Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2018
Dystans całkowity: | 419.51 km (w terenie 3.00 km; 0.72%) |
Czas w ruchu: | 22:45 |
Średnia prędkość: | 18.44 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.42 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 204 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 185 (91 %) |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 34.96 km i 1h 53m |
Więcej statystyk |
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans28.55 km
Czas w ruchu01:10
Vśrednia24.47 km/h
VMAX38.93 km/h
Jedzie, idzie, chodzi...
Ładna pogoda więc aż chce się robić trening.
I nawet idzie. A dokładniej jedzie. Do Księżego Lasu. Bo potem idzie. Ale właściciel roweru. Awaria.
Niby zwykła guma, ale pierwszy raz się poddałem. I idzie. Chodzi po głowie myśl żeby pobiec. Dwa treningi w jednym. Ale w butach SPD średnio się biega.
Żona się jednak o mnie troszczy i organizuje wóz techniczny. Dzięki Anetko. Dzięki Jano.
I nawet idzie. A dokładniej jedzie. Do Księżego Lasu. Bo potem idzie. Ale właściciel roweru. Awaria.

Dawno nie było awarii© djk71
Niby zwykła guma, ale pierwszy raz się poddałem. I idzie. Chodzi po głowie myśl żeby pobiec. Dwa treningi w jednym. Ale w butach SPD średnio się biega.
Żona się jednak o mnie troszczy i organizuje wóz techniczny. Dzięki Anetko. Dzięki Jano.
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans24.05 km
Czas w ruchu01:00
Vśrednia24.05 km/h
VMAX45.21 km/h
Amortyzowana sztyca
Postanowiłem zaryzykować i nabyłem amortyzowaną sztycę do Tadeusza. Montaż, regulacja ustawień i... mimo, że dochodzi dwudziesta druga i jest ciemno i mokro... to przecież trzeba zrobić test. A jak będzie dobrze to może i trening.
Siadam na rower i... od początku szok. Nie sądziłem, że różnica będzie aż tak zauważalna. Od pierwszych metrów jest... miękko. Pewnie będzie jeszcze zabawa z regulacją, ale póki co jest rewelacyjnie.
Bałem się jak to wpłynie na pedałowanie, ale tu też jest w porządku. Bardziej przesuwam się przód-tył niż góra-dół. Momentami trochę dziwne uczucie, ale myślę, że szybko przywyknę.
Trening zrobiony. Bez błotników na asfalcie w deszczu, więc i ja i rower jesteśmy uwaleni na maksa, ale jest zadowolenie.
Najbardziej jednak zadowolony będzie chyba mój kręgosłup. Coś czuję, że to będą dobrze wydane pieniądze...
Siadam na rower i... od początku szok. Nie sądziłem, że różnica będzie aż tak zauważalna. Od pierwszych metrów jest... miękko. Pewnie będzie jeszcze zabawa z regulacją, ale póki co jest rewelacyjnie.

