Wpisy archiwalne w kategorii
Piórkiem i węglem
Dystans całkowity: | 1548.20 km (w terenie 369.50 km; 23.87%) |
Czas w ruchu: | 90:28 |
Średnia prędkość: | 17.11 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.41 km/h |
Suma podjazdów: | 394 m |
Maks. tętno maksymalne: | 190 (99 %) |
Maks. tętno średnie: | 163 (80 %) |
Suma kalorii: | 2319 kcal |
Liczba aktywności: | 32 |
Średnio na aktywność: | 48.38 km i 2h 49m |
Więcej statystyk |
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans35.55 km
W terenie2.00 km
Czas w ruchu01:53
Vśrednia18.88 km/h
VMAX38.29 km/h
Podjazdy240 m
ARBUZ #004, czyli kończymy A
ARBUZ miał być motywacją do jeżdżenia, a od miesiąca nie byłem an rowerze :-( Takie życie...
Dziś zamiast do pracy to do lekarza na wizytę, która miała mieć miejsce jeszcze przed pandemią. Lepiej późno niż wcale...
Z racji tego, że o poranku jest chwila czasu to postanawiam dokończyć literkę A :-)
Kiedy wyjeżdżam z domu jest jeszcze chłodno. Nic dziwnego. Dzień dopiero się budzi.

W Zabrzu już wszyscy gnają do pracy. Mnie się nie spieszy. To znaczy nie bardzo.
ul. Armii Krajowej
Mam okazję przyjrzeć się ulicy, którą zwykle mijam w pośpiechu. Tu musiało być kiedyś całkiem ładnie.

Droga biegnie równolegle do linii kolejowej. Niektórzy robią sobie tam skrót. Niektórzy tylko raz... :(

I od pierwszego budynku jestem zaskoczony.


Zaglądam w podwórka...

Jadę dalej.

Kiedyś tu była Fabryka Lin i Drutów... Dziś został pusty plac.


Zaskakująca brama do jednego z budynków.

Zupełnie tu nie pasuje.
Kolejne budynki. Niestety czekające na lepsze czasy.



Mijam tunel i zaczyna się nieco inny klimat.


Część domów odnowiona, część jeszcze nie...

Miejscami naprawdę ładnie.


ul. Asnyka
Boczna Lompy (Zaborze), gdyby nie fakt, że wiedzie tamtędy Zabrzański Szlak Rowerowy to bym nie wiedział, że taka uliczka istnieje. Krótka, bez wyrazu...

ul. Astrów
Również krótka uliczka, w zaciszu, wśród innych kwiatowych uliczek Mikulczyc, gdzieś z tyłu dawnego basenu...

Widać, że mieszkańcy (chociaż niektórzy) wszelkimi siłami starają się dbać o swoją okolicę.

I to by było na tyle jeśli chodzi o ulice, których nazwy zaczynają się od litery A :-)
*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-)
Dziś zamiast do pracy to do lekarza na wizytę, która miała mieć miejsce jeszcze przed pandemią. Lepiej późno niż wcale...
Z racji tego, że o poranku jest chwila czasu to postanawiam dokończyć literkę A :-)
Kiedy wyjeżdżam z domu jest jeszcze chłodno. Nic dziwnego. Dzień dopiero się budzi.

Wstaje nowy dzień© djk71
W Zabrzu już wszyscy gnają do pracy. Mnie się nie spieszy. To znaczy nie bardzo.
ul. Armii Krajowej
Mam okazję przyjrzeć się ulicy, którą zwykle mijam w pośpiechu. Tu musiało być kiedyś całkiem ładnie.

Wjeżdżam w Armii Krajowej© djk71
Droga biegnie równolegle do linii kolejowej. Niektórzy robią sobie tam skrót. Niektórzy tylko raz... :(

Nie wszyscy potrafią czytać© djk71
I od pierwszego budynku jestem zaskoczony.

Ładny domek to musiał być© djk71

Zdobienie© djk71
Zaglądam w podwórka...

Kto nie zgasił światła?© djk71
Jadę dalej.

Kolejny budynek© djk71
Kiedyś tu była Fabryka Lin i Drutów... Dziś został pusty plac.

Tu był kiedyś Linodrut© djk71

Tory do fabryki© djk71
Zaskakująca brama do jednego z budynków.

Ciekawa brama© djk71
Zupełnie tu nie pasuje.
Kolejne budynki. Niestety czekające na lepsze czasy.

I kolejna kamienica© djk71

Czy ktoś to odnowi?© djk71

To już zabytek© djk71
Mijam tunel i zaczyna się nieco inny klimat.

I ładniejsza część ulicy© djk71

Odnowione domy© djk71
Część domów odnowiona, część jeszcze nie...

Ten czeka na odnowienie© djk71
Miejscami naprawdę ładnie.

