Wpisy archiwalne w kategorii

W 9 miesięcy do maratonu

Dystans całkowity:766.33 km (w terenie 179.17 km; 23.38%)
Czas w ruchu:84:28
Średnia prędkość:9.07 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:168 m
Maks. tętno maksymalne:203 (100 %)
Maks. tętno średnie:185 (91 %)
Liczba aktywności:77
Średnio na aktywność:9.95 km i 1h 05m
Więcej statystyk

Królewski dystans zaliczony :)

Niedziela, 1 października 2017 · Komentarze(17)
9 miesięcy przygotowań i... udało się! Maraton zaliczony! Jestem szczęśliwy!

Jest medal ;) © djk71


Ale po kolei... Po dziewięciu miesiącach przygotowań, momentami ciężkich, momentami nie wykonanych tak jak było zaplanowane, nadszedł ten dzień. 1 października 2017 - PKO Silesia Marathon.

Wczesnym rankiem ruszam do katowickiego Silesia City Center skąd startujemy. Chwila na przebranie się, wcześniej wizyta w Tesco, bo zapomniałem zapakować ręcznik. Potem oddaję ciuchy do depozytu i ruszam na rozgrzewkę. Niestety przychodzę na sam koniec.

Na starcie © djk71

Na miejscu niespodziewanie spotykam dawno niewidzianego kolegę jest więc okazja pogadać. Po chwili żegnam żonę i ruszamy.

Ruszamy © djk71

Od początku próbuję się nie podpalić, tym razem nie patrzę na tętno, biegnę na samopoczucie. Wolniej niż inni, swoim tempem, ale patrząc już w domu na puls to... po 5 minutach skoczył na 180+...

W okolicach Spodka czeka na rowerze Amiga. Jak się potem okaże będzie na mnie czekał z aparatem jeszcze w wielu miejscach :-)

Jeszcze świeży © djk71

Zbiegając obok Muzeum Śląskiego jeden z zawodników informuje mnie, że gubię żele... Niedobrze... Na szczęście tylko jeden wypadł na całej trasie.

Przebiegając przez Dolinę Trzech Stawów wciąż biegnie się świetnie. 10 km zaliczone. Zegarek pokazuje, że jestem kilka minut do przodu w stosunku do założonego tempa. Nie wiem, czy się cieszyć, że tak dobrze mi idzie, czy martwić, że zbytnio szarżuję.

W Dolinie Trzech Stawów © djk71

Biegniemy na Nikiszowiec... to miejsce jest niesamowite. Do tego kibice robią spory hałas. Jest świetnie. 15 km za mną.

Nikiszowiec jest piękny © djk71

Na Giszowcu robi się ciepło, zwijam rękawki. W okolicach 20 km zaczynam czuć na podbiegu zmęczeniu. Pierwsze przejście do marszu. Czyli nie uda się całości przebiec. Szkoda, ale celem głównym było dotarcie do mety w limicie czasu.

Docieram do Szopienic, tu oprócz Darka, czeka na mnie Adam. Miło.

Kurtyna, ale słaba © djk71

Na przemian biegnę i idę dalej. Teraz jest już ciężko. Trzy km dalej czeka na mnie Agnieszka. Pociesza mnie, że to już tylko 10km do mety, ale to dopiero 29 km. Musimy jeszcze nad tą matematyką popracować... ;-)

Kawałek dalej kolejny znajomy na rowerze. Świetnie widzieć na trasie dopingujące Cię osoby. Nawet jeśli to tylko chwila, jeśli to tylko kilka zamienionych słów to niesamowicie podtrzymuje na duchu i daje kopa.

Dobiegam na Dąbrówkę Małą - 30 km - znam to miejsce doskonale - 5 lat technikum :-) Po drodze fajny doping z gitarą i organami. Szkoda tylko, że takich miejsc było tylko kilka...

Dopada mnie kryzys, ale znów spotykam Darka - więc znów jest kop :-)
Udaje się jednak dotrzeć do Siemianowic - 35km.

Bufety - dobrze, że są :-) © djk71

Tu odcinek, który daje mi najbardziej w kość długi podbieg (podejście) do wieży telewizyjnej w Bytkowie.
Po drodze kolejna niespodzianka - kolejny rowerzysta. Miło, że koledzy rowerzyści się nie obrazili na to, że prawie porzuciłem rower. Ale to tylko czasowo :-)

Jest Bytków i wjazd do Parku Śląskiego - 38,5 km. Już tylko niecałe 4 km. Tylko, albo aż....

No i przede mną końców w Parku Śląskim © djk71

Wcale nie jest łatwo, mimo, że większość z górki.

W końcu jednak widać Stadion Śląski. Trzeba spiąć się w sobie i nie dać ciała na bieżni...

