Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2009

Dystans całkowity:131.10 km (w terenie 50.50 km; 38.52%)
Czas w ruchu:07:46
Średnia prędkość:16.88 km/h
Maksymalna prędkość:38.60 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:43.70 km i 2h 35m
Więcej statystyk

I znów do duszy...

Niedziela, 26 kwietnia 2009 · Komentarze(3)
Kategoria Ble ble ble
I znów do duszy...
I znów cały misterny plan w... :( I znów ktoś mi poukładał dzień i znów... brak mi słów... A wczoraj było tak fajnie... Nie potrafię tak... Mam tego dość. Może jestem egoistą, ale mam dość podporządkowywania swojego życia innym, rezygnacji z wszystkiego... rezygnacji z siebie... tak się nie da, a jeśli tak ma być to... nie bez sensu to jest...

Jechać, czy nie? Oto jest pytanie...

Sobota, 25 kwietnia 2009 · Komentarze(7)
Jechać, czy nie? Oto jest pytanie...

Potrzebuję odpoczynku, potrzebuję czasu dla siebie, potrzebuję…

Od kilku dni Kosma zaprasza mnie na Zagłębiowską Masę Krytyczną, szwagier kusi rybnickimi ścieżkami, Łukasz zaGGaduje, mnie kusi rajd Kraków - Tzebinia…

Jednak odpuszczam, co prawda do południa biję się z myślami, czy nie pojechać do Sosnowca, spotkać znajomych, ale nie… dziś chcę zostać sam, nie chcę oglądać ludzi, chcę zostać sam na sam ze swoimi myślami…

Po południu siadam w końcu na rower. I od razu szlag mnie trafia. Przerzutki znów żyją swoim własnym życiem. Z przodu tylko środek, z tyłu przeskakują kiedy tylko chcą. A dopiero co po odbiorze z serwisu było ok. Nie wiem co z nimi zrobić. Na sucho w domu wydają się działać. Jestem bezradny. Czuję się jak ludzie, którzy kupili sobie komputer i póki internet działa są szczęśliwi, ale kiedy tylko pojawia się dziwne pytanie, komunikat, nietypowe zachowanie są bezbronni jak dzieci. Ja też się tak czuję.

Wracam do domu. Nie ma sensu taka jazda.

Bez sensu. Mam wolny dzień i przejechałem 3km. Spróbuję jeszcze kawałek mimo wszystko. Las miechowicki, który to już raz tędy jadę i który to raz ląduję na ścieżce, która się nagle kończy.
Przebijam się przez jakieś nieużytki, po trawie, połamanych gałęziach. W końcu asfalt.

Koło Kopalni Srebra pasie się jakiś dziwny zwierz...



Tarnowskie Góry, Chechło. Niestety przerzutki nie działają lepiej :( Z Chechła kierunek Bibiela i zalana kopalnia. To to miejsce gdzie ostatnio chciałem się wybrać. Dobrze oznakowany szlak. Trasa przez las. Zero rowerzystów. Chwila przerwy obok kościoła w Żyglinie.



Za wcześnie pochwaliłem dobre oznaczenia. I co teraz?



Jak to co? Jadę… znów teren, a potem znów asfalt. Fajnie, cicho spokojnie. I znów wjazd do lasu. Dojeżdżam do miejsca oznaczonego jako kopalnia. Niestety ktoś zniszczył tablicę informacyjną. Początek nie zachwyca, ale im dalej tym piękniej. Ciekawe widoki.









Choć większość trasy jest dość prosta, to nie jest to trasa dla miejskich rowerów...



Powrót. Niestety nie dotarłem (lub przegapiłem) zameczek Donnersmarcków. Tak to jest jak się człowiek zda tylko na oznaczenia na szlaku, a zapomni o mapie.

Powrót asfaltem do Miasteczka, a stamtąd lasem nad Chechło. Z nad jeziora dla odmiany inną drogą, która wbrew moim wyprowadza mnie między Świerklańcem, a Nakłem. No cóż nowe doświadczenie. Stamtąd przez Bobrowniki do Kopalni Srebra, gdzie docieram o zachodzie słońca.



I znanymi już dróżkami do domu.

Fajna wycieczka, fajne tereny, tylko jakoś czasu nie starczyło na myślenie…, a szkoda… Bardzo szkoda...