Ładnie z przodu© djk71

Ładnie z tyłu© djk71
ul. Asnyka
Boczna Lompy (Zaborze), gdyby nie fakt, że wiedzie tamtędy Zabrzański Szlak Rowerowy to bym nie wiedział, że taka uliczka istnieje. Krótka, bez wyrazu...

ul Asnyka© djk71
ul. Astrów
Również krótka uliczka, w zaciszu, wśród innych kwiatowych uliczek Mikulczyc, gdzieś z tyłu dawnego basenu...

ul. Astrów© djk71
Widać, że mieszkańcy (chociaż niektórzy) wszelkimi siłami starają się dbać o swoją okolicę.

Jasne?© djk71
I to by było na tyle jeśli chodzi o ulice, których nazwy zaczynają się od litery A :-)
*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-)
AktywnośćBieganie
Dystans14.02 km
Czas w ruchu01:43
Vśrednia7:20 min/km
VMAX5:33 min/km
Podjazdy154 m
Tak nie za szybko :-)
Śniadanie wielkanocne zjedzone więc pora je spalić.
Wieczorem chodziło po głowie bieganie przed śniadaniem, ale budzik mnie do tego nie przekonał.
Cały tydzień wczesnego wstawania dał o sobie znać...
Ciepło i trochę mnie to martwi, ale teraz już tak będzie, trzeba się przyzwyczajać.
W zamiarze bieg w wolnym, nawet bardzo wolnym tempie. Trudno zresztą żeby inaczej skoro na osiedlu takie hasła:

Spokojnie, słuchając książki przemierzam kolejne kilometry. Mało ludzi, głównie spacerowicze. Na ścieżce technicznej obok autostrady mija mnie auto patrolu autostradowego. Oni chyba powyższego napisu nie czytali :-( (może dlatego, że był w innym miejscu). Tak czy inaczej ciężko oddychać.
Trochę żałuję, że nie wziąłem sobie nic do picia. Mimo to spokojnie docieram do domu. Czas na obiad :-)
Wieczorem chodziło po głowie bieganie przed śniadaniem, ale budzik mnie do tego nie przekonał.
Cały tydzień wczesnego wstawania dał o sobie znać...
Ciepło i trochę mnie to martwi, ale teraz już tak będzie, trzeba się przyzwyczajać.
W zamiarze bieg w wolnym, nawet bardzo wolnym tempie. Trudno zresztą żeby inaczej skoro na osiedlu takie hasła:

I jak tu biec szybko?© djk71
Spokojnie, słuchając książki przemierzam kolejne kilometry. Mało ludzi, głównie spacerowicze. Na ścieżce technicznej obok autostrady mija mnie auto patrolu autostradowego. Oni chyba powyższego napisu nie czytali :-( (może dlatego, że był w innym miejscu). Tak czy inaczej ciężko oddychać.
Trochę żałuję, że nie wziąłem sobie nic do picia. Mimo to spokojnie docieram do domu. Czas na obiad :-)
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans33.64 km
W terenie2.00 km
Czas w ruchu01:52
Vśrednia18.02 km/h
VMAX33.89 km/h
Dziewiąty :(
Dziewiąty dzień wolnego. Dziewiąty dzień w domu. Dziewiąty dzień ładnej pogody. I gdyby nie to, że miałem dziś startować w półmaratonie w Wałbrzychu, byłby to dziewiąty dzień bez biegania i bez roweru. Biorąc pod uwagę, że kilka dni wcześniej też nic nie robiłem, to dwunasty, ale dziewiąty urlopowy.
Nie, nie pobiegłem dziś w półmaratonie. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy, nie licząc krótkiego zrywu nad morzem, pobiegałem raz, na zawodach w Rudzie i to na skróconym dystansie. Nie było więc sensu jechać na dzisiejszy półmaraton. Ale zmusiłem się do wstania rano i pojechania rowerem do Gliwic skąd moja ekipa ruszała w podróż do Wałbrzycha.
Krótka wizyta na Szarej, gdzie słońce nie świeci...
Krótka rozmowa z ekipą i oni ruszają w swoją stronę, a ja... do domu. Chodziło mi po głowie rano, że może gdzieś pojadę, pokręcę się po okolicy... ale ostatecznie nie mam chęci. Nie czuję radości z jazdy. Nie chce mi się.
Nie, nie pobiegłem dziś w półmaratonie. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy, nie licząc krótkiego zrywu nad morzem, pobiegałem raz, na zawodach w Rudzie i to na skróconym dystansie. Nie było więc sensu jechać na dzisiejszy półmaraton. Ale zmusiłem się do wstania rano i pojechania rowerem do Gliwic skąd moja ekipa ruszała w podróż do Wałbrzycha.
Krótka wizyta na Szarej, gdzie słońce nie świeci...

