Wpisy archiwalne w kategorii
Z kamerą wśród...
Dystans całkowity: | 44476.75 km (w terenie 13147.61 km; 29.56%) |
Czas w ruchu: | 2989:51 |
Średnia prędkość: | 15.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.52 km/h |
Suma podjazdów: | 88524 m |
Maks. tętno maksymalne: | 210 (144 %) |
Maks. tętno średnie: | 193 (100 %) |
Suma kalorii: | 446066 kcal |
Liczba aktywności: | 1367 |
Średnio na aktywność: | 33.95 km i 2h 11m |
Więcej statystyk |
AktywnośćWędrówka
Dystans6.99 km
W terenie6.99 km
Czas w ruchu02:06
Vśrednia3.33 km/h
VMAX7.40 km/h
Podjazdy378 m
Tętnośr.107
TętnoMAX145
Kalorie 892 kcal
Temp.2.0 °C
KGP #05 Ślęża
Wczoraj zwiedzanie EC1 w Łodzi, a dziś kierunek Ślęża.
Wstyd powiedzieć, ale mimo, że chyba setki razy przejeżdżałem obok to nigdy nie udało się tu zatrzymać i zaliczyć tego szczytu. A plany były, i piesze i rowerowe.
W końcu pora.
Choć całą drogę drogi czarne i ani śladu śniegu, to na parkingu prawie się w nim zakopuję...
Ruszamy i na trasie jest śnieg.

Zupełnie nam to nie przeszkadza. Tak samo jak brak ludzi. :-)

I mgły, które tworzą niesamowity nastrój. Na szczycie ledwo widać kościółek.

Spod kościółka prawie nie widać Domu Turysty, choć jest naprzeciwko.
Robimy krótką przerwę na szarlotkę i ruszamy.
Chwilę jeszcze kręcimy się po szczycie.

Nie wchodzimy na wieżę, i tak nic byśmy nie zobaczyli.

Schodzimy.

Podziwiamy wytwory natury...

... i twórczość ludzi....

W drodze powrotnej zahaczamy jeszcze o Świdnicę.

Gdzie między innymi odwiedzamy chyba jakiegoś kuzyna katalońskiego caganera.


Jeszcze chwila zwiedzania miasta i czas wracać.
Wstyd powiedzieć, ale mimo, że chyba setki razy przejeżdżałem obok to nigdy nie udało się tu zatrzymać i zaliczyć tego szczytu. A plany były, i piesze i rowerowe.
W końcu pora.
Choć całą drogę drogi czarne i ani śladu śniegu, to na parkingu prawie się w nim zakopuję...
Ruszamy i na trasie jest śnieg.

Jest śnieg© djk71
Zupełnie nam to nie przeszkadza. Tak samo jak brak ludzi. :-)

Zadowoleni© djk71
I mgły, które tworzą niesamowity nastrój. Na szczycie ledwo widać kościółek.

Kościółek na Ślęży we mgle© djk71
Spod kościółka prawie nie widać Domu Turysty, choć jest naprzeciwko.
Robimy krótką przerwę na szarlotkę i ruszamy.
Chwilę jeszcze kręcimy się po szczycie.

Na Ślęży© djk71
Nie wchodzimy na wieżę, i tak nic byśmy nie zobaczyli.

Wieża zamarznięta© djk71
Schodzimy.

Schodzimy© djk71
Podziwiamy wytwory natury...

Ładnie© djk71
... i twórczość ludzi....

Bałwanki© djk71
W drodze powrotnej zahaczamy jeszcze o Świdnicę.

Kościół Pokoju w Świdnicy© djk71
Gdzie między innymi odwiedzamy chyba jakiegoś kuzyna katalońskiego caganera.

Bolko Myśliciel© djk71

Srajludek© djk71
Jeszcze chwila zwiedzania miasta i czas wracać.
AktywnośćWędrówka
Dystans4.71 km
W terenie4.71 km
Czas w ruchu01:35
Vśrednia2.97 km/h
VMAX6.10 km/h
Podjazdy278 m
Tętnośr.112
TętnoMAX152
Kalorie 769 kcal
Temp.2.0 °C
KGP #04 Łysica
Ponad pół roku minęło od poprzedniego szczytu w ramach Korony Gór Polski. Miał być jeden miesięcznie. Miał. :-) Ale albo praca, albo pogoda, albo... leń...
W szkołach ferie zimowe. W ostatniej chwili decydujemy się na trzy dni urlopu. Skoro wzięty to trzeba coś z tym zrobić. Postanawiamy wrócić do KGP i zaliczyć coś łatwego, bo dzień krótki, bo warunki średnie... Wybór pada na Łysicę. Dawno tam nie byliśmy. Tak dawno, że już prawie zapomnieliśmy jak tam jest.
Kiedy przyjeżdżamy do św. Katarzyny wszystko zaczyna nam się przypominać.

