Wpisy archiwalne w kategorii

małopolskie

Dystans całkowity:2819.11 km (w terenie 741.52 km; 26.30%)
Czas w ruchu:211:34
Średnia prędkość:13.32 km/h
Maksymalna prędkość:71.63 km/h
Suma podjazdów:10830 m
Maks. tętno maksymalne:200 (108 %)
Maks. tętno średnie:173 (88 %)
Suma kalorii:34547 kcal
Liczba aktywności:52
Średnio na aktywność:54.21 km i 4h 04m
Więcej statystyk
AktywnośćChodzenie Dystans6.97 km Czas w ruchu02:10 Vśrednia18:39 min/km VMAX8:41 min/km Podjazdy 23 m
Tętnośr. 91 TętnoMAX125 Kalorie 650 kcal Temp.19.0 °C
Rodzinnie w tłumie
Po spokojnym przedpołudniu coś nas podkusiło i wybraliśmy się do Krakowa. 
Takich tłumów nie pamiętam. 

Tłumy w Krakowie © djk71

Szybko uciekaliśmy do domu.
AktywnośćBieganie Dystans24.28 km W terenie23.00 km Czas w ruchu04:17 Vśrednia10:35 min/km VMAX5:33 min/km Podjazdy1083 m
Tętnośr.172 TętnoMAX186 Kalorie 3424 kcal Temp.-1.0 °C SprzętTrabuco8GTX
Gorce Ultra Trail - Którędy na Lubań
Mówili: przyjdź w góry będzie fajnie. Nie pamiętam kiedy, ale tak powiedzieli, no to się zapisałem :)
Gorce Ultra Trail - trasa ok. 24 km - Którędy na Lubań. Czyli lajtowo - mówili :)

No cóż, nie biegałem nigdy w górach zimą, ale uwierzyłem :) Odbiór pakietu już w piątek (nie dostałem piwa :( - pewnie ktoś im powiedział, że nie piję.
Potem wieczór z przyjaciółmi w (opłaconej!!!) ;) kwaterze. 

Rano śniadanko i Adaś zwozi nas na start. Nas czyli Anetę, Karolinę i mnie. Reszta ekipy (Maryla i Anetka) docierają na start pieszo. 

Tradycyjne zdjęcia na ściance.

Przed startem © Adam Jeżewski

Tyle © Adam Jeżewski

Ostatni rzut oka na innych biegaczy żeby upewnić się, że wszystko wzięliśmy. I za chwilę start. Jeszcze zamieniamy kilka słów z Elą i ruszamy. 

Lecimy © Adam Jeżewski


Ruszamy © djk71

Limit czasu: 6h. Wydaje się być strasznie duży, a może wtedy powinienem pomyśleć, że to może oznaczać, że wcale nie będzie łatwo, szczególnie jak na zimowy debiut.
Początek to ok. 1,5 km asfaltem. Cały czas lekko w górę. Biegnę spokojnie, jak większość. W końcu skręcamy w teren. Część zatrzymuje się i zakłada raczki. Ja biegnę, a właściwie idę dalej. Większość idzie. Stromo. Pewnie czołówka pobiegła, ale tego nie widziałem. 


Póki co idę bez raczków i że złożonymi kijkami.

Jeszcze pełen energii © djk71

Podejście końcu się chyba gdzieś na 3,5 km trasy.

Już widać koniec podejścia/podbiegu © djk71

Oni jeszcze na podbiegu © djk71

Teraz znów można biec. Po chwili ktoś nam sugeruje zatrzymanie się i rzut oka na Tatry. Jest pięknie :)

Jest pięknie © djk71

Tatry © djk71

Biegniemy dalej. W pewnym momencie wiele osób się zatrzymuje. Krótki, ale strony zbieg. Próbuję biec i też się zatrzymuję - zakładam raczki, jest o niebo lepiej. 
Biegnie się fajnie tylko stosunkowo szerokie latem ścieżki dziś są wąziutkie, a w każdym razie wąskie są wydeptane ślady. Bo o ile ma dole nie było śniegu to tutaj jest :) Jest to trochę męczące, gdy co chwilę trzeba odbijać w bok lub zeskakiwać przepuszczając tych co Cię wyprzedzają lub coraz częściej biegną z przeciwka (z innych tras). 

