KGP #13 - Babia Góra
Niedziela, 16 lipca 2023
· Komentarze(0)
Kategoria Bez roweru, KGP, małopolskie, W górę, W towarzystwie, Z kamerą wśród...
Kolejny szczyt w ramach zdobywania Korony Gór Polski. Najwyższy w Polsce leżący poza Tatrami.
W każdym razie ten nie budzi żadnych wątpliwości. W niektórych innych przypadkach co innego w książeczce, a co innego w rzeczywistości... Stąd też suplementy, alternatywne korony itp. Tak naprawdę to zupełnie nas to nie obchodzi. :-) Cieszymy się, że książeczka zmotywowała nas do powrotu w góry :-)
I nie jest przeszkodą nawet wysoka temperatura, której ja nie jestem miłośnikiem :)
Wstajemy wcześnie rano i przyjeżdżamy na Przełęcz Krowiarki. Akurat ktoś wyjeżdża z parkingu znajdującego się najbliżej wejścia na szlak więc parkujemy tam gdzie planowaliśmy.
Zmieniamy buty, bierzemy plecaki i ruszamy. Wiemy, że pierwsze kilka km to będzie od razu ostre podejście.
Nigdzie nam się nie śpieszy więc idziemy w swoim tempie.
Najpierw Skolica.
Trochę wieje, choć na dole wiało jeszcze mocniej.
Pod nogami ciekawostki.
Dalsza wspinaczka i jest Gówniak.
A po chwili Królowa Niepogód :-)
Nam jednak pogoda sprzyjała. Mogłoby być nawet trochę chłodniej. :-)
Jest ciepło, sucho, fantastyczna widoczność.
Schodzimy.
Kiedy schodzimy na Przełęcz Brona pytam Anetkę czy chce iść jeszcze na Małą Babią Górę. Chce :-)
No trudno :-) Nie jest daleko (a dodatkowo kolejny szczyt w Koronie Beskidu Żywieckiego :-))
Podejście krótkie, ale słońce daje tu wszystkim w kość. Mnie w... kark :-) Oczywiście zapomnieliśmy się posmarować :-(
Na zejściu też można się zmęczyć :-) Z przyjemnością odpoczywamy w schronisku Markowe Szczawiny.
Dwa olbrzymie schabowe szybko znikają z talerzy :-)
Jeszcze chwila odpoczynku i ruszamy w drogę powrotną. Teraz już prostą, zacienioną drogą w dół. Prawie, że nudno ;-)
Kilkanaście kilometrów pięknej wycieczki za nami. Dłużej niż planowaliśmy, ale przecież nie szliśmy na czas :-)
W każdym razie ten nie budzi żadnych wątpliwości. W niektórych innych przypadkach co innego w książeczce, a co innego w rzeczywistości... Stąd też suplementy, alternatywne korony itp. Tak naprawdę to zupełnie nas to nie obchodzi. :-) Cieszymy się, że książeczka zmotywowała nas do powrotu w góry :-)
I nie jest przeszkodą nawet wysoka temperatura, której ja nie jestem miłośnikiem :)
Wstajemy wcześnie rano i przyjeżdżamy na Przełęcz Krowiarki. Akurat ktoś wyjeżdża z parkingu znajdującego się najbliżej wejścia na szlak więc parkujemy tam gdzie planowaliśmy.
Zmieniamy buty, bierzemy plecaki i ruszamy. Wiemy, że pierwsze kilka km to będzie od razu ostre podejście.

Ruszamy z Przełęczy Krowiarki© djk71
Nigdzie nam się nie śpieszy więc idziemy w swoim tempie.

Prawie po schodach© djk71
Najpierw Skolica.

Na Sokolicy wieje© djk71
Trochę wieje, choć na dole wiało jeszcze mocniej.
Pod nogami ciekawostki.

Dawne słupki z granicy słowacko-niemieckiej© djk71

Idziemy na (za przeproszeniem) Gówniak© djk71

Piękne widoki© djk71
Dalsza wspinaczka i jest Gówniak.

Chwila odpoczynku© djk71

Ładnie© djk71

Zaraz Babia Góra© djk71
A po chwili Królowa Niepogód :-)

Trochę ludzi jest, ale tłoku nie ma.© djk71
Nam jednak pogoda sprzyjała. Mogłoby być nawet trochę chłodniej. :-)

Podziwiamy widoki© djk71
Jest ciepło, sucho, fantastyczna widoczność.

W oddali Tatry© djk71
Schodzimy.

Na zejściu z Babiej Góry© djk71

Rozglądamy się :-)© djk71
Kiedy schodzimy na Przełęcz Brona pytam Anetkę czy chce iść jeszcze na Małą Babią Górę. Chce :-)

W oddali Mała Babia Góra© djk71
No trudno :-) Nie jest daleko (a dodatkowo kolejny szczyt w Koronie Beskidu Żywieckiego :-))

Ładnie tu© djk71
Podejście krótkie, ale słońce daje tu wszystkim w kość. Mnie w... kark :-) Oczywiście zapomnieliśmy się posmarować :-(

Słowacja przed nami© djk71
Na zejściu też można się zmęczyć :-) Z przyjemnością odpoczywamy w schronisku Markowe Szczawiny.
Dwa olbrzymie schabowe szybko znikają z talerzy :-)

Przerwa w schronisku© djk71
Jeszcze chwila odpoczynku i ruszamy w drogę powrotną. Teraz już prostą, zacienioną drogą w dół. Prawie, że nudno ;-)

Przerwa w schronisku© djk71
Kilkanaście kilometrów pięknej wycieczki za nami. Dłużej niż planowaliśmy, ale przecież nie szliśmy na czas :-)