Ruszamy. Miejscami ślisko, ale da się iść.
Jest śnieg.

Co jakiś czas mijamy pojedynczych ludzi.

Kiedy docieramy na szczyt lekkie zdziwienie.

Zegarek pokazuje, że dopiero połowa drogi.

Dopiero teraz orientujemy się, że zegarek uwzględnił również drogę powrotną :)

Krótko, ale trudno. Na zejściu zakładamy raczki. Zdecydowanie łatwiej i pewniej się schodzi.
W drodze powrotnej odwiedzamy jeszcze staruszka Bartka.

I lądujemy U Kucharzy w Kielcach. Smacznie i dużo :-)
W szkołach ferie zimowe. W ostatniej chwili decydujemy się na trzy dni urlopu. Skoro wzięty to trzeba coś z tym zrobić. Postanawiamy wrócić do KGP i zaliczyć coś łatwego, bo dzień krótki, bo warunki średnie... Wybór pada na Łysicę. Dawno tam nie byliśmy. Tak dawno, że już prawie zapomnieliśmy jak tam jest.
Kiedy przyjeżdżamy do św. Katarzyny wszystko zaczyna nam się przypominać.

Kapliczka św. Franciszka© djk71
Ruszamy. Miejscami ślisko, ale da się iść.
Jest śnieg.

Jest śnieg© djk71
Co jakiś czas mijamy pojedynczych ludzi.

W drodze© djk71
Kiedy docieramy na szczyt lekkie zdziwienie.

Na Łysicy© djk71
Zegarek pokazuje, że dopiero połowa drogi.

Na Łysicy© djk71
Dopiero teraz orientujemy się, że zegarek uwzględnił również drogę powrotną :)

W drodze© djk71
Krótko, ale trudno. Na zejściu zakładamy raczki. Zdecydowanie łatwiej i pewniej się schodzi.
W drodze powrotnej odwiedzamy jeszcze staruszka Bartka.

Dąb Bartek© djk71
I lądujemy U Kucharzy w Kielcach. Smacznie i dużo :-)
AktywnośćBieganie
Dystans15.64 km
W terenie13.00 km
Czas w ruchu02:16
Vśrednia8:41 min/km
VMAX7:03 min/km
Podjazdy186 m
Po śniegu
W planach dwie godziny treningu. I chwila wątpliwości... W cieple na siłowni - trochę monotonnie (choć oczywiście robiłem już takie treningi), czy na dworze, gdzie może być zimno i... mokro. Postanawiam zaryzykować i pobiec do lasu.

Na wszelki wypadek oddalam się od domu jak tylko się da żeby nie kusiło skrócenie treningu. :-)
O dziwo nie jest bardzo mokro. Truchtam w spokojnym tempie, wolniej niż się spodziewałem, ale i warunki trochę przeszkadzają i (a może przed wszystkim) kondycja zerowa.

Trochę dłużej niż planowałem, ale za to bez zmęczenia (tak mi się wydawało, po godzinę po powrocie już czułem coś innego :-) ) i przy niskim tętnie.
Wyjątkowo mało ludzi po drodze. Oczywiście nie przeszkadzało mi to :-)

Po śniegu© djk71
Na wszelki wypadek oddalam się od domu jak tylko się da żeby nie kusiło skrócenie treningu. :-)
O dziwo nie jest bardzo mokro. Truchtam w spokojnym tempie, wolniej niż się spodziewałem, ale i warunki trochę przeszkadzają i (a może przed wszystkim) kondycja zerowa.

