Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2010
Dystans całkowity: | 209.02 km (w terenie 34.00 km; 16.27%) |
Czas w ruchu: | 11:40 |
Średnia prędkość: | 17.92 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.69 km/h |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 41.80 km i 2h 20m |
Więcej statystyk |
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans31.90 km
Czas w ruchu02:03
Vśrednia15.56 km/h
VMAX54.69 km/h
Temp.21.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Przyjaźń polsko-duńska
Przyjaźń polsko-duńska
Kolejny weekend - kolejne imprezy. Ostatnio znów żyjemy bardzo towarzysko.
Dziś jedziemy do Kosmy na zaległe urodziny. Pada pomysł żeby wziąć rowery. Nie jestem do końca przekonany do pomysłu, bo to oznacza montaż bagażnika tylko po to żeby przejechać się 10km…
W końcu jednak ulegam i jedziemy. Na miejscu dołączają do nas goście z Danii - Benasek z Żabcią :) Fajnie w końcu spotkać się w realu ;-)
Chwila rozmowy i trzeba skorzystać z pogody i choć kawałek się przejechać.
Kosma oddała swój rower Benaskowi i przez chwilę wahała się, którego rumaka dosiąść.

W końcu taki strój zobowiązuje do czegoś :-)

Wybrała wersję sportową i… udało jej wykręcić 34,5km/h :)

Ruszamy w stronę Pustyni Błędowskiej. Żarty, śmiechy i nie wiadomo kiedy jesteśmy na miejscu. A tu niespodzianka - festyn Pustynne Miraże.
My jednak zamiast zabawy mamy ochotę na chwilę odpoczynku. Za to nasze pociechy nie wyglądają na zmęczone ;-)


Igorkowi wręcz brakuje emocji.

Trzeba jednak wracać. Przed nami jeszcze grill i ognisko, na które dociera spóźniony Hose. Do późnych godzin raczymy się piwkiem na przemian polskim i duńskim. Dyskusjom i śmiechom nie ma końca.
Następnego dnia Hose ma dla nas niespodziankę. Co prawda tym razem nie było wspólnej wycieczki ale… nasze rowery spały obok siebie więc tak prawie… :-)
Dziękuję w imieniu całej rodzinki za wspaniałe spotkanie. Do następnego razu.
Kolejny weekend - kolejne imprezy. Ostatnio znów żyjemy bardzo towarzysko.
Dziś jedziemy do Kosmy na zaległe urodziny. Pada pomysł żeby wziąć rowery. Nie jestem do końca przekonany do pomysłu, bo to oznacza montaż bagażnika tylko po to żeby przejechać się 10km…
W końcu jednak ulegam i jedziemy. Na miejscu dołączają do nas goście z Danii - Benasek z Żabcią :) Fajnie w końcu spotkać się w realu ;-)
Chwila rozmowy i trzeba skorzystać z pogody i choć kawałek się przejechać.
Kosma oddała swój rower Benaskowi i przez chwilę wahała się, którego rumaka dosiąść.

Stajnia Moniki© djk71
W końcu taki strój zobowiązuje do czegoś :-)

Moherowy beret znów jest trendy© djk71
Wybrała wersję sportową i… udało jej wykręcić 34,5km/h :)

Nowy rumak© djk71
Ruszamy w stronę Pustyni Błędowskiej. Żarty, śmiechy i nie wiadomo kiedy jesteśmy na miejscu. A tu niespodzianka - festyn Pustynne Miraże.
My jednak zamiast zabawy mamy ochotę na chwilę odpoczynku. Za to nasze pociechy nie wyglądają na zmęczone ;-)

Nie ma wody ale jest piasek© djk71

Nie taka pustynia straszna...© djk71
Igorkowi wręcz brakuje emocji.

