Wpisy archiwalne w kategorii
KGP
Dystans całkowity: | 37.74 km (w terenie 35.20 km; 93.27%) |
Czas w ruchu: | 11:02 |
Średnia prędkość: | 3.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 12.35 km/h |
Suma podjazdów: | 1786 m |
Maks. tętno maksymalne: | 160 (78 %) |
Maks. tętno średnie: | 121 (59 %) |
Suma kalorii: | 4902 kcal |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 7.55 km i 2h 12m |
Więcej statystyk |
AktywnośćWędrówka
Dystans6.99 km
W terenie6.99 km
Czas w ruchu02:06
Vśrednia3.33 km/h
VMAX7.40 km/h
Podjazdy378 m
Tętnośr.107
TętnoMAX145
Kalorie 892 kcal
Temp.2.0 °C
KGP #05 Ślęża
Wczoraj zwiedzanie EC1 w Łodzi, a dziś kierunek Ślęża.
Wstyd powiedzieć, ale mimo, że chyba setki razy przejeżdżałem obok to nigdy nie udało się tu zatrzymać i zaliczyć tego szczytu. A plany były, i piesze i rowerowe.
W końcu pora.
Choć całą drogę drogi czarne i ani śladu śniegu, to na parkingu prawie się w nim zakopuję...
Ruszamy i na trasie jest śnieg.

Zupełnie nam to nie przeszkadza. Tak samo jak brak ludzi. :-)

I mgły, które tworzą niesamowity nastrój. Na szczycie ledwo widać kościółek.

Spod kościółka prawie nie widać Domu Turysty, choć jest naprzeciwko.
Robimy krótką przerwę na szarlotkę i ruszamy.
Chwilę jeszcze kręcimy się po szczycie.

Nie wchodzimy na wieżę, i tak nic byśmy nie zobaczyli.

Schodzimy.

Podziwiamy wytwory natury...

... i twórczość ludzi....

W drodze powrotnej zahaczamy jeszcze o Świdnicę.

Gdzie między innymi odwiedzamy chyba jakiegoś kuzyna katalońskiego caganera.


Jeszcze chwila zwiedzania miasta i czas wracać.
Wstyd powiedzieć, ale mimo, że chyba setki razy przejeżdżałem obok to nigdy nie udało się tu zatrzymać i zaliczyć tego szczytu. A plany były, i piesze i rowerowe.
W końcu pora.
Choć całą drogę drogi czarne i ani śladu śniegu, to na parkingu prawie się w nim zakopuję...
Ruszamy i na trasie jest śnieg.

Jest śnieg© djk71
Zupełnie nam to nie przeszkadza. Tak samo jak brak ludzi. :-)

Zadowoleni© djk71
I mgły, które tworzą niesamowity nastrój. Na szczycie ledwo widać kościółek.

Kościółek na Ślęży we mgle© djk71
Spod kościółka prawie nie widać Domu Turysty, choć jest naprzeciwko.
Robimy krótką przerwę na szarlotkę i ruszamy.
Chwilę jeszcze kręcimy się po szczycie.

Na Ślęży© djk71
Nie wchodzimy na wieżę, i tak nic byśmy nie zobaczyli.

Wieża zamarznięta© djk71
Schodzimy.

Schodzimy© djk71
Podziwiamy wytwory natury...

Ładnie© djk71
... i twórczość ludzi....

Bałwanki© djk71
W drodze powrotnej zahaczamy jeszcze o Świdnicę.

Kościół Pokoju w Świdnicy© djk71
Gdzie między innymi odwiedzamy chyba jakiegoś kuzyna katalońskiego caganera.