Po śniegu© djk71
Trochę dłużej niż planowałem, ale za to bez zmęczenia (tak mi się wydawało, po godzinę po powrocie już czułem coś innego :-) ) i przy niskim tętnie.
Wyjątkowo mało ludzi po drodze. Oczywiście nie przeszkadzało mi to :-)
AktywnośćBieganie
Dystans7.96 km
Czas w ruchu00:57
Vśrednia7:09 min/km
VMAX5:24 min/km
Podjazdy 16 m
Ciężko i chłodno
Dziś po pracy ruszam do parku. Relatywnie ciepło więc trzeba to wykorzystać.
W sumie z tym ciepłem to trochę przesadziłem i ubrałem się zbyt lekko... :-)

Mimo to udało się zrobić trening, choć poniżej założonych parametrów.
W sumie z tym ciepłem to trochę przesadziłem i ubrałem się zbyt lekko... :-)

W parku© djk71
Mimo to udało się zrobić trening, choć poniżej założonych parametrów.
AktywnośćBieganie
Dystans9.70 km
Czas w ruchu01:22
Vśrednia8:27 min/km
VMAX6:31 min/km
Podjazdy 37 m
Walk Run Walk... bez walk ;)
Dziś spotkanie z firmową ekipą w parku w Gliwicach. Cel - pstryknięcie kilku fotek.
Było zabawnie, ale chyba się udało :-)

Z niecierpliwością czekam na efekty :-)

Potem trochę potruchtaliśmy z Adasiem w ramach zaplanowanych treningów.

Miałem co prawda nadzieję, że wszyscy choć chwilę razem pobiegamy, ale każdy widać miał swoje plany.
Ważne, że udało się spotkać choć na chwilę.

A trening powoli i bez "walk". Czemu? Bo jakoś sobie nie zaplanowałem, a bez planu to... :-)
Było zabawnie, ale chyba się udało :-)

Wyszło coś?© djk71
Z niecierpliwością czekam na efekty :-)

Będzie Pan zadowolony. Poprawi się na kompie :-)© djk71
Potem trochę potruchtaliśmy z Adasiem w ramach zaplanowanych treningów.

W pogoni za Adasiem© djk71
Miałem co prawda nadzieję, że wszyscy choć chwilę razem pobiegamy, ale każdy widać miał swoje plany.
Ważne, że udało się spotkać choć na chwilę.

Biegnę© djk71
A trening powoli i bez "walk". Czemu? Bo jakoś sobie nie zaplanowałem, a bez planu to... :-)
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans17.09 km
W terenie14.00 km
Czas w ruchu01:01
Vśrednia16.81 km/h
VMAX37.07 km/h
Podjazdy173 m
Rower w styczniu zaliczony :)
Wczoraj bieganie, dziś miał być góry. Góry nie wyszły więc zostało trochę czasu.
Więc... rower. Nie, nie jakaś wyprawa, ja już zapomniałem jak to jest jak się jedzie dalej...
Ot po prostu krótka przejażdżka po okolicy.
Pogoda świetna.

Ludzi mnóstwo.

Kondycji brak.

Za to błota... też pełno... :-)

Więc... rower. Nie, nie jakaś wyprawa, ja już zapomniałem jak to jest jak się jedzie dalej...
Ot po prostu krótka przejażdżka po okolicy.
Pogoda świetna.

Wiosna© djk71
Ludzi mnóstwo.

Ludzie jeżdżą© djk71
Kondycji brak.

Nad wodą© djk71
Za to błota... też pełno... :-)

Błotniście© djk71
AktywnośćBieganie
Dystans12.54 km
Czas w ruchu01:40
Vśrednia7:58 min/km
VMAX6:11 min/km
Podjazdy133 m
W (nie)poszukiwaniu zimy
Plan rozpoczęty tuż przed weekendem. A że jest weekend to propozycja dłuższego biegu... Trochę dziwnie tak do razu, ale spróbujemy. Tym bardziej, że pogoda piękna. Zupełnie nie zimowa. I dobrze. Jakoś nie tęsknię za śniegiem.
I nie ma śniegu. Za to miejscami trochę błota, więc dodatkowy odcinek asfaltem. Wolne tempo, relatywnie niski puls i jakoś leci.
W uszach kolejna książka. Chwilę przed startem skończyłem "Kartofladę" Tomasza Piątka. Dziwne, długie, ale nie przestałem słychać :-). I teraz musiałem szybko coś nowego ściągnąć :-) Wybór padł na "Nie będzie żadnej rewolucji" Kazimierza Rajnerowicza. Wciągnęło na tyle mocno, że zupełnie nie myślałem o tym czy biegnie się ciężko, czy łatwo...
Fajnie było wrócić do tamtych, trochę dziwnych czasów. Zarówno pod kątem muzyki, jak i tego co się działo w okresie transformacji.
Oczywiście nie skończyłem książki jeszcze, musiałbym pobiec ultra :-) Póki co jednak fajne.
Nie zapisały mi się zdjęcia z biegu. Zrobiłem po powrocie z balkonu, ale tu nie widać takiej pięknej wiosny jak byłą po drodze...

