Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2010
Dystans całkowity: | 168.90 km (w terenie 49.50 km; 29.31%) |
Czas w ruchu: | 10:26 |
Średnia prędkość: | 16.19 km/h |
Maksymalna prędkość: | 42.97 km/h |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 28.15 km i 1h 44m |
Więcej statystyk |
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans21.19 km
Czas w ruchu01:01
Vśrednia20.84 km/h
VMAX41.02 km/h
Temp.9.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Bez tytułu...
Bez tytułu...
Po prostu masakra. Wszędzie wokół masakra. Mam dość. Dość wielu rzeczy. Wielu osób. Po prostu chciałbym uciec gdzieś... Daleko...
Wieczorem po krótkiej drzemce postanawiam pójść na rower. Ciemno, mokro ale to nic. Muszę rozładować emocje. Do tego przydałoby się zobaczyć jak rower się sprawuje przed Odyseją.
Zjeżdżam do Rokitnicy i... może do lasu? Może... potem. Na razie do Zabrza. Centrum i... lampka zaczyna mnie ostrzegać, że zaraz padnie bateria. Szlag by to trafił. Co jeszcze będzie przeciwko mnie?
Koło dworca dowiaduję się ile to mamy zaprzyjaźnionych miast.

Niestety, trzeba wracać do domu. Po ciemku jeździł nie będę, a baterii zapasowych brak. Zwykle wożę, ale dziś nie mogło się udać. Dobrze, że choć czołówkę wziąłem, choć tam już też nie pamiętam kiedy baterie zmieniałem.
Szkoda, że muszę wracać. Nie udało się rozładować emocji. Nie udało się pojechać do lasu. Za to coś przednia przerzutka zaczęła szwankować. Mam nadzieję, że to tylko brud...
Za krótko, za wolno, za... ech szkoda gadać... Nawet pisać się nie chce. Może następnym razem będę bardziej twórczy...
Z innej beczki:
Złomiarze ukradli znaki z miasteczka rowerowego
Co za chory kraj...
Po prostu masakra. Wszędzie wokół masakra. Mam dość. Dość wielu rzeczy. Wielu osób. Po prostu chciałbym uciec gdzieś... Daleko...
Wieczorem po krótkiej drzemce postanawiam pójść na rower. Ciemno, mokro ale to nic. Muszę rozładować emocje. Do tego przydałoby się zobaczyć jak rower się sprawuje przed Odyseją.
Zjeżdżam do Rokitnicy i... może do lasu? Może... potem. Na razie do Zabrza. Centrum i... lampka zaczyna mnie ostrzegać, że zaraz padnie bateria. Szlag by to trafił. Co jeszcze będzie przeciwko mnie?
Koło dworca dowiaduję się ile to mamy zaprzyjaźnionych miast.

Zabrze miasto turystyki przemysłowej© djk71
Niestety, trzeba wracać do domu. Po ciemku jeździł nie będę, a baterii zapasowych brak. Zwykle wożę, ale dziś nie mogło się udać. Dobrze, że choć czołówkę wziąłem, choć tam już też nie pamiętam kiedy baterie zmieniałem.
Szkoda, że muszę wracać. Nie udało się rozładować emocji. Nie udało się pojechać do lasu. Za to coś przednia przerzutka zaczęła szwankować. Mam nadzieję, że to tylko brud...
Za krótko, za wolno, za... ech szkoda gadać... Nawet pisać się nie chce. Może następnym razem będę bardziej twórczy...
Z innej beczki:
Złomiarze ukradli znaki z miasteczka rowerowego
Co za chory kraj...
X Zabrzańskie Szosowe Wyścigi Rowerowe Niezrzeszonych
X Zabrzańskie Szosowe Wyścigi Rowerowe Niezrzeszonych
Kiedy jest ładna pogoda to ja się włóczę po delegacjach lub siedzę do późna w pracy. Gdy przychodzi weekend to... bawię się na weselu (co nie oznacza, że nie było fajnie :-)).
Martwi mnie jednak fakt, że Odyseja Jesienna 2010 już w ten weekend. Tradycyjnie zbyt mało treningu, a nadchodzący tydzień zapowiada się... deszczowo... Nie dość, że nie pojeżdżę to jeszcze warunki na trasie będą... ciekawe... Czyżby miało być jak dwa lata temu?
Tymczasem dziś szosowe wyścigi w Zabrzu. Wiktorka nie ma, ja się nie ścigam (obawiam się kontroli antydopingowej po weselu...) ale Igorek nie odpuszcza. Spodobało mu się wygrywanie :-)
Z dziadkiem i Anetką jedziemy na start. Tak czeka już na nas Kosma. Zapisy. Objazd trasy i zaraz start.
Jeszcze tylko parę metrów...
... i Igorek zdobywa brązowy medal.
Zmęczony ale szczęśliwy.
Teraz czas na Monikę. Jej kategoria ruszyła wraz z grupą mężczyzn 30-39. Szkoda, że nie widzieliście jak wystartowała. Trochę trwało zanim faceci na rowerach szosowych ją dogonili :-)
Na mecie zameldowała się pierwsza spośród kobiet. Gratulacje.
Igorek cieszy z medalu. Czyżby chciał mi coś zasugerować przed Odyseją... ;-)
Za wysokie progi, ale obiecuję świetnie się bawić... :-)
Kiedy jest ładna pogoda to ja się włóczę po delegacjach lub siedzę do późna w pracy. Gdy przychodzi weekend to... bawię się na weselu (co nie oznacza, że nie było fajnie :-)).
Martwi mnie jednak fakt, że Odyseja Jesienna 2010 już w ten weekend. Tradycyjnie zbyt mało treningu, a nadchodzący tydzień zapowiada się... deszczowo... Nie dość, że nie pojeżdżę to jeszcze warunki na trasie będą... ciekawe... Czyżby miało być jak dwa lata temu?
Tymczasem dziś szosowe wyścigi w Zabrzu. Wiktorka nie ma, ja się nie ścigam (obawiam się kontroli antydopingowej po weselu...) ale Igorek nie odpuszcza. Spodobało mu się wygrywanie :-)
Z dziadkiem i Anetką jedziemy na start. Tak czeka już na nas Kosma. Zapisy. Objazd trasy i zaraz start.