Amortyzacja siodełka© djk71
Bałem się jak to wpłynie na pedałowanie, ale tu też jest w porządku. Bardziej przesuwam się przód-tył niż góra-dół. Momentami trochę dziwne uczucie, ale myślę, że szybko przywyknę.
Trening zrobiony. Bez błotników na asfalcie w deszczu, więc i ja i rower jesteśmy uwaleni na maksa, ale jest zadowolenie.
Najbardziej jednak zadowolony będzie chyba mój kręgosłup. Coś czuję, że to będą dobrze wydane pieniądze...
AktywnośćBieganie
Dystans21.10 km
Czas w ruchu02:09
Vśrednia6:06 min/km
VMAX4:55 min/km
Półmaraton Warszawski
Po piątkowej niemocy na treningu bałem się startu w półmaratonie. Choć chyba tylko w piątek. Wyjazd do Warszawy w super towarzystwie kolegów z Etisoft Running Team sprawił, że po drodze zapomniałem o problemach na treningu. Nawet przed startem nie czułem żadnych obaw i negatywnych emocji.
Starujemy w dziewięć osób, dla trójki to debiut na dystansie 21,095 km. Dla części okazja do powalczenia o życiówki, dla reszty okazja do świetnej zabawy :-)
Impreza robi wrażenie. Ponad 13 tys. startujących. Świetna organizacja i jak później się okaże na trasie świetny klimat i doping.
Rano dylemat jak się ubrać, bo świeci super słońce i... jest 1-2 stopnie. Każdy wybiera swoją opcję i ruszamy na start. Oddajemy rzeczy do depozytu i szybkie zdjęcie przed startem - nie wiadomo, czy potem będzie okazja.
Ruszamy. Od początku każdy z nas biegnie we własnym tempie. W moim nie biegnie nikt z kolegów (cześć biegnie szybciej, część wolniej) więc jestem skazany na siebie, na pacemakerów i zawodników biegnących z podobną szybkością.
Początek spoko, zaskakuje mnie niski puls, ale po kilku kilometrach wchodzi na swój normalny poziom.
Pierwsze 5 i 10 km zupełnie na luzie. Obserwuję okolicę, innych biegaczy.... Dobry czas, kolejne pięć km również bez problemu. Uzupełniam wodę, cukier, jest dobrze.
Mijam 17 km i... coś jest nie tak. Zaczyna być ciężko. Patrzę na puls i wszystko jasne. Ponad 190-195... Źle, bo do mety jeszcze 4 km. Niby nie dużo, bo wiem, że dobiegnę, ale wiem też, że puls już nie spadnie. W pewnym momencie skacze nawet na 204. Ostatni kilometr to walka z głową. Strasznie się dłuży. W końcu jest meta. Wygląda na to, że to moja życiówka. Ale czuję zmęczenie.
Odbieram wody, napoje, w końcu medal.
Idę po rzeczy do depozytu i spotykam się z tymi którzy już dobiegli. Po chwili dociera reszta.
Jeszcze pamiątkowe zdjęcia i.... czas wracać na Śląsk.
Wcześniej jeszcze wielka wyżerka :-) Zasłużyliśmy,
Super, że wszyscy dotarli do mety (brawa dla debiutantek), że większość zrobiła dziś swoje życiówki, że... świetnie się bawiliśmy.
Dzięki Super ekipo za fantastycznie spędzony czas.

Jakoś trzeba dojechać© djk71
Starujemy w dziewięć osób, dla trójki to debiut na dystansie 21,095 km. Dla części okazja do powalczenia o życiówki, dla reszty okazja do świetnej zabawy :-)
Impreza robi wrażenie. Ponad 13 tys. startujących. Świetna organizacja i jak później się okaże na trasie świetny klimat i doping.
Rano dylemat jak się ubrać, bo świeci super słońce i... jest 1-2 stopnie. Każdy wybiera swoją opcję i ruszamy na start. Oddajemy rzeczy do depozytu i szybkie zdjęcie przed startem - nie wiadomo, czy potem będzie okazja.

Przed startem© djk71
Ruszamy. Od początku każdy z nas biegnie we własnym tempie. W moim nie biegnie nikt z kolegów (cześć biegnie szybciej, część wolniej) więc jestem skazany na siebie, na pacemakerów i zawodników biegnących z podobną szybkością.
Początek spoko, zaskakuje mnie niski puls, ale po kilku kilometrach wchodzi na swój normalny poziom.
Pierwsze 5 i 10 km zupełnie na luzie. Obserwuję okolicę, innych biegaczy.... Dobry czas, kolejne pięć km również bez problemu. Uzupełniam wodę, cukier, jest dobrze.
Mijam 17 km i... coś jest nie tak. Zaczyna być ciężko. Patrzę na puls i wszystko jasne. Ponad 190-195... Źle, bo do mety jeszcze 4 km. Niby nie dużo, bo wiem, że dobiegnę, ale wiem też, że puls już nie spadnie. W pewnym momencie skacze nawet na 204. Ostatni kilometr to walka z głową. Strasznie się dłuży. W końcu jest meta. Wygląda na to, że to moja życiówka. Ale czuję zmęczenie.
Odbieram wody, napoje, w końcu medal.