I nie ma śniegu. Za to miejscami trochę błota, więc dodatkowy odcinek asfaltem. Wolne tempo, relatywnie niski puls i jakoś leci.
W uszach kolejna książka. Chwilę przed startem skończyłem "Kartofladę" Tomasza Piątka. Dziwne, długie, ale nie przestałem słychać :-). I teraz musiałem szybko coś nowego ściągnąć :-) Wybór padł na "Nie będzie żadnej rewolucji" Kazimierza Rajnerowicza. Wciągnęło na tyle mocno, że zupełnie nie myślałem o tym czy biegnie się ciężko, czy łatwo...
Fajnie było wrócić do tamtych, trochę dziwnych czasów. Zarówno pod kątem muzyki, jak i tego co się działo w okresie transformacji.
Oczywiście nie skończyłem książki jeszcze, musiałbym pobiec ultra :-) Póki co jednak fajne.
Nie zapisały mi się zdjęcia z biegu. Zrobiłem po powrocie z balkonu, ale tu nie widać takiej pięknej wiosny jak byłą po drodze...

Śniegu brak ;-)© djk71
AktywnośćBieganie
Dystans13.79 km
Czas w ruchu01:50
Vśrednia7:58 min/km
VMAX6:11 min/km
Podjazdy121 m
Bieg Cyborga
I co tu robić kiedy w pierwszym dniu roku docierasz do mety. I co dalej?
Kolejne rozpoczęcie roku na Biegu Cyborga. Co prawda prawie półroczna przerwa w bieganiu + jeszcze nie do końca wyleczona kontuzja sugerują żeby zostać w domu, ale... w najgorszym wypadku przejdę.
Jak co roku pętla 7 km z możliwością przebiegnięcia jej kilka razy. Dziś cel żeby przebiec w całości jedną.
Na miejscu spotykam Kudłatą, Kosmę i Tomka.
Chwilę wcześniej witamy się z Maćkiem. Na starcie jest Karolina. Na trasie spotykam jeszcze kilka znajomych osób. Fanie tak :-)
Ruszamy i każdy biegnie w swoim tempie.

Jak biegnę w tempie punk and ska. Tzn. chciałbym tak biec, ale jednak grają momentami zbyt szybko :-)
Nie szkodzi. Dziś biegnę tylko żeby dobiec. Wolno, ale przyjemnie. Pogoda fantastyczna -15 stopni, słoneczko, czego chcieć więcej.
Kiedy kończę pętlę coś kusi żeby spróbować przebiec jeszcze jedną. Skoro w pierwszej udało się nie zatrzymać, ani nie przejść do marszu, a żona też namawia...

Tylko najpierw bufet.

Biegnę. Wolniej, ale biegnę. Ostatnie dwa kilometry to jednak już męczarnia. Biegnę, ale nogi coraz cięższe. Wiem, że dam radę, ale łatwo nie jest. Nic dziwnego, nie dość że kontuzje i przerwa to jeszcze jest to od razu najdłuższy dystans od... Śmierdzącego Lenia, który biegłem równo pół roku temu.

Zrobiłem to. Zmęczony, ale jak zawsze po biegu zadowolony.
Czekamy na Tomka i idziemy na przepyszny żurek :-)
I wszyscy, którzy dziś pobiegli :-)

Tylko dalej nie wiem co dalej skoro już dotarłem do mety :-)
#etisoftrunningteam
Kolejne rozpoczęcie roku na Biegu Cyborga. Co prawda prawie półroczna przerwa w bieganiu + jeszcze nie do końca wyleczona kontuzja sugerują żeby zostać w domu, ale... w najgorszym wypadku przejdę.
Jak co roku pętla 7 km z możliwością przebiegnięcia jej kilka razy. Dziś cel żeby przebiec w całości jedną.
Na miejscu spotykam Kudłatą, Kosmę i Tomka.

Przed startem z przyjaciółmi© djk71
Chwilę wcześniej witamy się z Maćkiem. Na starcie jest Karolina. Na trasie spotykam jeszcze kilka znajomych osób. Fanie tak :-)

Przed startem© djk71
Ruszamy i każdy biegnie w swoim tempie.

Ruszamy© djk71
Jak biegnę w tempie punk and ska. Tzn. chciałbym tak biec, ale jednak grają momentami zbyt szybko :-)
Nie szkodzi. Dziś biegnę tylko żeby dobiec. Wolno, ale przyjemnie. Pogoda fantastyczna -15 stopni, słoneczko, czego chcieć więcej.
Kiedy kończę pętlę coś kusi żeby spróbować przebiec jeszcze jedną. Skoro w pierwszej udało się nie zatrzymać, ani nie przejść do marszu, a żona też namawia...