Emocje na starcie© djk71
Jeszcze tylko parę metrów...

Meta już blisko© djk71
... i Igorek zdobywa brązowy medal.
Zmęczony ale szczęśliwy.

3 miejsce :-)© djk71
Teraz czas na Monikę. Jej kategoria ruszyła wraz z grupą mężczyzn 30-39. Szkoda, że nie widzieliście jak wystartowała. Trochę trwało zanim faceci na rowerach szosowych ją dogonili :-)
Na mecie zameldowała się pierwsza spośród kobiet. Gratulacje.

Najlepsza wśród kobiet© djk71
Igorek cieszy z medalu. Czyżby chciał mi coś zasugerować przed Odyseją... ;-)

Tata, a medla wygląda tak... :-)© djk71
Za wysokie progi, ale obiecuję świetnie się bawić... :-)
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans29.94 km
W terenie23.00 km
Czas w ruchu01:46
Vśrednia16.95 km/h
VMAX36.86 km/h
Temp.14.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Bohater, czy niedoszły zabójca?
Bohater, czy niedoszły zabójca?
Wczoraj nie miałem zbyt dużo czasu na jazdę. Dziś... chęci do wstania z łóżka. Chyba wciąż odsypiam ubiegły tydzień.
W końcu po jedenastej zbieram się i jadę. Czasu niezbyt dużo ale trzeba choć trochę to wykorzystać.
Ruszam w stronę Miechowic i drogę zastępuje mi policjant informując mnie o trwającym tam właśnie maratonie. Chwila dyskusji i mogę jechać "ale po angielsku - tzn. tak jak biegają lewą stroną". Ok. Wśród biegających dostrzegam Prezydenta Bytomia. Słysząc szum kół woła "Wolę rower!" ale dzielnie biegnie dalej. Krótka wymiana zdań (zwykle spotykamy się na bytomskich masach krytycznych) i jadę dalej.

Leśne ścieżki to coś czego dziś mi trzeba. W samotności zmęczyć się i przestać mysleć o wielu sprawach.
Mijam Miechowice i wjeżdżam do Segietu. Fantastyczne miejsce. Bukowe tereny już w 1908 roku Niemcy chcieli otoczyć ochroną. Udało im się to dopiero (sic!) w 1942 roku.
Podjazdy, zjazdy... fantastycznie.
Po raz pierwszy dziś zauważam tablicę: Park kulturowy "Hałda Popłuczkowa". Często tędy przejeżdżam więc albo jest nowa albo byłem ślepy. Piękne widoki. Zakaz wjazdu pojazdów silnikowych ale jak widać po śladach wielu to nie przeszkadza.



Jadę dalej. Kilkukrotnie, choć zwykle tego nie robię, wjeżdżam i wyjeżdżam z Segietu. Potrzebowałem się powspinać i pozjeżdżać (próbując nie łapać za klamki).
Kiedy waham się gdzie jechać podpowiedzi nasuwają się same.