I za chwilę wbiegam do tunelu © djk71

Wbiegam w tunel i.... uczucie jest niesamowite...

Wybiegam z tunelu © djk71

Po chwili wybiegam na bieżnię i rozglądam się wokół obserwując kibiców na trybunach. Człowiek przez chwilę czuje się jak prawdziwa gwiazda sportu.

Jest pięknie © djk71

Ostatnia prosta i widzę rodzinę, widzę znajomych z pracy. Jest pięknie! Chce mi się fruwać.

Są znajomi © djk71
Mam to :-) © djk71

Jest meta © djk71

Przebiegam linię mety i... jest euforia... i jakiś żal, że to już koniec. Ale górę bierze radość. Jest medal .

5:30:20

Teraz jeszcze tylko depozyt, bufet i kąpiel (szatnie i prysznice robią niesamowite wrażenie).

Czysty i przebrany wychodzę żeby spotkać się z rodziną i znajomymi. Szkoda, że były jeszcze inne plany i trzeba było tak szybko uciekać. Dziękuję jednak wszystkim, którzy byli na trasie, którzy dotarli na stadion i którzy trzymali za mnie kciuki. Udało się.

Co dalej? Nie wiem. Muszę odpocząć. Dopiero teraz wieczorem zaczynam odczuwać ten dystans w nogach. Dobrze, że jutro wolne :-)

Zdjęcia by moja żona i Amiga - dzięki ;-)

Podsumowanie przygotowań do maratonu

Piątek, 29 września 2017 · Komentarze(6)

No i stało się. Za dwa dni maraton. Nie tak przygotowania miały wyglądać, ale już nic nie poradzę. Spróbuję ;-)

Przez 9 miesięcy:
- miałem 84 treningi biegowe
- przebiegłem 728,46 km
- maksymalny dystans to tylko 30,15 km
- średni dystans: 8,67 km
- 7 biegów powyżej 20km, 1 powyżej 30 km
- samo bieganie zajęło mi 82:34:46 czasu
- średnie tempo 6:45 min/km

Czy to wszystko wystarczy, aby w niedzielę 1 października przebiec na PKO Silesia Marathon - 42,195 km ?

Nie wiem, naprawdę nie wiem. Ale postaram się. Dobiec. Bez względu na czas.
Na stronie maratonu jest trasa, gdyby ktoś chciał ślad gps to jest tutaj.

Nie wiem ile pobiegnę, ale zakładam, że około 5h. Jeśli ktoś będzie miał ochotę powitać mnie na mecie, czyli na Stadionie Śląskim - będzie mi miło. Jest to też okazja, żeby odwiedzić stadion po remoncie korzystając z Dnia Otwartego.

Jeśli ktoś będzie miał szansę pojawić się gdzieś na trasie i pokibicować... będzie mi tym bardziej miło. Będzie mi to na pewno bardzo potrzebne. Szczególnie w drugiej części trasy.

Nie jestem w stanie powiedzieć, o której godzinie gdzie będę, ale kalkulator podpowiada, że (czasy bardzo szacunkowe):

9:00 - start z ulicy Ściegiennego w Katowicach - obok Silesia City Center
9:06 - okolice ronda
9:18 - skrzyżowanie Warszawskiej i Granicznej
9:31 - CH Trzy Stawy
9:48 - nawrotka na Muchowcu
10:18 - Cmentarz Komunalny
10:40 - Nikiszowiec
11:00 - Giszowiec
11:23 - Mysłowice - Obrzeżna Zachodnia
11:54 - Szopienice - kościół św. Jadwigi
12:31 - okolice Osiedla Kukuczki w Katowicach
12:46 - Dąbrówka Mała
13:08 - Wojskowe Zakłady Mechaniczne w Siemianowicach
13:32 - Wieża telewizyjna w Bytkowie
14:00 - Meta na Stadionie Śląskim.


Oczywiście czasy powyżej czysto teoretyczne i im bliżej końca tym pewnie bardziej mogą odbiegać od tego co napisałem.

Jeśli ktoś będzie mógł gdzieś kibicować będzie świetnie :-) Niestety asysta rowerowa na trasie zabroniona - grozi dyskwalifikacją zawodnika, co nie znaczy, że nie można podjechać na kilka punktów :-)

I jeszcze żeby mnie było łatwiej wypatrzeć w tłumie... mój numer :-) Na pewno będę biegł w teamowej koszulce.


W niedzielę startuję z nr 899 © djk71

Ostatnie długie wybieganie

Niedziela, 10 września 2017 · Komentarze(3)
Trzy tygodnie do maratonu.

Dziś ostatnie chyba długie wybieganie. Ciepło. Dla testu nie zakładam czapki. Szybko tego żałuję. Oczy pełne słonego potu. Założony na rękę buff nie nadąża z wycieraniem. Zakładam go na głowę, trochę lepiej, ale niestety ten nie jest najwyższej jakości i trochę zbyt mocno uciska mi skronie. Po kilku kilometrach go ściągam i znów nie widzę nic na oczy :-( Czapka musi być.