Tu nie świeci słońce© djk71
Krótka rozmowa z ekipą i oni ruszają w swoją stronę, a ja... do domu. Chodziło mi po głowie rano, że może gdzieś pojadę, pokręcę się po okolicy... ale ostatecznie nie mam chęci. Nie czuję radości z jazdy. Nie chce mi się.
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans26.76 km
Czas w ruchu01:40
Vśrednia16.06 km/h
VMAX33.22 km/h
Starcie z Fryderyką
Rano było bieganie, a wieczorem rower. W końcu Tadek wrócił z serwisu więc trzeba spróbować jazdy na cienkich oponach. Śnieg na szczęście od rana stopniał, jedynie na wyjeździe z osiedla trzeba uważać.
Jadę i... dziwnie ciężko. Choć staram się jechać bardzo lekko to puls wysoki. Po pół godzinie jazdy spostrzegam, że wieje. I to jak... Ledwie utrzymuję rower w pionie. Na drodze coraz więcej gałęzi. Teraz wiem skąd po drodze te straże pożarne...
Jak by tego było mało to jeszcze jakieś dziwne ostrzeżenia przy drodze...
Z każdą kolejną chwilą jest coraz gorzej. Coraz bardziej się boję, że mnie zepchnie pod nadjeżdżający samochód. Nici z właściwego treningu. Przypomniała mi się pamiętna Kaczawska Wyrypa. Choć tam wiało jeszcze bardziej. I każde drzewo obok, którego przejeżdżaliśmy skrzypiało.
W Zbrosławicach objazd - coś się stało i strażacy nie puszczają nawet rowerzystów... Masakra na zjazdach prędkość maksymalnie 15 km/h a puls bliski 170. Z radością dojeżdżam do domu. Fajnie, że udało się pokręcić... ale zmęczyłem się... psychicznie.
Po powrocie żona mnie informuje, że właśnie nad Polską zaczął szaleć orkan Fryderyka... Szkoda ( a może dobrze), że nie wiedziałem wcześniej...
Jadę i... dziwnie ciężko. Choć staram się jechać bardzo lekko to puls wysoki. Po pół godzinie jazdy spostrzegam, że wieje. I to jak... Ledwie utrzymuję rower w pionie. Na drodze coraz więcej gałęzi. Teraz wiem skąd po drodze te straże pożarne...
Jak by tego było mało to jeszcze jakieś dziwne ostrzeżenia przy drodze...

Brzmi groźnie...© djk71
Z każdą kolejną chwilą jest coraz gorzej. Coraz bardziej się boję, że mnie zepchnie pod nadjeżdżający samochód. Nici z właściwego treningu. Przypomniała mi się pamiętna Kaczawska Wyrypa. Choć tam wiało jeszcze bardziej. I każde drzewo obok, którego przejeżdżaliśmy skrzypiało.
W Zbrosławicach objazd - coś się stało i strażacy nie puszczają nawet rowerzystów... Masakra na zjazdach prędkość maksymalnie 15 km/h a puls bliski 170. Z radością dojeżdżam do domu. Fajnie, że udało się pokręcić... ale zmęczyłem się... psychicznie.
Po powrocie żona mnie informuje, że właśnie nad Polską zaczął szaleć orkan Fryderyka... Szkoda ( a może dobrze), że nie wiedziałem wcześniej...
Powiedz Mu o swych planach...
Ktoś kiedyś powiedział "Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość." Bez względu na to czy to Bóg, Allah, Budda, czy ktokolwiek inny, a może po prostu zwykły los... Nie trzeba Mu nic mówić... On sam bezczelnie podsłuchuje i robi sobie z nas jaja...
Wtedy kiedy wydaje się, że jest choć cień szansy, że coś się poukłada, znienacka człowiek dostaje obuchem w łeb. Kiedy jednego dnia na twarzy zaczyna gościć uśmiech, drugiego ten ktoś tam gdzieś daleko to dostrzega i postanawia, że trzeba to wyrównać wiadrem łez...
Kiedy człowiek ośmiela się marzyć i zaczyna sobie stawiać cele. Ba, nawet dzieli się z nimi z innymi, On to zauważa i pięć minut później dzwoni z "dobrą" nowiną, po której odechciewa Ci się cokolwiek planować, do czegokolwiek dążyć, bo to i tak nie ma sensu. Nie ma się na to żadnego wpływu.
Dziś kolejny, z nielicznych w tym roku, dzień urlopu. Wzięty ot tak, żeby odparować... Mógłbym pójść do pracy i walczyć przez cały dzień ze sobą, ze swoimi myślami, aby skupić się na pracy, na swoich obowiązkach... ale nie miałem na to siły... Jutro, pojutrze pewnie też nie będzie łatwiej, ale jak zwykle będę musiał dać radę... Szkoda brać więcej urlopu... pewnie niestety będzie jeszcze potrzebny...
Urlop i nawet przez myśl nie przechodzi żeby pójść na rower... To już po raz kolejny tak jest... A jeszcze kilkanaście/kilkadziesiąt godzin temu namawiałem kogoś do treningu, umawialiśmy się na przyszłoroczne zawody, na trening, a dziś nawet nie chce mi się patrzeć na rower... na nic...
Rower przestał już pomagać w rozładowywaniu emocji, jak to kiedyś było... Teraz chyba potrzebowałbym bardziej ekstremalnych sportów.... choć nie wiem, czy i one by pomogły...
Za dużo czasem spada na głowę... (tabliczka z jednego z wyjazdów jak znalazł):
Za dużo trudnych decyzji trzeba potem podjąć... Za dużo rozwiązań trzeba znaleźć...
Chodząc po ulicach codziennie widzę obrazki rodem z mojego ulubionego Rancza... "Ławeczka" w filmie, jak i "ławeczki" wokół, też mają swoje problemy... ale czasem chciałbym być na ich miejscu i mieć ich problemy....
Przeszło wczoraj mi przez głowę, żeby zamknąć bloga, albo przynajmniej na jakiś czas wyłączyć... Ale się powstrzymałem... Zbyt dużo wspomnień, głownie tych sympatycznych... Poza tym to jedyne miejsce gdzie czasem człowiek może się wygadać...
Wtedy kiedy wydaje się, że jest choć cień szansy, że coś się poukłada, znienacka człowiek dostaje obuchem w łeb. Kiedy jednego dnia na twarzy zaczyna gościć uśmiech, drugiego ten ktoś tam gdzieś daleko to dostrzega i postanawia, że trzeba to wyrównać wiadrem łez...
Kiedy człowiek ośmiela się marzyć i zaczyna sobie stawiać cele. Ba, nawet dzieli się z nimi z innymi, On to zauważa i pięć minut później dzwoni z "dobrą" nowiną, po której odechciewa Ci się cokolwiek planować, do czegokolwiek dążyć, bo to i tak nie ma sensu. Nie ma się na to żadnego wpływu.
Dziś kolejny, z nielicznych w tym roku, dzień urlopu. Wzięty ot tak, żeby odparować... Mógłbym pójść do pracy i walczyć przez cały dzień ze sobą, ze swoimi myślami, aby skupić się na pracy, na swoich obowiązkach... ale nie miałem na to siły... Jutro, pojutrze pewnie też nie będzie łatwiej, ale jak zwykle będę musiał dać radę... Szkoda brać więcej urlopu... pewnie niestety będzie jeszcze potrzebny...
Urlop i nawet przez myśl nie przechodzi żeby pójść na rower... To już po raz kolejny tak jest... A jeszcze kilkanaście/kilkadziesiąt godzin temu namawiałem kogoś do treningu, umawialiśmy się na przyszłoroczne zawody, na trening, a dziś nawet nie chce mi się patrzeć na rower... na nic...
Rower przestał już pomagać w rozładowywaniu emocji, jak to kiedyś było... Teraz chyba potrzebowałbym bardziej ekstremalnych sportów.... choć nie wiem, czy i one by pomogły...
Za dużo czasem spada na głowę... (tabliczka z jednego z wyjazdów jak znalazł):