Fajne, ale nie dziś :-)
Pora wracać. Dojeżdżam rozpędzony do skrzyżowania ścieżek. Widoczność dobra, nikt nie jedzie więc prawie nie zwalniam. Prawie, bo przy skrzyżowaniu stoi rodzinka z maluchem na rowerku na czterech kółkach. Patrzą na mnie gdy z dużą prędkością zbliżam się w ich kierunku. Gdy jestem już prawie na skrzyżowaniu ojciec-idiota wypycha bezbronnego malucha na środek skrzyżowania. Nie wiem jak to zrobiłem. Zatrzymałem się tuż przed malcem. Cud. Nie wiem jak to zrobiłem. Dzieciak nawet nie zdążył się zorientować co się stało. Co mogło się stać. Ojciec usłyszał tylko niecenzuralny potok słów. Reszta dostanie mu się od żony w domu. Nie wiem kto był bardziej blady, ja, czy ona... Przecież gdyby rozpędzone 100 kg wpadło na to dziecko... lepiej nie myśleć... Nie wiem czy uratowałem mu życie, czy omal go nie zabiłem...
500m dalej siadam na trawie i siedzę. Nie potrafię jechać. Cały się trzęsę. Po kilu minutach siadam na rower i spokojnym tempem docieram do domu. Żona mówi, że mam jeszcze 20 minut czasu więc mogę jeszcze pojeździć. Nie chce mi się. Nie dzisiaj...
Wczoraj nie miałem zbyt dużo czasu na jazdę. Dziś... chęci do wstania z łóżka. Chyba wciąż odsypiam ubiegły tydzień.
W końcu po jedenastej zbieram się i jadę. Czasu niezbyt dużo ale trzeba choć trochę to wykorzystać.
Ruszam w stronę Miechowic i drogę zastępuje mi policjant informując mnie o trwającym tam właśnie maratonie. Chwila dyskusji i mogę jechać "ale po angielsku - tzn. tak jak biegają lewą stroną". Ok. Wśród biegających dostrzegam Prezydenta Bytomia. Słysząc szum kół woła "Wolę rower!" ale dzielnie biegnie dalej. Krótka wymiana zdań (zwykle spotykamy się na bytomskich masach krytycznych) i jadę dalej.

Prezydent Bytomia - jeździ na rowerze, biega....© djk71
Leśne ścieżki to coś czego dziś mi trzeba. W samotności zmęczyć się i przestać mysleć o wielu sprawach.
Mijam Miechowice i wjeżdżam do Segietu. Fantastyczne miejsce. Bukowe tereny już w 1908 roku Niemcy chcieli otoczyć ochroną. Udało im się to dopiero (sic!) w 1942 roku.
Podjazdy, zjazdy... fantastycznie.
Po raz pierwszy dziś zauważam tablicę: Park kulturowy "Hałda Popłuczkowa". Często tędy przejeżdżam więc albo jest nowa albo byłem ślepy. Piękne widoki. Zakaz wjazdu pojazdów silnikowych ale jak widać po śladach wielu to nie przeszkadza.

Hałda Popłuczkowa© djk71

Wysoko - nie dla mnie© djk71

Kolor terenu© djk71
Jadę dalej. Kilkukrotnie, choć zwykle tego nie robię, wjeżdżam i wyjeżdżam z Segietu. Potrzebowałem się powspinać i pozjeżdżać (próbując nie łapać za klamki).
Kiedy waham się gdzie jechać podpowiedzi nasuwają się same.

Jechać, czy nie jechać?© djk71
Fajne, ale nie dziś :-)
Pora wracać. Dojeżdżam rozpędzony do skrzyżowania ścieżek. Widoczność dobra, nikt nie jedzie więc prawie nie zwalniam. Prawie, bo przy skrzyżowaniu stoi rodzinka z maluchem na rowerku na czterech kółkach. Patrzą na mnie gdy z dużą prędkością zbliżam się w ich kierunku. Gdy jestem już prawie na skrzyżowaniu ojciec-idiota wypycha bezbronnego malucha na środek skrzyżowania. Nie wiem jak to zrobiłem. Zatrzymałem się tuż przed malcem. Cud. Nie wiem jak to zrobiłem. Dzieciak nawet nie zdążył się zorientować co się stało. Co mogło się stać. Ojciec usłyszał tylko niecenzuralny potok słów. Reszta dostanie mu się od żony w domu. Nie wiem kto był bardziej blady, ja, czy ona... Przecież gdyby rozpędzone 100 kg wpadło na to dziecko... lepiej nie myśleć... Nie wiem czy uratowałem mu życie, czy omal go nie zabiłem...
500m dalej siadam na trawie i siedzę. Nie potrafię jechać. Cały się trzęsę. Po kilu minutach siadam na rower i spokojnym tempem docieram do domu. Żona mówi, że mam jeszcze 20 minut czasu więc mogę jeszcze pojeździć. Nie chce mi się. Nie dzisiaj...
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans9.61 km
W terenie2.50 km
Czas w ruchu01:00
Vśrednia9.61 km/h
VMAX37.60 km/h
Temp.12.0 °C
Śladami zwycięzców
Śladami zwycięzców
Po tygodniowej przerwie związanej z pobytem w Poznaniu dziś niestety też nie udało się pojeździć. Prawie. Prawie, bo wieczorem Igorek chce mi pokazać, gdzie w ubiegłą niedzielę zdobywał medale.
Jedziemy do Rokitnicy, a tam przez Żniwiarzy w okolice stadionu gdzie w ubiegłą niedzielę odbyła się finałowa edycja AZS MTB CUP 2010.
Niestety nie mogłem towarzyszyć moim chłopakom ale mieli spore wsparcie, co też przełożyło się na wyniki :-)
Wiktor- 2 miejsce w wyścigu
Igor - 1 miejsce w wyścigu...
... i 2 w uphillu
Jeszcze tylko zmyć błoto...
I można odpocząć. Dawno nie widziałem/słyszałem ich tak szczęśliwych.
Zresztą co się dziwić w takim towarzystwie...
Trasa była ponoć bardzo wymagająca.
Po tygodniowej przerwie związanej z pobytem w Poznaniu dziś niestety też nie udało się pojeździć. Prawie. Prawie, bo wieczorem Igorek chce mi pokazać, gdzie w ubiegłą niedzielę zdobywał medale.
Jedziemy do Rokitnicy, a tam przez Żniwiarzy w okolice stadionu gdzie w ubiegłą niedzielę odbyła się finałowa edycja AZS MTB CUP 2010.
Niestety nie mogłem towarzyszyć moim chłopakom ale mieli spore wsparcie, co też przełożyło się na wyniki :-)
Wiktor- 2 miejsce w wyścigu