Też kółko© djk71
Trzeba jednak wracać. Przed nami jeszcze grill i ognisko, na które dociera spóźniony Hose. Do późnych godzin raczymy się piwkiem na przemian polskim i duńskim. Dyskusjom i śmiechom nie ma końca.
Następnego dnia Hose ma dla nas niespodziankę. Co prawda tym razem nie było wspólnej wycieczki ale… nasze rowery spały obok siebie więc tak prawie… :-)
Dziękuję w imieniu całej rodzinki za wspaniałe spotkanie. Do następnego razu.
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans100.11 km
W terenie25.00 km
Czas w ruchu05:29
Vśrednia18.26 km/h
VMAX39.23 km/h
Temp.16.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Bez chęci donikąd...
Bez chęci donikąd...
Miałem wstać wcześnie żeby dziś bez żadnych ograniczeń pojeździć. Wstaję około dziewiątej i... jest szaro, pochmurno... bez pośpiechu zjadam śniadanie i tkwię nad mapą i wpisami bibera zastanawiając się jak tu ułożyć trasę żeby zaliczyć choć kilka punktów, którymi nas kusi na swoim blogu.
Wychodzę, dojeżdżam na sąsiednie osiedle i już wiem. To nie jest dzień na jazdę. Pochmurno, chłodno (zakładam bluzę) i wieje. Małe kółko po okolicy i wracam do domu. Bywa i tak.
Ul. Przyjemna... prace nad A1 w pełni.

Skoro nie jadę nigdzie dalej to zobaczę inny odcinek budowy, gdzie ponoć budują pod autostradą przejazd dla rowerów. Czyżby to to?

Przez las niebieskim, a potem zielonym szlakiem wracam do Stolarzowic.
Od kilku dni coś mi dziwnie cyka/trzeszczy w okolicach siodełka, sztycy... strasznie to denerwujące, szczególnie w kontekście tego co napisała yoasia. Brrr... wole nie myśleć.
Chwila postoju i poszukiwania winowajcy. To chyba piasek.

Mam nadzieję i choć mi się wcale nie chce jadę dalej. Dawno nie miałem takich oporów przed jazdą.
Ptakowice, Kamieniec, Boniowice i w drodze do Świętoszowic odbijam w polną drogę. Bo tak, bo tam jeszcze nie byłem. I nie warto było. Do Karchowic nie mam ochoty jechać. Wracam.
Rzut oka na leśniczówkę.

I skrótem do Ziemięcic. Mijam ruiny starego kościółka i ląduję w centrum wioski. Wszystko dziwnie przybrane, czyżby jakaś impreza?

Oczywiście Jadwigafest, ale nie mam ochoty na samotną zabawę. Jadę dalej. W Świętoszwicach skręcam w kolejną drogę, gdzie jeszcze nigdy nie jechałem. Wcześniej jednak oglądam ciekawy kwietnik.

Docieram do Grzybowic. Choć mam tu blisko, to chyba najsłabiej znam tę okolicę. Nigdy nie miałem tu znajomych, nic nie musiałem tu załatwiać. Dziś pora nadrobić zaległości.
To taka trochę wiejska dzielnica Zabrza.

Dziwnie wygląda tutejszy kościół.

Jadę do Mikulczyc zobaczyć stary, nieczynny dworzec kolejowy.

Kawałek dalej moim oczom ukazuje się nieistniejąca już firma Sport Hofer. Ciekawe czy ktoś pamięta z czego była znana?

Kolejną "nową" drogą docieram na Leśną, gdzie wita mnie struś. Tyle razy tędy jechałem ale go nigdy wcześniej nie spotkałem. Tylko jakiś wstydliwy był. Jak wyciągałem aparat to uciekał, a jak chowałem to podchodził.

Z Leśnej znów nietypowo w stronę Czekanowa. Po drodze pola...

i znów budowa A1...

Przecinam 78-kę i docieram do drogi w stronę Szałszy i Zbrosławic.
Jadę do Szałszy, dalej przez las do Maciejowa a stamtąd do Sośnicy. Po co? Nie wiem. Tak sobie. Po prostu nie chce mi się nigdzie dalej jechać, więc włóczę się po okolicy.
W Sośnicy chwila przerwy obok hali Sośnicy i szkoły gdzie kiedyś uczyłem... Ile to już lat...