Różności spadają z góry© djk71
Za dużo trudnych decyzji trzeba potem podjąć... Za dużo rozwiązań trzeba znaleźć...
Chodząc po ulicach codziennie widzę obrazki rodem z mojego ulubionego Rancza... "Ławeczka" w filmie, jak i "ławeczki" wokół, też mają swoje problemy... ale czasem chciałbym być na ich miejscu i mieć ich problemy....
Przeszło wczoraj mi przez głowę, żeby zamknąć bloga, albo przynajmniej na jakiś czas wyłączyć... Ale się powstrzymałem... Zbyt dużo wspomnień, głownie tych sympatycznych... Poza tym to jedyne miejsce gdzie czasem człowiek może się wygadać...
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans41.24 km
W terenie16.00 km
Czas w ruchu01:52
Vśrednia22.09 km/h
VMAX46.76 km/h
Ślązakom, jacy by nie byli
Ślązakom, jacy by nie byli
Ciężka jazda. Od samego początku, gdy już po starcie nie potrafię złapać powietrza. Jakoś duszno, parno, choć niby po deszczu.
Całą drogę nie mam siły. Czyżby jeszcze efekt sobotniej Ciupagi?
W Tarnowskich Górach przy tzw. dworku Goethego, gdzie obecnie znajduje się m.in. knajpka Kałamarz zatrzymuje mnie wmurowana tabliczka.
Ciekawe skąd to hasło...
Kadencja: 85
Ciężka jazda. Od samego początku, gdy już po starcie nie potrafię złapać powietrza. Jakoś duszno, parno, choć niby po deszczu.
Całą drogę nie mam siły. Czyżby jeszcze efekt sobotniej Ciupagi?
W Tarnowskich Górach przy tzw. dworku Goethego, gdzie obecnie znajduje się m.in. knajpka Kałamarz zatrzymuje mnie wmurowana tabliczka.

Kałamarz, nigdy tu nie bylem© djk71

Ślązakom, jacy by nie byli© djk71
Ciekawe skąd to hasło...
Kadencja: 85
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans40.52 km
Czas w ruchu01:58
Vśrednia20.60 km/h
VMAX41.55 km/h
Temp.23.0 °C
SprzętSuperior 929
Silniki rowerowe, jolka i nie tylko
Silniki rowerowe, jolka i nie tylko
W planach wyjazd rowerowy z Wiktorem. Niestety w ostatniej chwili się rozmyślił więc jadę sam. Wyjątkowo nie mam nastroju na teren. Na asfalt pomysłu też nie mam.