Podoba mi się to srebro....© djk71
Igor - 1 miejsce w wyścigu...

Wygrałem !!!© djk71

Wysoko zaszedłem, trudniej zejść....© djk71

Ech ta sława...© djk71
... i 2 w uphillu

Drugie miejsce też nie jest złe© djk71
Jeszcze tylko zmyć błoto...

Po zawdoach© djk71
I można odpocząć. Dawno nie widziałem/słyszałem ich tak szczęśliwych.

Usmiech zwycięzcy...© djk71
Zresztą co się dziwić w takim towarzystwie...

Piękne te zawodniczki© djk71
Trasa była ponoć bardzo wymagająca.
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans21.33 km
W terenie16.00 km
Czas w ruchu01:07
Vśrednia19.10 km/h
VMAX42.97 km/h
Temp.15.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Samochody i błotko
Samochody i błotko
Wczoraj nie udało mi się dotrzeć na Zabrzańską Masę Krytyczną. Tzn. dotarłem ale... autem. Ale i tak miło był zobaczyć znajomych. Może następnym razem będzie lepiej.
Dziś chciałem całe przedpołudnie przeznaczyć na rower. Niestety od bladego świtu leje. W tej sytuacji wpakowałem chłopaków do samochodu i zrobiliśmy sobie męski dzień. Samochody... ;)





Było fajnie. Chłopcy byli zachwyceni.
Skończyliśmy na II Targach Turystyki Dziedzictwa Przemysłowego. Spodziewałem się czegoś więcej ale nie nudziłem się.
Uciąłem sobie ciekawą pogawędkę z Dariuszem Waleriańskim, który prezentował książkę „Zabrze krok po kroku”. Znam to już ale miło było pogawędzić o śląskich zabytkach techniki, o trasach rowerowych (i ich braku)... Niesamowity człowiek.
Pół godziny gawędziliśmy również z Tomaszem Zubilewiczem, który prezentował pozycję "Zabrze na każdą pogodę". Niestety nie było jeszcze możliwości kupna, ale ma mnie powiadomić jak będzie to możliwe.

Po powrocie do domku zmieniam opony. Pierwsza chyba świadoma zmiana opon.
Świadoma, bo... niby wiedziałem, że są różne ale jakoś nie miałem potrzeby zmieniać. Przednia przejechała ponad 10 tys. km. Tylna padła więc wymieniłem ponad rok temu na coś jakby semi-slicki i... o ile na drodze chyba faktycznie lepiej to błoto... masakra.
Jako, że już wkrótce Odyseja, a mając w pamięci Błotną Odyseję sprzed dwóch lat i wiosenną w tym roku... stwierdziłem, że zmiana opon jest konieczna.
Przeglądałem sporo różnych opon w necie i... kupiłem jakieś pierwsze z brzegu w miarę tanie i wyglądające, ze dadzą radę. Ruszam w teren i... pierwsza górka masakra. Błota nie zauważyłem ale brak oddechu to i owszem. Chwila odpoczynku i jadę dalej. Opony rewelka. Bez względu na to jakie jest błoto po prostu go nie zauważam. Ciekawe czy to faktycznie kwestia opon czy po prostu wmówiłem sobie, że teraz będzie dobrze... ;-)
Fajnie. Wróciłem upaćkany od stóp do głów ale nie żałuje. Tylko kto mi rower umyje?
Wczoraj nie udało mi się dotrzeć na Zabrzańską Masę Krytyczną. Tzn. dotarłem ale... autem. Ale i tak miło był zobaczyć znajomych. Może następnym razem będzie lepiej.
Dziś chciałem całe przedpołudnie przeznaczyć na rower. Niestety od bladego świtu leje. W tej sytuacji wpakowałem chłopaków do samochodu i zrobiliśmy sobie męski dzień. Samochody... ;)