Mam to :-)© djk71
Idę po rzeczy do depozytu i spotykam się z tymi którzy już dobiegli. Po chwili dociera reszta.

Wszyscy to mamy© djk71
Jeszcze pamiątkowe zdjęcia i.... czas wracać na Śląsk.

A z jakiej firmy jesteśmy?© djk71
Wcześniej jeszcze wielka wyżerka :-) Zasłużyliśmy,
Super, że wszyscy dotarli do mety (brawa dla debiutantek), że większość zrobiła dziś swoje życiówki, że... świetnie się bawiliśmy.
Dzięki Super ekipo za fantastycznie spędzony czas.
AktywnośćBieganie
Dystans5.31 km
Czas w ruchu00:34
Vśrednia6:24 min/km
VMAX5:04 min/km
Ciężko, tyllko czemu?
Po Biegu Wiosennym niespodziewana przerwa. Nie udało się pobiegać w Niemczech, ale za to udało się zwiedzić fantastyczne muzeum Mercedesa, w pobliżu, którego mieszkaliśmy.
Nie zabrakło tam też akcentów rowerowych :-)
Dziś mało czasu, ale wypadało choć chwilę pobiegać przed niedzielnym półmaratonem.
Od początku ciężko. Zmęczenie, bolące nogi i jak się okazało w domu od początku wysoki puls, bardzo wysoki.
Skąd, czemu? Nie mam pojęcia. Ciężko widzę niedzielę.

To nie zabawki© djk71
Nie zabrakło tam też akcentów rowerowych :-)

To też Mercedes© djk71
Dziś mało czasu, ale wypadało choć chwilę pobiegać przed niedzielnym półmaratonem.
Od początku ciężko. Zmęczenie, bolące nogi i jak się okazało w domu od początku wysoki puls, bardzo wysoki.
Skąd, czemu? Nie mam pojęcia. Ciężko widzę niedzielę.
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans30.68 km
Czas w ruchu01:26
Vśrednia21.40 km/h
VMAX42.76 km/h
W końcu na rowerze, czyli F**k it
Półtora tygodnia przerwy w treningach. Praca i inne okoliczności sprawiły, że w minionym okresie było zero aktywności. Czas wracać do żywych. Łatwo nie jest, ale udaje się wyjść pokręcić między pracą, a obiadem. Zimno. Bardzo zimno. Od początku do końca. I kto kładł tu asfalt? W Tadku wciąż opony szosowe i... to jest masakra. Szczególnie po ciemku. Rzekłbym... F**k it!
Jak w tytułach książek, które zamówiłem.
Wracam zmarznięty. Obiad prawie o... 21-ej. F**k.
Jak w tytułach książek, które zamówiłem.

Nowe lektury© djk71
Wracam zmarznięty. Obiad prawie o... 21-ej. F**k.
AktywnośćBieganie
Dystans10.00 km
Czas w ruchu00:57
Vśrednia5:42 min/km
VMAX4:57 min/km
Bieg Wiosenny
Bieg Wiosenny z metą na Stadionie Śląskim. No grzech było nie pobiec. Co prawda już tam kiedyś finiszowałem, ale to zawsze jest przeżycie. Tym razem tylko 10 km, ale start w licznym gronie ;-)
Na starcie ponad 3,5 tysiąca osób, ale udaje się spotkać z wszystkimi (choć nie od razu).
Rozmowy, śmiechy i... nie zauważamy, że już pierwsi wystartowali. Na szczęście ludzi tyle, że spokojnie my również dopychamy się do startu. Pierwsze kilka km to podbieg i... tłumy. Ciężko się biegnie za, ciężko wyprzedza, ale co zrobić... Od początku biegnę z Anią i... biegnę szybciej niż założyłem.
Po jakiś 3,5 km kończy się podbieg choć... wcale tego nie czuję... mimo tego, że pokonujemy kolejne kilometry, wciąż tłoczno. Teraz krótki podbieg pod Żyrafę i jeszcze 3 km. Przed stadionem też będzie podbieg, pewnie biegnąc samotnie bym już zwolnił, ale przy Ani głupio mi ;-)
W końcu tunel i bieżnia. Super. Mamy to ;) I całkiem ładny czas - 0:57:20. Oby tak dalej.
Na mecie oczywiście seria zdjęć :-)
Super dzień i super warunki do biegu (nie licząc tłumu).
Na starcie ponad 3,5 tysiąca osób, ale udaje się spotkać z wszystkimi (choć nie od razu).