Rokitnica, Osiedle Młodego Górnika, Biskupice, Ruda Śląska...

W Rudzie krótki postój przed budynkiem, który mnie zawsze zastanawiał, kiedy mijałem go samochodem. Wciąż nie wiem co to jest, wygląda na zwykłą kamienicę, ale skąd ten krzyż?

W podpisie można tylko przeczytać: K. Pokorny Kattowitz, ale to chyba autor.
Budynek jest przy krótkiej, ale malowniczej ulicy Kościelnej.

Dalej opłotkami na Zaborze, ile tu (i wcześniej) nowych domów, niektóre nawet ładne. Dalej krzyż z jakże rzadko spotykanymi tu (mimo wszystko) napisami po niemiecku.

Kawałek dalej reklama, która mnie nieco zaskoczyła. Musiałem wrócić i zrobić zdjęcie. Jako, że to najbardziej mi dziś utkwiło w pamięci, jest na początku wpisu :-)
A jeszcze dalej... jolka? Tak się chyba te krzyżówki nazywały...

Trochę kluczenia po centrum, oglądania co się zmieniło, co zniknęło, co powstało.
I przez Waryniol powrót do domu.
Bez celu, bez pośpiechu, po asfalcie, ale fajnie... Szkoda, że sam.
W planach wyjazd rowerowy z Wiktorem. Niestety w ostatniej chwili się rozmyślił więc jadę sam. Wyjątkowo nie mam nastroju na teren. Na asfalt pomysłu też nie mam.

A może by tak sobie kupić? :)© djk71
Rokitnica, Osiedle Młodego Górnika, Biskupice, Ruda Śląska...

A droga długa jest... i piękna© djk71
W Rudzie krótki postój przed budynkiem, który mnie zawsze zastanawiał, kiedy mijałem go samochodem. Wciąż nie wiem co to jest, wygląda na zwykłą kamienicę, ale skąd ten krzyż?

K. Pokorny, Kattowitz... i nic więcej© djk71
W podpisie można tylko przeczytać: K. Pokorny Kattowitz, ale to chyba autor.
Budynek jest przy krótkiej, ale malowniczej ulicy Kościelnej.

Lubię takie klimaty© djk71
Dalej opłotkami na Zaborze, ile tu (i wcześniej) nowych domów, niektóre nawet ładne. Dalej krzyż z jakże rzadko spotykanymi tu (mimo wszystko) napisami po niemiecku.

Es ist vollbracht© djk71
Kawałek dalej reklama, która mnie nieco zaskoczyła. Musiałem wrócić i zrobić zdjęcie. Jako, że to najbardziej mi dziś utkwiło w pamięci, jest na początku wpisu :-)
A jeszcze dalej... jolka? Tak się chyba te krzyżówki nazywały...

Jolka?© djk71
Trochę kluczenia po centrum, oglądania co się zmieniło, co zniknęło, co powstało.
I przez Waryniol powrót do domu.
Bez celu, bez pośpiechu, po asfalcie, ale fajnie... Szkoda, że sam.
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans38.25 km
W terenie8.00 km
Czas w ruchu02:09
Vśrednia17.79 km/h
VMAX50.55 km/h
Temp.20.0 °C
SprzętSuperior 929
Wieczorową porą na nowych oponach
Wieczorową porą na nowych oponach
Trochę zaczęła mnie męczyć jazda na agresywnym bieżniku, gdzie w większości przypadków wcale tego nie potrzebuję. Chwila poszukiwań i zakładam na koła Maxxisy Aspen. Telefon od Andrzeja i jedziemy na wieczorną przejażdżką. Wraz z nami jedzie Krzysiek.
Wyjście z domu i... brak powietrza w tylnym kole... Ok, pewnie jak zakładałem oponę to przyciąłem dętkę. Szybka wymiana i ruszam. Nie jest łatwo. Jadę jak na huśtawce, korygowałem ustawienie siodełka i... nie dokręciłem go poprawnie :-( W trakcie korekty komary chcą mnie zjeść żywcem.
Żeby nie było za łatwo to jeszcze coś w lampce nie łączy i sama się włącza i wyłącza.
W końcu udaje mi się spotkać z chłopakami w Mikulczycach. Ruszamy w stronę Grzybowic, Wieszowa i lasem w stronę Ptakowic. Andrzej jechał już tędy 1000 razy więc jedziemy wąska ścieżką. Na dzień dobry Krzysiek zalicza uślizg i zalicza glebę. Po chwili trudno dojrzeć ścieżkę. Andrzej toruje drogę, na szczęście trawa nie jest wyższa niż do pasa :-)
W końcu wyjeżdżamy na drogę. Próby poszukiwań jakiegoś miejsca w celu uzupełnienia płynów co krok kończą się porażką. W końcu w Starych Tarnowicach są delikatesy całodobowe!