Biegnę © djk71
Tylko najpierw bufet.

Bufet© djk71
Biegnę. Wolniej, ale biegnę. Ostatnie dwa kilometry to jednak już męczarnia. Biegnę, ale nogi coraz cięższe. Wiem, że dam radę, ale łatwo nie jest. Nic dziwnego, nie dość że kontuzje i przerwa to jeszcze jest to od razu najdłuższy dystans od... Śmierdzącego Lenia, który biegłem równo pół roku temu.

Zrobiłem to :-)© djk71
Zrobiłem to. Zmęczony, ale jak zawsze po biegu zadowolony.
Czekamy na Tomka i idziemy na przepyszny żurek :-)

Jesteśmy wielcy© djk71

Z Tomkiem© djk71
Tylko dalej nie wiem co dalej skoro już dotarłem do mety :-)
#etisoftrunningteam
Podsumowanie 2022
Dziwny był to rok. Zaczął się mocno i pięknie (pod kątem aktywności) i tak trwał do połowy roku. A potem... miało być lepiej... Miał być rozwój... Był plan rozwojowy... I choć miał mi dodać skrzydeł... skutecznie je podciął...
Choć niewiele miało to wspólnego z samym sportem to przełożyło się na wszystkie aspekty życia. Wydawało mi się, że po wielu doświadczeniach życiowych jestem odporny na takie z pozoru nieznaczące rzeczy, działania, a jednak... potrafiły mnie strasznie zdołować. Nie spodziewałem się, że aż tak... :-(
Jak będzie w przyszłym roku? Nie wiem jeszcze. To pierwszy, od kilkunastu chyba lat, rok gdy... nie mam żadnych planów sportowych, żadnych celów... Nie licząc jutrzejszego rozpoczęcia roku i Wingsa w maju (w tym roku z założenia w wersji wirtualnej) nie ma w kalendarzu NIC. ZUPEŁNIE NIC!!!. A to nie wróży dobrze, bo ja potrzebuję do działania celów, cyferek...
A tak było w mijającym roku...
styczeń
Jak od kilku lat co roku zaczynamy na Biegu Cyborga.
Zaraz potem rozpoczynam kolejny plan treningowy do zawodów na Kopę Biskupią.
W połowie miesiąca zaliczamy z Piotrem trasę 31 km na Ultramaratonie Annogórskim.
Regularne treningi sprawiają, że decyduję się po kilku latach zrobić ponownie badania wydolnościowe ;-)
Pod koniec miesiąca jeszcze kilka biegów charytatywnych.
Najpierw dla Stasia.
Potem "Policz się z Cukrzycą" - w tym roku na bieżni.
I w końcu tradycyjnie WOŚP - tym razem w Zabrzu.
Styczeń kończę niesamowitą jak na mnie liczbą kilometrów: 300 km!!!
luty
Luty to dalszy ciąg treningów - do połowy miesiąca idzie dobrze, a potem kryzys. Prawie dwa tygodnie - tylko sporadyczne biegi. W sumie i tak wyszło nieźle, bo ok 160 km, czyli ok. 40 km na tydzień. Pod koniec miesiąca jedyne zawody - pierwszy bieg górski w zimie - Gorce Ultra Trail - Którędy na Lubań. Było ciężko.
Ale pięknie.
marzec
Marzec był wyjątkowo leniwy.
Mimo to udało się zrobić trening w górach podczas pobytu na szkoleniu w Wiśle.
Oraz wystartować w Biegu Wiosennym.
kwiecień
W kwietniu udało się kilka razy spotkać z ekipą ETISOFT RUNNING TEAM i pobiegać w parku w Gliwicach.
Udało się też trochę pokręcić żeby objeździć nowe trasy RowerOn-u. Zarówno te bliżej Gliwic...
Jak i te trochę dalej...
Udało się też pobiec na zawodach 3xKopa w Górach Opawskich...
maj
Maj choć treningowo słabo to mocno aktywny. Były rodzinne wyjazdy jak ten nad nasze lokalne Malediwy
I z żoną w góry. Rozpoczynając zdobywanie Korony Gór Polski na Czuplu
I potem na Kopie Biskupiej.
Było też bieganie z Piotrem w Górach Opawskich
I samotnie.
W górach - na Klimczok.
I w Niemczech
Były też dwa starty.
Najpierw Duathlon w Czempiniu.
I dzień później Wings For Life w Poznaniu.
czerwiec
W czerwcu trochę rożnych biegów.
Najcięższym był chyba Półmaraton Dorotki z plusem (dużym).
Potem Bieg dla Słonia.
I Bieg Bohaterów.
... połączony ze zwiedzaniem Muzeum Śląskiego
I w końcu Supermaraton Gór Stołowych - niestety wbrew wcześniejszym planom tylko półmaraton.
lipiec
Początek miesiąca to start w Śmierdzącym Leniu i... koniec startów biegowych na jakiś czas.
I tyle z aktywności.
Było co prawda szukanie słoneczników w Zabrzu...
Był festiwal w Jarocinie.
I tylko siłownia. I w końcu wyjazd na urlop nad morze.
sierpień
I niestety w sierpniu z aktywności tylko krótkie biegania nad morzem
Niestety odnowiła się kontuzja i przerwa w bieganiu.
wrzesień
We wrześniu udało się trochę wrócić do różnych aktywności: siłownia, schody i... trochę biegania na delegacjach poza granicami Polski :-)
W Czechach...
W Niemczech...
We Francji...
W Hiszpanii...
I znów we Francji...
październik
W październiku udało się jedynie pochodzić z Bratem po bieszczadzkich połoninach
i raz z chłopakami wybrać na rower.
listopad
W listopadzie zero ruchu. Nawet nie pobiegłem w Święto Niepodległości jak co roku :-(
Za to było trochę kultury. Przeróżnej :-)



