Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:445.97 km (w terenie 267.15 km; 59.90%)
Czas w ruchu:27:53
Średnia prędkość:15.99 km/h
Maksymalna prędkość:48.39 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:29.73 km i 1h 51m
Więcej statystyk

Industriada 2012

Sobota, 30 czerwca 2012 · Komentarze(6)
Industriada 2012
W zeszłym roku nie wyszła Industriada, w tym miało być inaczej. Mnóstwo imprez w okolicy, koncerty... wydrukowany plan... ale jak to zwykle bywa pojawiły się nowe plany i trzeba było dokonać lekkiej korekty harmonogramu.

Jako, że w Bytomiu był akcent rowerowy to postanowiliśmy zacząć od tego. Niestety, nie udało się w porę wyjechać, ale skoro już kierunek był ustalony to ruszyliśmy całą rodzinką w towarzystwie Amigi do Bytomia.

Mały incydent edukacyjny na przejeździe dla rowerów w Miechowicach - zakończony sukcesem, bo kobieta jeszcze kilkukrotnie nas przeprasza...

Docieramy do stacji kolejki wąskotorówki w Bytomiu by po kilkunastu minutach oczekiwania dowiedzieć się, że... pociąg nie odjeżdża stąd tylko z Karbia, przez który przejeżdżaliśmy pół godziny wcześniej.

Kiedy dojeżdżamy wjeżdża opóźniony skład kolejki. Ładujemy rowery i...

Wagon rowerowy © djk71


... czekamy ok. 1,5 godziny na naprawę składu, doczepienie dodatkowych wagoników...

Gdzie reszta wagonów? © djk71


Długie oczekiwanie w olbrzymim skwarze...

My już gotowi © djk71


Choć niektórzy pracują...

Malowany ptak... znaczy się pociąg © djk71


Smok wąskotorowy? © djk71


Pewnie gdyby rowery nie były już w wagonie zrezygnowalibyśmy. Koniec końców jednak ruszamy. Jazda trochę ekstremalna, bo letnie wagoniki nie mają szyb, a kolejka dopiero rozpoczęła sezon i... gałęzie ocierające się o ściany wagonu co rusz wpraszają się do wnętrza. Momentami wygląda to nieco niebezpiecznie.

Widoki za oknem ciekawe...

Widoki postindustrialne? © djk71


Po 45 minutach jazdy wysiadamy w Tarnowskich Górach. Dobrze, że to już koniec, bo muszę przyznać, że te w sumie kilka godzin na nogach zmęczyło mnie bardziej niż 100km jazdy.

Spokojnym tempem lasami docieramy do domu. Może atrakcji industrialnych nie było aż tak wiele jak planowaliśmy ale podobało mi się. Dzięki wszystkim za świetną atmosferę ;-)

BTW: Po dodaniu wpisu zauważyłem, że spędziłem na siodełku już... 1000 godzin ;-)

Człowiek z liściem na głowie

Środa, 27 czerwca 2012 · Komentarze(13)
Człowiek z liściem na głowie
Mimo, że widujemy się z Tomkiem niemal codziennie, to ciężko nam się umówić na rower, bo dwa lata (z kawałkiem) to już trochę... Ostatnio jednak pada hasło, że pojeździmy rano. Szósta? Co? Za późno, lepiej czwarta. Ok. Hm... słowo się rzekło... Wieczorem puszczam kontrolnego SMS-a z nadzieją że może mi odpuści... Nie odpuści...

Chciał, nie chciał trzeba wstać po 3-ciej... Śniadanko i wychodzę... Chłodno. Zero sygnału od Tomka, bo... zero sygnału w komórce. Restart pomaga, Tomek już jedzie... Wyjeżdżam mu naprzeciw.

W sąsiednim bloku już szykują się do świąt...

Idą święta © djk71


Spotykamy się w Rokitnicy. Objazd po Osiedlu Ballestrema, rzut oka na stalowe domy... Akademia, Helenka i... do lasu...

Śmigamy po moich ścieżkach zaglądając w co ciekawsze zakątki lasu.
Taki miks jazdy z historią, wysiłku fizycznego z intelektualnym...

Kolejny cel to Segiet, Dolomity... Tu zawsze jest pięknie...

