Jechać, czy nie? Oto jest pytanie...
Sobota, 25 kwietnia 2009
· Komentarze(7)
Kategoria od 50 do 100km, Samotnie, śląskie, Z kamerą wśród..., Polska niezwykła
Jechać, czy nie? Oto jest pytanie...
Potrzebuję odpoczynku, potrzebuję czasu dla siebie, potrzebuję…
Od kilku dni Kosma zaprasza mnie na Zagłębiowską Masę Krytyczną, szwagier kusi rybnickimi ścieżkami, Łukasz zaGGaduje, mnie kusi rajd Kraków - Tzebinia…
Jednak odpuszczam, co prawda do południa biję się z myślami, czy nie pojechać do Sosnowca, spotkać znajomych, ale nie… dziś chcę zostać sam, nie chcę oglądać ludzi, chcę zostać sam na sam ze swoimi myślami…
Po południu siadam w końcu na rower. I od razu szlag mnie trafia. Przerzutki znów żyją swoim własnym życiem. Z przodu tylko środek, z tyłu przeskakują kiedy tylko chcą. A dopiero co po odbiorze z serwisu było ok. Nie wiem co z nimi zrobić. Na sucho w domu wydają się działać. Jestem bezradny. Czuję się jak ludzie, którzy kupili sobie komputer i póki internet działa są szczęśliwi, ale kiedy tylko pojawia się dziwne pytanie, komunikat, nietypowe zachowanie są bezbronni jak dzieci. Ja też się tak czuję.
Wracam do domu. Nie ma sensu taka jazda.
Bez sensu. Mam wolny dzień i przejechałem 3km. Spróbuję jeszcze kawałek mimo wszystko. Las miechowicki, który to już raz tędy jadę i który to raz ląduję na ścieżce, która się nagle kończy.
Przebijam się przez jakieś nieużytki, po trawie, połamanych gałęziach. W końcu asfalt.
Koło Kopalni Srebra pasie się jakiś dziwny zwierz...
Tarnowskie Góry, Chechło. Niestety przerzutki nie działają lepiej :( Z Chechła kierunek Bibiela i zalana kopalnia. To to miejsce gdzie ostatnio chciałem się wybrać. Dobrze oznakowany szlak. Trasa przez las. Zero rowerzystów. Chwila przerwy obok kościoła w Żyglinie.
Za wcześnie pochwaliłem dobre oznaczenia. I co teraz?
Jak to co? Jadę… znów teren, a potem znów asfalt. Fajnie, cicho spokojnie. I znów wjazd do lasu. Dojeżdżam do miejsca oznaczonego jako kopalnia. Niestety ktoś zniszczył tablicę informacyjną. Początek nie zachwyca, ale im dalej tym piękniej. Ciekawe widoki.
Choć większość trasy jest dość prosta, to nie jest to trasa dla miejskich rowerów...
Powrót. Niestety nie dotarłem (lub przegapiłem) zameczek Donnersmarcków. Tak to jest jak się człowiek zda tylko na oznaczenia na szlaku, a zapomni o mapie.
Powrót asfaltem do Miasteczka, a stamtąd lasem nad Chechło. Z nad jeziora dla odmiany inną drogą, która wbrew moim wyprowadza mnie między Świerklańcem, a Nakłem. No cóż nowe doświadczenie. Stamtąd przez Bobrowniki do Kopalni Srebra, gdzie docieram o zachodzie słońca.
I znanymi już dróżkami do domu.
Fajna wycieczka, fajne tereny, tylko jakoś czasu nie starczyło na myślenie…, a szkoda… Bardzo szkoda...
Potrzebuję odpoczynku, potrzebuję czasu dla siebie, potrzebuję…
Od kilku dni Kosma zaprasza mnie na Zagłębiowską Masę Krytyczną, szwagier kusi rybnickimi ścieżkami, Łukasz zaGGaduje, mnie kusi rajd Kraków - Tzebinia…
Jednak odpuszczam, co prawda do południa biję się z myślami, czy nie pojechać do Sosnowca, spotkać znajomych, ale nie… dziś chcę zostać sam, nie chcę oglądać ludzi, chcę zostać sam na sam ze swoimi myślami…
Po południu siadam w końcu na rower. I od razu szlag mnie trafia. Przerzutki znów żyją swoim własnym życiem. Z przodu tylko środek, z tyłu przeskakują kiedy tylko chcą. A dopiero co po odbiorze z serwisu było ok. Nie wiem co z nimi zrobić. Na sucho w domu wydają się działać. Jestem bezradny. Czuję się jak ludzie, którzy kupili sobie komputer i póki internet działa są szczęśliwi, ale kiedy tylko pojawia się dziwne pytanie, komunikat, nietypowe zachowanie są bezbronni jak dzieci. Ja też się tak czuję.
Wracam do domu. Nie ma sensu taka jazda.
Bez sensu. Mam wolny dzień i przejechałem 3km. Spróbuję jeszcze kawałek mimo wszystko. Las miechowicki, który to już raz tędy jadę i który to raz ląduję na ścieżce, która się nagle kończy.
Przebijam się przez jakieś nieużytki, po trawie, połamanych gałęziach. W końcu asfalt.
Koło Kopalni Srebra pasie się jakiś dziwny zwierz...
Tarnowskie Góry, Chechło. Niestety przerzutki nie działają lepiej :( Z Chechła kierunek Bibiela i zalana kopalnia. To to miejsce gdzie ostatnio chciałem się wybrać. Dobrze oznakowany szlak. Trasa przez las. Zero rowerzystów. Chwila przerwy obok kościoła w Żyglinie.
Za wcześnie pochwaliłem dobre oznaczenia. I co teraz?
Jak to co? Jadę… znów teren, a potem znów asfalt. Fajnie, cicho spokojnie. I znów wjazd do lasu. Dojeżdżam do miejsca oznaczonego jako kopalnia. Niestety ktoś zniszczył tablicę informacyjną. Początek nie zachwyca, ale im dalej tym piękniej. Ciekawe widoki.
Choć większość trasy jest dość prosta, to nie jest to trasa dla miejskich rowerów...
Powrót. Niestety nie dotarłem (lub przegapiłem) zameczek Donnersmarcków. Tak to jest jak się człowiek zda tylko na oznaczenia na szlaku, a zapomni o mapie.
Powrót asfaltem do Miasteczka, a stamtąd lasem nad Chechło. Z nad jeziora dla odmiany inną drogą, która wbrew moim wyprowadza mnie między Świerklańcem, a Nakłem. No cóż nowe doświadczenie. Stamtąd przez Bobrowniki do Kopalni Srebra, gdzie docieram o zachodzie słońca.
I znanymi już dróżkami do domu.
Fajna wycieczka, fajne tereny, tylko jakoś czasu nie starczyło na myślenie…, a szkoda… Bardzo szkoda...