W końcu przemyślałem to wszystko spacerując :)

I postanowiłem rzucić sport i zostać artystą.

Z tym pierwszym się jeszcze waham :-)
grudzień
Kolejny miesiąc prawie bez ruchu, za to z jedzeniem. I efekty są.
Forma rośnie. Ta brzuszna.

======================================
Podsumowanie statystyczne
Rower - 14(!!!) razy - 314,81 km (18:56 h) - bez komentarza :-( - prawie 60% mniej niż rok wcześniej kiedy i tak było koszmarnie. Średnio raz na miesiąc mniej niż 30 km - porażka.
Bieganie - 113 razy - 937,88 km (116:33 h) - w tym na bieżni: 38 razy - 259,10 km (28:46 h) - Zapowiadało się świetnie. 300 km w styczniu, a potem pół roku nic. W efekcie 1/4 mniej niż rok wcześniej.
Pływanie - 0 razy - 0 km (00:00 h) - Tu przynajmniej nie jest gorzej...
Siłownia - 61 razy - 29:10 h (nie licząc czasu na bieżni) - W sumie jedyny postęp, jakieś 20% więcej.
Jak dobrze policzyłem to 13 razy udział w zawodach i to tylko biegowych (nie licząc duathlonu).
W sumie wszystkich aktywności: 201:30 h, czyli średnio raptem ok. 33:07 minut dziennie :-) 20% mniej niż rok wcześniej.
Rok temu przerażał mnie brak pływania, w tym roku doszedł brak roweru i... przerwane bieganie :-(
Jak będzie w przyszłym roku? Po praz pierwszy zero planów więc nie wróży to najlepiej :-(
Dziękuję wszystkim, którzy pośrednio lub bezpośrednio przyczynili się do tego, że tyle udało się zrobić :-) I motywowali wtedy gdy mi się nie chciało. Choć jak było widać w ostatnich miesiącach byłem oporny bardzo.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Choć niewiele miało to wspólnego z samym sportem to przełożyło się na wszystkie aspekty życia. Wydawało mi się, że po wielu doświadczeniach życiowych jestem odporny na takie z pozoru nieznaczące rzeczy, działania, a jednak... potrafiły mnie strasznie zdołować. Nie spodziewałem się, że aż tak... :-(
Jak będzie w przyszłym roku? Nie wiem jeszcze. To pierwszy, od kilkunastu chyba lat, rok gdy... nie mam żadnych planów sportowych, żadnych celów... Nie licząc jutrzejszego rozpoczęcia roku i Wingsa w maju (w tym roku z założenia w wersji wirtualnej) nie ma w kalendarzu NIC. ZUPEŁNIE NIC!!!. A to nie wróży dobrze, bo ja potrzebuję do działania celów, cyferek...
A tak było w mijającym roku...
styczeń
Jak od kilku lat co roku zaczynamy na Biegu Cyborga.