Kanion © djk71


I Red Rock dziś bez błota...

Mamy jeszcze chwilę czasu więc jeszcze Repty... i ciekawsze ścieżki tutejszego parku.

Pora kończyć... jeszcze wjazd na Helenkę od strony Przyjemnej i pora się rozstać... na godzinę... ;-) Zaraz spotkamy się w pracy.

Człowiek z liściem na głowie © djk71


Wpis krótki, ale przecież każde z tych miejsc opisywałem już wiele razy, a poza tym o każdym można by pisać wiele, a tu trzeba jechać do pracy.

Dzięki Tomku, że mnie wyciągnąłeś... Lubię jeździć sam, ale w towarzystwie też jest fajnie, nawet nie wiem kiedy ten czas tak szybko zleciał...

265 km było...

Poniedziałek, 25 czerwca 2012 · Komentarze(12)
265 km było...
... było rok temu... Dziś nie było nawet 10% tego... Mogło być, ale wolałem - jak to ma miejsce ostatnio - zmęczyć się na moich (i kilku nowych) ścieżkach, niż zaliczać kilometry...

Miechowice © djk71


Rok temu był Grassor... wcześniej inne maratony... w tym roku... żadnego :-( Żal mi tego. Zauważyłem, że nie chce mi się nawet czytać relacji znajomych z imprez, bo... im zazdroszczę...

Czuć wakacje... © djk71


Żałuję decyzji o rezygnacji ze startów, ale inaczej się nie dało. Niestety. Wiele decyzji w tym roku było wymuszonych. Przez życie, przez pracę...

Kończę, bo znów powiedzą, że marudzę... A nastrój właśnie jakiś taki mało świąteczny... Choć dziś Dzień Stoczniowca, o Światowym Dniu Smerfa nie wspomnę...

Po weselu

Niedziela, 24 czerwca 2012 · Komentarze(7)
Po weselu

Po weselu miał być szybki sen i rower… w dużej ilości. Nie wyszło. To chyba to dzisiejsze święto sprawiło, że ciężko mi się było wybrać z domu ;-)
Udaje się dopiero krótko przed dwudziestą w towarzystwie Igorka.

Ostatnio nieopatrznie powiedziałem, że jak Igorek przejedzie szybko kilka razy moje ostatnie trasy to we wrześniu w trakcie finału Grand Prix w Rydułtowach pokona rywali. Dziś mimo późnej pory Igor przypomina mi te słowa i chce zobaczyć te ścieżki.

Trudno, jedziemy :) Powoli, żeby tylko je zobaczyć. Mimo to jest gdzie się zmęczyć. Igorek bez problemu przejeżdża wszystko. Dopiero na wydawałoby się szerokim i prostym odcinku najeżdża prawdopodobnie na gałąź i… ląduje poza ścieżką nakrywając się rowerem. Wyglądało groźnie i bolało. Oby szybko przeszło.

Gdzie jest Igor? © djk71


Wygrzebałem się spod roweru © djk71


Drzewo leży, rower leży... © djk71


W końcu jest na nogach, rower lekko zamaskowany...

Wersja militarna © djk71



Kawałek dalej na podjeździe kolejna glebka. To zmęczenie.
Pora wracać. Przejechaliśmy 8km. Igor jest w szoku. Zmęczony jak po kilkudziesięciu. Tak bywa. Jest gdzie ćwiczyć.


Mało było wczoraj , mało dziś, ale najważniejsze, że było, i do tego było miło...

Przed weselem

Sobota, 23 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Przed weselem
Był pomysł wczesnego startu na dłuższą przejażdżkę. Rozsądek jednak zwyciężył - dziś jedziemy na wesele i wypadałoby się wyspać :)
Choć chwilę chcę jednak spędzić na rowerze... kiedy napełniam bidon dzwoni coco75 - jedziemy razem.

Szybki start i szybki stop.

Opona na zimę? © djk71


Łatka, pompka i... schodzi...

No tak, trudno się dziwić kiedy gwóźdź był długi...

Ciągnę i ciągnę... wyciągnąć nie mogę... © djk71


i głęboko wszedł... Jest druga dziura...