Niestety mimo zachęcających napisów, krzątająca się w środku kobieta... nie zamierza nam pomóc. Zamknięte i już! Na nic zdają się wszelkie techniki negocjacyjne... Czas jechać dalej. Ratuje nas stacja w Stolarzowicach.
Po chwili trzeba się żegnać. Już po północy. I nagle na Przyjemnej zrobiło się chłodno...
A opony? Jestem pod wrażeniem. Są szybkie. Mimo, że to nie slicki to różnica jest olbrzymia. Trochę bałem się w terenie (do tego po ciemku), ale nie było niespodzianek. Na szczęście nie było mokro, bo to raczej nie są opony na błoto, ale na takie warunki jestem zachwycony. Tylko trochę twardo, ale to chyba kwestia ciśnienia.
Trochę zaczęła mnie męczyć jazda na agresywnym bieżniku, gdzie w większości przypadków wcale tego nie potrzebuję. Chwila poszukiwań i zakładam na koła Maxxisy Aspen. Telefon od Andrzeja i jedziemy na wieczorną przejażdżką. Wraz z nami jedzie Krzysiek.
Wyjście z domu i... brak powietrza w tylnym kole... Ok, pewnie jak zakładałem oponę to przyciąłem dętkę. Szybka wymiana i ruszam. Nie jest łatwo. Jadę jak na huśtawce, korygowałem ustawienie siodełka i... nie dokręciłem go poprawnie :-( W trakcie korekty komary chcą mnie zjeść żywcem.
Żeby nie było za łatwo to jeszcze coś w lampce nie łączy i sama się włącza i wyłącza.
W końcu udaje mi się spotkać z chłopakami w Mikulczycach. Ruszamy w stronę Grzybowic, Wieszowa i lasem w stronę Ptakowic. Andrzej jechał już tędy 1000 razy więc jedziemy wąska ścieżką. Na dzień dobry Krzysiek zalicza uślizg i zalicza glebę. Po chwili trudno dojrzeć ścieżkę. Andrzej toruje drogę, na szczęście trawa nie jest wyższa niż do pasa :-)
W końcu wyjeżdżamy na drogę. Próby poszukiwań jakiegoś miejsca w celu uzupełnienia płynów co krok kończą się porażką. W końcu w Starych Tarnowicach są delikatesy całodobowe!

Przyjazny, całodobowy i... zamknięty© djk71
Niestety mimo zachęcających napisów, krzątająca się w środku kobieta... nie zamierza nam pomóc. Zamknięte i już! Na nic zdają się wszelkie techniki negocjacyjne... Czas jechać dalej. Ratuje nas stacja w Stolarzowicach.
Po chwili trzeba się żegnać. Już po północy. I nagle na Przyjemnej zrobiło się chłodno...
A opony? Jestem pod wrażeniem. Są szybkie. Mimo, że to nie slicki to różnica jest olbrzymia. Trochę bałem się w terenie (do tego po ciemku), ale nie było niespodzianek. Na szczęście nie było mokro, bo to raczej nie są opony na błoto, ale na takie warunki jestem zachwycony. Tylko trochę twardo, ale to chyba kwestia ciśnienia.
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans64.29 km
W terenie40.00 km
Czas w ruchu03:24
Vśrednia18.91 km/h
VMAX46.17 km/h
Temp.18.0 °C
SprzętSuperior 929
Najlepszy Polak i zabytki
Najlepszy Polak i zabytki
Działo się...

... ale po kolei...
Po wczorajszej przejażdżce i nocnym reżyserowaniu dziś rano wyjazd na kolejne zawody z cyklu Grand Prix Euroregionu Silesia 2012. Startuje tylko Igorek. Rejestracja, numerek na rower, chwila skupienia...

I ruszamy z Igorkiem oraz Amigą na objazd trasy. No cóż, miałem nadzieję na zrobienie kilku zdjęć ale nie było na to czasu. Wąskie ścieżki, zjazdy takie, że pewnie gdybym był na wycieczce to z kilku bym sprowadził rower, a tu... Igor zjeżdża... więc trzeba gnać za nim ;-)
Niezbyt łatwa trasa, mało miejsc do wyprzedzania...
Oczekiwanie na start. Dziadek z Darkiem zostają na starcie, a ja idę na podjazd, który na początku pokonał Igorka, ale po chwili już był zaliczony.
Jadą. Część wprowadza, Igorek jedzie...

Po chwili inni tarasują drogę i już też trzeba prowadzić.

Do końca walczymy.

W efekcie... 4 miejsce, przed nim 3 Czechów. Czyli... najlepszy z Polski ;-)
Wracamy do domu.
Obiad i jedziemy z Darkiem do Chudowa. Trochę później niż planowaliśmy. Dołącza do nas Olek. Skoro jest Olek to oczywiście nie jedziemy najkrótszą drogą tylko... Zabrzańską Trasą Rowerową :-)
Przed Chudowem wiatr i deszcz, który skutecznie wypłoszył część wystawców, jak i sporo zwiedzających. Dobrze. Mniejszy tłum. Źle, bo nie udało się spotkać z kilkoma znajomymi.
Za to kilka ciekawych autek :-)




Są też motory


Niektórzy ich mocno pilnują:

A chłopaki zastanawiają się czym ja się tak podniecam...