Rzut oka na mapę i ruszam przez las wzdłuż torów żeby później przebić się do Parku Powstańców Śląskich. I miało się udać tylko... tunel lekko zamoczony i brzydko pachnie.

Wracam. Przez tory się nie będę przebijał bo dużo ich, a poza tym stoją tam pociągi. A niektóre nawet straszą.

Wracam na drogę, przy wjeździe do Zabrza dowiaduję się jakim to aktywnym miastem jesteśmy.

Dojeżdżam do stadionu Górnika. Komuś znów coś przeszkadzało. Musiał ktoś chlapnąć farbą :-(


Zaczęło padać a mnie przeszła niechęć do jazdy.
Przejeżdżam przez Lasek Makoszowski i pod czujnym okiem strażnika wjeżdżam do kolejnego parku.

Wyjeżdżam na Zaborzu i próbuję wydostać się na Wolności, ale wszędzie budowa Drogowej Trasy Średnicowej. W końcu trafiam na jakieś nieczynne jeszcze przejście.

Kościół św. Jadwigi na Zaborzu. Chyba nigdy go nie fociłem, ale dziś też nie bardzo jest okazja, bo msza. Więc tylko ciche zdjęcie z oddali.

Ruszam w stronę Biskupic. Chwila kręcenia się po okolicy i na Osiedlu Młodego Górnika (ciekawe czy są tam jeszcze jacyś młodzi górnicy) skręcam w prawo. Straszne błoto, ale już i tak jestem cały brudny. Po jakimś czasie niespodzianka. Brama. A nie można było postawić znaku, że droga bez przejazdu? Wracam. Nie pierwszy dziś raz.
Do Rokitnicy jadę leśną drogą (też po raz pierwszy). ciekaw jestem co było kiedyś w tym budynku.

Dzwonię do teściów, że rezygnuję z obiadu, bo jestem cały ubłocony.
Patrzę na licznik i... jest ponad 85km... Hmmmm, a może by tak dokręcić do setki? W sumie czemu nie. Nie czuję się zmęczony więc... jedziemy przez Wieszową :-)
W Górnikach dopada mnie zapach pizzy i... chyba najwyższy czas coś zjeść. Już po 18-tej. Pizza taka sobie ale zjadłem ze smakiem. Dojeżdżam na Helenkę i... brakuje kilka kilometrów do 100. Przecież nie będę dokręcał... a może... A jednak... ;-) Patrolowy objazd dzielnicy, rzut oka na wciąż niedokończoną budowlę na granicy Helenki i Stolarzowic...

I można wracać do domu. Jest ponad 100. Sporo jak na dzień, w którym nie było chęci do jazdy. Tym bardziej, że nie oddaliłem się chyba od domu o więcej niż 15km...
EDIT: Sprawdziłem na mapie. Oddaliłem się od domu w linii prostej góra 11,2km.
Miałem wstać wcześnie żeby dziś bez żadnych ograniczeń pojeździć. Wstaję około dziewiątej i... jest szaro, pochmurno... bez pośpiechu zjadam śniadanie i tkwię nad mapą i wpisami bibera zastanawiając się jak tu ułożyć trasę żeby zaliczyć choć kilka punktów, którymi nas kusi na swoim blogu.
Wychodzę, dojeżdżam na sąsiednie osiedle i już wiem. To nie jest dzień na jazdę. Pochmurno, chłodno (zakładam bluzę) i wieje. Małe kółko po okolicy i wracam do domu. Bywa i tak.
Ul. Przyjemna... prace nad A1 w pełni.

Przyjemna?© djk71
Skoro nie jadę nigdzie dalej to zobaczę inny odcinek budowy, gdzie ponoć budują pod autostradą przejazd dla rowerów. Czyżby to to?

Tunel dla rowerów?© djk71
Przez las niebieskim, a potem zielonym szlakiem wracam do Stolarzowic.
Od kilku dni coś mi dziwnie cyka/trzeszczy w okolicach siodełka, sztycy... strasznie to denerwujące, szczególnie w kontekście tego co napisała yoasia. Brrr... wole nie myśleć.
Chwila postoju i poszukiwania winowajcy. To chyba piasek.