Gdzieś ok. 10 km mijają mnie pierwsi zawodnicy z naszej trasy, wracający już z Lubania. No cóż, wiem już, że nie będę na podium :) Czyli nie ma po co się spieszyć ;)

Spotykam na trasie znajomych biegaczy. Przed Lubaniem drogą się rozwidla i w końcu można biec spokojnie. Po chwili zaczyna się strony odcinek. Dopiero tu rozkładam kijki. Do tej pory trochę żałowałem, że je wziąłem. W końcu jest szczyt, niestety świetna wcześniej pogoda trochę się zmieniła i nawet nie myślę o widokach tylko biegnę dalej. 

Wieża na Lubaniu © djk71

Zbieg miejscami ostry i śliski, ale raczki plus kijki dają radę.
Na rozwidleniu spotykam Maćka, chyba trochę się zgubił :). Chwilę potem mijam Karolinę, a jeszcze później Elę. 

Biegnę dalej, czuję zmęczenie, dodatkowo od jakiegoś czasu biegnę z otartą stopą. Pewnie gdyby nie założone stuptuty i raczki to zatrzymałbym się i sprawdził co się dzieje, ale teraz nie kusi mnie siadanie na śniegu... Pobiegnę ile się da. 

Czuję zmęczenie, przed Runkiem dogania mnie Aneta. Chwilę biegniemy razem, potem Ona puszcza się przodem, cały czas widzę ją jednak przed sobą. Wiem, że jeszcze kawałek i będzie zbieg z trasy już do Ochotnicy. Pewnie będzie ślisko ale już tylko w dół. Czekam na ten zakręt i w końcu jest. 

I... nie tylko z moich ust lecą przekleństwa. Zamiast pięknej ścieżki w dół przed nami nierówna trasa, sypki śnieg, mam wrażenie jakbym poruszał się po wydmach. Nogi się zapadają, by po chwili ześlizgiwać się po zmarzniętych kawałkach śniegu. 

Nie tego oczekiwałem. Za diabła nie potrafię zmusić się nawet do próby biegu. Idzie się jeszcze gorzej. Nie wiem jak inni potrafią tu biec. Psycha siada mi zupełnie. Mam dość. 
Jestem zmęczony, zły, wściekły. 

Nie pamiętam ile tam było, ale jakoś 2-3 km. Koszmarne. Pod koniec spotykam Adasia z aparatem.

Końcówka © Adam Jeżewski

Dam radę © Adam Jeżewski


Na samej końcówce jeszcze zdjęcie robi mi Maryla.

Ostrożnie na końcówce © Maryla Adamek

Nie widać jak bardzo byłem zły i zmęczony. 

Czemu taki zadowolony? © Maryla Adamek

Widać to dopiero na mecie. Nawet nie mam siły żeby się cieszyć. 

Mam dość © djk71

Jeszcze zegarek zatrzymać © djk71

Jeszcze zdjęcia, gdzie chyba służę jako manekin. 

Z Anetką © djk71

Z medalem © djk71

Dopiero po chwili gdy zjadamy zupę z soczewicy, gdy jesteśmy w komplecie zaczynają odpływać złe emocje. 

Mam to © Adam Jeżewski


Z żoną na mecie © djk71

Wracamy na kwaterę, kąpiel, plastry na zakrwawione kostki i piętę i po chwili jest lepiej. 
W restauracji już jest super. Jednak pozytywnie zakręcone towarzystwo potrafi zdziałać cuda. 

Wieczór przy tenisie stołowym, piłkarzykach i muzyce. Jest pięknie. 
Dopiero rano czyszcząc bukłak zauważyłem, że przez cztery godziny wypiłem 250ml i zjadłem jeden żel. Trochę mało. 

Choć na mecie byłem w koszmarnym nastroju to potem już było tylko lepiej. Wiem co jest do poprawy :-)

Dało w kość © Adam Jeżewski

A... i padł pomysł kolejnego biegu. Tym razem nie w zimie :) 

Dzięki wszystkim za super weekend. 