Czapka musi być © djk71


Dziś nie pilnuję tętna i już w czwartej minucie jestem 180+. Trudno, zobaczymy jak zareaguje organizm dalej. O dziwo jakoś biegnę. Przez 17,5 km nie jest źle (oprócz oczu), potem niestety do bolącej od 1,5 miesiąca lewej stopy dochodzi ból prawego Achillesa :-( Zatrzymuję się na chwilę. Idę, chcę biec... boli... Jeszcze kawałek spaceru i jeszcze... w sumie 2 km :-( Podbiegam tylko końcówkę do domu.

W domu okazuje się, że... otarł mnie but stąd ten ból... Mam nadzieję, że to tylko od otarcie, a nie faktycznie ścięgno... Zresztą w domu już prawie nie boli. W przeciwieństwie do lewej stopy. Ta boli coraz bardziej. W sumie łatwiej mi się biegnie, niż chodzi. Przynajmniej wtedy nie kuleję...

Długie wybieganie

Wtorek, 5 września 2017 · Komentarze(0)
Nietypowo, bo długie wybieganie zamiast w weekend to we wtorek po pracy.

Po raz kolejny zamiast muzyki słucham książki. Przez większość trasy biegnie się spokojnie choć wolno. Może jednak muzyka dyktuje tempo? Przez pierwsze 15 km spoko, potem zaczynam czuć zmęczenie. Nie ma wyboru biegnę.
Równo na 21 km łapie mnie skurcz w prawą łydkę. Po raz pierwszy chyba odkąd biegam. Po chwili jednak ruszam dalej. Wbiegając na osiedle mam 25km. Wystarczy na dziś. Czuję zmęczenie.

Do maratonu pozostaje niecałe 4 tygodnie. To było ostatnie tak długie wybieganie. Czy wystarczy, aby 1 października pokonać 42km? Zobaczymy. Będzie to pewnie wypadkowa wydolności, mięśni i... głowy...

Miesiąc do maratonu - podsumowanie sierpnia

Niedziela, 3 września 2017 · Komentarze(1)
Do maratonu raptem cztery tygodnie, a z treningami coraz gorzej. Co prawda udało się przebiec trzydziestkę, ale plan treningowy poszedł w odstawkę. Ogólnie kilometrów miało być więcej... Bieganie miało być jeszcze bardziej regularne, a tu... słabo...

Jaki będzie miało to wpływ na maraton 1 października? Pewnie spory. Czy uda się przebiec? Zobaczymy. Już nie ma wyboru... do połowy sierpnia mogłem jeszcze zmienić dystans na połówkę, ale tego nie zrobiłem... Więc... spróbuję przebiec całość...

Nierówno trenuję i... nierówno biegam... Wystarczy spojrzeć na buty...


Niezbyt równo © djk71


Stąd może też pojawiające się problemy (nie liczę piszczeli, ale tu przyczyną były najprawdopodobniej buty) dotyczą zawsze tylko jednej nogi...


Podsumowanie sierpnia w drodze do maratonu.

- rower - 3 wyjazdy - 49,60 km - Aż wstyd pisać...
- bieganie - 7 razy - 105,45 km - Niby kilka dłuższych dystansów, ale ogólnie mniej...
- pływanie - 0 razy - 0,00 km - No comments...
- VO2 max - 38 - czyli -3 - cały czas w dół :( Prawie jak na początku :(
- waga: -1,0 kg (-10,9 kg od początku) - Waga prawie w miejscu

W sumie ten miesiąc bardzo średni, cieszą dłuższe dystanse, choć reszta słabiutko. A przede mną ostatni miesiąc...

Zbyt rzadko

Środa, 30 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Im bliżej maratonu tym mniej regularne treningi :( Zamiast czterech w tygodniu, jest jeden, góra dwa.
Przyczyn jest wiele, ale długo by o tym pisać. Jednak prawda jest taka, że jak bym nie był leniem to bym biegał. Czy uda się przebiec? Zobaczymy. Spróbujemy...

Dziś wyszedłem bez konkretnego celu. Po prostu biec. Wyszło ponad 13km. W sumie od początku bardzo wysokie tętno, za wysokie, ale biegło mi się spokojnie. Nawet na podbiegach, których było trochę. Na pewno niewiele miało to wspólnego z zaplanowanymi treningami i pewnie tak już będzie do końca. Pobiegać żeby dobiec 1 października do mety. Bez względu na tempo i czas.

