Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2014
Dystans całkowity: | 680.88 km (w terenie 304.00 km; 44.65%) |
Czas w ruchu: | 35:37 |
Średnia prędkość: | 19.12 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.65 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (105 %) |
Maks. tętno średnie: | 153 (84 %) |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 42.56 km i 2h 13m |
Więcej statystyk |
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans35.71 km
W terenie8.00 km
Czas w ruchu02:02
Vśrednia17.56 km/h
VMAX43.74 km/h
Po chorobie
Po chorobie
Tydzień przerwy, z tego kilka dni w łóżku. Do tego antybiotyk i nici z wyjazdu na Różę Wiatrów. Za to w weekend przed nami Rudawska Wyrypa, na którą wyjazd sam w sobie wydaje się być szaleństwem, a teraz, po przymusowej przerwie już zupełnie... ale pojedziemy.
Dziś tylko na chwilę, żeby zobaczyć czy jeszcze pamiętam jak się kręci. Razem z Amigą, ale bez większych planów, nawet bez zamiaru jakiejś dalszej trasy, ot pokręcić.
Najpierw pokazać Darkowi zapomniany pomnik górników oraz - jak wyjaśniono mi w komentarzach (wielkie dzięki) - pozostałości po obozie jenieckim.
Dalej odszukać w Mikulczycach drugi pomnik poświęcony tej samej tragedii na kopalni.
Tu również usunięto wszystkie imiona :-(
Obok inne ciekawostki
Potem odkrywanie okolicznych dróżek i krótka przerwa przy byłej kopalni Szczęście Ludwika, gdzie obecnie m.in. mają miejsca wydarzenia kulturalne. Obok pięknie odnowiony Dom Kawalera.

Za rok setka :-) © djk71
Rzut oka na rozbudowywane centrum handlowe Platan.
W sumie to nie wiem, czy to będzie część Platana, czy osobny obiekt.
W pobliżu piękny budynek Straży Pożarnej.
Mniej piękny, choć nowiutki budynek Kluczowej Sztolni Dziedzicznej, ciekawe kiedy będzie można ją zwiedzać?
I na koniec rzut oka na park im. Rotmistrza Pileckiego. I dziwny pomnik, a właściwie tablica pamiątkowa. Z pomnika zostało usunięte popiersie gen. Świerczewskiego i umieszczona została tablica poświęcona rotmistrzowi. Dziwnie to wygląda.
Potem opłotkami przez park (pierwsze pokrzywy :-) ) żeby nieco zdziwić się gdzie wyjechaliśmy.
Przy niebieskim szlaku się żegnamy.
Zrobiło się chłodno, mam nadzieję, że nie odczuję tego jutro.
Kadencja: 83
Tydzień przerwy, z tego kilka dni w łóżku. Do tego antybiotyk i nici z wyjazdu na Różę Wiatrów. Za to w weekend przed nami Rudawska Wyrypa, na którą wyjazd sam w sobie wydaje się być szaleństwem, a teraz, po przymusowej przerwie już zupełnie... ale pojedziemy.
Dziś tylko na chwilę, żeby zobaczyć czy jeszcze pamiętam jak się kręci. Razem z Amigą, ale bez większych planów, nawet bez zamiaru jakiejś dalszej trasy, ot pokręcić.
Najpierw pokazać Darkowi zapomniany pomnik górników oraz - jak wyjaśniono mi w komentarzach (wielkie dzięki) - pozostałości po obozie jenieckim.
Dalej odszukać w Mikulczycach drugi pomnik poświęcony tej samej tragedii na kopalni.

Tu też usunięto imiona© djk71
Tu również usunięto wszystkie imiona :-(
Obok inne ciekawostki

Ciekawe czy świeci?© djk71
Potem odkrywanie okolicznych dróżek i krótka przerwa przy byłej kopalni Szczęście Ludwika, gdzie obecnie m.in. mają miejsca wydarzenia kulturalne. Obok pięknie odnowiony Dom Kawalera.

Dom Kawalera© djk71

Za rok setka :-) © djk71
Rzut oka na rozbudowywane centrum handlowe Platan.

Jeszcze więcej sklepów© djk71
W sumie to nie wiem, czy to będzie część Platana, czy osobny obiekt.
W pobliżu piękny budynek Straży Pożarnej.

Straż Pożarna© djk71
Mniej piękny, choć nowiutki budynek Kluczowej Sztolni Dziedzicznej, ciekawe kiedy będzie można ją zwiedzać?

Kluczowa Sztolnia Dziedziczna© djk71
I na koniec rzut oka na park im. Rotmistrza Pileckiego. I dziwny pomnik, a właściwie tablica pamiątkowa. Z pomnika zostało usunięte popiersie gen. Świerczewskiego i umieszczona została tablica poświęcona rotmistrzowi. Dziwnie to wygląda.

Popiersi wyglądałoby ładniej© djk71
Potem opłotkami przez park (pierwsze pokrzywy :-) ) żeby nieco zdziwić się gdzie wyjechaliśmy.