Czegoś tu brakuje...© djk71
Mam nadzieję i choć mi się wcale nie chce jadę dalej. Dawno nie miałem takich oporów przed jazdą.
Ptakowice, Kamieniec, Boniowice i w drodze do Świętoszowic odbijam w polną drogę. Bo tak, bo tam jeszcze nie byłem. I nie warto było. Do Karchowic nie mam ochoty jechać. Wracam.
Rzut oka na leśniczówkę.

Leśniczówka w Ziemięcicach (a może w Świętoszowicach)© djk71
I skrótem do Ziemięcic. Mijam ruiny starego kościółka i ląduję w centrum wioski. Wszystko dziwnie przybrane, czyżby jakaś impreza?

Jadwigafest w Ziemięcicach© djk71
Oczywiście Jadwigafest, ale nie mam ochoty na samotną zabawę. Jadę dalej. W Świętoszwicach skręcam w kolejną drogę, gdzie jeszcze nigdy nie jechałem. Wcześniej jednak oglądam ciekawy kwietnik.

Oryginalny kwietnik© djk71
Docieram do Grzybowic. Choć mam tu blisko, to chyba najsłabiej znam tę okolicę. Nigdy nie miałem tu znajomych, nic nie musiałem tu załatwiać. Dziś pora nadrobić zaległości.
To taka trochę wiejska dzielnica Zabrza.

Konik :)© djk71
Dziwnie wygląda tutejszy kościół.

Kto zaprojektował ten kosciół?© djk71
Jadę do Mikulczyc zobaczyć stary, nieczynny dworzec kolejowy.

Nieczynny dworzec Zabrze Mikulczyce© djk71
Kawałek dalej moim oczom ukazuje się nieistniejąca już firma Sport Hofer. Ciekawe czy ktoś pamięta z czego była znana?

Dawna firma Sport Hofer© djk71
Kolejną "nową" drogą docieram na Leśną, gdzie wita mnie struś. Tyle razy tędy jechałem ale go nigdy wcześniej nie spotkałem. Tylko jakiś wstydliwy był. Jak wyciągałem aparat to uciekał, a jak chowałem to podchodził.

Zabrzański struś© djk71
Z Leśnej znów nietypowo w stronę Czekanowa. Po drodze pola...

Będzie pop corn...© djk71
i znów budowa A1...

Budowa A1 w Czekanowie© djk71
Przecinam 78-kę i docieram do drogi w stronę Szałszy i Zbrosławic.
Jadę do Szałszy, dalej przez las do Maciejowa a stamtąd do Sośnicy. Po co? Nie wiem. Tak sobie. Po prostu nie chce mi się nigdzie dalej jechać, więc włóczę się po okolicy.
W Sośnicy chwila przerwy obok hali Sośnicy i szkoły gdzie kiedyś uczyłem... Ile to już lat...

Hala Sośnicy© djk71
Rzut oka na mapę i ruszam przez las wzdłuż torów żeby później przebić się do Parku Powstańców Śląskich. I miało się udać tylko... tunel lekko zamoczony i brzydko pachnie.

Zalany tunel© djk71
Wracam. Przez tory się nie będę przebijał bo dużo ich, a poza tym stoją tam pociągi. A niektóre nawet straszą.

Kto to? Konduktor?© djk71
Wracam na drogę, przy wjeździe do Zabrza dowiaduję się jakim to aktywnym miastem jesteśmy.

Aktywne rodziny zabrzańskie© djk71
Dojeżdżam do stadionu Górnika. Komuś znów coś przeszkadzało. Musiał ktoś chlapnąć farbą :-(

Wandali nigdzie nie brakuje© djk71

Wandali nigdzie nie brakuje© djk71
Zaczęło padać a mnie przeszła niechęć do jazdy.
Przejeżdżam przez Lasek Makoszowski i pod czujnym okiem strażnika wjeżdżam do kolejnego parku.