Czas wracać. Wskazaną przez Amigę trasą docieramy szybko do Makoszów. Stamtąd już chyba najkrótszą (z dala od głównych dróg) trasą na północ.
Fajny rowerowy dzień.
Działo się...

Piękny dzióbek...© djk71
... ale po kolei...
Po wczorajszej przejażdżce i nocnym reżyserowaniu dziś rano wyjazd na kolejne zawody z cyklu Grand Prix Euroregionu Silesia 2012. Startuje tylko Igorek. Rejestracja, numerek na rower, chwila skupienia...

Chwila zadumy© djk71
I ruszamy z Igorkiem oraz Amigą na objazd trasy. No cóż, miałem nadzieję na zrobienie kilku zdjęć ale nie było na to czasu. Wąskie ścieżki, zjazdy takie, że pewnie gdybym był na wycieczce to z kilku bym sprowadził rower, a tu... Igor zjeżdża... więc trzeba gnać za nim ;-)
Niezbyt łatwa trasa, mało miejsc do wyprzedzania...
Oczekiwanie na start. Dziadek z Darkiem zostają na starcie, a ja idę na podjazd, który na początku pokonał Igorka, ale po chwili już był zaliczony.
Jadą. Część wprowadza, Igorek jedzie...

Oni prowadzą, ja jadę© djk71
Po chwili inni tarasują drogę i już też trzeba prowadzić.

Jakby mi nie zajechali drogi to bym wjechał© djk71
Do końca walczymy.

Jeszcze kawałek do mety© djk71
W efekcie... 4 miejsce, przed nim 3 Czechów. Czyli... najlepszy z Polski ;-)
Wracamy do domu.
Obiad i jedziemy z Darkiem do Chudowa. Trochę później niż planowaliśmy. Dołącza do nas Olek. Skoro jest Olek to oczywiście nie jedziemy najkrótszą drogą tylko... Zabrzańską Trasą Rowerową :-)
Przed Chudowem wiatr i deszcz, który skutecznie wypłoszył część wystawców, jak i sporo zwiedzających. Dobrze. Mniejszy tłum. Źle, bo nie udało się spotkać z kilkoma znajomymi.
Za to kilka ciekawych autek :-)

Królowa w wersji milicyjnej© djk71

W życiu piękne są tylko chwile© djk71

Octawia Kombi© djk71

Piękne© djk71
Są też motory

Zagraniczne© djk71

Plamiasty© djk71
Niektórzy ich mocno pilnują:

Ostrzeżenie© djk71
A chłopaki zastanawiają się czym ja się tak podniecam...

Długo jeszcze?© djk71
Czas wracać. Wskazaną przez Amigę trasą docieramy szybko do Makoszów. Stamtąd już chyba najkrótszą (z dala od głównych dróg) trasą na północ.
Fajny rowerowy dzień.
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans20.01 km
W terenie18.50 km
Czas w ruchu01:03
Vśrednia19.06 km/h
Temp.8.0 °C
SprzętSuperior 929
Mur i zmęczenie
Mur i zmęczenie
Wczoraj rower trafił do serwisu na przegląd. W końcu już parę km na nim zrobiłem od dnia zakupu. Po serwisie krótka jazda kontrolna (zapomniałem wpisu zrobić więc mam 1km w plecy w statystykach) i niestety... na więcej nie było czasu. Wieczorem przyszło mi do głowy, że wstanę o 4-tej rano i do 10-tej pokręcę w samotności. Niestety zmęczenie ostatnim okresem dało znać o sobie i pierwszy raz o dawna przespałem... 11 godzin! Wstałem po dziesiątej, śniadanie i... choć na chwilę do lasu. Bardzo tego ostatnio potrzebuję. Kręcić i nie myśleć albo kręcić i pomyśleć...
Jako, że wczoraj padało, postanowiłem założyć błotniki. Przed dojazdem do Krajszyny niepokojący stukot. Tylni błotnik się poluzował. Korekta i jadę.
Jadę niby bez celu ale wiem gdzie wyląduję...

Daniel opisał to miejsce tak niesamowicie, że musiałem tu przyjechać.
Niby blisko, a wcześniej tu nie trafiłem. Ile jeszcze tajemnic kryje nasz las?
Mur w lesie pełen zapisków. Zapisków tworzonych na bieżąco przez... człowieka, który...

Właśnie... który co?
Zwariował?

Zmądrzał?

Ma już dość wszystkiego wokół?

A może po prostu jest szczęśliwy...?

