Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2018

Dystans całkowity:154.98 km (w terenie 68.70 km; 44.33%)
Czas w ruchu:11:56
Średnia prędkość:12.99 km/h
Maksymalna prędkość:46.49 km/h
Maks. tętno maksymalne:195 (96 %)
Maks. tętno średnie:185 (91 %)
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:19.37 km i 1h 29m
Więcej statystyk

Walka z piszczelami i... robota...

Niedziela, 25 listopada 2018 · Komentarze(0)
Po wczorajszych problemach z piszczelami dziś zmieniłem buty i pobiegłem pobiegać po miękkim. Niestety kosztem większej liczby podbiegów. Początek spoko, a między drugim, a trzecim kilometrem znów ból piszczeli. Dziś chyba nawet większy niż wczoraj. Zamiast biegu marsz, choć wtedy też boli. Co to jest do diabła?

Zbiegam z Krajszyny i... mam ochotę wrócić. Wbiegam, zbiegam i... znów mam ochotę wrócić. O dziwo nawet piszczele nie bolą tak mocno. Zbieg i... znów podbieg. W sumie pięć takich podbiegów. Nie powinienem tego chyba robić przy bólu, ale jakoś nie potrafiłem się oprzeć.

Końcówka do domu to też podbieg. I czuję go bardzo. Nie wiem co z tym zrobić.... :-(

Potem szybka kąpiel i jedziemy na mecz NMC Górnik Zabrze - Gwardia Opole. Wygraliśmy. A przy okazji na hali wpadło mi w oko ogłoszenie. Oryginalne ;-)

Szukosz roboty? © djk71

Jakby ktoś szukoł roboty... :-)

Co jest nie tak z podbiegami?

Sobota, 24 listopada 2018 · Komentarze(0)
Wychodzę potruchtać przed południem. W planach wolne bieganie, jakieś 8-10 km. Ruszam i jest spoko. Spoko do zbiegu obok stawu. Potem zaczyna się lekki podbieg. Nic wielkiego. Gdybym nie wiedział, że jest to być może bym nawet tego nie zauważył. Ale jest, widać to zresztą również podczas jazdy rowerem, szczególnie w przeciwną stronę - można się rozpędzić.

I niestety czuję go. Po raz kolejny w tym samym miejscu, na trzecim kilometrze bolą piszczele. Próbuję to ignorować, ale jest ciężko - boli. Zatrzymuję się. Pobrzmiewający w uszach rap motywujący każe jednak biec dalej, powoli, ale biec. Ok. Skracam trasę, ale biegnę. Nie słucham zwykle takiej muzyki, ale przy bieganiu się sprawdza.

Koło domu licznik pokazuje 5 km. Dobre i to. Przy rozciąganiu piszczele bolą dalej :-(.
Może te problemy z piszczalami mają związek nie tyle (lub nie tylko) z butami, ale również z podbiegami?

W Holandii przebiegłem 15 km i nie było problemów. Może to kolejny powód, dla którego lubię ten kraj...

Lubię te klimaty © djk71

Tylko co dalej? Co (jak) powinienem ćwiczyć żeby to przewalczyć (oprócz oczywiście samych podbiegów)?


Posłuchać morza, czyli Freedom Forward

Środa, 21 listopada 2018 · Komentarze(3)
Kolejny raz w Holandii, kolejny raz w tym samym miejscu. Zawsze sobie obiecywałem, że będąc tu pobiegnę nad Morze Północne. Zawsze coś przeszkadzało, to bieg na azymut nie wyszedł z powodu miliona kanałów, to za późno ruszyłem...

Tym razem też nie wyglądało, że się uda, bo... zimno, ciemno, dawno takiego dystansu nie przebiegłem i oczywiście od rana zajęcia... Do tego były jakieś problemy z wgraniem trasy, ale ostatecznie wieczorem się udało.

Nastawiłem budzik i wstałem o 5:15. Ciemno, zimno ale postanawiam spróbować. Zobaczymy najwyżej zawrócę. Nie ma czasu na śniadanie, ani picie. Wlewam tylko trochę wody do bukłaka.

Zapomniałem czołówki i odblasków, ale większość dróg, którymi biegnę jest dość dobrze oświetlonych.