Wielkość ma znaczenie... © djk71


W końcu ruszamy. Niestety po kilku km czuję, że koło uderza o korzenie :-(

Jedna łatka puściła, jak się człowiek spieszy...

Tym razem zmiana dętki (mały eksperyment) i jedziemy dalej. Nie będzie dalszego wypadu, bo czasu już mało, za to będą moje ostatnie odkryte ścieżki... :-)

Olkowi się podoba. To dobrze, będzie z kim jeździć na szybkie treningi :-) Tylko narzeka na moje tempo, co poradzę, że nie potrafię jeździć tak szybko jak bym chciał... ;-)

Schade, Scheiße, wie kann das passieren?

Środa, 20 czerwca 2012 · Komentarze(5)
Schade, Scheiße, wie kann das passieren?
To miała być nasza piosenka po meczu z Czechami, ale oglądając wczorajszy mecz to chyba tak powinni zaśpiewać Ukraińcy. Szkoda, że odpadli, bo... grali do końca... Szkoda, że w takich okolicznościach...

Dziś miało być Skrzyczne... Nie wyszło... Zamiast tego był kolejny szybki wypad do lasu. Ciężki, bo... powietrze było ciężkie, gęste... takie przed burzą...

Po znanych ścieżkach, podjazd, zjazd... po 2km nie mogłem oddychać, po 4km byłem mokry, po 8 zaczęło grzmieć... Pora wracać. Przecież nie będę moknął za darmo, to nie maraton ;-) Z drugiej strony i tak byłem cały mokry ;-)


Znów o poranku :-)

Wtorek, 19 czerwca 2012 · Komentarze(7)
Znów o poranku :-)
Kiedyś zdarzało mi się często jeździć o poranku... Ostatnio mniej, a właściwie wcale... Wczorajsza wieczorna przejażdżka i wspomnienie o Chryszczatej sprawiło, że rano znów miałem chęć na zmęczenie w lesie.

Mało czasu ale jadę. Pusto. Dopiero w Miechowicach spotykam na ścieżce małego pieska. Gdy podjeżdżam bliżej okazuje się, że to nie piesek, a już na pewno to duże co stało obok ścieżki nie było pieskiem. Cóż, dzik z bliska wciąż robi wrażenie...

Dojeżdżam do wiaduktu nad dopiero co otwartym odcinkiem autostrady A1: Wieszowa - Pyrzowice. Pusto tu jeszcze.

A1 Wieszowa - Pyrzowice © djk71


Wiadukt jakby jeszcze nie dokończony...

Skończone, czy zapomniane? © djk71


A niektórzy powiedzieli, że się nie wyprowadzą...

Mieszkam w lesie... © djk71


Bo chcą mieszkać w lesie...

Prawie w lesie © djk71


Jeszcze rzut oka nad staw...

Umarłe drzewa © djk71


... z którego w ostatnim roku wypompowano sporo wody...

Pompa? © djk71


I pora wracać do domu i ruszać do pracy.

Czas na Chryszczatą?

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 · Komentarze(6)
Czas na Chryszczatą?

Dziś krótko, ale intensywnie. Jak wczoraj - do naszego lasu. Żeby się zmęczyć. Zjazd, podjazd, zjazd i nowe wąskie ścieżki. Wąskie, pełne korzeni, krzaków, zakrętów i... młodych ludzi ciekawych życia... Oj dzieje się w tym lesie :-)

Podczas kolejnego przejazdu obok jednego ze stawów przypomniały mi się Jeziorka Duszatyńskie i Chryszczata...

Nie są to Jeziora Duszatyńskie ale... © djk71


Chyba dorosłem żeby tam wrócić i... wjechać. Wtedy nie byłem na to gotów. Teraz też nie wiem, ale poziom agresji jaki gdzieś wewnątrz mnie ostatnio siedzi mówi mi, że powinienem spróbować.

Tak jak powinienem w końcu coś zmienić w pracy... Wyjść z nory...