Wygląda na wykształconego, starannego, dokładnego..., a jednak coś w jego życiu sprawiło, że spędza czas w środku lasu chcąc coś przekazać...
Coś złego, czy dobrego?
I czemu robi to tutaj? W lesie, nawet nie przy głównej ścieżce... Ma pewnie świadomość, że przeczyta to zaledwie garstka ludzi... Że przyjdą młodzi, znudzeni i zamalują to hasłem, że ten czy inny jest taki lub owaki... A może komuś przyjdzie do głowy uporządkować las i... mur runie...
Zastanawiam się ilu z nas skończy tak samo. Świat jest coraz bardziej zwariowany. My sami wariujemy coraz bardziej. Praca - dzięki której mieliśmy zarobić na życie, na przyjemności, na lepsze życie - coraz bardzie nami rządzi... Coraz więcej moich znajomych, podobnie jak ja sam, spędza coraz więcej czasu pracując, co nie przekłada się w żaden sposób ani na ich sytuację finansową, ani zadowolenie, ani na nic pozytywnego. Co więcej, sa coraz mniej zadowoleni z tego robią, bo nie mają już czasu robić tego tak jak by chcieli, bo mają tej pracy więcej i więcej...
Może trzeba inaczej, jak niektórzy inni... 8-16 i do widzenia. Odpowiedzi dla klientów krótkie: Tak, nie, nie ma... I co z tego, że klient będzie niezadowolony lub nie będzie sprzedaży... Praca wykonana. Byle jak ale wykonana. A jeśli ktoś się czepi to przecież nie ich wina, to inni nie pomogli...

Ciekawe czy powodem działań autora tych tekstów też była praca... Czy to ona go zmęczyła, czy coś innego? A może wręcz przeciwnie, wcale nie jest zmęczony... Nie wiem...
Ja w każdym razie jestem bardzo zmęczony... wszystkim...
BTW; Polecam opis tego miejsca i spotkania z tym człowiekiem na blogu Daniela
Wczoraj rower trafił do serwisu na przegląd. W końcu już parę km na nim zrobiłem od dnia zakupu. Po serwisie krótka jazda kontrolna (zapomniałem wpisu zrobić więc mam 1km w plecy w statystykach) i niestety... na więcej nie było czasu. Wieczorem przyszło mi do głowy, że wstanę o 4-tej rano i do 10-tej pokręcę w samotności. Niestety zmęczenie ostatnim okresem dało znać o sobie i pierwszy raz o dawna przespałem... 11 godzin! Wstałem po dziesiątej, śniadanie i... choć na chwilę do lasu. Bardzo tego ostatnio potrzebuję. Kręcić i nie myśleć albo kręcić i pomyśleć...
Jako, że wczoraj padało, postanowiłem założyć błotniki. Przed dojazdem do Krajszyny niepokojący stukot. Tylni błotnik się poluzował. Korekta i jadę.
Jadę niby bez celu ale wiem gdzie wyląduję...

Wcale nie takim drobnym maczkiem...© djk71
Daniel opisał to miejsce tak niesamowicie, że musiałem tu przyjechać.
Niby blisko, a wcześniej tu nie trafiłem. Ile jeszcze tajemnic kryje nasz las?
Mur w lesie pełen zapisków. Zapisków tworzonych na bieżąco przez... człowieka, który...

Nowy tekst© djk71
Właśnie... który co?
Zwariował?

A to po co?© djk71
Zmądrzał?

Chemik?© djk71
Ma już dość wszystkiego wokół?

Zagadka© djk71
A może po prostu jest szczęśliwy...?

O taką Polskę walczymy?© djk71
Wygląda na wykształconego, starannego, dokładnego..., a jednak coś w jego życiu sprawiło, że spędza czas w środku lasu chcąc coś przekazać...
Coś złego, czy dobrego?
I czemu robi to tutaj? W lesie, nawet nie przy głównej ścieżce... Ma pewnie świadomość, że przeczyta to zaledwie garstka ludzi... Że przyjdą młodzi, znudzeni i zamalują to hasłem, że ten czy inny jest taki lub owaki... A może komuś przyjdzie do głowy uporządkować las i... mur runie...
Zastanawiam się ilu z nas skończy tak samo. Świat jest coraz bardziej zwariowany. My sami wariujemy coraz bardziej. Praca - dzięki której mieliśmy zarobić na życie, na przyjemności, na lepsze życie - coraz bardzie nami rządzi... Coraz więcej moich znajomych, podobnie jak ja sam, spędza coraz więcej czasu pracując, co nie przekłada się w żaden sposób ani na ich sytuację finansową, ani zadowolenie, ani na nic pozytywnego. Co więcej, sa coraz mniej zadowoleni z tego robią, bo nie mają już czasu robić tego tak jak by chcieli, bo mają tej pracy więcej i więcej...
Może trzeba inaczej, jak niektórzy inni... 8-16 i do widzenia. Odpowiedzi dla klientów krótkie: Tak, nie, nie ma... I co z tego, że klient będzie niezadowolony lub nie będzie sprzedaży... Praca wykonana. Byle jak ale wykonana. A jeśli ktoś się czepi to przecież nie ich wina, to inni nie pomogli...

Reforma emerytalna© djk71
Ciekawe czy powodem działań autora tych tekstów też była praca... Czy to ona go zmęczyła, czy coś innego? A może wręcz przeciwnie, wcale nie jest zmęczony... Nie wiem...
Ja w każdym razie jestem bardzo zmęczony... wszystkim...
BTW; Polecam opis tego miejsca i spotkania z tym człowiekiem na blogu Daniela