Bolko Myśliciel© djk71

Srajludek© djk71
Jeszcze chwila zwiedzania miasta i czas wracać.
AktywnośćWędrówka
Dystans4.71 km
W terenie4.71 km
Czas w ruchu01:35
Vśrednia2.97 km/h
VMAX6.10 km/h
Podjazdy278 m
Tętnośr.112
TętnoMAX152
Kalorie 769 kcal
Temp.2.0 °C
KGP #04 Łysica
Ponad pół roku minęło od poprzedniego szczytu w ramach Korony Gór Polski. Miał być jeden miesięcznie. Miał. :-) Ale albo praca, albo pogoda, albo... leń...
W szkołach ferie zimowe. W ostatniej chwili decydujemy się na trzy dni urlopu. Skoro wzięty to trzeba coś z tym zrobić. Postanawiamy wrócić do KGP i zaliczyć coś łatwego, bo dzień krótki, bo warunki średnie... Wybór pada na Łysicę. Dawno tam nie byliśmy. Tak dawno, że już prawie zapomnieliśmy jak tam jest.
Kiedy przyjeżdżamy do św. Katarzyny wszystko zaczyna nam się przypominać.

Ruszamy. Miejscami ślisko, ale da się iść.
Jest śnieg.

Co jakiś czas mijamy pojedynczych ludzi.

Kiedy docieramy na szczyt lekkie zdziwienie.

Zegarek pokazuje, że dopiero połowa drogi.

Dopiero teraz orientujemy się, że zegarek uwzględnił również drogę powrotną :)

Krótko, ale trudno. Na zejściu zakładamy raczki. Zdecydowanie łatwiej i pewniej się schodzi.
W drodze powrotnej odwiedzamy jeszcze staruszka Bartka.

I lądujemy U Kucharzy w Kielcach. Smacznie i dużo :-)
W szkołach ferie zimowe. W ostatniej chwili decydujemy się na trzy dni urlopu. Skoro wzięty to trzeba coś z tym zrobić. Postanawiamy wrócić do KGP i zaliczyć coś łatwego, bo dzień krótki, bo warunki średnie... Wybór pada na Łysicę. Dawno tam nie byliśmy. Tak dawno, że już prawie zapomnieliśmy jak tam jest.
Kiedy przyjeżdżamy do św. Katarzyny wszystko zaczyna nam się przypominać.

Kapliczka św. Franciszka© djk71
Ruszamy. Miejscami ślisko, ale da się iść.
Jest śnieg.

Jest śnieg© djk71
Co jakiś czas mijamy pojedynczych ludzi.

W drodze© djk71
Kiedy docieramy na szczyt lekkie zdziwienie.

Na Łysicy© djk71
Zegarek pokazuje, że dopiero połowa drogi.

Na Łysicy© djk71
Dopiero teraz orientujemy się, że zegarek uwzględnił również drogę powrotną :)

W drodze© djk71
Krótko, ale trudno. Na zejściu zakładamy raczki. Zdecydowanie łatwiej i pewniej się schodzi.
W drodze powrotnej odwiedzamy jeszcze staruszka Bartka.

Dąb Bartek© djk71
I lądujemy U Kucharzy w Kielcach. Smacznie i dużo :-)
AktywnośćWędrówka
Dystans2.51 km
Czas w ruchu00:45
Vśrednia3.35 km/h
Podjazdy 31 m
#KGP03 - Powrót z mety
Po krótkim odpoczynku wracamy. Trochę dookoła bo chcemy dziewczynom pokazać skałki labirynt na Szczelińcu :-)




Jest pięknie© djk71

Anetka u góry© djk71

Razem© djk71

Super klimat© djk71

Małpolud© djk71
AktywnośćWędrówka
Dystans12.03 km
W terenie12.00 km
Czas w ruchu03:28
Vśrednia3.47 km/h
VMAX12.35 km/h
Podjazdy642 m
#KGP02 - Biskupia Kopa - pierwszy raz z żoną
Choć na Biskupiej Kopie byłem już kilkukrotnie to zawsze bez żony i zawsze biegowo. Tym razem postanowiliśmy w końcu wybrać się razem. Zaparkowaliśmy na parking w Cichej Dolinie i mimo zapowiadanych przelotnych deszczów ruszyliśmy przed siebie. Najpierw po płaskim w okolice dawnej skoczni narciarskiej. I tu zamiast iść dalej prosto postanowiliśmy skręcić w prawo i zacząć się wspinać bo dość rzadko uczęszczanej ścieżce.