Przed startem© djk71
Rozmowy, śmiechy i... nie zauważamy, że już pierwsi wystartowali. Na szczęście ludzi tyle, że spokojnie my również dopychamy się do startu. Pierwsze kilka km to podbieg i... tłumy. Ciężko się biegnie za, ciężko wyprzedza, ale co zrobić... Od początku biegnę z Anią i... biegnę szybciej niż założyłem.
Po jakiś 3,5 km kończy się podbieg choć... wcale tego nie czuję... mimo tego, że pokonujemy kolejne kilometry, wciąż tłoczno. Teraz krótki podbieg pod Żyrafę i jeszcze 3 km. Przed stadionem też będzie podbieg, pewnie biegnąc samotnie bym już zwolnił, ale przy Ani głupio mi ;-)
W końcu tunel i bieżnia. Super. Mamy to ;) I całkiem ładny czas - 0:57:20. Oby tak dalej.

Znów finisz na Śląskim© djk71
Na mecie oczywiście seria zdjęć :-)

Jeszcze raz?© djk71

Mamy to!© djk71
Super dzień i super warunki do biegu (nie licząc tłumu).
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans49.64 km
W terenie3.00 km
Czas w ruchu02:41
Vśrednia18.50 km/h
VMAX52.00 km/h
Po pakiet startowy
Jutro Bieg Wiosenny z metą na Stadionie Śląskim. Jako, że wolę zawsze mieć wszystko przygotowane wcześniej więc jadę po pakiet startowy dziś. Udaje się umówić z kumplem z pracy. Miejmy nadzieję, że to pierwszy, ale nie ostatni raz ;) W Bytomiu dołącza do nas jeszcze kolega Marka.
Z różnych powodów musiałem pojechać na szosowych oponach, a koledzy na góralach. W planach były Żabie Doły i... jedziemy tam. Teren i błotko, ale o dziwo daję radę :)
Docieramy spokojnie pod Stadion Śląski. Szybkie i sprawne odebranie pakietu i powrót.
Dziś nie ma czasu na więcej. Od Bytomia wracam już sam. Super temperatura, fajne towarzystwo, oby częściej.
Z różnych powodów musiałem pojechać na szosowych oponach, a koledzy na góralach. W planach były Żabie Doły i... jedziemy tam. Teren i błotko, ale o dziwo daję radę :)
Docieramy spokojnie pod Stadion Śląski. Szybkie i sprawne odebranie pakietu i powrót.

Numer na jutro© djk71
Dziś nie ma czasu na więcej. Od Bytomia wracam już sam. Super temperatura, fajne towarzystwo, oby częściej.
AktywnośćBieganie
Dystans5.01 km
Czas w ruchu00:31
Vśrednia6:11 min/km
VMAX5:36 min/km
Hiszpania - ostatni akcent
Koniec urlopu. Wstajemy przed wschodem słońca żeby choć chwilę pobiegać i zerknąć ostatni raz na morze.
Spokojnym tempem, kilka symbolicznych kilometrów. Chce się żyć... :)
Spokojnym tempem, kilka symbolicznych kilometrów. Chce się żyć... :)

