Po weselu
Po weselu miał być szybki sen i rower… w dużej ilości. Nie wyszło. To chyba to dzisiejsze święto sprawiło, że ciężko mi się było wybrać z domu ;-)
Udaje się dopiero krótko przed dwudziestą w towarzystwie Igorka.
Ostatnio nieopatrznie powiedziałem, że jak Igorek przejedzie szybko kilka razy moje ostatnie trasy to we wrześniu w trakcie finału Grand Prix w Rydułtowach pokona rywali. Dziś mimo późnej pory Igor przypomina mi te słowa i chce zobaczyć te ścieżki.
Trudno, jedziemy :) Powoli, żeby tylko je zobaczyć. Mimo to jest gdzie się zmęczyć. Igorek bez problemu przejeżdża wszystko. Dopiero na wydawałoby się szerokim i prostym odcinku najeżdża prawdopodobnie na gałąź i… ląduje poza ścieżką nakrywając się rowerem. Wyglądało groźnie i bolało. Oby szybko przeszło.
Gdzie jest Igor?© djk71
Wygrzebałem się spod roweru© djk71
Drzewo leży, rower leży...© djk71
W końcu jest na nogach, rower lekko zamaskowany...
Wersja militarna© djk71
Kawałek dalej na podjeździe kolejna glebka. To zmęczenie.
Pora wracać. Przejechaliśmy 8km. Igor jest w szoku. Zmęczony jak po kilkudziesięciu. Tak bywa. Jest gdzie ćwiczyć.
Mało było wczoraj , mało dziś, ale najważniejsze, że było, i do tego było miło...