Bieg Cyborga© djk71

Z Kosmą i Tomkiem© djk71

Z Agą© djk71
Zaraz potem rozpoczynam kolejny plan treningowy do zawodów na Kopę Biskupią.
W połowie miesiąca zaliczamy z Piotrem trasę 31 km na Ultramaratonie Annogórskim.

Do przodu© djk71

Na mecie© djk71
Regularne treningi sprawiają, że decyduję się po kilku latach zrobić ponownie badania wydolnościowe ;-)

W maseczce© djk71
Pod koniec miesiąca jeszcze kilka biegów charytatywnych.
Najpierw dla Stasia.

Na mecie© djk71
Potem "Policz się z Cukrzycą" - w tym roku na bieżni.

Policz się z cukrzycą© djk71
I w końcu tradycyjnie WOŚP - tym razem w Zabrzu.

Przed startem© djk71
Styczeń kończę niesamowitą jak na mnie liczbą kilometrów: 300 km!!!

Pobiegane w styczniu :)© djk71
luty
Luty to dalszy ciąg treningów - do połowy miesiąca idzie dobrze, a potem kryzys. Prawie dwa tygodnie - tylko sporadyczne biegi. W sumie i tak wyszło nieźle, bo ok 160 km, czyli ok. 40 km na tydzień. Pod koniec miesiąca jedyne zawody - pierwszy bieg górski w zimie - Gorce Ultra Trail - Którędy na Lubań. Było ciężko.

Mam dość© djk71
Ale pięknie.

Z żoną na mecie© djk71
marzec
Marzec był wyjątkowo leniwy.
Mimo to udało się zrobić trening w górach podczas pobytu na szkoleniu w Wiśle.

Śnieg jest ale nie przeszkadza© djk71
Oraz wystartować w Biegu Wiosennym.

Zrobiłem to!© djk71
kwiecień
W kwietniu udało się kilka razy spotkać z ekipą ETISOFT RUNNING TEAM i pobiegać w parku w Gliwicach.

Przed startem© djk71
Udało się też trochę pokręcić żeby objeździć nowe trasy RowerOn-u. Zarówno te bliżej Gliwic...

W Ostropie© djk71
Jak i te trochę dalej...

Na kapliczce© djk71
Udało się też pobiec na zawodach 3xKopa w Górach Opawskich...

***** putina© djk71

Jest i Biskupia Kopa© djk71
maj
Maj choć treningowo słabo to mocno aktywny. Były rodzinne wyjazdy jak ten nad nasze lokalne Malediwy

Park Gródek© djk71
I z żoną w góry. Rozpoczynając zdobywanie Korony Gór Polski na Czuplu

Są i pieczątki© djk71
I potem na Kopie Biskupiej.

Na Srebrnej Kopie© djk71
Było też bieganie z Piotrem w Górach Opawskich

Piotrek przede mną© djk71

Zadowolony© djk71
I samotnie.
W górach - na Klimczok.

Będzie trzeba się wspinać© djk71

Dla samotnych panienek© djk71
I w Niemczech

Pięknie© djk71
Były też dwa starty.
Najpierw Duathlon w Czempiniu.

Duathlon w Czempiniu - zdjęcie by Maratomania© djk71

Meta!© djk71

Pamiątki z duathlonu© djk71
I dzień później Wings For Life w Poznaniu.

Wings For Life© djk71

Z Marcinem w strefie© djk71

Firmowa koszulka odróżnia się :-)© djk71

Pamiątka z Wingsa© djk71
czerwiec
W czerwcu trochę rożnych biegów.
Najcięższym był chyba Półmaraton Dorotki z plusem (dużym).

Kościółek na Górze św. Doroty© djk71
Potem Bieg dla Słonia.

Poszli!© djk71
I Bieg Bohaterów.

Na mecie© djk71
... połączony ze zwiedzaniem Muzeum Śląskiego

Z przyjaciółmi© djk71
I w końcu Supermaraton Gór Stołowych - niestety wbrew wcześniejszym planom tylko półmaraton.

Próbuję jeszcze biec© djk71

Ukończone© djk71
lipiec
Początek miesiąca to start w Śmierdzącym Leniu i... koniec startów biegowych na jakiś czas.

Buteleczka z...© djk71
Było co prawda szukanie słoneczników w Zabrzu...

Słoneczniki© djk71
Był festiwal w Jarocinie.

Przy glanie© djk71
I tylko siłownia. I w końcu wyjazd na urlop nad morze.

Krzywy Las© djk71
sierpień
I niestety w sierpniu z aktywności tylko krótkie biegania nad morzem

Słońce wschodzi© djk71
Niestety odnowiła się kontuzja i przerwa w bieganiu.