Kościół w Pawłowie© djk71
Przy niebieskim szlaku się żegnamy.
Zrobiło się chłodno, mam nadzieję, że nie odczuję tego jutro.
Kadencja: 83
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans19.79 km
Czas w ruchu00:59
Vśrednia20.13 km/h
VMAX41.16 km/h
Osłabiony
Osłabiony
Wczoraj i dziś małe przemeblowanie i odświeżenie mieszkania więc planowany rower poszedł w odstawkę. Wieczorem jednak, mimo, że czuję się dziwnie źle postanawiam odprowadzić Amigę Od samo początku jedzie mi się źle, najpierw jest mi zimno, potem, z każdym kolejnym kilometrem czuję się coraz słabiej. Do tego gardło zaczyna boleć. W centrum Zabrza żegnam Darka i zawracam, to nie ma sensu.
Za to ciekawy puls maks 147, średni 110. U mnie zwykle maks przekracza 180, a średni oscyluje w okolicach 140-150
Kadencja: 82
Wczoraj i dziś małe przemeblowanie i odświeżenie mieszkania więc planowany rower poszedł w odstawkę. Wieczorem jednak, mimo, że czuję się dziwnie źle postanawiam odprowadzić Amigę Od samo początku jedzie mi się źle, najpierw jest mi zimno, potem, z każdym kolejnym kilometrem czuję się coraz słabiej. Do tego gardło zaczyna boleć. W centrum Zabrza żegnam Darka i zawracam, to nie ma sensu.
Za to ciekawy puls maks 147, średni 110. U mnie zwykle maks przekracza 180, a średni oscyluje w okolicach 140-150
Kadencja: 82
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans29.09 km
W terenie18.00 km
Czas w ruchu01:36
Vśrednia18.18 km/h
VMAX44.52 km/h
Potrzeba motywacji
Potrzeba motywacji
Rankiem do Rept, na trasę obok szybu Ewa.
Co ciekawe najszybciej i bezbłędnie (bez podpórek) pokonałem trasę wtedy kiedy wydawało mi się, że jestem najbardziej zmęczony. Czy to kwestia kolejnego już przejazdu i zapoznania się z trasą, czy też motywacji. Motywacji w postaci innego rowerzysty, który jadąc z przeciwka zatrzymał się na górce, aby pozwolić podjechać mi w miejscu gdzie wcześniej... zaliczałem podpórki. Tym razem podjechałem bez błędu :-) Chyba na zasadzie: Ja nie dam rady? W sumie niewielka poprawa od poprzedniego testu, ale zawsze poprawa.
Niestety trening krótszy niż planowałem, bo dziś dzień tradycyjnych odwiedzin...
Kadencja: 77
Rankiem do Rept, na trasę obok szybu Ewa.

Szyb Ewa© djk71
Co ciekawe najszybciej i bezbłędnie (bez podpórek) pokonałem trasę wtedy kiedy wydawało mi się, że jestem najbardziej zmęczony. Czy to kwestia kolejnego już przejazdu i zapoznania się z trasą, czy też motywacji. Motywacji w postaci innego rowerzysty, który jadąc z przeciwka zatrzymał się na górce, aby pozwolić podjechać mi w miejscu gdzie wcześniej... zaliczałem podpórki. Tym razem podjechałem bez błędu :-) Chyba na zasadzie: Ja nie dam rady? W sumie niewielka poprawa od poprzedniego testu, ale zawsze poprawa.
Niestety trening krótszy niż planowałem, bo dziś dzień tradycyjnych odwiedzin...
Kadencja: 77
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans37.58 km
W terenie4.00 km
Czas w ruchu01:36
Vśrednia23.49 km/h
VMAX38.44 km/h
Przed świątecznym obiadem
Przed świątecznym obiadem
Po wczorajszym wietrze wciąż widać ślady zarówno na drodze rowerowej...
.. jak i obok niej...
W tle wycięte drzewa w związku z rozbudową strefy ekonomicznej, na której jak na razie nic się nie dzieje. Na jedynej budowie piekarni też prace jakby wstrzymane.
Drzewa wycięte też na drodze do pomnika górników.
Teraz jest widoczny z daleka. Ciekawe jaki los go czeka.
Syn zwrócił mi ostatnio uwagę, że na pomniku są usunięte imiona, i rzeczywiście tak to wygląda.
Daniel natomiast zwrócił mi uwagę na budynki (czy też pozostałości po nich) jakie stoją nieopodal. Ciekawe jakie było ich przeznaczenie.
W Mikulczycach naprzeciwko remontowanego dworku kończy się budowa przedszkola.
Kolorowe, szczególnie od tyłu (a może to będzie przód?).
Nie tak dawno robiłem zdjęcia szpitala, który miał zostać w końcu wyburzony. Już w dużej części został zniszczony. Ciekawe, co powstanie na jego miejscu. Kto się odważy zainwestować, bo szpital tu nie wyszedł, basen nie powstał...
W Szałszy rzut oka na kościółek.
Nigdy nie miałem okazji zobaczyć jak wygląda w środku, dziś też nie :-(
Z tyłu pałacyk.
Ten miał szczęście. Wylądował co prawda w prywatnych rękach i nie da się go zwiedzić, ale przynajmniej przetrwał.
Wiatr podobnie jak wczoraj zaczyna nieźle dmuchać. Może nie jest tak silny, ale na otwartych przestrzeniach skutecznie daje popalić
Spokojnych i Wesołych Świąt Wam Wszystkim :-)
Kadencja: 83
Po wczorajszym wietrze wciąż widać ślady zarówno na drodze rowerowej...