AktywnośćBieganie Dystans7.34 km Czas w ruchu00:48 Vśrednia6:32 min/km VMAX5:18 min/km Podjazdy 64 m
Tętnośr.164 TętnoMAX175 Kalorie 625 kcal Temp.24.0 °C SprzętNimbusy
W06D6-Intervals po ciężkiej nocy
W06D6-Intervals
• Warm up, 10 minutes.
• Run in Z4, threshold pace, 10 minutes. Recovery run, 90 seconds. Repeat 3 times.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.

Wczoraj wieczorem coś zaczęło mnie składać. Położyłem się wcześniej spać. Całą noc na przemian było mi zimno i gorąco. Pociłem się strasznie, do tego zaczęło mnie drapać w gardle.
Rano nie do końca byłem pewien czy powinienem robić trening. Ostatecznie jednak zdecydowałem się przed śniadaniem.

Dziś znów interwały tylko długie. I znów ciężko było wejść na czwarty zakres. Choć było blisko - większość między 3,6-4,0.
Ciężki trening, szczególnie, że słońce postanowiło mi towarzyszyć.

Nawet po asfalcie chce się biec © djk71

Ogólnie jestem zadowolony, nie tylko z dziś.
Inna sprawa, że myślałem jednak, że pobiegam trochę po górach skoro tu jestem, ale nie wyszło. Zbyt dużo treningów mi się skumulowało i zbyt dużo innych zajęć było.
AktywnośćWędrówka Dystans11.96 km W terenie5.00 km Czas w ruchu03:47 Vśrednia3.16 km/h Podjazdy355 m
Tętnośr.101 TętnoMAX164 Kalorie 979 kcal Temp.29.0 °C
Z muzeum zabawek w tle
Po porannym treningu ruszamy do Krynicy. W sumie inną trasą niż planowaliśmy, ale też ciekawie.
Głównym punktem jest Góra Parkowa. Fajny teren do spacerów, biegania, kręcenia.

Staw na Górze Parkowej © djk71

W Krynicy decydujemy się wstąpić do Muzeum Zabawek i... wzruszam się bardzo :-)

Kto pamięta? © djk71

Czemu już musimy iść? Ja chcę jeszcze :-) © djk71


AktywnośćBieganie Dystans6.57 km Czas w ruchu00:43 Vśrednia6:32 min/km VMAX5:13 min/km Podjazdy 70 m
Tętnośr.158 TętnoMAX176 Kalorie 535 kcal Temp.26.0 °C SprzętNimbusy
W06D4-Intervals po zrobieniu kariery politycznej.
W06D4-Intervals
• Warm up, 15 minutes.
• Run in Z4, 10K pace, 3 minutes. Recovery run, 90 seconds. Repeat 5 times.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.

Wieczory spędzamy na grach. Wczoraj debiutowaliśmy z Karierą Polityczną. Zrobiłem ją, choć nie wiem, czy to powód do radości ;)

Zrobiłem Karierę Polityczną © djk71

W każdym razie z porannego treningu byłem zadowolony.

AktywnośćBieganie Dystans5.71 km Czas w ruchu00:38 Vśrednia6:39 min/km VMAX5:42 min/km Podjazdy 73 m
Tętnośr.153 TętnoMAX169 Kalorie 457 kcal Temp.21.0 °C SprzętNimbusy
W06D3a-Recovery Run, czyli w Tyliczu i kościół i cerkiew w jednym kolorze
W06D3a-Recovery Run
• Run in Z2, easy pace, 30 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.


Poranny deszcz sprawił, że dobrze nam się spało.
Wobec tego dziś bieganie dopiero wieczorem. Po całym dniu zwiedzania, po zabawach w siatkówkę.

Pobiegałem po Tyliczu. Spokojnie, bez problemu we właściwym zakresie. Przyjemnie.

Cerkiew w Tyliczu © djk71

AktywnośćWędrówka Dystans4.57 km W terenie4.00 km Czas w ruchu01:50 Vśrednia2.49 km/h Podjazdy249 m
Tętnośr.111 TętnoMAX165 Kalorie 547 kcal Temp.33.0 °C
Homole
Po zrobieniu wczoraj ponad 48 km ( z tego 33 na zawodach) zastanawiałem się jak będę się dziś czuł.
O dziwo spoko. Rano śniadanko, pakowanie i wymeldowanie z kwatery.

Postanawiamy z żoną odwiedzić Wąwóz Homole, a jeśli się uda to jeszcze zaliczyć Wysoką.
Jest ciepło. Nawet bardzo. W wąwozie trochę ludzi, ale nie czuje się zbytniego tłoku.