Czar starych aut© djk71

Czar starych aut© djk71

Czar starych aut© djk71

Czar starych aut© djk71

Czar starych aut© djk71
Było fajnie. Chłopcy byli zachwyceni.
Skończyliśmy na II Targach Turystyki Dziedzictwa Przemysłowego. Spodziewałem się czegoś więcej ale nie nudziłem się.
Uciąłem sobie ciekawą pogawędkę z Dariuszem Waleriańskim, który prezentował książkę „Zabrze krok po kroku”. Znam to już ale miło było pogawędzić o śląskich zabytkach techniki, o trasach rowerowych (i ich braku)... Niesamowity człowiek.
Pół godziny gawędziliśmy również z Tomaszem Zubilewiczem, który prezentował pozycję "Zabrze na każdą pogodę". Niestety nie było jeszcze możliwości kupna, ale ma mnie powiadomić jak będzie to możliwe.

Jaka będzie jutro pogoda?© djk71
Po powrocie do domku zmieniam opony. Pierwsza chyba świadoma zmiana opon.
Świadoma, bo... niby wiedziałem, że są różne ale jakoś nie miałem potrzeby zmieniać. Przednia przejechała ponad 10 tys. km. Tylna padła więc wymieniłem ponad rok temu na coś jakby semi-slicki i... o ile na drodze chyba faktycznie lepiej to błoto... masakra.
Jako, że już wkrótce Odyseja, a mając w pamięci Błotną Odyseję sprzed dwóch lat i wiosenną w tym roku... stwierdziłem, że zmiana opon jest konieczna.
Przeglądałem sporo różnych opon w necie i... kupiłem jakieś pierwsze z brzegu w miarę tanie i wyglądające, ze dadzą radę. Ruszam w teren i... pierwsza górka masakra. Błota nie zauważyłem ale brak oddechu to i owszem. Chwila odpoczynku i jadę dalej. Opony rewelka. Bez względu na to jakie jest błoto po prostu go nie zauważam. Ciekawe czy to faktycznie kwestia opon czy po prostu wmówiłem sobie, że teraz będzie dobrze... ;-)
Fajnie. Wróciłem upaćkany od stóp do głów ale nie żałuje. Tylko kto mi rower umyje?
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans31.48 km
Czas w ruchu02:33
Vśrednia12.35 km/h
VMAX39.93 km/h
Temp.11.0 °C
SprzętRock Machine Flash
I Śląska Rowerowa Masa Krytyczna
I Śląska Rowerowa Masa Krytyczna
Mamy w regionie masę katowicką, gliwicką, bytomską, zabrzańska i zagłębiowską... Dziś pierwsza Śląska Masa Krytyczna więc... jechać trzeba.
Myślałem, że pojedziemy całą rodzinką ale nie wyszło. Sam dojeżdżam na bytomski rynek a tam już się dzieje.
Imprezę prowadzi bytomski duszek - przewodnik dążących do celu - Świetlik.

W tle sztuka o tematyce rowerowej.

Przed nami stare rowery...



Niektóre są BARDZO czyste...



Czyżby kiedyś też kradli i trzeba było wszystko przypinać?

Kompas?

Rozmowy ze znajomymi, kupujemy pamiątkowe plakietki, odblaski i inne dostając tym samym szansę na wygranie roweru.
W końcu ruszamy...

Wesoły przejazd w policyjnej obstawie. Miło było popatrzeć momentami na obstawę :-) Po kilkunastu kilometrach docieramy z powrotem na Rynek. Ustawiamy się wokół Rynku tworząc rowerowy łańcuch.

Wszyscy kolejno zostajemy mianowani Przyjaznymi Rowerzyst(k)om, dostajemy przewodniki po bytomskich trasach turystycznych oraz numerowane certyfikaty uczestnictwa. Wychodzi, że było nas 184. Ładnie ;)

Następuje losowanie miliona nagród (połowę wygrał Raptor :-) Mnie niestety nie udało nic zgarnąć...
Fajnie było spotkać wielu znajomych, poznać nowych... Ogólnie sympatycznie i wesoło. Niektórym z wrażenia nawet gwizdki z ust wypadały...

Następna "śląska" za rok... przydałoby się trochę muzyki i trochę lepsza pogoda...
Pozdrowionka dla wszystkich... Ludzi z bikestats już dziś chyba nie byłem w stanie policzyć... Dużo nas, choć wielu jeszcze brakowało...
Mamy w regionie masę katowicką, gliwicką, bytomską, zabrzańska i zagłębiowską... Dziś pierwsza Śląska Masa Krytyczna więc... jechać trzeba.
Myślałem, że pojedziemy całą rodzinką ale nie wyszło. Sam dojeżdżam na bytomski rynek a tam już się dzieje.
Imprezę prowadzi bytomski duszek - przewodnik dążących do celu - Świetlik.

