszy raz wybrałem Rzeźniczka. W tym roku miało być coś więcej. Miał być Rzeźnik Sky. Nie wyszło. Pandemia, kwarantanna, lockdown - wszystko to skutecznie wspierało moje wrodzone lenistwo. Zdecydowanie nie byłem przygotowany na Sky. Na Rzeźniczka zresztą też nie, tym bardziej, że w tym roku ponoć wrócił na klasyczną trasę, czytaj: trudniejszą. Dzięki przychylności organizatorów zmieniłem jednak trasę i postanowiłem mimo wszystko trasę i postanowiłem jeszcze raz pobiec Rzeźniczka.

Start wszystkich biegów podobnie jak w roku rozłożony jest na kilka dni. Ja wybrałem poniedziałek. Dziś też Adam z Tereską mieli biec Rzeźnika, tyle że Adama klapki Kuboty w wersji Speedcross okazały się być tylko "speed" i wieczorem pojechał na nich tak, że dziś musiał zrezygnować ze startu. 

W sumie startuje nas szacując na oko kilkadziesiąt osób. Raczej poniżej stówki. 
Spotykamy się z Cisnej. 

Przed startem © djk71

Stąd kolejka odwozi nas do Żubraczego. Wysiadamy w polu i maszerujemy na start.

Dojeżdżamy na start © djk71

Cały czas zastanawiam się czy dobrze zrobiłem zakładając długie spodnie. U góry też na długo, ale tu się w razie czego mogę rozebrać. 

Chwila rozmów na starcie i czekamy na wystrzał. Coś tym razem nie do końca wypaliło. Czyżby padające od kilku dni deszcze sprawiły, że strzelba orga zamokła? Dziś też miało padać (tak od kilku dni zapowiadały prognozy) ale póki co jest sucho. W powietrzu :-) 

Ostatecznie ruszamy, a głośny strzał rozlega się gdy już biegniemy. Powoli, swoim tempem, próbuję nie dać się ponieść fali i emocjom. Wiem, że przede mną prawie trzydzieści kilometrów po górkach i błocie. Jak się okaże tego ostatniego przez ponad połowę trasy prawie nie będzie. Tzn. miejscami było, ale to nic w porównaniu z ubiegłym rokiem. 

Pierwsze trzy kilometry utwardzoną drogą, dopiero przed Solinką skręcamy w teren i trafiam w pierwszą kałużę. Nie przejmuję się tym, tego się spodziewałem decydując się na start w Bieszczadach. 

Po czterech kilometrach dobiegamy do granicy polsko-słowackiej i następne kilometry będą nam wyznaczały słupki graniczne. 
Większość tej części trasy w lesie więc można skupić się na biegu bo widoków jak na lekarstwo. Konkurencji podobnie. Większość wyprzedziła mnie po starcie. kilka osób ja wyprzedziłem, jak się potem okaże przez całą trasę będę mijał się tylko z dwoma innymi zawodnikami, którzy biegną w Szlemie. Turystów na trasie zero. 

Biegnę jak potrafię, czyli niezbyt szybko. Mijam Czerenin. Gdzieś przed Strybem, to już chyba dwunasty kilometr, mijam poruszającego się w moim tempie... ślimaka... błękitnego... 
O jego istnieniu dowiedziałem się wczoraj z tablicy informacyjnej w Polańczyku, a dziś mam okazję go podziwiać na żywo. 

Ślimak błękitny (Pomrów błękitny) © djk71

Mijam Rypi Wierch i szesnasty kilometr. Biegnie mi się całkiem dobrze, szczególnie, że jest zbieg. Nagle słyszę: "Dajesz Darek, dajesz". Dopiero po chwili dociera do mnie, że to Tereska. Pełne zaskoczenie. Okazuje się, że na dole czeka reszta ekipy. Super niespodzianka. Szybkie zdjęcia, krótka rozmowa i ruszam dalej. 

16 km za mną i czuję się dobrze © djk71

Niestety teraz trzy kilometry wspinaczki pod Okrąglik. Tu nie ma mowy o biegu. Tu się ledwo idzie. Na szczęście znam ten odcinek z jesiennego startu i wiem, że tu nie powalczę, tylko cierpliwie muszę wypatrywać szczytu. W końcu jest.

Na Okrągliku © djk71

Przebieram mokrą już bluzę i nastawiam się na szybszy bieg.  
O ile jednak do tej pory błotko pojawiało się tylko miejscami to tu już będzie przez cały czas. Może nie takie jak rok temu, ale wystarczające żebym pilnował każdego kroku.

Nie tak mokro jak rok temu, ale jednak © djk71

Wcześniejsze podejście dało mi w kość  i na podbiegach nie mam siły, a na zbiegach odwagi ;-( 
Za to widoki piękne. 

Jest pięknie © djk71

Uwielbiam te widoki © djk71

Mijam Jasło, Szczawnik i w końcu Małe Jasło. Stąd już powinno być naprawdę szybko. Ale nie jest. Brakło sił. Ostatnie pięć kilometrów strasznie mi się dłuży... 

Zaczyna się chmurzyć © djk71

Jakieś półtora kilometra przed metą zaczyna lać. Nawet nie zakładam kurtki, to już nie mam sensu. Chowam tylko głębiej telefon. 

Ostatni zbieg © adam j.

W wąwozie przed rzeczką zaliczam jeszcze siad płaski. Gdy dobiegam do rzeczki żona krzyczy: przez rzekę (zamiast przez kładkę, czy jak to zwać) - oczywiście posłusznie ruszam do wody. Lodowata, ale przyjemna. 

Przez rzekę © djk71

Chwilę później melduję się na mecie.

Dobiegam © adam j.

Zmęczony, z gorszym czasem niż rok temu, ale... zadowolony. 
Adam z bolącą nogą przybiegł tram wcześniej żeby zrobić mi jeszcze zdjęcia :-) Dzięki za poświęcenie. 

Jest meta! © adam j.

Szybki posiłek i wracamy na kwaterę. 

Ukończyłem :-) © djk71

Czuję, że jeszcze tu wrócę. Tylko potrenować trzeba... Postanowienie jak po każdych zawodach ;-) 

Wieczorem jeszcze krótki spacerek po Solinie żeby trochę odpocząć. 


Komentarze (5)

limit
Polecam bardziej na południe. Jest przepięknie. Szczególnie poza sezonem.
Kilka sugestii tutaj

djk71 20:33 środa, 16 czerwca 2021

Klimat na żywo musiał być zajefajny :D:D:D:D Brawo

Roadrunner1984 16:28 wtorek, 8 czerwca 2021

Moja znajomość Bieszczad jest bardziej od strony rowerowej, więc pewnie inna niż od Twojej, biegowej, ale masz rację, że warto tam wracać.
Mam w planach zjeżdżenie okolic Ustrzyk Dolnych. Choć na razie nie są to zbyt sprecyzowane plany. Ale są.

limit 15:53 poniedziałek, 7 czerwca 2021

Dzięki, choć łatwo nie było.
A Bieszczady wciąż po tylu latach zaskakują mnie swoimi widokami.

djk71 14:14 poniedziałek, 7 czerwca 2021

Gratulacje z okazji ukończenia biegu :-) Piękne widoki.

limit 11:53 poniedziałek, 7 czerwca 2021
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa tynie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]