O wschodzie słońca© djk71
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans32.03 km
Czas w ruchu01:50
Vśrednia17.47 km/h
VMAX53.17 km/h
Hiszpania - ostatni rower
Dziś ostatni raz rower w trakcie naszego pobytu w Hiszpanii. Dopiero po obiedzie, bo wcześniej pada.
Dziś krótko, ale mocno. I tak zaczyna być od początku. Mimo, że po płaskim to jedziemy pod ostry wiatr. Chyba jeszcze ten wczorajszy. Daje nieźle w kość. Zastanawiamy się, czy będzie tak samo odczuwalny w górach.
Zaczyna się podjazd i jest wiatr. Momentami mocno odczuwalny, ale jednak nie przeszkadza tak jak na płaskim.
Zjeżdżałem już tędy i pamiętam, że widoki były piękne.
I tak jest.
Momentami ostro do góry, ale chce się jechać.
Pomagają widoki...
... i napisy na drodze...
U góry zimno. Przez kilka minut walczę z... wiatrówką... Nie jest łatwo ją założyć... W końcu się udaje i zaczyna się zjazd.
Jedziemy jednak ostrożnie, raz, że wieje, dwa, że na drodze pojawiają się niespodzianki. Na jednej z nich rower mi nieco ujeżdża ale zachowuję równowagę.
Wyjazd dziś w sam raz na pożegnanie. Niezbyt daleko, ale intensywnie i z pięknymi widokami.
Sorry za zdjęcia z tych ostatnich dni. Strasznie monotematyczne... asfalt, niebo, góry, morze...
Dziś krótko, ale mocno. I tak zaczyna być od początku. Mimo, że po płaskim to jedziemy pod ostry wiatr. Chyba jeszcze ten wczorajszy. Daje nieźle w kość. Zastanawiamy się, czy będzie tak samo odczuwalny w górach.

No to zaczynamy podjazd© djk71
Zaczyna się podjazd i jest wiatr. Momentami mocno odczuwalny, ale jednak nie przeszkadza tak jak na płaskim.

Nie dość, że w górę to jeszcze wieje© djk71
Zjeżdżałem już tędy i pamiętam, że widoki były piękne.

Widoki sprawiają, że chce się jechać© djk71
I tak jest.

Trochę już za nami© djk71
Momentami ostro do góry, ale chce się jechać.

A trochę przed© djk71
Pomagają widoki...

Znów asfalt© djk71
... i napisy na drodze...

A gdzie Kawecki?© djk71
U góry zimno. Przez kilka minut walczę z... wiatrówką... Nie jest łatwo ją założyć... W końcu się udaje i zaczyna się zjazd.
Jedziemy jednak ostrożnie, raz, że wieje, dwa, że na drodze pojawiają się niespodzianki. Na jednej z nich rower mi nieco ujeżdża ale zachowuję równowagę.
Wyjazd dziś w sam raz na pożegnanie. Niezbyt daleko, ale intensywnie i z pięknymi widokami.