Strażnik parku© djk71
Wyjeżdżam na Zaborzu i próbuję wydostać się na Wolności, ale wszędzie budowa Drogowej Trasy Średnicowej. W końcu trafiam na jakieś nieczynne jeszcze przejście.

Przejście pod DTŚ-ką© djk71
Kościół św. Jadwigi na Zaborzu. Chyba nigdy go nie fociłem, ale dziś też nie bardzo jest okazja, bo msza. Więc tylko ciche zdjęcie z oddali.

Kościół św. Jadwigi© djk71
Ruszam w stronę Biskupic. Chwila kręcenia się po okolicy i na Osiedlu Młodego Górnika (ciekawe czy są tam jeszcze jacyś młodzi górnicy) skręcam w prawo. Straszne błoto, ale już i tak jestem cały brudny. Po jakimś czasie niespodzianka. Brama. A nie można było postawić znaku, że droga bez przejazdu? Wracam. Nie pierwszy dziś raz.
Do Rokitnicy jadę leśną drogą (też po raz pierwszy). ciekaw jestem co było kiedyś w tym budynku.

A co to?© djk71
Dzwonię do teściów, że rezygnuję z obiadu, bo jestem cały ubłocony.
Patrzę na licznik i... jest ponad 85km... Hmmmm, a może by tak dokręcić do setki? W sumie czemu nie. Nie czuję się zmęczony więc... jedziemy przez Wieszową :-)
W Górnikach dopada mnie zapach pizzy i... chyba najwyższy czas coś zjeść. Już po 18-tej. Pizza taka sobie ale zjadłem ze smakiem. Dojeżdżam na Helenkę i... brakuje kilka kilometrów do 100. Przecież nie będę dokręcał... a może... A jednak... ;-) Patrolowy objazd dzielnicy, rzut oka na wciąż niedokończoną budowlę na granicy Helenki i Stolarzowic...

Zamek budują?© djk71
I można wracać do domu. Jest ponad 100. Sporo jak na dzień, w którym nie było chęci do jazdy. Tym bardziej, że nie oddaliłem się chyba od domu o więcej niż 15km...
EDIT: Sprawdziłem na mapie. Oddaliłem się od domu w linii prostej góra 11,2km.
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans36.30 km
W terenie9.00 km
Czas w ruchu02:06
Vśrednia17.29 km/h
VMAX46.17 km/h
Temp.21.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Żabie Doły kolejne podejście :)
Żabie Doły kolejne podejście :)
Widać moja wczorajsza samotna przejażdżka wzbudziła jakieś wyrzuty sumienia u Kosmy i wieczorem dostałem pytanie: "Jedziemy jutro?". Co mogłem odpowiedzieć... :)
Po trzeciej budzi mnie telefon - tym razem Monika wstała :-) Dziś mnie się nie chce ale oczywiście potwierdzam, że jedziemy.
Po ponad godzince spotykamy się w okolicach Żabich Dołów. Już tu kiedyś byliśmy ;) wtedy wschód słońca nie był zbyt malowniczy. Dziś wita nas niesamowity jazgot ptaków. Tego się nie da opisać, to trzeba usłyszeć.
Zatrzymujemy się przy jednym ze stawów i czekamy. Piąta a tu nic... I nagle jest...

Zaczyna się pojawiać...

Monika się zamyśla...

Ale po chwili również rozpoczyna zabawę z aparatem...
Można by tak pstrykać

I pstrykać...

I...