Wąwóz Homole © djk71

W połowie już wiemy, że z Wysokiej dziś rezygnujemy. Jest zbyt ciepło.

Na trasie © djk71

W sumie nic nie musimy :-)

Razem na trasie © djk71

Wyszedł fajny spacerek z kawusią na górze.

Czas na kawę © djk71

Było pięknie


Jest pięknie © djk71

AktywnośćWędrówka Dystans4.22 km Czas w ruchu01:00 Vśrednia4.22 km/h Podjazdy 17 m
Tętnośr. 91 TętnoMAX141 Kalorie 203 kcal Temp.32.0 °C
Krótki spacer w Porębie Wielkiej i wizyta w muzeum
W drodze powrotnej postanowiliśmy odwiedzić Porębę Wielką, gdzie kiedyś bywała moja żona z dziećmi.

Kapliczka © djk71

Miał być krótki spacer po parku, ale sympatyczny pan przekonał nas do zwiedzenia ekspozycji przyrodniczej w Ośrodku Edukacyjnym Gorczańskiego Parku Narodowego.

Ukąsi? © djk71

Było całkiem sympatycznie. I chłodno.

Na zakończenie zahaczyliśmy jeszcze o Dobczyce.

Jezioro Dobczyckie © djk71

Zobaczyć skansen

Skansen w Dobczycach © djk71

i zamek.

Z zamkiem w tle © djk71

Szału nie było, ale cieszy, że ktoś się stara coś zrobić.
AktywnośćBieganie Dystans33.78 km W terenie32.00 km Czas w ruchu05:50 Vśrednia10:21 min/km VMAX5:15 min/km Podjazdy1451 m
Tętnośr.168 TętnoMAX184 Kalorie 3656 kcal Temp.27.0 °C SprzętXT7 Black
Żwawe Wierchy
Dziś miał być trening z długim wybieganiem. I był. Nawet sporo dłuższym :-)

W01D7-Long Run
• Run in Z2, easy conversational pace, 75 minutes. • Cool down, 5 to 10 minutes. • Stretch.


Biegi w Szczawnicy. Miały być w roku ubiegłym, z wiadomych powodów przeniesione na ten rok.

Z czego ja się cieszę? © djk71

Wybieram trasę Żwawe Wierchy (33 km), Tereska - Wielka Prehyba (43 km). Planowany start godz. 9:00. Planowana temperatura ok. 30 stopni. Koszmar.
Na szczęście na wirtualnej odprawie dowiaduję się, że można wystartować już od 3 w nocy. Tak wcześnie to może nie, ale budzę się przed czwartą, ubieram, jem śniadanie (tak, obowiązkowo!) i maszeruję na start. Mógłbym co prawda podjechać tam autem, ale ponad 3 km spacer traktuję jak rozgrzewkę.

O świcie pusto © djk71

Na ulicach pusto, ale kiedy jestem nad Grajcarkiem widzę już pojedynczych biegaczy, którzy podobnie jak postanowili choć część trasy zaliczyć zanim słońce zacznie grzać.

Melduję się na starcie i po chwili ruszam. Samotnie, trochę dziwnie, jak w biegu wirtualnym, ale nie przeszkadza mi to.

Samotnie na starcie © djk71

Zaletą tego jest to, że biegnę w swoim tempie, a nie próbuję dostosować do innych biegnących szybciej, co zwykle źle się kończy.

Początek spokojnie wzdłuż rzeki. Niestety później skręcamy i zaczyna się długi podbieg. Podbieg to wciąż dla mnie wyzwanie, szybko zmienia się w podejście. Na szczęście jeszcze nie jest gorąco. Wciąż mam założone rękawki.

Pomnik w koszulce biegowej © djk71

Bryjarka, Bereśnik i już 6 km za mną. Póki co pod górę, ale szybko mija. Na 8 km mijam Przysłop, w końcu chwila zbiegu. Prawie 11 km, czyli 1/3 trasy za mną. Kolejny podbieg - 2 km. Gdzieś po drodze wyprzedza mnie Opel. Nie, nie astra, czy inna vectra, ani nawet żadna terenówka. Po prostu zawodnik Opla, który rozpoznał logo ETISOFT. Krótka rozmowa i wspinamy się dalej.

