Królewski dystans zaliczony :)

Niedziela, 1 października 2017 · Komentarze(17)
9 miesięcy przygotowań i... udało się! Maraton zaliczony! Jestem szczęśliwy!

Jest medal ;) © djk71


Ale po kolei... Po dziewięciu miesiącach przygotowań, momentami ciężkich, momentami nie wykonanych tak jak było zaplanowane, nadszedł ten dzień. 1 października 2017 - PKO Silesia Marathon.

Wczesnym rankiem ruszam do katowickiego Silesia City Center skąd startujemy. Chwila na przebranie się, wcześniej wizyta w Tesco, bo zapomniałem zapakować ręcznik. Potem oddaję ciuchy do depozytu i ruszam na rozgrzewkę. Niestety przychodzę na sam koniec.

Na starcie © djk71

Na miejscu niespodziewanie spotykam dawno niewidzianego kolegę jest więc okazja pogadać. Po chwili żegnam żonę i ruszamy.

Ruszamy © djk71

Od początku próbuję się nie podpalić, tym razem nie patrzę na tętno, biegnę na samopoczucie. Wolniej niż inni, swoim tempem, ale patrząc już w domu na puls to... po 5 minutach skoczył na 180+...

W okolicach Spodka czeka na rowerze Amiga. Jak się potem okaże będzie na mnie czekał z aparatem jeszcze w wielu miejscach :-)

Jeszcze świeży © djk71

Zbiegając obok Muzeum Śląskiego jeden z zawodników informuje mnie, że gubię żele... Niedobrze... Na szczęście tylko jeden wypadł na całej trasie.

Przebiegając przez Dolinę Trzech Stawów wciąż biegnie się świetnie. 10 km zaliczone. Zegarek pokazuje, że jestem kilka minut do przodu w stosunku do założonego tempa. Nie wiem, czy się cieszyć, że tak dobrze mi idzie, czy martwić, że zbytnio szarżuję.

W Dolinie Trzech Stawów © djk71

Biegniemy na Nikiszowiec... to miejsce jest niesamowite. Do tego kibice robią spory hałas. Jest świetnie. 15 km za mną.

Nikiszowiec jest piękny © djk71

Na Giszowcu robi się ciepło, zwijam rękawki. W okolicach 20 km zaczynam czuć na podbiegu zmęczeniu. Pierwsze przejście do marszu. Czyli nie uda się całości przebiec. Szkoda, ale celem głównym było dotarcie do mety w limicie czasu.

Docieram do Szopienic, tu oprócz Darka, czeka na mnie Adam. Miło.

Kurtyna, ale słaba © djk71

Na przemian biegnę i idę dalej. Teraz jest już ciężko. Trzy km dalej czeka na mnie Agnieszka. Pociesza mnie, że to już tylko 10km do mety, ale to dopiero 29 km. Musimy jeszcze nad tą matematyką popracować... ;-)

Kawałek dalej kolejny znajomy na rowerze. Świetnie widzieć na trasie dopingujące Cię osoby. Nawet jeśli to tylko chwila, jeśli to tylko kilka zamienionych słów to niesamowicie podtrzymuje na duchu i daje kopa.

Dobiegam na Dąbrówkę Małą - 30 km - znam to miejsce doskonale - 5 lat technikum :-) Po drodze fajny doping z gitarą i organami. Szkoda tylko, że takich miejsc było tylko kilka...

Dopada mnie kryzys, ale znów spotykam Darka - więc znów jest kop :-)
Udaje się jednak dotrzeć do Siemianowic - 35km.

Bufety - dobrze, że są :-) © djk71

Tu odcinek, który daje mi najbardziej w kość długi podbieg (podejście) do wieży telewizyjnej w Bytkowie.
Po drodze kolejna niespodzianka - kolejny rowerzysta. Miło, że koledzy rowerzyści się nie obrazili na to, że prawie porzuciłem rower. Ale to tylko czasowo :-)

Jest Bytków i wjazd do Parku Śląskiego - 38,5 km. Już tylko niecałe 4 km. Tylko, albo aż....

No i przede mną końców w Parku Śląskim © djk71

Wcale nie jest łatwo, mimo, że większość z górki.

W końcu jednak widać Stadion Śląski. Trzeba spiąć się w sobie i nie dać ciała na bieżni...

I za chwilę wbiegam do tunelu © djk71

Wbiegam w tunel i.... uczucie jest niesamowite...

Wybiegam z tunelu © djk71

Po chwili wybiegam na bieżnię i rozglądam się wokół obserwując kibiców na trybunach. Człowiek przez chwilę czuje się jak prawdziwa gwiazda sportu.

Jest pięknie © djk71

Ostatnia prosta i widzę rodzinę, widzę znajomych z pracy. Jest pięknie! Chce mi się fruwać.