I znów morze© djk71
Sorry za zdjęcia z tych ostatnich dni. Strasznie monotematyczne... asfalt, niebo, góry, morze...
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans101.07 km
Czas w ruchu05:08
Vśrednia19.69 km/h
VMAX48.57 km/h
Hiszpania - brak słów na tytuł
Chciałem zatytułować dzisiejszy wpis po łacinie, bo język ten pojawił się dziś kilkukrotnie w trakcie opisywania przez nas rzeczywistości. Niestety nie znam na tyle łaciny, a słownikowi Goggle'a do końca nie ufam. Trudno będzie po polsku i kulturalnie...
Dziś śpimy do oporu, trzeba odpocząć po wczorajszej setce i późniejszych emocjach około sportowych. Czekamy też, aż pokaże się słoneczko, choć to wychodzi zza chmur szybciej niż się chyba spodziewaliśmy.
Ruszamy po raz kolejny w stronę Torre del Mar, póki co nie czujemy zbyt dużego zmęczenia po wczorajszym. Ale też jak na razie jest po płaskim. Kawałek dalej zaczyna się podjazd.
I od razu pierwsze niespodzianki. Tuż przed nami osuwa się ziemia.
Całą drogę będziemy gdzieś kątem oka spoglądali na mijane skały...
Choć z drugiej strony wzrok leci w drugą stronę.
Widoki robią wrażenie. Co prawda zjeżdżaliśmy już tędy, ale wtedy człowiek musi bardziej skupiać się na trasie i zakrętach.
Dziś można się rozglądać, robić zdjęcia...
W końcu, po ok. 20 km ciągłego podjazdu dojeżdżamy do Compety. W znajomej kafejce siadamy na kawę... i coś słodkiego. Zasłużyliśmy :)
U góry orientuję się, że zapomniałem wiatrówki. Słabo, mam na sobie tylko koszulkę z krótkim rękawem i rękawki, Na zjeździe może być chłodno.
Teraz przed nami zjazd z kolejnymi widokami. Fantastyczne, gdy wspinasz się na 600m n.p.m. i wciąż widzisz morze ;-)
Zjazd i... kolejny podjazd przed nami. Kiedy na liczniku w polu: Nachylenie pojawia się liczba 13, Piotr zaskakuje nas swoją znajomością języków obcych (szczególnie łaciny), wspomina też coś kilkukrotnie o marce osprzętu konkurującej z Shimano i zawraca...
Może i dobrze, bo nachylenie jeszcze kilka razy będzie pokazywało 13, 15, a nawet 18...
Kiedy w końcu wydaje mi się, że jesteśmy na górze czeka nas niespodzianka...
Brak przejazdu...
Ale co to dla nas... co prawda koleś na MTB odpuścił, ale ja mam przełajówkę, a Damian szosę więc nie rezygnujemy...
Kawałek dalej brat musi odpocząć, a ja zamiast kurtki zakładam folię NRC. W końcu się na coś przydała.
Zaczyna się zjazd i... dopada nas ulewa... Niedobrze. Cienkie koła tego nie lubią, no dobra, ja tego nie lubię...
Na szczęście po chwili przestaje, ale i tak trzeba uważać. Można za to się napawać widokami.
Teraz ja co chwilę używam łaciny... mamy chyba zbyt ubogie słownictwo żeby wypowiedzieć co czuję widzą takie widoki.
Chyba najpiękniejsza z wszystkich dotychczasowych tras. Super początek, potem wymagający podjazd, a na koniec super zjazd. I przez cały czas fantastyczne widoki.
Chciałbym zrobić milion zdjęć, ale musiałbym prowadzić rower... dlatego sorry.... musicie przyjechać i sami to zobaczyć.
Zjeżdżamy i teraz już tylko ostatnie dwadzieścia km do domu. Tylko.... tylko, że wieje jak diabli... Wczoraj ten odcinek pokonywaliśmy ze średnią 35+, dziś ledwo utrzymuję ok. 15 km.h.
Strasznie mnie zmęczył ten odcinek. Mimo to kiedy orientuję się, że na liczniku jest PRAWIE 100km... postanawiam dokręcić do setki jakieś 1,5 km. Dawno tego nie robiłem, ale dziś chciałem... a kto mi zabroni.
Po dzisiejszym dniu przyszły mi do głowy dwa pomysły... nauczyć się hiszpańskiego (nie będzie łatwo, bo już parę razy zaczynałem) i namówić prezesa na otwarcie Etisoft Spain, a może Etisoft Andaluzja... :)
Dziś śpimy do oporu, trzeba odpocząć po wczorajszej setce i późniejszych emocjach około sportowych. Czekamy też, aż pokaże się słoneczko, choć to wychodzi zza chmur szybciej niż się chyba spodziewaliśmy.
Ruszamy po raz kolejny w stronę Torre del Mar, póki co nie czujemy zbyt dużego zmęczenia po wczorajszym. Ale też jak na razie jest po płaskim. Kawałek dalej zaczyna się podjazd.

Piękna pogoda, można jechać© djk71
I od razu pierwsze niespodzianki. Tuż przed nami osuwa się ziemia.