Było stromo.
Na szczęście po chwili byliśmy już znów na szerokiej drodze o dużo mniejszym nachyleniu.
Znów szliśmy sami, bez ludzi, tak jak lubimy.


Momentami chmury mocno straszyły. I to tuż przed wejściem na otartą przestrzeń.

W oddali nasz dzisiejszy cel - Biskupia Kopa z charakterystyczną wieżą.
Mieliśmy jednak szczęście i na Srebrnej Kopie było już lepiej.

Idziemy dalej, znów pusto. Mijamy tylko kilka osób na całej trasie.

Srebrna Kopa już za nami.

Ostatnie dziś podejście.



Już prawie na górze.


Postanawiamy skorzystać z okazji i wejść na wieżę żeby podziwiać widoki z góry.


Pora wracać. Tym razem bardziej uczęszczaną trasą. Krótki postój w schronisku.


I schodzimy dalej.
Matematyka na trasie :-)

I czosnek niedźwiedzi.

W drodze w dół już mniej widoków, ścieżka mocno zalesiona, ale swoje już zobaczyliśmy wcześniej.
Jeszcze wizyta w Piekiełku :-)

I na koniec niespodzianka dla mojej żony. Gwarkowa Perć i zejście pod stromej drabince :-)

Daliśmy radę :-)

Piękny spacer, piękny teren.

Chyba niezbyt uczęszczana ścieżka© djk71
Było stromo.
Na szczęście po chwili byliśmy już znów na szerokiej drodze o dużo mniejszym nachyleniu.
Znów szliśmy sami, bez ludzi, tak jak lubimy.

W górę© djk71

Iść, czy robić zdjęcia?© djk71
Momentami chmury mocno straszyły. I to tuż przed wejściem na otartą przestrzeń.

Chmurzy się mocno© djk71
W oddali nasz dzisiejszy cel - Biskupia Kopa z charakterystyczną wieżą.
Mieliśmy jednak szczęście i na Srebrnej Kopie było już lepiej.

Na Srebrnej Kopie© djk71
Idziemy dalej, znów pusto. Mijamy tylko kilka osób na całej trasie.

Idziemy dalej© djk71
Srebrna Kopa już za nami.

Srebrna Kopa już za nami© djk71
Ostatnie dziś podejście.

Jeszcze trochę w górę© djk71

Przeszkody na trasie© djk71

Kolorowo© djk71
Już prawie na górze.

Parking?© djk71

Przed nami wieża© djk71
Postanawiamy skorzystać z okazji i wejść na wieżę żeby podziwiać widoki z góry.

Widok z Biskupiej Kopy© djk71

Widok z Biskupiej Kopy© djk71
Pora wracać. Tym razem bardziej uczęszczaną trasą. Krótki postój w schronisku.

Przy schronisku© djk71

Schronisko© djk71
I schodzimy dalej.
Matematyka na trasie :-)

Hmmm :-)© djk71
I czosnek niedźwiedzi.

Czosnek niedźwiedzi© djk71
W drodze w dół już mniej widoków, ścieżka mocno zalesiona, ale swoje już zobaczyliśmy wcześniej.
Jeszcze wizyta w Piekiełku :-)

Piekiełko© djk71
I na koniec niespodzianka dla mojej żony. Gwarkowa Perć i zejście pod stromej drabince :-)

Drabinka - Gwarkowa Perć© djk71
Daliśmy radę :-)