Wściekłość

Niedziela, 19 kwietnia 2009 · Komentarze(15)
Kategoria Ble ble ble
Wściekłość

Kiedy już się wczoraj ruszyłem z domu, kiedy znalazłem nowe fajne tereny do jazdy, kiedy sobie zaplanowałem wizytę w zalanej kopalni (do której wybieram się już chyba od roku) to...

No właśnie to... brak mi słów. Dziś jestem naprawdę wściekły. Mimo ładnej pogody, mimo chęci, mimo niczego pilnego do zrobienia nie miałem to... nic z jazdy nie wyszło. Dlaczego? Szkoda słów... tak mi po prostu czas zorganizowano... Czasem w takich chwilach mam wrażenie, że ktoś po prostu uprawia sabotaż... Dawno nie byłem tak wściekły. Bywałem zdołowany, zły, smutny, ale nigdy aż tak wściekły...

Głęboki Doł

Sobota, 18 kwietnia 2009 · Komentarze(14)
Głęboki Dół
Nie, to nie jest nawiązanie do moich ostatnich wpisów, choć biorąc pod uwagę, że w kwietniu miałem jedną 13-km-ową przejażdżkę to może coś w tym jest. Die Toten Hosen śpiewa: "Kein Alkohol ist auch keine Lösung" (brak alkoholu też nie jest rozwiązaniem), może ja powinienem zaśpiewać: Kein Fahrrad ist ist auch keine Lösung… ? (Fahrrad - rower)



Głęboki Dół to jeden z celów mojej dzisiejszej wycieczki. Mimo, że próbuję się zebrać od rana, to dopiero późnym popołudniem udaje mi się wyjechać. Kierunek okolice Tarnowskich Gór. Najpierw Miechowicki Las, nie wiem, czy to droga dojazdowa tak zniszczona po zimie, czy ja mam jakiś lęk i z jakimś takimś oporem jadę. Wspinam się na górkę i znów jestem u siebie… Fajnie tu się jednak jeździ. Przez chwilę w zupełnej samotności, potem jednak co rusz to trafiam na spacerujące zakochane parki… wiosna…

Rzut oka na wycinkę pod A1.



Fajnie się jedzie, tylko coś zaczynają mi znów świrować przerzutki. Z tyłu same przeskakują, a z przodu problemy z inną tarczą niż druga. A przecież dopiero co wszystko chodziło po serwisie jak należy. Denerwuje mnie to, i denerwuje mnie moja bezradność w tej kwestii…

Mijam Dolomity, jedno z moich ulubionych miejsc, tylko ostatnio denerwują mnie motocrossowcy, którzy upodobali sobie to miejsce. Nic przyjemnego jeździć w hałasie i tumanach kurzu.

Przy dojeździe do Kopalni Srebra postanawiam nie skręcać - jak zwykle to robię - tylko sprawdzić dokąd wiedzie droga na wprost. Pięknie, wylatuje prawie na Rynku w Tarnowskich Górach. Świetnie, oznacza to, że można tam dojechać unikając głównych dróg.

Nie zatrzymuję się tam jednak (mam nadzieję, że Karla nie obrazi się, że zignorowałem to piękne miejsce) tylko jadę dalej…

Z tyłu torów kolejowych, w stronę Miasteczka Śląskiego. Lubię takie widoki.



Choć zaplanowałem sobie mniej więcej trasę, to widok wieży ciśnień nieopodal, każe mi z niej zboczyć.



Dalej jadę na azymut. Czy zakaz wjazdu do lasu dotyczy również rowerów? Na pewno nie. Niesamowite ścieżki, co ja mówię, niesamowite drogi, szerokie i równe w sam raz na rower. I są ich tu kilometry, przypominają mi trochę trasy, którymi prowadził mnie Młynarz w swoim królestwie

Zastanawiam się, czy odnajdę cel mojej podróży. Wydaje mi się, że już powinienem być tuż obok. Trudno, najwyżej przyjadę tu innego dnia. A jednak udało się. Jest.



Swoją drogę ciekawe skąd ta nazwa, mam wrażenie, że to raczej wielki bagno niż
głębokie jeziorko.



Cały ten las poprzecinany jest mnóstwem strumyczków… musi tu być ciekawie jak trochę popada…
Ciekawe też skąd wzięła się nawa płynącej tu rzeczki - Woda Graniczna.