Pamiątki po wietrze© djk71
.. jak i obok niej...

Przewrócony znak i wycięte drzewa© djk71
W tle wycięte drzewa w związku z rozbudową strefy ekonomicznej, na której jak na razie nic się nie dzieje. Na jedynej budowie piekarni też prace jakby wstrzymane.
Drzewa wycięte też na drodze do pomnika górników.

Drzewa wycięte© djk71
Teraz jest widoczny z daleka. Ciekawe jaki los go czeka.

Pomnik widoczny© djk71
Syn zwrócił mi ostatnio uwagę, że na pomniku są usunięte imiona, i rzeczywiście tak to wygląda.

A gdzie imiona?© djk71
Daniel natomiast zwrócił mi uwagę na budynki (czy też pozostałości po nich) jakie stoją nieopodal. Ciekawe jakie było ich przeznaczenie.

Ciekawe co tu było?© djk71
W Mikulczycach naprzeciwko remontowanego dworku kończy się budowa przedszkola.

Kolorki na przedszkolu© djk71
Kolorowe, szczególnie od tyłu (a może to będzie przód?).

Kolorowe przedszkole© djk71
Nie tak dawno robiłem zdjęcia szpitala, który miał zostać w końcu wyburzony. Już w dużej części został zniszczony. Ciekawe, co powstanie na jego miejscu. Kto się odważy zainwestować, bo szpital tu nie wyszedł, basen nie powstał...

Resztki szpitala© djk71
W Szałszy rzut oka na kościółek.

Kościółek w Szałszy© djk71

Przy kościele© djk71
Z tyłu pałacyk.

Pałac w Szałszy© djk71
Ten miał szczęście. Wylądował co prawda w prywatnych rękach i nie da się go zwiedzić, ale przynajmniej przetrwał.
Wiatr podobnie jak wczoraj zaczyna nieźle dmuchać. Może nie jest tak silny, ale na otwartych przestrzeniach skutecznie daje popalić

Czas wracać© djk71
Spokojnych i Wesołych Świąt Wam Wszystkim :-)
Kadencja: 83
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans48.81 km
W terenie4.00 km
Czas w ruchu02:14
Vśrednia21.86 km/h
VMAX43.21 km/h
Z duszą na ramie
Z duszą na ramie
Dziś w planach asfalt. Jakiś długi przelot. Zakładałem, że wyjadę koło 7-8 i w południe będę w domu. Przedświąteczne szaleństwo sprawia, że około południa dopiero wyjeżdżam. To oznacza, że będę ścigał się z deszczem i walczył z wiatrem, którego rano nie było.
Już na pierwszych kilometrach widać, że świątecznych kierowców przybyło - pozdrowienia dla idiotki w passacie z Dąbrowy Górniczej i kierowcy tira z Będzina.
Tuż po wyjeździe z domu jest spokojnie.
Niestety już chwilę później wiatr zaczyna dawać w kość (a raczej w twarz). Po 30 minutach jazdy mam dość, rezygnuję z pierwotnej trasy, pokręcę się po okolicy.
Po godzinie nie mam sił na walkę z wiatrem. Do tego, mimo że staram się jechać mało ruchliwymi drogami, co chwilę rzuca mną po drodze. Niedobrze, bo przez to dmuchanie prawie nie słyszę nadjeżdżających samochodów, które dziś jakby się uparły i na siłę sprawdzają jak blisko są w stanie przejechać obok rowerzysty.
Wyjazd na główniejszą drogę to już igranie z losem. Wyprzedzająca mnie ciężarówka prawie spycha mnie do rowu, nie wiem jakim cudem udało mi się nie przewrócić. Mam dość.
Kombinuję jeszcze żeby pojeździć po lesie, ale nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Totalnie zmęczone. Do domu przez las, bez kombinacji, najkrótszą trasą. Niewiele to pomaga, pod domem z trudem osiągam prędkość 15 km/h.
Miała być setka, nie wyszła nawet pięćdziesiątka, a zmęczony jestem jak po dwusetce.
Kadencja: 78
Dziś w planach asfalt. Jakiś długi przelot. Zakładałem, że wyjadę koło 7-8 i w południe będę w domu. Przedświąteczne szaleństwo sprawia, że około południa dopiero wyjeżdżam. To oznacza, że będę ścigał się z deszczem i walczył z wiatrem, którego rano nie było.
Już na pierwszych kilometrach widać, że świątecznych kierowców przybyło - pozdrowienia dla idiotki w passacie z Dąbrowy Górniczej i kierowcy tira z Będzina.
Tuż po wyjeździe z domu jest spokojnie.