Już na dole© djk71
Piękny spacer, piękny teren.
AktywnośćWędrówka
Dystans11.50 km
W terenie11.50 km
Czas w ruchu03:08
Vśrednia3.67 km/h
VMAX7.10 km/h
Podjazdy457 m
#KGP01 - Czupel
W góry wybieramy się już od jakiegoś czasu. I ciągle coś... choroba, pogoda, inne plany.
Ten weekend też miał być górski, ostatecznie udaje się wyjechać dopiero w ostatni jego dzień. Co gorsza po drodze pada. A prognozy zapowiadały coś innego. Przynajmniej na miejscu. Zobaczymy.
W planach Czupel - najwyższy szczyt Beskidu Małego. Kiedy docieramy na Przełęcz Przegibek parking jeszcze w miarę pusty. Kilka osób siedzi w samochodach więc albo dopiero przyjechali, albo czekają aż przestanie padać. Przestaje właściwie natychmiast.

Ruszamy. Najpierw względnie strome podejście w stronę Magurki Wilkowickiej. Choć miejscami jest dość łatwo.

Przez chwila zaczyna znów padać, ale kurtka przydaje się raptem może na pięć, czy dziesięć minut. Potem już z każdą minutą będzie tylko cieplej.

Chwila przerwy na Magurce.
I idziemy dalej.

Spokojnie, niewielu turystów.

Na Czuplu okazuje się, że są dwa oznaczenia wierzchołka oddalone od siebie o jakieś 50m.

Przy drugim jest skrzyneczka z pieczątką i miejsce do posiedzenia.

Krótki odpoczynek i postanawiamy jeszcze przejść na Rogacz. Tu już zupełnie pusto.

W sumie są siły i chęć żeby iść dalej, ale rozsądek mówi, że wracamy.


Na dłuższe wypady przyjedzie jeszcze pora.

Jest coraz cieplej i na trasie coraz więcej ludzi. Po raz kolejny się utwierdzamy, że lepiej wyjść w góry wcześniej. Mniejszy problem z zaparkowaniem samochodu, mniej ludzi na trasach, chłodniej na podejściach... Same korzyści. :-)
Ten weekend też miał być górski, ostatecznie udaje się wyjechać dopiero w ostatni jego dzień. Co gorsza po drodze pada. A prognozy zapowiadały coś innego. Przynajmniej na miejscu. Zobaczymy.
W planach Czupel - najwyższy szczyt Beskidu Małego. Kiedy docieramy na Przełęcz Przegibek parking jeszcze w miarę pusty. Kilka osób siedzi w samochodach więc albo dopiero przyjechali, albo czekają aż przestanie padać. Przestaje właściwie natychmiast.

Przełęcz Przegibek© djk71
Ruszamy. Najpierw względnie strome podejście w stronę Magurki Wilkowickiej. Choć miejscami jest dość łatwo.

Idziemy© djk71
Przez chwila zaczyna znów padać, ale kurtka przydaje się raptem może na pięć, czy dziesięć minut. Potem już z każdą minutą będzie tylko cieplej.

Pochurno, ale przyjemnie, bo razem© djk71
Chwila przerwy na Magurce.
I idziemy dalej.

Ktoś się nudził?© djk71
Spokojnie, niewielu turystów.

Pusto© djk71
Na Czuplu okazuje się, że są dwa oznaczenia wierzchołka oddalone od siebie o jakieś 50m.

Na Czuplu© djk71
Przy drugim jest skrzyneczka z pieczątką i miejsce do posiedzenia.

Są i pieczątki© djk71
Krótki odpoczynek i postanawiamy jeszcze przejść na Rogacz. Tu już zupełnie pusto.

Idziemy© djk71
W sumie są siły i chęć żeby iść dalej, ale rozsądek mówi, że wracamy.

Rogacz© djk71

W oodali jezioro© djk71
Na dłuższe wypady przyjedzie jeszcze pora.

Góry© djk71
Jest coraz cieplej i na trasie coraz więcej ludzi. Po raz kolejny się utwierdzamy, że lepiej wyjść w góry wcześniej. Mniejszy problem z zaparkowaniem samochodu, mniej ludzi na trasach, chłodniej na podejściach... Same korzyści. :-)