Bytomski Świetlik© djk71
W tle sztuka o tematyce rowerowej.

Kominiarz na rowerze© djk71
Przed nami stare rowery...

Starych rowerów czar© djk71

Starych rowerów czar© djk71

Starych rowerów czar© djk71
Niektóre są BARDZO czyste...

Starych rowerów czar© djk71

Starych rowerów czar© djk71

Starych rowerów czar© djk71
Czyżby kiedyś też kradli i trzeba było wszystko przypinać?

Starych rowerów czar© djk71
Kompas?

Starych rowerów czar© djk71
Rozmowy ze znajomymi, kupujemy pamiątkowe plakietki, odblaski i inne dostając tym samym szansę na wygranie roweru.
W końcu ruszamy...

Ruszamy© djk71
Wesoły przejazd w policyjnej obstawie. Miło było popatrzeć momentami na obstawę :-) Po kilkunastu kilometrach docieramy z powrotem na Rynek. Ustawiamy się wokół Rynku tworząc rowerowy łańcuch.

Rowerowy łańcuch© djk71
Wszyscy kolejno zostajemy mianowani Przyjaznymi Rowerzyst(k)om, dostajemy przewodniki po bytomskich trasach turystycznych oraz numerowane certyfikaty uczestnictwa. Wychodzi, że było nas 184. Ładnie ;)

Certyfikat Przyjazny Rowerzyst(k)om© djk71
Następuje losowanie miliona nagród (połowę wygrał Raptor :-) Mnie niestety nie udało nic zgarnąć...
Fajnie było spotkać wielu znajomych, poznać nowych... Ogólnie sympatycznie i wesoło. Niektórym z wrażenia nawet gwizdki z ust wypadały...

Aż mu gwizdek wypadł...© djk71
Następna "śląska" za rok... przydałoby się trochę muzyki i trochę lepsza pogoda...
Pozdrowionka dla wszystkich... Ludzi z bikestats już dziś chyba nie byłem w stanie policzyć... Dużo nas, choć wielu jeszcze brakowało...
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans55.35 km
W terenie8.00 km
Czas w ruchu02:59
Vśrednia18.55 km/h
VMAX41.39 km/h
Temp.10.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Złombol
Złombol
Obudziłem się o 4:15. wstałem, zjadłem śniadanie i postanowiłem pójść na rower. Niestety coś mnie podkusiło i spojrzałem na termometr. 6 stopni i ciemność za oknem skutecznie przekonały mnie do powrotu do łóżka. Kolejna próba o siódmej i... syn poprosił żebym się do niego chwilę przytulił. W efekcie dopiero po dziewiątej ruszam z domu. Cel - Katowice i Silesia City Center, gdzie pod hasłem Złombol ma spotkać się ekipa ponad 120 starych samochodów i ruszyć w podróż do Stambułu.
Przy okazji mam spotkać się z kumplem, który niedawno kupił sobie w końcu rower :) Będzie powód żeby częściej bywać w okolicach Katowic ;-)
Pomysł na trasę był inny ale z powodu godziny jadę przez Bytom i trafiam na Łagiewnicką, o której nie tak dawno pisał Dynio. W sumie fajnie się jedzie.

Dostaję MMS-a od kumpla ze zdjęciem pierwszej naprawy przedziurawionej dętki :-) Życzę mu powodzenia i szybkiego spotkania w Katowicach.
Ostatnio jak byłem na Stadionie Śląskim było inaczej...

Dojeżdżam do parkingu i... mój rower... skacze. Czyżbym też złapał gumę? Nie to nie to. Ale coś się koło z tyłu słabo kręci. Rozpinam hamulec i.. dalej to samo. Coś dziwnego.
Nie wiem o co chodzi. Zobaczę później. czyżbym miał skończyć jak niektórzy przed startem?

Teraz pora na podziwianie uczestników rajdu. Człowiek wiele się dowiaduje o niektórych samochodach... nie pamiętam takiej wersji łady.

Fajny klimat. Kiedyś też mieliśmy Poloneza...

Dociera Darek ale... pieszo. Naprawił rower ale musiał wrócić do domu i żeby zdążyć dojechał busem. Szkoda, ale trudno grunt, że jest.

Fajny klimat - wiem, że już to pisałem - sami zboczeńcy jak mówi Darek, czy też jak poprawia go jeden z oglądających "pozytywnie zakręceni" :-)


Grunt, że kierowca nie pali...

Ekipa jest przygotowana na wszystko....

W międzyczasie orientuję się co jest powodem moich problemów... Pęknięte szprychy. Szlag by to trafił. Dwa tygodnie temu naprawiałem dwie inne pęknięte. Coś z nimi jest nie tak. Na poprzednich przejechałem 10 tys. km i ani jedna nie pękła, a tu dwie awarie w dwa tygodnie.