Aż chce się jechać© djk71
Po godzinie nie mam sił na walkę z wiatrem. Do tego, mimo że staram się jechać mało ruchliwymi drogami, co chwilę rzuca mną po drodze. Niedobrze, bo przez to dmuchanie prawie nie słyszę nadjeżdżających samochodów, które dziś jakby się uparły i na siłę sprawdzają jak blisko są w stanie przejechać obok rowerzysty.
Wyjazd na główniejszą drogę to już igranie z losem. Wyprzedzająca mnie ciężarówka prawie spycha mnie do rowu, nie wiem jakim cudem udało mi się nie przewrócić. Mam dość.
Kombinuję jeszcze żeby pojeździć po lesie, ale nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Totalnie zmęczone. Do domu przez las, bez kombinacji, najkrótszą trasą. Niewiele to pomaga, pod domem z trudem osiągam prędkość 15 km/h.
Miała być setka, nie wyszła nawet pięćdziesiątka, a zmęczony jestem jak po dwusetce.
Kadencja: 78
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans27.87 km
W terenie25.00 km
Czas w ruchu01:30
Vśrednia18.58 km/h
VMAX45.65 km/h
W labiryncie
W labiryncie
Zrobić małe rozeznanie... znanego terenu. Po raz kolejny udało mi się nie znaleźć jakiejś ścieżki, ale też odkryć nowe.
W Suchogórskim Labiryncie Skalnym mam wrażenie, że są świeże oznaczenia szlaku i da się większość przejechać rowerem. Mimo oznaczeń, jak to w labiryncie, nieco się gubię. Trochę brakuje czasu żeby ogarnąć całość więc trzeba będzie tam jeszcze wrócić. Tylko skał tam mało...
Czas wracać. Wszędzie wycinki drzew.
Kadencja: 74
Zrobić małe rozeznanie... znanego terenu. Po raz kolejny udało mi się nie znaleźć jakiejś ścieżki, ale też odkryć nowe.
W Suchogórskim Labiryncie Skalnym mam wrażenie, że są świeże oznaczenia szlaku i da się większość przejechać rowerem. Mimo oznaczeń, jak to w labiryncie, nieco się gubię. Trochę brakuje czasu żeby ogarnąć całość więc trzeba będzie tam jeszcze wrócić. Tylko skał tam mało...
Czas wracać. Wszędzie wycinki drzew.

Dzień się kończy© djk71
Kadencja: 74
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans32.31 km
W terenie30.00 km
Czas w ruchu01:42
Vśrednia19.01 km/h
VMAX42.99 km/h
Kręgi, grzybki...
Kręgi, grzybki...
Dwa dni odpoczynku po Odysei, w końcu pora na szybki trening w okolicy. Las wciąż kryje nowe ścieżki i nowe niespodzianki.
Ciekawe po czym to pozostałości.
Pod koniec zmęczenie w nogach.
Kadencja: 68
Dwa dni odpoczynku po Odysei, w końcu pora na szybki trening w okolicy. Las wciąż kryje nowe ścieżki i nowe niespodzianki.
Ciekawe po czym to pozostałości.