Norka? © djk71


Niby krótko, ale bardzo intensywnie... :-)

Czechy i Rosen Bank

Niedziela, 17 czerwca 2012 · Komentarze(6)
Czechy i Rosen Bank
Dziś od rana nastroje anty-czeskie... choć tak naprawdę to powinny być anty-polskie... bo sami sobie zgotowaliśmy taki los... Jako jednak, że dziś kolejne zawody Igorka w Grand Prix EuroRegionu Silesia 2012, a ostatnio ciągle przegrywa z Czechami to jest postanowienie aby powalczyć z nimi na ich terenie.

Jak przystało na zawody u naszych południowych sąsiadów organizacja jak zwykle na poziomie... innym... Już same namiary na miejsce zawodów: Havířov, a dokładniej: Horní Suchá. Zero adresu, mapki, jakiegoś punktu charakterystycznego... nic, a przecież można było wspomnieć chociaż o tym...

Franek © djk71


Choć kto wie co to jest.... szyb?

Życiorys Franka © djk71


Po kilkunastominutowym kluczeniu po mieście w końcu trzymając się na ogonie jakiegoś Czecha trafiamy na miejsce. Nie tylko my tak błądziliśmy, niektórzy nawet policję prosili o pomoc i nic. Masakra. Innych uwag byłoby jeszcze sporo ale potem znów mi napiszą, że marudzę :-)

Szybki objazd trasy... prosta technicznie choć nieprzyjemna, trawa i kamienie... do tego zero drzew, a z nieba leje się żar. Dwa okrążenia.

Dobry start. Po pierwszym okrążeniu widać zmęczenie ale jedzie mocno.

Dam radę... © djk71


Na drugim okrążeniu jest bardzo zmęczony ale dojeżdża na metę jako piąty - przed nim: czterech Czechów :-(

Podchodzę i widzę łzy w oczach. Niemożliwe, Igorek by nie płakał z powodu miejsca... Bo i nie taki jest powód :-( Jeden z czeskich zawodników kopnął go w kostkę w trakcie wyprzedzania. Widać, że go boli. To nie było fair... :-(

Po powrocie do domu długo walczę z sobą: jechać jeszcze, czy już nie? W końcu jadę. Cel prosty: zmęczyć się. Las miechowicki i jego ścieżki. Jadę, walczę i znów czuję lewe kolano :-( Niedobrze, bo to już kolejny raz czuję, że mam złą pozycję. Przesuwam siodełko do tyłu i... ból mija. Wystarczyło kilka milimetrów? Wystarczyło...

Zjazdy i podjazdy. Kilka razy Krajszyna i okolice. Potrzebowałem tego. Przy okazji odnajduję w końcu Rosen Bank, uzupełnienie Różanego Źródła Ile jeszcze tajemnic kryje ten las?

Rosen Bank © djk71

Dwie lewe ręce

Sobota, 16 czerwca 2012 · Komentarze(8)
Dwie lewe ręce
Ten weekend już nie jest tak rowerowy jak ubiegły. Mimo to miała być dziś jakaś przejażdżka. I byłaby gdybym… nie miał dwóch lewych rąk.
Wczoraj dotykam (już mi to w nawyk weszło) swojego rowerka i... korba się nie kręci. A właściwie kręci się pod naporem siły. Zrzucam łańcuch i... wciąż to samo :-(

Czytam, czytam i... nic nie wiem, ale zaczynam się tym martwić...

Rano... rusza się lepiej, ale wciąż jest to raptem pół obrotu ;-( Serwis? Zobaczymy...

Działa - nie działa... © djk71


Zamiast tego zmieniam łańcuch, bo to powinienem już dawno zrobić i... zakładam go źle. Nie da się? Da się! Ja potrafię :-(

Rozkuwam i problem ze skuciem. Po skuciu - sztywne :-( Masakra. Do tego przerzutki coś ocierają. Jeszcze jakieś korekty i kiepsko to widzę.

Wcześniej Olek mnie wyciągam, ale zdenerwowany odmawiam. W końcu decyduję się sprawdzić jak się rower będzie zachowywał po "naprawach". Dołącza do mnie Wiku i robimy szybką rundkę po lesie. Nawet jeździ i to całkiem nieźle. Korba jednak wciąż opornie.

Wracam do domu, bo za chwilę goście. Chcę pokazać żonie jak działa (nie działa) korba i... kręci się luźno. O co chodzi?