Na szczęście nie spadło na nas© djk71
Całą drogę będziemy gdzieś kątem oka spoglądali na mijane skały...
Choć z drugiej strony wzrok leci w drugą stronę.

Jest pięknie© djk71
Widoki robią wrażenie. Co prawda zjeżdżaliśmy już tędy, ale wtedy człowiek musi bardziej skupiać się na trasie i zakrętach.

Znów w górę© djk71

Dogoniłem ekipę© djk71
Dziś można się rozglądać, robić zdjęcia...

Dziwne budowle przy drodze© djk71
W końcu, po ok. 20 km ciągłego podjazdu dojeżdżamy do Compety. W znajomej kafejce siadamy na kawę... i coś słodkiego. Zasłużyliśmy :)

Zasłużona kawa i deser© djk71
U góry orientuję się, że zapomniałem wiatrówki. Słabo, mam na sobie tylko koszulkę z krótkim rękawem i rękawki, Na zjeździe może być chłodno.
Teraz przed nami zjazd z kolejnymi widokami. Fantastyczne, gdy wspinasz się na 600m n.p.m. i wciąż widzisz morze ;-)

Wciąż widać morze© djk71
Zjazd i... kolejny podjazd przed nami. Kiedy na liczniku w polu: Nachylenie pojawia się liczba 13, Piotr zaskakuje nas swoją znajomością języków obcych (szczególnie łaciny), wspomina też coś kilkukrotnie o marce osprzętu konkurującej z Shimano i zawraca...

Super wyglądają te miasteczka© djk71

Można pstrykać i pstrykać© djk71
Może i dobrze, bo nachylenie jeszcze kilka razy będzie pokazywało 13, 15, a nawet 18...

A potem znów do góry© djk71
Kiedy w końcu wydaje mi się, że jesteśmy na górze czeka nas niespodzianka...

I co teraz?© djk71
Brak przejazdu...
Ale co to dla nas... co prawda koleś na MTB odpuścił, ale ja mam przełajówkę, a Damian szosę więc nie rezygnujemy...

Damy radę© djk71
Kawałek dalej brat musi odpocząć, a ja zamiast kurtki zakładam folię NRC. W końcu się na coś przydała.

Odpoczynek© djk71

Folia NRC się przydała dziś© djk71
Zaczyna się zjazd i... dopada nas ulewa... Niedobrze. Cienkie koła tego nie lubią, no dobra, ja tego nie lubię...

Na zjazdach też jest pięknie© djk71
Na szczęście po chwili przestaje, ale i tak trzeba uważać. Można za to się napawać widokami.

Mówiłem, że jest pięknie© djk71
Teraz ja co chwilę używam łaciny... mamy chyba zbyt ubogie słownictwo żeby wypowiedzieć co czuję widzą takie widoki.

Brak słów© djk71
Chyba najpiękniejsza z wszystkich dotychczasowych tras. Super początek, potem wymagający podjazd, a na koniec super zjazd. I przez cały czas fantastyczne widoki.

I zjazd przed nami© djk71
Chciałbym zrobić milion zdjęć, ale musiałbym prowadzić rower... dlatego sorry.... musicie przyjechać i sami to zobaczyć.

I jeszcze zdjęcie© djk71
Zjeżdżamy i teraz już tylko ostatnie dwadzieścia km do domu. Tylko.... tylko, że wieje jak diabli... Wczoraj ten odcinek pokonywaliśmy ze średnią 35+, dziś ledwo utrzymuję ok. 15 km.h.
Strasznie mnie zmęczył ten odcinek. Mimo to kiedy orientuję się, że na liczniku jest PRAWIE 100km... postanawiam dokręcić do setki jakieś 1,5 km. Dawno tego nie robiłem, ale dziś chciałem... a kto mi zabroni.

Mógłbym tu mieszkać© djk71
Po dzisiejszym dniu przyszły mi do głowy dwa pomysły... nauczyć się hiszpańskiego (nie będzie łatwo, bo już parę razy zaczynałem) i namówić prezesa na otwarcie Etisoft Spain, a może Etisoft Andaluzja... :)