Kręgi© djk71

Grzybki© djk71
Kadencja: 68
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans92.53 km
W terenie43.00 km
Czas w ruchu05:00
Vśrednia18.51 km/h
VMAX60.65 km/h
IV Wiosenna Odyseja Miechowska
IV Wiosenna Odyseja Miechowska
Kolejna Odyseja przed nami. Zeszłoroczna stała pod znakiem upałów i nie do końca poprawnie rozstawionych punktów. Jak będzie tym razem? Na pewno ciekawie, bo już w drodze do Miechowa orientuję się, że nie wziąłem mapnika, nie mam też linijki (zwykle nie jest potrzebna, ale czasem się przydaje).
Na starcie okazuje się, że można kupić mapnik, a nawet za drobną opłatą wypożyczyć. Chwilę się waham, ale kiedy jestem już skłonny wypożyczyć z opcją kupienia jak mi się spodoba, mapnika już nie ma. Potem ktoś na trasie mówi, że było ich więcej... widać nie były mi przeznaczone. Pojadę z mapą w ręku...
Start
Tradycyjnie zaczynamy od startu wspólnego, mijamy bezpiecznie DK7 i zatrzymujemy się żeby odebrać mapy.
Dopiero stąd następuje start właściwy. Kiedy Amiga analizuje położenie punktów na mapie, ja... zmieniam dętkę :-( Zeszło mi nieco powietrze, mógłbym dopompować, ale nie chcę ryzykować, że za kilka kilometrów i trak będę musiał wymienić dętkę.
Jednym okiem zerkam cały czas na mapę kontrolując planowanie trasy, co skutkuje tym, że dętkę to i owszem zmieniam, ale nie sprawdzam, czy coś nie zostało w oponie. Do tego oponę zakładam tak, że nie cała ułożyła się jak powinna. Po prostu mistrzostwo. Coś czuję, że będzie to ciężki dzień.
PK 3 - skraj lasu
Ruszamy jako ostatni na pierwszy punkt. Pierwsze podjazdy. Na punkcie grupa zawodników. Nic dziwnego, wariant trasy sam się narzucał, co więcej miejsce gdzie rozdano mapy sprawiło, że wszyscy (chyba) wybrali ten sam kierunek jazdy.
PK 4 - 1 z 3 dróg leśnych
Zjazd w dół i asfaltem w stronę kolejnego punktu, co chwilę wyprzedzamy kolejnych zawodników, ale na jednym z rozjazdów skręcam wniewłaściwą stronę. Wyciągam mapę z kieszeni, nie da się jechać nie widząc trasy. Wjeżdżamy w las i tu znów tłum. Nie lubię tego, ale plus jest taki, że od razu wiadomo gdzie jest punkt.
PK 8 - skraj rezerwatu
Do punktu można dojechać z dwóch stron, my wybraliśmy chyba gorszy wariant. Wspólnie ze Zdezorientowanymi mozolnie wspinamy się na kolejny pagórek. Ciepło. Wciąż mijamy się z wieloma zawodnikami.
PK 9 - pd-wsch. strona cmentarza
Bezproblemowy punkt. Podjazdy dają w kość.
PK 10 - dolinka
Tym razem Amiga dopompowuje koło.
PK 11 - krzyżówka leśna
Wyprzedzamy jeszcze kilku zawodników i w końcu zostajemy sami. Skręcamy z asfaltu, choć wydaje mi się, że za wcześnie, że to jeszcze nie ta ścieżka. I faktycznie docieramy do lasku z drugiej strony. Dopiero tu sprawdzam skalę mapy i wiem skąd był błąd, to "sześćdziesiątka", a nie "pięćdziesiątka" jak myśleliśmy.
Na szczęście szybko udaje się się skorygować błąd i dojeżdżamy do punktu, gdzie w najlepsze urządzają sobie piknik Agata z Bartkiem :-)
PK 12 - rozwidlenie dróg
Zjeżdżając z punktu musimy zrobić kolejną przerwę. Darek musi jednak zmienić dętkę.
Niby krótki, ale męczący wyjazd z lasu. Dołącza do nas Maciek, z którym pojedziemy wspólnie już do mety.
Mijając jeden z domów, siedząca przy nim staruszka informuje nas, że 13-tu już pojechało. No cóż, coś trzeba robić w tak pięknym dniu... :-) Jak się potem okaże miała prawie rację. Czternastu na metę przybędzie przed nami.
PK 15 - krzyżówka leśna
Kolejne podjazdy i niezbyt równa droga
PK 14 - sezonowy skład drewna
Czujemy potrzebę odwiedzenia sklepu, niestety mapa nie wskazuje, że nastąpi szybko. Niewielkie nachylenie terenu, ale daje w kość.
PK 13 - leśna ścieżka
Kawałek za poprzednim punktem, wydaje nam się, że to nie ta ścieżka, w którą mamy skręcić i w efekcie nadkładamy pewnie z półtora kilometra. Tłumaczymy sobie, że ten wariant jest lepszy bo może napotkamy sklep, niestety nic z tego. Do punktu jedziemy od północy.
Kończy się pole i... nie ma ścieżki. Chwila poszukiwań i kawałek dalej za zaroślami jest i ścieżka i punkt.
Mało czasu. Chyba już nie zdążymy wszystkiego zaliczyć.
PK 7 - kaplica zamkowa
Jedziemy w stronę zamku.
W tym miejscu jest bufet. W sumie mógłby być wcześniej. Łapię pączka i siadam na ziemi. Mógłbym tu zostać Nie ma jednak czasu. Jeszcze owoce i uzupełnienie bidonów. Mało brakuje, a zapomnielibyśmy podbić karty ;-) Zaczyna kropić. Chowam do kieszeni mapę, którą dotychczas cały czas wiozłem w ręce.
PK 6 - krzyżówka leśna
Wyjeżdżając z poprzedniego punktu bez mapy tracę orientację ale Maciek czuwa. Po chwili meldujemy się na kolejnym punkcie. Chyba dopiero gdzieś tutaj dociera do mnie, że punkty mają różne wagi i za każdy niezaliczony są minuty karne. Tak to jest jak się nie czytało regulaminu (chyba po raz pierwszy) i nie słuchało odprawy. Co prawda Maciek chyba coś o tym wspominał na trasie, ale jakoś to zignorowałem.
PK 5 - mostek (bufet)
Niebieskim szlakiem zjeżdżamy do punktu, gdzie pierwotnie miał być bufet.
Już wiemy, że to nasz ostatni punkt - odpuszczamy PK 1 i PK 2 choć będziemy od nich przejeżdżać w odległości nie większej niż 1,5 km. Do mety mamy jakieś 15km, a czasu niewiele ponad pół godziny. Na płaskim dałoby się może dojechać, tu wiemy, że pagórki nam na to nie pozwolą.
Meta
Próbujemy jechać gęsiego żeby oszczędzić trochę sił ale końcówkę już każdy z nas jedzie we własnym tempie. Na metę docieramy z 15 minutowym opóźnieniem, co skutkuje 75 minutami kary. Do tego 2x30 minut kary za opuszczone punkty. Finalnie lądujemy w okolicach 15 miejsca. Żal tych dwóch punktów i spóźnienia, ale biorąc pod uwagę przymusowe postoje jest nieźle. Daliśmy z siebie wszystko, czuję się potwornie zmęczony. Końcówka trasy to okropny ból głowy. Pagórkowate okolice pokazały nam ile przed nami pracy ;-)
Endomondo pokazuje 1833m podjazdów, pewnie jak zwykle kłamie, ale było się gdzie spocić. Tylko jeśli tu się zmęczyliśmy to czy naprawdę chcemy jechać na Rudawską Wyrypę, gdzie suma przewyższeń na 200km ma być... 6740m!!!
Czy mi się podobało? Tak. Tym razem punkty były na swoich miejscach. Świetna okolica, jak zawsze obfity bufet, choć ten na trasie mógłby być nieco wcześniej. Jedyne czego mógłbym się czepić to tego, że była tylko jedna opcja trasy. Tego nie lubię, nie dość, że nie można pokombinować, to jeszcze tramwaje na całej trasie, no przynajmniej na początku... Ale w przyszłym roku ma być trudniej ;-)
Kadencja: 73
Kolejna Odyseja przed nami. Zeszłoroczna stała pod znakiem upałów i nie do końca poprawnie rozstawionych punktów. Jak będzie tym razem? Na pewno ciekawie, bo już w drodze do Miechowa orientuję się, że nie wziąłem mapnika, nie mam też linijki (zwykle nie jest potrzebna, ale czasem się przydaje).
Na starcie okazuje się, że można kupić mapnik, a nawet za drobną opłatą wypożyczyć. Chwilę się waham, ale kiedy jestem już skłonny wypożyczyć z opcją kupienia jak mi się spodoba, mapnika już nie ma. Potem ktoś na trasie mówi, że było ich więcej... widać nie były mi przeznaczone. Pojadę z mapą w ręku...
Start
Tradycyjnie zaczynamy od startu wspólnego, mijamy bezpiecznie DK7 i zatrzymujemy się żeby odebrać mapy.