Objeżdżamy jeszcze okolicę i decydujemy się wracać. Oczywiście inną drogą, bo... tędy jeszcze nie jechaliśmy. Wyjeżdżamy... w Bytomiu na Pszczyńskiej. Jesteśmy lekko zszokowani, kierunek dobry ale nie spodziewaliśmy się, że aż tu wyjedziemy.
Rozstajemy się. Mając doświadczenie z Bytomskich Mas Krytycznych (dziś kolejna) ruszam na skróty i tak jak chciałem wyjeżdżam obok stadionu Polonii. Tam jednak zamiast skręcić i wjechać na główną drogę ruszam do przodu i ląduję na ślepej miedzy jakimiś garażami. Nie będę się jednak cofał. Znajduję jakąś ścieżkę i ląduję między torami kolejowymi. Chwilę później jestem pod wiaduktem na Karbiu. Dziwne miejsce. Teraz już wiem co Dynio miał na myśli mówiąc, że tam się da przejechać ale nie jest to najbezpieczniejsze miejsce.
Choć urokliwe.

Na Karbiu też kibicują Polonii...

Kolejny fajnie rozpoczęty dzień. Dzięki Monika za mobilizację i towarzystwo.
Widać moja wczorajsza samotna przejażdżka wzbudziła jakieś wyrzuty sumienia u Kosmy i wieczorem dostałem pytanie: "Jedziemy jutro?". Co mogłem odpowiedzieć... :)
Po trzeciej budzi mnie telefon - tym razem Monika wstała :-) Dziś mnie się nie chce ale oczywiście potwierdzam, że jedziemy.
Po ponad godzince spotykamy się w okolicach Żabich Dołów. Już tu kiedyś byliśmy ;) wtedy wschód słońca nie był zbyt malowniczy. Dziś wita nas niesamowity jazgot ptaków. Tego się nie da opisać, to trzeba usłyszeć.
Zatrzymujemy się przy jednym ze stawów i czekamy. Piąta a tu nic... I nagle jest...

Wschód słońca w Żabich Dołach© djk71
Zaczyna się pojawiać...

Wschód słońca w Żabich Dołach© djk71
Monika się zamyśla...

I co tu zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem© djk71
Ale po chwili również rozpoczyna zabawę z aparatem...
Można by tak pstrykać

Kaczkom też się podoba© djk71
I pstrykać...

Wschód słońca w Żabich Dołach© djk71
I...

Wschód słońca w Żabich Dołach© djk71
Objeżdżamy jeszcze okolicę i decydujemy się wracać. Oczywiście inną drogą, bo... tędy jeszcze nie jechaliśmy. Wyjeżdżamy... w Bytomiu na Pszczyńskiej. Jesteśmy lekko zszokowani, kierunek dobry ale nie spodziewaliśmy się, że aż tu wyjedziemy.
Rozstajemy się. Mając doświadczenie z Bytomskich Mas Krytycznych (dziś kolejna) ruszam na skróty i tak jak chciałem wyjeżdżam obok stadionu Polonii. Tam jednak zamiast skręcić i wjechać na główną drogę ruszam do przodu i ląduję na ślepej miedzy jakimiś garażami. Nie będę się jednak cofał. Znajduję jakąś ścieżkę i ląduję między torami kolejowymi. Chwilę później jestem pod wiaduktem na Karbiu. Dziwne miejsce. Teraz już wiem co Dynio miał na myśli mówiąc, że tam się da przejechać ale nie jest to najbezpieczniejsze miejsce.
Choć urokliwe.

Chodniczek...© djk71
Na Karbiu też kibicują Polonii...

Karb, Polonia i Odra© djk71
Kolejny fajnie rozpoczęty dzień. Dzięki Monika za mobilizację i towarzystwo.
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans20.10 km
Czas w ruchu01:07
Vśrednia18.00 km/h
VMAX48.74 km/h
Temp.20.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Poranek w Miechowicach
Poranek w Miechowicach
Było pięknie...