W końcu w okolicach 15 km jestem w najwyższym punkcie. Bufet. Schronisko na Przechybie, obmywam twarz, ręce... zjadam arbuza, pomarańczę, uzupełniam softflaski colą :-)
Prawie połowa dystansu za mną.

Pierwszy bufet © djk71

Biegnie się dobrze. Widoki rekompensują zmęczenie.

Widoki wynagradzają zmęczenie © djk71

Kawałek za schroniskiem odbijam w prawo i... zostaję sam ze sobą. Dotychczas mijałem się z zawodnikami innych tras. Tu wiedzie droga tylko zawodników z mojego dystansu.
Momentami trasa prowadzi przez mocno zużyte pastwiska :-) Czuć i widać :-) Długi zbieg.

Miejscami kamyki na trasie © djk71

Jest pięknie © djk71

Pod koniec dobrze, że jest oznakowanie, bo zacząłbym podejrzewać, że ślad w zegarku prowadzi mnie na manowce. Biegnę przez prawie dziewiczą łąkę.

Jest ścieżka © djk71

Z wysokości 1145 m zbiegam na 553 m. Mijam strumyk, gdzie aby przejść ściągam buty i skarpety. Woda zimna. Cudownie zimna.

Chwila oddechu dla stóp © djk71

Na drugim brzegu odkładam rzeczy i wracam do wody. Jest super. Niestety słońce już mocno grzeje. Wkładam mokre stopy w skarpety. Mam wrażenie, że kiedy je wkładam już są suche.
Wybiegam na drogę w Jaworkach / Szlachtowej i... jest to pierwsze miejsce na trasie gdzie nie do końca wiem którędy biec. Tym bardziej, że widzę kilka osób, które biegną w różne strony ale one są z innych tras. Chyba lekko nadrabiam dystans biegnąc przez parking Homole. Za mną 2/3 trasy.

Zaczyna się wspinaczka... w pełnym słońcu. Zero cienia. Nie jest dobrze, nie lubię tego. Niestety tak będzie przez jakieś następne 8 km :-(

A może tam w oddali jest cień? © djk71

Jest ciężko. Na szczęście podbieg to "tylko" jakieś 3 km. I jest schronisko pod Durbaszką. Koledzy stojący na początku bufetu krzyczą, że oni mają tylko wodę do polewania. Kocham ich :-) Ściągam okulary i plecak i biorę prysznic :-) Znów arbuz, pomarańcze i cola. Nie chce mi się, ale w końcu zakładam plecak i ruszam na ostatnie 8 km.

Strasznie denerwują mnie pod drodze zawodnicy z Hardego Rollinga - trasy o dł. 11 km. Oni na świeżo wyprzedzają mnie prawie z uśmiechem na twarzach...

No jak się nie rozglądać? © djk71

Biegnę dalej. Jest coraz ciężej, ale wiem, że meta się zbliża.

I jeszcze jeden widok © djk71

Kiedy wydaje mi się, że już ostatni podbieg za mną pojawia się jeszcze kilka małych, małych ale męczących. Do tego jeszcze skałki, które pamiętałem, że powinny być ale jakoś starałem się je wyprzeć z pamięci :-) Niestety były.

Końcówka to już tylko zbieg, czuję zmęczenie ale spokojnie dobiegam do mety gdzie już czeka na mnie Anetka i Piotr z Darkiem.

Tuż przed metą © djk71

Jeszcze kilka kroków © djk71

Jestem zadowolony. Zmęczony, ale zadowolony.

Zrobiłem to :-) © djk71

Wypijam Lecha Free i odpoczywam czekając na Tereskę i Gabrysię. W międzyczasie wypijam kawę, zjadam makaron i kibicuję innym finiszerom. W końcu są też dziewczyny. Wspólne zdjęcia i czas wrócić na kwaterę.