Nie wiedziałem, że 3 pęknięte szprychy mogą tak zdeformować koło. Masakra. Kumpel dowiaduje się, że w Silesii jest serwis rowerowy.

Cała impreza jest pod hasłem...

Są też hasła edukacyjne...

Czekamy, aż ekipa odjedzie i próbujemy. Intersport - sklep i serwis. W pierwszej chwili dowiaduję się, że "na już" nie da się nic zrobić, ale jak tłumaczę, że mam jeszcze kilkadziesiąt km do domu, serwisant mówi żebym zostawił rower i przyszedł za dwie godziny.
Mamy więc dwie godziny na kawę i pogaduchy o... rowerach :)
Wracamy i prawie jest ok. Krótka rozmowa z sympatycznym serwisantem i dwadzieścia kilka złotych... z kieszeni Darka - pierwszy raz od dawna nie wziąłem dziś ze sobą pieniędzy i pierwszy raz mi ich brakło. Dobrze, że był Darek :-) Dzięki raz jeszcze.
Odbieram rower, żegnamy się i jadę do domu. Mapy też nie wziąłem więc jadę na azymut. Trochę przez WPKiW, trochę przez Chorzów, Siemianowice, Bytom... Kilka ścieżek bez przejazdu więc trzeba wrócić ale jest fajnie...
W końcu ląduję ponownie na Łagiewnickiej i po chwili mijam Romana, Dynia i jeszcze paru rowerzystów. Pewnie jutro spotkamy się na I Śląskiej Rowerowej Masie Krytycznej w Bytomiu.
Jakieś 5km od domu mam dość. Tempo wolne i nie mam siły. Tylko czemu? No tak ostatni raz jadłem... 12 godzin temu... Znów zachowałem się... no comments...
Ale się rozpisałem....
Obudziłem się o 4:15. wstałem, zjadłem śniadanie i postanowiłem pójść na rower. Niestety coś mnie podkusiło i spojrzałem na termometr. 6 stopni i ciemność za oknem skutecznie przekonały mnie do powrotu do łóżka. Kolejna próba o siódmej i... syn poprosił żebym się do niego chwilę przytulił. W efekcie dopiero po dziewiątej ruszam z domu. Cel - Katowice i Silesia City Center, gdzie pod hasłem Złombol ma spotkać się ekipa ponad 120 starych samochodów i ruszyć w podróż do Stambułu.
Przy okazji mam spotkać się z kumplem, który niedawno kupił sobie w końcu rower :) Będzie powód żeby częściej bywać w okolicach Katowic ;-)
Pomysł na trasę był inny ale z powodu godziny jadę przez Bytom i trafiam na Łagiewnicką, o której nie tak dawno pisał Dynio. W sumie fajnie się jedzie.

Nowa rowerówka w Bytomiu© djk71
Dostaję MMS-a od kumpla ze zdjęciem pierwszej naprawy przedziurawionej dętki :-) Życzę mu powodzenia i szybkiego spotkania w Katowicach.
Ostatnio jak byłem na Stadionie Śląskim było inaczej...

Stadion Śląski w przebudowie© djk71
Dojeżdżam do parkingu i... mój rower... skacze. Czyżbym też złapał gumę? Nie to nie to. Ale coś się koło z tyłu słabo kręci. Rozpinam hamulec i.. dalej to samo. Coś dziwnego.
Nie wiem o co chodzi. Zobaczę później. czyżbym miał skończyć jak niektórzy przed startem?

A rajd już za chwilę....© djk71
Teraz pora na podziwianie uczestników rajdu. Człowiek wiele się dowiaduje o niektórych samochodach... nie pamiętam takiej wersji łady.

Łada z wycieraczkami świateł?© djk71
Fajny klimat. Kiedyś też mieliśmy Poloneza...

Doniczka?© djk71
Dociera Darek ale... pieszo. Naprawił rower ale musiał wrócić do domu i żeby zdążyć dojechał busem. Szkoda, ale trudno grunt, że jest.

Syrena Bosto z uchwytem na napoje i GPS-em...© djk71
Fajny klimat - wiem, że już to pisałem - sami zboczeńcy jak mówi Darek, czy też jak poprawia go jeden z oglądających "pozytywnie zakręceni" :-)

Ropy nam nie braknie© djk71

Klimat musi być© djk71
Grunt, że kierowca nie pali...

Kierowca© djk71
Ekipa jest przygotowana na wszystko....

"M jak miłość" trzeba przecież gdzieś zobaczyć...© djk71
W międzyczasie orientuję się co jest powodem moich problemów... Pęknięte szprychy. Szlag by to trafił. Dwa tygodnie temu naprawiałem dwie inne pęknięte. Coś z nimi jest nie tak. Na poprzednich przejechałem 10 tys. km i ani jedna nie pękła, a tu dwie awarie w dwa tygodnie.

I gdzie tu nakleić logo BS?© djk71
Nie wiedziałem, że 3 pęknięte szprychy mogą tak zdeformować koło. Masakra. Kumpel dowiaduje się, że w Silesii jest serwis rowerowy.