Wspólny przejazd przez miasto© djk71
Dopiero stąd następuje start właściwy. Kiedy Amiga analizuje położenie punktów na mapie, ja... zmieniam dętkę :-( Zeszło mi nieco powietrze, mógłbym dopompować, ale nie chcę ryzykować, że za kilka kilometrów i trak będę musiał wymienić dętkę.
Jednym okiem zerkam cały czas na mapę kontrolując planowanie trasy, co skutkuje tym, że dętkę to i owszem zmieniam, ale nie sprawdzam, czy coś nie zostało w oponie. Do tego oponę zakładam tak, że nie cała ułożyła się jak powinna. Po prostu mistrzostwo. Coś czuję, że będzie to ciężki dzień.
PK 3 - skraj lasu
Ruszamy jako ostatni na pierwszy punkt. Pierwsze podjazdy. Na punkcie grupa zawodników. Nic dziwnego, wariant trasy sam się narzucał, co więcej miejsce gdzie rozdano mapy sprawiło, że wszyscy (chyba) wybrali ten sam kierunek jazdy.
PK 4 - 1 z 3 dróg leśnych
Zjazd w dół i asfaltem w stronę kolejnego punktu, co chwilę wyprzedzamy kolejnych zawodników, ale na jednym z rozjazdów skręcam wniewłaściwą stronę. Wyciągam mapę z kieszeni, nie da się jechać nie widząc trasy. Wjeżdżamy w las i tu znów tłum. Nie lubię tego, ale plus jest taki, że od razu wiadomo gdzie jest punkt.

Ogólnie było sucho, tylk miejscami pojawiały się kałuże© djk71
PK 8 - skraj rezerwatu
Do punktu można dojechać z dwóch stron, my wybraliśmy chyba gorszy wariant. Wspólnie ze Zdezorientowanymi mozolnie wspinamy się na kolejny pagórek. Ciepło. Wciąż mijamy się z wieloma zawodnikami.
PK 9 - pd-wsch. strona cmentarza
Bezproblemowy punkt. Podjazdy dają w kość.
PK 10 - dolinka
Tym razem Amiga dopompowuje koło.

Spróbujemy tylko dopompować© djk71
PK 11 - krzyżówka leśna
Wyprzedzamy jeszcze kilku zawodników i w końcu zostajemy sami. Skręcamy z asfaltu, choć wydaje mi się, że za wcześnie, że to jeszcze nie ta ścieżka. I faktycznie docieramy do lasku z drugiej strony. Dopiero tu sprawdzam skalę mapy i wiem skąd był błąd, to "sześćdziesiątka", a nie "pięćdziesiątka" jak myśleliśmy.

I znów u góry© djk71
Na szczęście szybko udaje się się skorygować błąd i dojeżdżamy do punktu, gdzie w najlepsze urządzają sobie piknik Agata z Bartkiem :-)
PK 12 - rozwidlenie dróg
Zjeżdżając z punktu musimy zrobić kolejną przerwę. Darek musi jednak zmienić dętkę.

Jednak zmiana dętki© djk71
Niby krótki, ale męczący wyjazd z lasu. Dołącza do nas Maciek, z którym pojedziemy wspólnie już do mety.
Mijając jeden z domów, siedząca przy nim staruszka informuje nas, że 13-tu już pojechało. No cóż, coś trzeba robić w tak pięknym dniu... :-) Jak się potem okaże miała prawie rację. Czternastu na metę przybędzie przed nami.
PK 15 - krzyżówka leśna
Kolejne podjazdy i niezbyt równa droga

Rower ma chwilę przerwy© djk71
PK 14 - sezonowy skład drewna
Czujemy potrzebę odwiedzenia sklepu, niestety mapa nie wskazuje, że nastąpi szybko. Niewielkie nachylenie terenu, ale daje w kość.
PK 13 - leśna ścieżka
Kawałek za poprzednim punktem, wydaje nam się, że to nie ta ścieżka, w którą mamy skręcić i w efekcie nadkładamy pewnie z półtora kilometra. Tłumaczymy sobie, że ten wariant jest lepszy bo może napotkamy sklep, niestety nic z tego. Do punktu jedziemy od północy.
Kończy się pole i... nie ma ścieżki. Chwila poszukiwań i kawałek dalej za zaroślami jest i ścieżka i punkt.

