Zadyszka zamiast półmaratonu
Sobota, 22 lipca 2023
· Komentarze(0)
Kategoria Bieganie, śląskie, W towarzystwie, Z kamerą wśród..., Zawody
Miało w tym roku nie być zawodów, ale jakoś to postanowienie słabo wyszło w pierwszej połowie roku. Teraz jednak miały być już tylko przygotowania do jesiennych zawodów, a elementem tych treningów miały być starty w półmaratonach w ramach Korony Półmaratonów Śląskich. Co miesiąc jeden więc idealnie żeby mierzyć progres :-) Pierwszy był w maju w Katowicach - w cieple, bez picia (na szczęście były bufety z wodą) i bez jedzenia, w upale. Wyszło słabo, ale stwierdziłem, że będzie od czego się odbić. Kolejny, w czerwcu - nocny w Rybniku. Mimo gorszego czasu byłem zadowolony. Biegło mi się dobrze, towarzysko z Adamem, prawie bez zadyszki, bez zmęczenia.
Od tego czasu zaledwie dwa marszobiegi z Piotrem, na delegacji w Ratyzbonie. I dziś start w nocnym półmaratonie w Piekarach. Nie zmusiłem się wcześniej do żadnej aktywności, nawet symbolicznej piątki, nic. Zresztą zegarek sam pomagał mi się usprawiedliwiać :-)
Kiedy jedziemy z żoną na start już mi się nie chce. w aucie, czuję napięte łydki, jakiś niepokój w plecach. Sam nie wiem, czy to się dzieje naprawdę, czy tylko podświadomie zmuszam organizm żeby wysyłał mi takie znaki ;-) A tak poważnie to nic nie robiąc, czuję od kilku miesięcy jaki jestem spięty, sztywny, wiem co mam z tym zrobić i nie robię nic.
Adam jak zawsze dociera na start w ostatniej chwili. Siła spokoju.
Ruszamy. Limit czasu dziś to 2:30. Normalnie powinniśmy to zrobić 20-25 minut przed czasem, dziś będzie walka o zmieszczenie się w tym limicie.
Po kilometrze mam dość. Jeszcze nie fizycznie, psychicznie. Z trudem powstrzymuję się żeby nie powiedzieć Adamowi, że wracam. Głowa wariuje.
Podbiegamy prawie pod kopiec i nawrotka. Na zbiegu Adam coś wspomina o potrzebie odwiedzenia stacji benzynowej, mówię Mu, że za chwilę będzie, jedyna słuszna w tym celu ;-)
Prosi żebym zaczekał, ale mówię, że zaczekam, ale wolno truchtając. Nie mówię Mu, że jeśli się zatrzymam to już nie ruszę. Głowa mi nie pozwoli. Pozwalam się wszystkim wyprzedzać, ale truchtam. Po chwili znów biegniemy razem.
W lesie, jak kiedyś, stoją samochody sponsora - Skody, oświetlając całą trasę. Super to wygląda.
Na ósmym kilometrze już wiem, że nie pobiegnę drugiej pętli. Nie mam sił. Nic mnie nie boli, po prostu nie mam sił.
Na nawrotce życzę Adamowi powodzenia, a sam wracam do mety. Informuję organizatorów, że schodzę z trasy, ale i tak to sami widzą. Kiedy rozwiązuję buta przybiega dziewczyna wieszając mi na szyi medal z Nocnej Zadyszki. Mówię, że mi się nie należy, bo zszedłem z trasy połówki, ale mówi, że dychę zrobiłem i się należy.
Kiedy dociera Anetka jestem wykończony. Dopiero pyszny żurek i kawa stawiają mnie na nogi.
Czekamy na Adama. Dość długo, ale w końcu dociera.
Też bez sił. Ważne jednak, że to zrobił :-)
Trzeba znaleźć motywację do treningów, bo za miesiąc Tarnowskie Góry. Tylko gdzie ją znaleźć?
Od tego czasu zaledwie dwa marszobiegi z Piotrem, na delegacji w Ratyzbonie. I dziś start w nocnym półmaratonie w Piekarach. Nie zmusiłem się wcześniej do żadnej aktywności, nawet symbolicznej piątki, nic. Zresztą zegarek sam pomagał mi się usprawiedliwiać :-)
Lubię gdy zegarek mnie usprawiedliwia© djk71
Kiedy jedziemy z żoną na start już mi się nie chce. w aucie, czuję napięte łydki, jakiś niepokój w plecach. Sam nie wiem, czy to się dzieje naprawdę, czy tylko podświadomie zmuszam organizm żeby wysyłał mi takie znaki ;-) A tak poważnie to nic nie robiąc, czuję od kilku miesięcy jaki jestem spięty, sztywny, wiem co mam z tym zrobić i nie robię nic.
Adam jak zawsze dociera na start w ostatniej chwili. Siła spokoju.
Przed startem© djk71
Ruszamy. Limit czasu dziś to 2:30. Normalnie powinniśmy to zrobić 20-25 minut przed czasem, dziś będzie walka o zmieszczenie się w tym limicie.
Po kilometrze mam dość. Jeszcze nie fizycznie, psychicznie. Z trudem powstrzymuję się żeby nie powiedzieć Adamowi, że wracam. Głowa wariuje.
Podbiegamy prawie pod kopiec i nawrotka. Na zbiegu Adam coś wspomina o potrzebie odwiedzenia stacji benzynowej, mówię Mu, że za chwilę będzie, jedyna słuszna w tym celu ;-)
Prosi żebym zaczekał, ale mówię, że zaczekam, ale wolno truchtając. Nie mówię Mu, że jeśli się zatrzymam to już nie ruszę. Głowa mi nie pozwoli. Pozwalam się wszystkim wyprzedzać, ale truchtam. Po chwili znów biegniemy razem.
W lesie, jak kiedyś, stoją samochody sponsora - Skody, oświetlając całą trasę. Super to wygląda.
Na ósmym kilometrze już wiem, że nie pobiegnę drugiej pętli. Nie mam sił. Nic mnie nie boli, po prostu nie mam sił.
Kończymy pierwszą pętlę© djk71
Na nawrotce życzę Adamowi powodzenia, a sam wracam do mety. Informuję organizatorów, że schodzę z trasy, ale i tak to sami widzą. Kiedy rozwiązuję buta przybiega dziewczyna wieszając mi na szyi medal z Nocnej Zadyszki. Mówię, że mi się nie należy, bo zszedłem z trasy połówki, ale mówi, że dychę zrobiłem i się należy.
ZaDyszka zamiast połówki© djk71
Kiedy dociera Anetka jestem wykończony. Dopiero pyszny żurek i kawa stawiają mnie na nogi.
Czekamy na Adama. Dość długo, ale w końcu dociera.
Jest i Adam© djk71
Też bez sił. Ważne jednak, że to zrobił :-)
Adam na mecie© djk71
Trzeba znaleźć motywację do treningów, bo za miesiąc Tarnowskie Góry. Tylko gdzie ją znaleźć?