Na mecie z Tereską © djk71

Tereska kończy jako druga w swojej kategorii, a ja jako trzeci w swojej. Było pięknie.
AktywnośćJazda na rowerze Dystans52.00 km Czas w ruchu03:10 Vśrednia16.42 km/h VMAX53.47 km/h Podjazdy628 m
Tętnośr.147 TętnoMAX189 Kalorie 1659 kcal Temp.17.0 °C SprzętRR_29
Jurajskie klimaty
Patrząc na coraz krótsze i chłodniejsze dni podsumowaliśmy ostatnio w pracy sezon rowerowy... Mimo wcześniejszych planów i zapowiedzi góry poszły w tym roku w zapomnienie. Oczywiście część kolegów jeździła, ale nasz pokój jakoś... nie. Postanowiliśmy to jeszcze naprawić i umówiliśmy się, że jeszcze w tym tygodniu pojedziemy. Ostatecznie zamiast w górach wylądowaliśmy w okrojonym składzie (Marek i ja) na... Jurze :-)

Jako, że dni coraz krótsze, a w planach był wyjazd po pracy staraliśmy się wybrać jako miejsce startu coś łatwo dostępnego. Wybór padł na Klucze.
Startujemy przed szesnastą, w planach trochę ponad 45 km.

Pierwszy cel to... Pustynia Błędowska.

Pustynia Błędowska © djk71

Docieramy od strony Chechła. Dawno tu nie byłem i mam wrażenie, że trochę się zmieniło i jest jakby mniej zarośnięta. Do tego tablice informacyjne, taras widokowy. Fajnie, że coś się dzieje.

Na pustyni rowerem © djk71

Dalej ruszamy na Rodaki...

Jak się już wjedzie to fajnie popatrzeć © djk71

Pamiętam, że tędy już jechałem. Wtedy też nie było łatwo :-)

Piękna droga © djk71

Choć za nami dopiero 10 km czujemy, że to będzie ciężki dzień ;-)
Oczywiście jeśli jest coś ciekawego to się zatrzymujemy.

Kościół z 1601r. w Rodakach © djk71

Gdzieś ok. 15 km wyłącza mi się nawigacja. Zmieniam baterie i dalej to samo. Już tak kiedyś miałem i nie wiem co z tym zrobić. Podejrzewam złej jakości baterie.
Wyciągam telefon, Marek ratuje mnie uchwytem i dalej jedziemy z OSMAndem.

Mimo, że nastawialiśmy się na teren to asfaltowe odcinki nam nie przeszkadzają - pozwalają trochę odetchnąć.

Asfalt był dziś ok © djk71

Choć i na nich czasami nie brakuje stromych podjazdów.

Zjazd, a nie... to stamtąd przyjechaliśmy © djk71

W lasach pięknie i czysto. Zresztą nie ma co się dziwić ;-)

Czyli po naszemu: Ordnung muß sein © djk71

Mijamy Żelazko, Ryczów, Złożeniec i docieramy do Smolenia.

Zamek w Smoleniu © djk71

Obowiązkowa przerwa na zamku.

Mury w Smoleniu © djk71

Mury zamku w Smoleniu © djk71

Jesteśmy tu krótko przed osiemnastą. Kasa zamknięta, ale brama otwarta.

Otwarte © djk71

Kilka zdjęć w czasie kiedy Marek uzupełnia kalorie.

Jedni zwiedzają, inni jedzą... © djk71

Ruszamy w drogę powrotną. Wciąż nie brakuje podjazdów. Za to na zjazdach coraz zimniej. Ubieramy się cieplej.  Mijamy Krzywopłoty i dojeżdżamy do Bydlina. I tu zaczyna się zabawa. Nawigacja chce nas usilnie prowadzić w drogę, której nie ma. To znaczy jest na boisko, ale nie chcemy wierzyć, że tamtędy. Finalnie okazuje się, że tak. Jedziemy po bieżni, by nagle skręcić w ścieżkę, na której... jest szlak rowerowy. Zaiste ciekawe.

W międzyczasie udaje się uruchomić nawigację - wybieram inny typ baterii, chociaż na włożonych do urządzenia jak byk jest napisane alkaliczne...  Ktoś mnie tu okłamuje...

W lesie zagadujemy się i po chwili musimy korygować trasę kolejny raz. W końcu jednak trafiamy na właściwą ścieżkę. Dalej trafiamy na asfalt i przez Golczowice docieramy do samochodu. Dwudziesta. Cztery godziny, 52 km, trochę przygód i... uczciwe zmęczenie. Jura była dobrym wyborem ;-) Dzięki Marku.