Z Maćkiem© djk71
Mało czasu. Chyba już nie zdążymy wszystkiego zaliczyć.
PK 7 - kaplica zamkowa
Jedziemy w stronę zamku.

Jest zamek, gdzieś obok musi być kaplica© djk71
W tym miejscu jest bufet. W sumie mógłby być wcześniej. Łapię pączka i siadam na ziemi. Mógłbym tu zostać Nie ma jednak czasu. Jeszcze owoce i uzupełnienie bidonów. Mało brakuje, a zapomnielibyśmy podbić karty ;-) Zaczyna kropić. Chowam do kieszeni mapę, którą dotychczas cały czas wiozłem w ręce.
PK 6 - krzyżówka leśna
Wyjeżdżając z poprzedniego punktu bez mapy tracę orientację ale Maciek czuwa. Po chwili meldujemy się na kolejnym punkcie. Chyba dopiero gdzieś tutaj dociera do mnie, że punkty mają różne wagi i za każdy niezaliczony są minuty karne. Tak to jest jak się nie czytało regulaminu (chyba po raz pierwszy) i nie słuchało odprawy. Co prawda Maciek chyba coś o tym wspominał na trasie, ale jakoś to zignorowałem.
PK 5 - mostek (bufet)
Niebieskim szlakiem zjeżdżamy do punktu, gdzie pierwotnie miał być bufet.
Już wiemy, że to nasz ostatni punkt - odpuszczamy PK 1 i PK 2 choć będziemy od nich przejeżdżać w odległości nie większej niż 1,5 km. Do mety mamy jakieś 15km, a czasu niewiele ponad pół godziny. Na płaskim dałoby się może dojechać, tu wiemy, że pagórki nam na to nie pozwolą.
Meta
Próbujemy jechać gęsiego żeby oszczędzić trochę sił ale końcówkę już każdy z nas jedzie we własnym tempie. Na metę docieramy z 15 minutowym opóźnieniem, co skutkuje 75 minutami kary. Do tego 2x30 minut kary za opuszczone punkty. Finalnie lądujemy w okolicach 15 miejsca. Żal tych dwóch punktów i spóźnienia, ale biorąc pod uwagę przymusowe postoje jest nieźle. Daliśmy z siebie wszystko, czuję się potwornie zmęczony. Końcówka trasy to okropny ból głowy. Pagórkowate okolice pokazały nam ile przed nami pracy ;-)
Endomondo pokazuje 1833m podjazdów, pewnie jak zwykle kłamie, ale było się gdzie spocić. Tylko jeśli tu się zmęczyliśmy to czy naprawdę chcemy jechać na Rudawską Wyrypę, gdzie suma przewyższeń na 200km ma być... 6740m!!!
Czy mi się podobało? Tak. Tym razem punkty były na swoich miejscach. Świetna okolica, jak zawsze obfity bufet, choć ten na trasie mógłby być nieco wcześniej. Jedyne czego mógłbym się czepić to tego, że była tylko jedna opcja trasy. Tego nie lubię, nie dość, że nie można pokombinować, to jeszcze tramwaje na całej trasie, no przynajmniej na początku... Ale w przyszłym roku ma być trudniej ;-)
Kadencja: 73
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans36.90 km
W terenie5.00 km
Czas w ruchu02:36
Vśrednia14.19 km/h
VMAX32.83 km/h
Rajd w Katowicach
Rajd w Katowicach
Kilka dni temu koleżanki z pracy nas zaskoczyły informując, że wybierają się na miejski rajd przygodowy w Katowicach. Co więcej wybrały trasę Profi, co oznacza, że przed nimi kilkanaście km pieszo i 50 km rowerem. Plus dodatkowo zadania specjalne.
Brałem udział w tych rajdach w ubiegłych latach, ale w tym roku odpuszczamy - jutro Odyseja w Miechowie więc trzeba oszczędzać siły.
Postanawiam jednak choć na chwilę dojechać do Katowic, żeby choć przez chwilę dodać dziewczynom otuchy na trasie. Skracam drogę samochodem. Ruszam rowerem i spotykam Olgę i Dorotę biegnące na ostatni pieszy punkt, dziewczynom towarzyszy od startu Amiga.
Ten punkt znam doskonale, ostatnie piętro Altusa :-)
Kiedy czeka się na dole czas strasznie wolno płynie :-)
Dziewczyny biorą nowe mapy i siadają na rowery. Jest późno. Muszą odpuścić najdalsze punkty, Żabie Doły, Czeladź i bodajże Grodziec...
Ruszają na punkt na hałdzie na Wełnowcu. Oczywiście punkt na szczycie :-)
Teraz pora na Park Śląski. Dziewczyny porzucają rowery i do Stadionu Śląskiego docierają drogą powietrzną ;-)
Stamtąd powrót urozmaicony zadaniami specjalnymi :-)
W międzyczasie dociera do nas Agnieszka, czyli kolejny nowy biały rower w firmie :-)
Powrót pod stację kolejki i już rowerami jazda na kolejne punkty. Niestety czasu coraz mniej czasu. Uda się zaliczyć chyba tylko dwa punkty na Giszowcu i Muchowcu.
W tym zadanie logiczne...
Do mety pozostaje 40 minut. Dużo i mało. W normalnych warunkach sporo czasu, mając na uwadze co dziewczyny już mają za sobą to przed nimi jeszcze spory wysiłek.
Zmęczone meldują się na mecie 10 minut przed końcem czasu. Zdążyły. Zmęczone, ale chyba też szczęśliwe. Chyba się podobało, bo po drodze słyszałem... "za rok..." "następnym razem..." :-)
Brawo dziewczyny.
P.S. Fajnie się obserwowało z zewnątrz jak ktoś walczy :-)
P.S. 2 Endomondo znów dało ciała :-(
Kadencja: 62
Kilka dni temu koleżanki z pracy nas zaskoczyły informując, że wybierają się na miejski rajd przygodowy w Katowicach. Co więcej wybrały trasę Profi, co oznacza, że przed nimi kilkanaście km pieszo i 50 km rowerem. Plus dodatkowo zadania specjalne.
Brałem udział w tych rajdach w ubiegłych latach, ale w tym roku odpuszczamy - jutro Odyseja w Miechowie więc trzeba oszczędzać siły.
Postanawiam jednak choć na chwilę dojechać do Katowic, żeby choć przez chwilę dodać dziewczynom otuchy na trasie. Skracam drogę samochodem. Ruszam rowerem i spotykam Olgę i Dorotę biegnące na ostatni pieszy punkt, dziewczynom towarzyszy od startu Amiga.