Czas na powrót. Rewelacyjne są te dróżki, chce się nimi jechać nawet jeśli nie prowadzą w kierunku domu… Dobrze, że jeszcze świeci słońce… mam się jak orientować w terenie (Ciekawe jak ekipa sobie radzi na Harpaganie) :-)

Zgodnie z oczekiwaniami wyjeżdżam w Pniowcu. Stamtąd już znanymi asfaltami do domu. Gdzieś na 40km schodzi powietrze. Ze mnie. Ostatnie kilometry, mimo, że asfaltem ciężko mi idą. Widać brak treningu w tym roku.

Trasa: Helenka - Miechowice - Stroszek - DSD - Tarnowskie Góry - LAS - Pniowiec - Strzybnica - Rybna - Laryszów - Ptakowice - Górniki -Stolarzowice - Helenka

Dobranoc

Piątek, 10 kwietnia 2009 · Komentarze(21)
Dobranoc

Kiedy wszystko się wali i kończy się świat
A depresja zamraża jak zima
Kiedy wszyscy są obcy i warczą jak psy
Martwa rozpacz ogłupia i gryzie


Tak czekałem na wiosnę, na ciepło, na długie dni... I co? I nic... ;(
Zero jeżdżenia, zero chęci do jazdy, zero... Jestem jednak wielkie zero...

Niedawno na szkoleniu mówiliśmy o motywacji, a raczej o jej braku. Zero planów na wyprawę + rezygnacja z maratonów na orientację + ... + jeszcze coś tam = zero motywacji... :-(

Jutro kopia z przedwczoraj, bezmyślne dni
Jednakowym rytmem przepłyną


Zobaczymy, może po świętach wróci chęć, może wtedy uda się znów zrobić parę km na dwóch kółkach... zobaczymy...

Dla tych, którzy mają motywację... Rowerowych świąt :)

A dla dla tych, którzy nie słyszeli tego jeszcze... kawałek w całości...


Prima Aprilis

Czwartek, 2 kwietnia 2009 · Komentarze(17)
Prima Aprilis
Jak widać naród jednak nie stracił poczucia humoru i czujności i wszędzie wczoraj wypatrywał dowcipów. Jaki z tego wniosek? Nie można podejmować poważnych i niespodziewanych decyzji w takim dniu. I takt większość w nie nie uwierzy. Tak też było wczoraj z moją żoną, z Kosmą, z moim Bratem i jeszcze z paroma innymi osobami. Przepraszam jeśli to zabrzmiało jak żart. Przepraszam jeśli Was zawiodłem. Przepraszam jeśli popsułem Wasze plany. Takie jednak bywa życie. Nie zawsze wszystko toczy się tak jak byśmy tego chcieli...


Krótko, wolno i męcząco

Środa, 1 kwietnia 2009 · Komentarze(4)
Krótko, wolno i męcząco
Wreszcie wiosna. Ciepło. Mimo, że w miarę wcześnie wracam do domu to dość późno udaje mi się wyjść na rower. Najpierw jednak wyciągam rowery chłopakom. Czas je przejrzeć ale najpierw niech je wyczyszczą. Przy okazji spotykam znajomego z synem. Włóczymy się chwilę wspólnie w spacerowym tempie. Przy okazji przyglądamy się efektom wycinki pod przyszłą autostradę A1. O ile w ogóle pobiegnie tędy... Jeśli nie, to... szkoda drzew... :(



Po chwili żegnamy się, a ja jeszcze chwilę kręcę w podobnym tempie. Czuję się zmęczony, momentami wręcz zasapany. Wygląda na to, że nocno-poranna decyzja była słuszna.

A jednak rezygnuję

Środa, 1 kwietnia 2009 · Komentarze(10)
A jednak rezygnuję
Od początku roku, a może nawet już wcześniej krążyła mi po głowie myśl żeby w tym roku wziąć udział we wszystkich zawodach w Pucharze Polski w Maratonach Rowerowych na Orientację. Tak też rozmawiałem o tym od dłuższego czasu z paroma dobrymi znajomymi. Tak jeszcze przedwczoraj planowałem wyjazd na Harpagana.

Niestety życie toczy się inaczej. Dzisiejsza noc była krótka, przemyślenia za to długie... Decyzja podjęta.
Rezygnuję.
Nie w tym roku. Teraz może jedynie Bike Orient.

Może w przyszłym roku będzie coś więcej... Ten rok bez maratonów, bez jakiejś dłuższej wyprawy jak to miało miejsce w zeszłym roku. Szkoda, ale takie bywa życie...

Potrzebuję odpoczynku... jak kiedyś tam...