Wszyscy jeszcze śpią © djk71

Niestety wschód słońca jest tu godzinę później niż u nas więc kiedy dobiegam do morza jest zupełnie ciemno. Do tego wieje. Słychać szum fal. I to musi mi wystarczyć. Nawet nie myślę żeby chociaż dotknąć wody.

W pobliżu ciekawy pomnik.

Freedom Forward © djk71


Zwracami po chwili nawigacja kieruje mnie w stronę lasu. Nie ma mowy, po ciemku tam nie biegnę. Ruszam na azymut choć w pamięci mam kanały.


Czerwone światło pod mostem © djk71

Szczęśliwie udaje się wrócić na drogę, którą tu przybiegłem. 


Biegnę nią prawie do hotelu. Końcówka lekko zmieniona i... kończy się zamkniętą drogą. Z tej strony udaje się obiec, ale z drugiej płotek. Na szczęście niezbyt wysoki :)

Wracam idealnie żeby się szybko wykąpać, zjeść śniadanie, wymeldować i wypić kawę już na sali. 


Lubię tu biegać. Czy dlatego, że jest płasko? Czy może jednak dlatego, że mi się tu podoba?

Lubię te klimaty © djk71



Żabie Doły

Niedziela, 18 listopada 2018 · Komentarze(2)
Dawno tu nie byłem. Jakoś nie było okazji.

Żab to nie brakuje © djk71

Wczoraj pobiegałem więc dziś rower. Ruszam spod domu i od razu zatrzymujemy się żeby zerknąć na dzieło naszych dzików...

Boisko przygotowywane na przyszły sezon? © djk71

Jadę opłotkami przez Bytom. W końcu daje mi się pstryknąć tramwaj... Kiedyś taki jeździł też na Helenkę...

Budzi wspomnienia © djk71

W Bytomiu są dziesiątki interesujących kamienic, szkoda, że wiele z nich jest tak zniszczonych... Mieszanka stylów, wśród nich takie ciekawostki....

Ciekawa kamienica © djk71

Jeszcze chwila kręcenia po mieście i ruszam do celu. Jak zawsze chwila błądzenia...

A to co? Gdzie ja wylądowałem? © djk71

Chyba jakaś hałda © djk71

W końcu trafiam gdzie chciałem...

Wjazd do wodnego królestwa © djk71

Chociaż zapatrzony w pierwszy staw znów robię dodatkową pętlę...

Pierwszy staw © djk71

Po chwili wracam na właściwe tory...

Kolejny staw © djk71

Lubię to miejsce © djk71

Można tu siedzieć godzinami...

Jesienny klimat © djk71

Można siedzieć i patrzeć © djk71

Tym bardziej, że postawiono ciekawe miejsca do obserwowania...

Punkty obserwacyjne © djk71

Podglądamy przyrodę © djk71

Miało być jeszcze Chechło dziś, ale tu schodzi mi za dużo czasu...

Kaczuszki © djk71

Ocieplana budka © djk71

Gdyby ktoś zapomniał jak nazywa się to miejsce to wystarczy rzucić okiem na mury...

I wiadomo gdzie jesteśmy © djk71

Ktoś się postarał © djk71

Trzeba wracać do domu...

I jeszcze rzut oka na stawy © djk71

W drodze powrotnej zatrzymuję się przy schronie, który zwykle oglądam tylko z samochodu.

Polski Schron Bojowy nr 5 © djk71

Wracam przez Bytom, przez park, mijam stadion Polonii i... zamiast jechać najprostszą drogą postanawiam ominąć szosy. I udaje się. Aż za bardzo ;-( Ścieżka się kończy przy jakiejś hałdzie. I oczywiście zamiast wrócić to jakiś kilometr walczę... jedną nogą próbując jej nie skręcić na kamieniach, a drugiej próbując nie utopić.

Łatwo nie było © djk71
Dostałem w kość.

Z daleka to wygląda lepiej © djk71

Końcówka niby prosta le już jechałem bez sił. W sumie sporo podjazdów wyszło.

W biegu

Sobota, 17 listopada 2018 · Komentarze(0)
Znów cały tydzień w biegu. Niestety nie tym treningowym, a tym życiowym. Wziąłem nawet ciuchy do biegania do Wisły, ale nic z tego nie wyszło. Coś przekombinowałem. Lubię intensywność, ale nie lubię pośpiechu. Wolę mieć wszystko poukładane.