Ale po kolei...
Wczoraj oglądając końcówkę zmagań Lecha napomknąłem Kosmie, że dziś przed pracą idę na rower. Krótka rozmowa i jeśli uda nam się wstać o 3 rano to spotkamy się gdzieś na trasie... Nie ma to jak wzajemna motywacja.
Budzik jakoś szybko zadzwonił, to pewnie wina tych niekończących się wczoraj karnych. Telefon do Moniki, która stwierdza, że to świetny pomysł ale... nie dziś. Trudno. Może w sumie ma rację. Ciemno i jakoś tak się nie chce. Może lepiej się położyć albo poprzeglądać internet. Może trochę pospamować na bikestats.pl (w sumie ostatnio nie mam na to czasu) :)
Można... ale można też coś wrzucić na ruszt i ruszyć gdzieś bez celu.
Ruszam w stronę Bytomia i już wiem - prawa strona Miechowic - tam nigdy nie jeżdżę, pamiętam tylko, że autobusy zawsze tamtędy jeździły co mnie denerwowało bo przez to nadkładały drogi.
Uciekam z drogi gdzieś miedzy garaże i ląduję obok ZEC Bytom.

Nigdy tu nie byłem. Znów skręt w jakąś uliczkę i ląduję obok C.H. Plejada. Pusto tu o tej porze. Wyjeżdżam i zastanawiam się czy to droga dla pieszych czy rowerów.

Muszę się bliżej przyjrzeć.

Chwila włóczęgi po kolejnych uliczkach i ląduję po drugiej stronie dzielnicy.
A tu...

I jest krzyż, który ostatnio pokazywał Jacek

Dobra, czas jechać dalej.
Komuś chyba się nie podoba śląska architektura i postanawia ją podrasować... Masakra...

A niby na kibiców Górnika mówią Żabole...

Już wiem kto to namalował...

... osiedlowi fanatycy rocznik 1920 - wow - prawdziwi seniorzy...
Ech, pięknie było... trzeba to powtórzyć... ;-)
Było pięknie...

Bo nowy dzień wstaje...© djk71
Ale po kolei...
Wczoraj oglądając końcówkę zmagań Lecha napomknąłem Kosmie, że dziś przed pracą idę na rower. Krótka rozmowa i jeśli uda nam się wstać o 3 rano to spotkamy się gdzieś na trasie... Nie ma to jak wzajemna motywacja.
Budzik jakoś szybko zadzwonił, to pewnie wina tych niekończących się wczoraj karnych. Telefon do Moniki, która stwierdza, że to świetny pomysł ale... nie dziś. Trudno. Może w sumie ma rację. Ciemno i jakoś tak się nie chce. Może lepiej się położyć albo poprzeglądać internet. Może trochę pospamować na bikestats.pl (w sumie ostatnio nie mam na to czasu) :)
Można... ale można też coś wrzucić na ruszt i ruszyć gdzieś bez celu.
Ruszam w stronę Bytomia i już wiem - prawa strona Miechowic - tam nigdy nie jeżdżę, pamiętam tylko, że autobusy zawsze tamtędy jeździły co mnie denerwowało bo przez to nadkładały drogi.
Uciekam z drogi gdzieś miedzy garaże i ląduję obok ZEC Bytom.

Zespół Elektrociepłowni Bytom S.A.© djk71
Nigdy tu nie byłem. Znów skręt w jakąś uliczkę i ląduję obok C.H. Plejada. Pusto tu o tej porze. Wyjeżdżam i zastanawiam się czy to droga dla pieszych czy rowerów.

Co to za znak?© djk71
Muszę się bliżej przyjrzeć.

Muszę zmienić okulary© djk71
Chwila włóczęgi po kolejnych uliczkach i ląduję po drugiej stronie dzielnicy.
A tu...

Miechowicki wschód słońca© djk71
I jest krzyż, który ostatnio pokazywał Jacek

Krzyż o wschodzie słońca© djk71
Dobra, czas jechać dalej.
Komuś chyba się nie podoba śląska architektura i postanawia ją podrasować... Masakra...

Własnym oczom nie wierzę...© djk71
A niby na kibiców Górnika mówią Żabole...

Żabka kibicuje Polonii?© djk71
Już wiem kto to namalował...