Są... biegną© djk71
Ten punkt znam doskonale, ostatnie piętro Altusa :-)

Gdzieś tam biegną właśnie dziewczyny© djk71
Kiedy czeka się na dole czas strasznie wolno płynie :-)
Dziewczyny biorą nowe mapy i siadają na rowery. Jest późno. Muszą odpuścić najdalsze punkty, Żabie Doły, Czeladź i bodajże Grodziec...

Czas na część rowerową© djk71
Ruszają na punkt na hałdzie na Wełnowcu. Oczywiście punkt na szczycie :-)

Do góry© djk71

A na dole dyskusje© djk71

Punkt zaliczony© djk71
Teraz pora na Park Śląski. Dziewczyny porzucają rowery i do Stadionu Śląskiego docierają drogą powietrzną ;-)

Chwila odpoczynku?© djk71

Żeby nie tracić czasu relacja online© djk71
Stamtąd powrót urozmaicony zadaniami specjalnymi :-)

Znów rower© djk71

I rozciąganie mięśni© djk71

Ćwiczymy wszystkie partie mięśni© djk71
W międzyczasie dociera do nas Agnieszka, czyli kolejny nowy biały rower w firmie :-)

Biały rower... :-)© djk71

Teraz po rowery© djk71
Powrót pod stację kolejki i już rowerami jazda na kolejne punkty. Niestety czasu coraz mniej czasu. Uda się zaliczyć chyba tylko dwa punkty na Giszowcu i Muchowcu.

Białe rowery jadą razem© djk71
W tym zadanie logiczne...

Zadanie logiczne na tym etapie?© djk71
Do mety pozostaje 40 minut. Dużo i mało. W normalnych warunkach sporo czasu, mając na uwadze co dziewczyny już mają za sobą to przed nimi jeszcze spory wysiłek.
Zmęczone meldują się na mecie 10 minut przed końcem czasu. Zdążyły. Zmęczone, ale chyba też szczęśliwe. Chyba się podobało, bo po drodze słyszałem... "za rok..." "następnym razem..." :-)
Brawo dziewczyny.
P.S. Fajnie się obserwowało z zewnątrz jak ktoś walczy :-)
P.S. 2 Endomondo znów dało ciała :-(
Kadencja: 62
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans46.68 km
W terenie34.00 km
Czas w ruchu02:16
Vśrednia20.59 km/h
VMAX44.92 km/h
Urlop
Urlop
Jednodniowy, żeby załatwić kilka spraw. Wyjazd na trening znów nie dość, że w niedoczasie to jeszcze prawie tuż po obiedzie :-(
Do tego znów głowa zaprzątnięta myślami... Na początku wręcz nie chce się jechać... nie ma nastroju, na trasie jednak udaje się oderwać od tego męczy i pojeździć.
Głównie teren. Bo jak tu wybrać asfalt jak w lesie tak pięknie.
Ścieżki same zapraszają do jazdy...
A z asfaltu widać, że żółty kolor znów zaczyna dominować...
Kadencja: 77
Jednodniowy, żeby załatwić kilka spraw. Wyjazd na trening znów nie dość, że w niedoczasie to jeszcze prawie tuż po obiedzie :-(
Do tego znów głowa zaprzątnięta myślami... Na początku wręcz nie chce się jechać... nie ma nastroju, na trasie jednak udaje się oderwać od tego męczy i pojeździć.
Głównie teren. Bo jak tu wybrać asfalt jak w lesie tak pięknie.

Aż chce się do lasu© djk71
Ścieżki same zapraszają do jazdy...

Droga zaprasza do jazdy© djk71
A z asfaltu widać, że żółty kolor znów zaczyna dominować...

I znów żółto się robi© djk71
Kadencja: 77