Dziś rano wizyta na meczu chłopaków. Dali z siebie wszystko. Pewnie wygrali.

Nowe koszulki treningowe chłopaków © djk71

Trzeba było też coś z siebie dać. Tym bardziej, że słońce wprost zachęcało do aktywności. Chwila wahania, rower, czy bieg, wybieram bieg.

Jak zawsze przy takiej temperaturze wątpliwości w co się ubrać, ale w końcu wychodzę. Jest ok. Do tego biegnę bez pośpiechu, bez konkretnego celu. Po prostu biegnę dla biegania. I tak chciałbym zawsze.

Jest dobrze, myślałem, że wyjdzie dyszka, ale obiecałem wrócić w ciągu godziny, bo nie wziąłem kluczy, a żona ma wychodne :-) Mimo to i tak spokojnie dziewięć wyszło.

Wracam do domu.


Po nocy z dzikami

Poniedziałek, 12 listopada 2018 · Komentarze(0)
Po wczorajszym ćwierćmaratonie czuję zmęczone uda. Mimo to dziś mam pobiegać w Lesznie. Niestety, a może na szczęście, musimy wracać do domu wcześniej. Robi się ciemno i zastanawiam się czy mimo zmęczenia pobiegać w kółko, czy może pokręcić chwilę. Problem rozwiązuje SMS Andrzeja. Rower. OK.

Chwilę trwa zanim udaje mi się pozbierać i ruszam w stronę Mikulczyc. Gdzieś tam powinniśmy na siebie wpaść. Jestem pierwszy więc chwilę czekam w okolicy kościółka ewangelickiego. Dziwne, że nigdy nie udało mi się go zobaczyć od wewnątrz. Za blisko domu...

Kościółek ewangelicko-augsburski © djk71

W końcu jest Andrzej. Chwila zastanowienia się dokąd  i ruszamy.
Choć w planach najbliższa okolica, po której jeździliśmy niejednokrotnie to udaje mi się Go zaskoczyć kilkoma ciekawymi miejscami. Pomnik na strefie, dawna KWK Pstrowski, Pomnik Tragedii Górnośląskiej w Miechowicach, ruiny pałacu Tiele- Wincklerów, Bradka...

W końcu docieramy do DSD. Zaskakuje nas nowa obsługa. Czujemy jak się w jakiejś wykwintnej restauracji. Mimo chłodu decydujemy się zostać na zewnątrz. Dostajemy koce... Toż to szok panie... Zamawiamy coś do picia i zapiekankę... Czekamy długo, ale warto było... Mogliśmy zamówić jedną na dwóch.

Udaje się trochę porozmawiać, w końcu czas ruszać. Zrobiło się późno więc nie jedziemy dalej, wracamy lasem do domu.

Na ostatnich metrach terenu, już po wyjeździe z lasu przebiega nam przez drogę stado dzików. Ja przywykłem, ale Endrju jest chyba pod wrażeniem ;)
Na Helence rozstajemy się. Ja do domu, a Jemu jeszcze zostało parę kilometrów.
Fajnie było znów razem pokręcić. Szkoda, że tak rzadko się to udaje.


I Kanclerz Zabrze Półmaraton (ćwiartka)

Niedziela, 11 listopada 2018 · Komentarze(0)
Zapisując się w czerwcu na te zawody miało być już po wszystkich imprezach, po maratonie, po kilku półmaratonach... Tymczasem z większości zrezygnowałem, od dawna nie biegam, ostatnia dycha była nad morzem ponad cztery miesiące temu... Do tego kontuzja pleców, boląca stopa... Wszystko to mówiło, że dziś nigdzie nie wystartuję. Tak myślałem jeszcze wczoraj rano. Wieczorem pojechałem jednak odebrać pakiet startowy - w końcu zapłaciłem :-) I okazało się, że można zmienić dystans z połówki na ćwiartkę.