Są znajomi © djk71
Mam to :-) © djk71

Jest meta © djk71

Przebiegam linię mety i... jest euforia... i jakiś żal, że to już koniec. Ale górę bierze radość. Jest medal .

5:30:20

Teraz jeszcze tylko depozyt, bufet i kąpiel (szatnie i prysznice robią niesamowite wrażenie).

Czysty i przebrany wychodzę żeby spotkać się z rodziną i znajomymi. Szkoda, że były jeszcze inne plany i trzeba było tak szybko uciekać. Dziękuję jednak wszystkim, którzy byli na trasie, którzy dotarli na stadion i którzy trzymali za mnie kciuki. Udało się.

Co dalej? Nie wiem. Muszę odpocząć. Dopiero teraz wieczorem zaczynam odczuwać ten dystans w nogach. Dobrze, że jutro wolne :-)

Zdjęcia by moja żona i Amiga - dzięki ;-)

Komentarze (17)

Spóźnione gratulacje.
To teraz czas na duathlon ;)

drucik 20:00 poniedziałek, 9 października 2017

Gratulacje Darku !
Cel na sezon osiągnięty, oblej to (niekoniecznie wyskokowe %), odpocznij i pora pomyśleć na kolejny cel :)

JPbike 18:39 wtorek, 3 października 2017

Wszyscy
Dziękuję wszystkim za gratulacje :-) Nawet nie wiecie jaki jestem szczęśliwy... i wciąż zmęczony... :-)

kosma100
Myślisz, że jeszcze wrócę na rower? To dobrze myślisz :-)
Niestety za dużo imprez 21-go i jeszcze nie wiem co wybiorę...

amiga
I did it :-)
I tak było... pomimo, że starałem się biec wolno to rzeczywiście biegłem ze trzy zające za szybko... Mój mnie dogonił chyba koło połówki i... niestety już nie miałem sił za nim biec. Zemścił się początek.

limit
Wiem, wiem... trzeba napompować kółka... :-) Już czas...

Gość
Jaki dziadek? 40+ to... kategoria FOREVER YOUNG :-)

art75
Też się cieszę, że byłą okazja się spotkać...
To co może w rocznicę?

djk71 05:04 wtorek, 3 października 2017

Szacun mistrzu:))
jeszcze raz gratulacje

keszol 19:21 poniedziałek, 2 października 2017

Jeszcze raz gratulacje! Dla takich chwil żyjemy!

zapala 19:05 poniedziałek, 2 października 2017

Cieszę się ze spotkania i Gratuluję!!! Przy okazji, może by coś kiedyś wspólnie pokręcić?

art75 17:50 poniedziałek, 2 października 2017

Braaaaaawwwwoooo ! :)

Jurek57 16:49 poniedziałek, 2 października 2017

Gratulacje. Ja bym nawet pieszo nie dał rady.

Bod10 15:16 poniedziałek, 2 października 2017

Dziadek? :D
Mam gratulować Wikowi czy Igorkowi? :D

kosma100 11:53 poniedziałek, 2 października 2017

Dziadek dał radę! Gratki!!

Gość 11:48 poniedziałek, 2 października 2017

No dobra, kubeł zimnej wody. Koniec z głupotami, wracaj na rower! ;-p A tak w ogóle to gratulacje. Taki dystans na dwóch kołach to nic wielkiego ale na własnych nogach to już zupełnie inna bajka, o czym wielu z nas nigdy się nie przekona na własnej skórze.

limit 09:38 poniedziałek, 2 października 2017

Gratulacje :-)

Iza 09:33 poniedziałek, 2 października 2017

You Did It !!!


Po pierwsze Gratulacje, podjąłeś się tego zadania w styczniu.... i udało się, całe 42.195 km zaliczone... :)

Na początku miałem wrażenie, że nie za tym zającem gonisz... ale mogło to być problematyczne, na pierwszych kilku km zające biegły jeden za drugim. Pogoda dopisała, było może ciut za ciepło...

amiga 08:27 poniedziałek, 2 października 2017

Gratulacje -super bieg :) opis naprawdę wzruszający ;) aż chce się biegać !!!

Magda 07:29 poniedziałek, 2 października 2017

Darek aż mi się lezki puściły ze wzruszenia. To było mega.

Gość 05:17 poniedziałek, 2 października 2017

Brawo!
Szacun.
Naprawdę podziwiam :-)
To co? Wracasz na rower?
Widzimy się 21 października? Możesz wystartować na trasie pieszej, jak tak dobrze Ci idzie :-)
Pozdrawiam!

kosma100 04:40 poniedziałek, 2 października 2017

Mega Gratulacje.
Można,.. można!
Podziwiam.

Gość 21:22 niedziela, 1 października 2017
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa slnie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]