Bateria...© djk71
wrzesień
We wrześniu udało się trochę wrócić do różnych aktywności: siłownia, schody i... trochę biegania na delegacjach poza granicami Polski :-)
W Czechach...

Beroun© djk71
W Niemczech...

Walldorf© djk71
We Francji...

Néris-les-Bains© djk71
W Hiszpanii...

Na obrzeżach Barcelony© djk71
I znów we Francji...

Carcassonne© djk71
październik
W październiku udało się jedynie pochodzić z Bratem po bieszczadzkich połoninach

Bieszczady© djk71
i raz z chłopakami wybrać na rower.

Po Segiecie© djk71
listopad
W listopadzie zero ruchu. Nawet nie pobiegłem w Święto Niepodległości jak co roku :-(
Za to było trochę kultury. Przeróżnej :-)



W końcu przemyślałem to wszystko spacerując :)

I postanowiłem rzucić sport i zostać artystą.

Z tym pierwszym się jeszcze waham :-)
grudzień
Kolejny miesiąc prawie bez ruchu, za to z jedzeniem. I efekty są.
Forma rośnie. Ta brzuszna.

Jest źle© djk71
======================================
Podsumowanie statystyczne
Rower - 14(!!!) razy - 314,81 km (18:56 h) - bez komentarza :-( - prawie 60% mniej niż rok wcześniej kiedy i tak było koszmarnie. Średnio raz na miesiąc mniej niż 30 km - porażka.
Bieganie - 113 razy - 937,88 km (116:33 h) - w tym na bieżni: 38 razy - 259,10 km (28:46 h) - Zapowiadało się świetnie. 300 km w styczniu, a potem pół roku nic. W efekcie 1/4 mniej niż rok wcześniej.
Pływanie - 0 razy - 0 km (00:00 h) - Tu przynajmniej nie jest gorzej...
Siłownia - 61 razy - 29:10 h (nie licząc czasu na bieżni) - W sumie jedyny postęp, jakieś 20% więcej.
Jak dobrze policzyłem to 13 razy udział w zawodach i to tylko biegowych (nie licząc duathlonu).
W sumie wszystkich aktywności: 201:30 h, czyli średnio raptem ok. 33:07 minut dziennie :-) 20% mniej niż rok wcześniej.
Rok temu przerażał mnie brak pływania, w tym roku doszedł brak roweru i... przerwane bieganie :-(
Jak będzie w przyszłym roku? Po praz pierwszy zero planów więc nie wróży to najlepiej :-(
Dziękuję wszystkim, którzy pośrednio lub bezpośrednio przyczynili się do tego, że tyle udało się zrobić :-) I motywowali wtedy gdy mi się nie chciało. Choć jak było widać w ostatnich miesiącach byłem oporny bardzo.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
AktywnośćCiężary
Czas w ruchu00:16
Tętnośr.112
TętnoMAX134
Kalorie 117 kcal
Skazany na biurko
Niestety jak chyba co roku, na przełomie roku strzelają... nie tylko z granatników w gabinetach, nie tylko fajerwerki w Sylwestra, ale też... moje plecy.
I kolejny raz się zastanawiam, czy to efekt kolejnej przerwy w treningach, czy może ma to jakiś związek ze stresem jaki co roku towarzyszy mi w tym okresie... Nie wiem... Efekt taki, że spędzam prawie tygodnie w łóżku.
Dziś pierwszy raz postanawiam się ruszyć. Nawet w głowie miałem bieganie, ale w efekcie tylko przez chwilę posprawdzałem jakie mięśnie jeszcze mam.
I wszedłem na wagę... tak koszmarnych wyników nie miałem od czterech lat, a niektóre po raz pierwszy widzę :-(
W sumie nic dziwnego, jeśli od pół roku nic nie robię :-(
I kolejny raz się zastanawiam, czy to efekt kolejnej przerwy w treningach, czy może ma to jakiś związek ze stresem jaki co roku towarzyszy mi w tym okresie... Nie wiem... Efekt taki, że spędzam prawie tygodnie w łóżku.
Dziś pierwszy raz postanawiam się ruszyć. Nawet w głowie miałem bieganie, ale w efekcie tylko przez chwilę posprawdzałem jakie mięśnie jeszcze mam.
I wszedłem na wagę... tak koszmarnych wyników nie miałem od czterech lat, a niektóre po raz pierwszy widzę :-(
W sumie nic dziwnego, jeśli od pół roku nic nie robię :-(

Jest źle© djk71