Fanatycy seniorzy?© djk71
... osiedlowi fanatycy rocznik 1920 - wow - prawdziwi seniorzy...
Ech, pięknie było... trzeba to powtórzyć... ;-)
AktywnośćJazda na rowerze
Dystans20.61 km
Czas w ruchu00:55
Vśrednia22.48 km/h
VMAX45.38 km/h
Temp.24.0 °C
SprzętRock Machine Flash
Przyjedziesz rowerem...?
Przyjedziesz rowerem...?
I znów ponad 3 tygodnie przerwy. W weekendy same imprezy ale za to jakie... :-) Ech działo się... :-) Czasem bardzo... Niby nie słucham zwykle takiej muzyki, ale jednak te kawałki się zna :)
Kiedy nie było imprez to praca, a jak już znalazło się wolne popołudnie to temperatura zabijała... Wiem, wiem... wymówki... :)
Dziś w pracy umawiam się z kumplem, że wieczorem na chwilę do niego wpadnę. "Przyjedziesz rowerem..." - bardziej stwierdza, niż pyta, na co ja odpowiadam "Nie, raczej autem". Masakra. Co ja robię, co ja mówię...
W tym momencie już wiem, że przyjadę rowerem. Chyba znów sobie muszę dać na wstrzymanie. Nie samą pracą człowiek żyje... To samo słyszę na wieczornym spotkaniu. Co ja robię? Przecież już to kiedyś przerabiałem, praca w pracy, praca w domu... Przecież od tego kilka lat temu uciekłem i co? Znowu to samo?
Masakra.
Jak fajnie znów się przejechać. Choć czuć przerwę. Dzień też niby chłodniejszy ale ciężko mi się oddycha. Mimo to fajnie, że jednak wybrałem rower. Tylko muszę to robić częściej.
I znów ponad 3 tygodnie przerwy. W weekendy same imprezy ale za to jakie... :-) Ech działo się... :-) Czasem bardzo... Niby nie słucham zwykle takiej muzyki, ale jednak te kawałki się zna :)
Kiedy nie było imprez to praca, a jak już znalazło się wolne popołudnie to temperatura zabijała... Wiem, wiem... wymówki... :)
Dziś w pracy umawiam się z kumplem, że wieczorem na chwilę do niego wpadnę. "Przyjedziesz rowerem..." - bardziej stwierdza, niż pyta, na co ja odpowiadam "Nie, raczej autem". Masakra. Co ja robię, co ja mówię...
W tym momencie już wiem, że przyjadę rowerem. Chyba znów sobie muszę dać na wstrzymanie. Nie samą pracą człowiek żyje... To samo słyszę na wieczornym spotkaniu. Co ja robię? Przecież już to kiedyś przerabiałem, praca w pracy, praca w domu... Przecież od tego kilka lat temu uciekłem i co? Znowu to samo?
Masakra.
Jak fajnie znów się przejechać. Choć czuć przerwę. Dzień też niby chłodniejszy ale ciężko mi się oddycha. Mimo to fajnie, że jednak wybrałem rower. Tylko muszę to robić częściej.
Wesele - działo się :-)
Wesele - działo się :-)
Po Bike Orientowych szaleństwach tydzień ciężkiej pracy i... wyjazd do Wrocławia na wspaniały ślub i wesele.
Tu trudno było zapomnieć o rowerach...
Przypominały o tym bukiety...
Goście...
Tort...
I wszystko jasne...
Nie mogło być inaczej. A wierzcie mi, że to nie wszystkie akcenty rowerowe tego i następnego dnia...
Raz jeszcze... Kochajcie się :-)
Po Bike Orientowych szaleństwach tydzień ciężkiej pracy i... wyjazd do Wrocławia na wspaniały ślub i wesele.
Tu trudno było zapomnieć o rowerach...
Przypominały o tym bukiety...

Coś się zaplątało między kwiatami© djk71

Na co przeznaczyć wygraną? Odpowiedź jest tylko jedna...© djk71
Goście...

Nowa moda ślubna© djk71
Tort...

Palce lizać...© djk71

I tu też dwa kółka...© djk71
I wszystko jasne...

Nowożeńcy© djk71
Nie mogło być inaczej. A wierzcie mi, że to nie wszystkie akcenty rowerowe tego i następnego dnia...
Raz jeszcze... Kochajcie się :-)