Szeryf?© djk71
Cała impreza jest pod hasłem...

Motto całej imprezy© djk71
Są też hasła edukacyjne...

Dotyczy równiez rowerzystów© djk71
Czekamy, aż ekipa odjedzie i próbujemy. Intersport - sklep i serwis. W pierwszej chwili dowiaduję się, że "na już" nie da się nic zrobić, ale jak tłumaczę, że mam jeszcze kilkadziesiąt km do domu, serwisant mówi żebym zostawił rower i przyszedł za dwie godziny.
Mamy więc dwie godziny na kawę i pogaduchy o... rowerach :)
Wracamy i prawie jest ok. Krótka rozmowa z sympatycznym serwisantem i dwadzieścia kilka złotych... z kieszeni Darka - pierwszy raz od dawna nie wziąłem dziś ze sobą pieniędzy i pierwszy raz mi ich brakło. Dobrze, że był Darek :-) Dzięki raz jeszcze.
Odbieram rower, żegnamy się i jadę do domu. Mapy też nie wziąłem więc jadę na azymut. Trochę przez WPKiW, trochę przez Chorzów, Siemianowice, Bytom... Kilka ścieżek bez przejazdu więc trzeba wrócić ale jest fajnie...
W końcu ląduję ponownie na Łagiewnickiej i po chwili mijam Romana, Dynia i jeszcze paru rowerzystów. Pewnie jutro spotkamy się na I Śląskiej Rowerowej Masie Krytycznej w Bytomiu.
Jakieś 5km od domu mam dość. Tempo wolne i nie mam siły. Tylko czemu? No tak ostatni raz jadłem... 12 godzin temu... Znów zachowałem się... no comments...
Ale się rozpisałem....
AktywnośćJazda na rowerze
SprzętRock Machine Flash
Czytać czy jeździć - oto jest pytanie :)
Czytać czy jeździć - oto jest pytanie :)
Chyba mi trochę odbiło... Czyżby to wpływ zbyt długiego urlopu? A muszę przyznać, że urlop mi się podobał i rzeczywiście odpocząłem. I spodobało mi się to. I znów przyszła mi chęć na jakąś wyprawę rowerową. I na częstsze włóczenie się na rowerze, najlepiej z dala od ludzi... I w końcu na jazdy po górkach (nawet takie jednodniowe)... I choć pewnie wyprawa nie uda się już w tym roku to... pomarzyć zawsze można.
Nie wiem, czy to w wyniku tych marzeń, czy z powodu zbyt dużej ilości czasu na surfowanie w internecie, czy też ze względu na kolejną bezsilność przy wakacyjnej awarii roweru, a może z tych wszystkich powodów - postanowiłem sobie kupić kilka książek... I zrobiłem to :-)

Teraz pozostanie tylko czytać. Czytać i... próbować tego w praktyce... :-)
Nie zamierzam zostać nagle wybitnym sportowcem, oddać się kolarstwu bez reszty itp. Wydaje mi się jednak, że jest parę rzeczy, nad którymi mógłbym popracować. Tylko czy będzie mi się chciało? Czy nie będzie tak, że opadną wakacyjne emocje i znów się będę zasłaniał pracą, obowiązkami...
Zobaczymy...
Tym czasem pora na lekturę... A może na rower... Nie, chyba jednak na lekturę... A rower... jutro... albo... ;)
Chyba mi trochę odbiło... Czyżby to wpływ zbyt długiego urlopu? A muszę przyznać, że urlop mi się podobał i rzeczywiście odpocząłem. I spodobało mi się to. I znów przyszła mi chęć na jakąś wyprawę rowerową. I na częstsze włóczenie się na rowerze, najlepiej z dala od ludzi... I w końcu na jazdy po górkach (nawet takie jednodniowe)... I choć pewnie wyprawa nie uda się już w tym roku to... pomarzyć zawsze można.
Nie wiem, czy to w wyniku tych marzeń, czy z powodu zbyt dużej ilości czasu na surfowanie w internecie, czy też ze względu na kolejną bezsilność przy wakacyjnej awarii roweru, a może z tych wszystkich powodów - postanowiłem sobie kupić kilka książek... I zrobiłem to :-)

Odbiło mi?© djk71
Teraz pozostanie tylko czytać. Czytać i... próbować tego w praktyce... :-)
Nie zamierzam zostać nagle wybitnym sportowcem, oddać się kolarstwu bez reszty itp. Wydaje mi się jednak, że jest parę rzeczy, nad którymi mógłbym popracować. Tylko czy będzie mi się chciało? Czy nie będzie tak, że opadną wakacyjne emocje i znów się będę zasłaniał pracą, obowiązkami...
Zobaczymy...
Tym czasem pora na lekturę... A może na rower... Nie, chyba jednak na lekturę... A rower... jutro... albo... ;)