No więc... zdecydowałem się wystartować. Przyjeżdżam rano na start. Zmieniam dystans i czekam na start. Kilka słów zamieniam ze znajomymi. I w końcu z lekkim opóźnieniem startujemy. Ja usłyszałem dlaczego, ale myślę, że większość nie - nagłośnienie do poprawy.
Większość chyba również nie słyszy hymnu, stąd w trakcie pierwszej zwrotki słychać rozmowy, a nie melodię... dopiero wzajemne zwracanie uwagi sprawia, że nastaje cisza, a pod koniec niektórzy nawet zaczęli cicho śpiewać.  Szkoda, że tak słabo to wyszło.

W końcu start. tradycyjnie ruszam za szybko. Potem jest już normalnie. Biegnę swoim tempem. Połowa trasy asfaltem, połowa terenem. Z jednej strony fajnie, z drugiej szkoda, że nie ma dopingu. Tylko w kilku miejscach pojedyncze osoby biją brawo.

Przybiegam na metę. Odbieram pamiątkowy medal.

I Kanclerz Zabrze Półmaraton © djk71

Szybki żurek i uciekam do domu.
Cieszę się, że pobiegłem. Czas bez rewelacji, ale ważne, że to zrobiłem. I dobrze, że nie zdecydowałem się na połówkę bo byłoby chyba bardzo ciężko.

Fajnie, że powstała taka impreza w Zabrzu, myślę, że organizatorzy mają jeszcze co poprawić, ale jak na pierwszy półmaraton to nie było źle :-)

Po okolicznych górkach

Sobota, 10 listopada 2018 · Komentarze(6)
Ostatni raz na rowerze byłem na Tropicielu. Od trzech tygodni zero roweru, zero biegania. Coś nie tak jest z prawą stopą. Boli zewnętrzna krawędź w okolicach małego palca. Mam wrażenie jakby tam było jakieś pęknięcie lub złamanie. Oczywiście nie ma czasu na lekarza więc po prostu nie biegam również. Dobrze, że chociaż regularnie udaje się z synem odwiedzać siłownię.

Dziś jednak udało się zebrać na rower. Co prawda osiem godzin później niż planowałem, ale zawsze to coś. Postanawiam pokręcić turystycznie w kierunku Kozłowej Góry, a jak się uda z czasem to może jeszcze o Chechło zahaczę.

Ruszam i już wiem, że ubrałem się za ciepło.

Wzdłuż autostrady © djk71

Dalej Radzionków i... miejsce gdzie kiedyś był chyba stadion tutejszego Ruchu.
Teraz pewnie będzie kolejny market.

Kiedyś tu był stadion Ruchu Radzionków © djk71

Trochę dalej trafiam na Śląski Ogród Botaniczny w Radzionkowie. Nigdy tu wcześniej nie byłem.
Co prawda na bramie napisane, że z tej strony zamknięte, ale furtka jest otwarta.

Zamknięte ale otwarte © djk71

Wjeżdżam, ale waham się czy jechać dalej... Jest groźnie...

Bać się, czy nie bać © djk71

Jadę i po drodze widzę ciekawe rzeczy.


A co to jest? © djk71

Kolorowe ule © djk71

W ogrodzie botanicznym © djk71

Który domek wybrać? © djk71

Wyjeżdżając z ogrodu na ogrodzeniu widzę ciekawą wystawę.

Tajemniczy świat owadów © djk71

Chciałbym tak robić zdjęcia...

Śliczny, szkoda, że na zdjęciu © djk71

Straciłem tu trochę czasu, choć pewnie piękniej jest tu latem. Ruszam przez Księżą Górę... coś mi mało dziś wzniesień...

Ładne trasy © djk71

Stamtąd terenem w okolice kopca...

Kopiec Wyzwolenia © djk71

I dalej w stronę bazyliki. Chciałem pokręcić po kalwarii, ale już późno zaczęło się robić i zmieniłem plany.

Bazylika w Piekarach © djk71

Kierunek Świerklaniec. Po drodze staw Cegielnia.

Staw Cegielnia © djk71

I zbiornik Kozłowa Góra

I znowu woda © djk71

Terenem zaliczam jeszcze Winną Górę.

Winna Góra © djk71

Pora wracać do domu. Gdy po raz kolejny dziś wjeżdżam do Radzionkowa witają mnie fajerwerki.

W oddali fajerwerki © djk71

Jeszcze kilka podjazdów asfaltem i jest w domu. Udany wyjazd. :-)