Krótko na Mazurach

Środa, 23 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Urlop więc... nie ma czasu na sport... Trochę kilometrów przespacerowane, mnóstwo energii spalonej w trakcie kibicowania naszym młodym zawodnikom na turnieju piłki ręcznej. Warto było - nasza młodsza drużyna zdobyła pierwsze miejsce w kategorii młodzików, a starsza - trzecie w kategorii juniorów młodszych. Do tego kilka wyróżnień indywidualnych.

Mamy mistrza © djk71

Dopiero dziś między meczami, a obiadem udało się choć na chwilę pójść pobiegać. Wcale nie jest tu płasko. I znów wysoki puls od początku.

Pierwsza trzydziestka

Sobota, 19 sierpnia 2017 · Komentarze(5)
Tydzień temu nie udało się. Dziś kolejna próba.

Wczesna pobudka, małe śniadanko i jakimś cudem robi się już 7:30. Ostatni moment na wyjście, bo od jedenastej ma padać. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie - przecież w trakcie biegu i tak zawsze jestem kompletnie mokry. Chwila zastanowienia się którędy i wybieram trasę na Stolarzowice, Miechowice, a potem strefa, czyli tak jak robiłem dwudziestki.

Biegnę spokojnie wg tętna. Temperatura w porządku. Godzinę wcześniej niż były to zapowiadane zaczyna padać. Zupełnie się tym nie przejmuję. Nawet lepiej, bo w końcu to co spływa z czoła nie jest słone :)

Po dwudziestu km czuję coraz bardziej lewą stopę, czyli nie przeszło. Trzyma mnie coś od Rudy, a do tego teraz momentami doszło dziwne uczucie jakby kłucia w środkowy palec lewej stopy.

Końcówka to oczywiście podbieg z Rokitnicy na Helenkę. Licznik pokazuje "dopiero" 28km. No cóż... "dokręcamy" :-) Rundka wokół osiedla i mamy pierwszą w życiu trzydziestkę.

Pierwsza trzydziestka :) © djk71

Jeszcze tylko schody do domu ;-) i już można odpocząć. Nie było źle, ale łatwo też nie było. Do dystansu maratońskiego jeszcze 12km. Zobaczymy. Oby tylko stopa nie przeszkodziła...

Niby szybko

Środa, 16 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Kolejne zmarnowane dni za mną... Dziś wieczorem namawiam żonę, żeby poszła, a raczej pojechała ze mną. Kilka kółek wokół osiedla. Od początku biegnę szybciej niż zwykle (tak mi się wydaje) żeby jej choć trochę dorównać. Rower jednak jest szybszy. W efekcie po pierwszym kółku mam dość, a średnia wcale nie rewelacyjna.

Drugie okrążenie robię już sam i nie zwalniam. Mimo, że kończę je mokry z bardzo wysokim pulsem to czas jak przy zwykłym spokojnym biegu. Po raz kolejny udowadniam sobie, że trzeba biec swoje...

Nieudana trzydziestka

Sobota, 12 sierpnia 2017 · Komentarze(4)
Ostatnie dni/tygodnie nie nastrajają do treningów. Ciepło, gorąco, albo wietrznie i burzowo...
To źle bo do maratonu już coraz mniej czasu, a kolejne treningi wypadają... :-(

Dzisiejszy też był pod znakiem zapytania. Nie tylko z powodu pogody. Kiedy już się okazało, że będzie czas na pobieganie to poranek powitał nas burzami i ulewami :-( W końcu na szczęście przestało padać. Ruszam i w planach jest zrobienie trzydziestki. Czy się uda zobaczymy.

Od początku bardzo wysoki puls, nawet na zbiegu do Rokitnicy. W Rokitnicy wychodzi słońce. Niedobrze - nie lubię. Na szczęście świeci tylko chwilę, potem ginie za chmurami. Mimo, że biegnę wolno to puls wysoki.

Robię rundkę po strefie i ruszam w stronę Miechowic. Nie wiem, czy jest tak parno, czy ja nie mam czym oddychać. Gdzieś między 15, a 16 km zatrzymuję się. Nie mam sił. Po chwili ruszam dalej, ale po jakiś dwóch kilometrach zatrzymuję się. Nie ma szans na trzydzieści, źle się czuję. Słabo i niepewnie. Nie będę ryzykował. Skręcam w stronę domu. Maszerując, a raczej spacerując puls 150+. Do tego boli noga. Od rudzkiego biegu boli mnie lewa stopa - dokładniej podeszwa stopy w przedniej części... Czuję nawet jak idę, a może bardziej jak idę niż biegnę...

W końcówce kilka zrywów do biegu, ale ostatecznie spacerek do samego domu.

Niedobrze. Po raz pierwszy tak naprawdę przyszło mi do głowy, że może jednak nie dam rady przebiec maratonu. Zobaczymy... jeszcze 49 dni... Jeszcze spróbujemy powalczyć...