Bieszczady - dzień 3 – Nieporozumienie

Poniedziałek, 12 maja 2008 · Komentarze(22)
Bieszczady - dzień 3 – Nieporozumienie
W przewodniku rowerowym wyczytaliśmy, że fajną choć trudną wycieczką jest wyprawa na Chryszczatą. Nawet bardzo trudną („wjazd może okazać się zbyt trudny do pokonania (kondycyjnie) dla wielu rowerzystów”). Ale co? My nie damy rady? Jedziemy.

Zostawiając w sakwach tylko to co najważniejsze ruszamy w drogę. Ciepło. W Majdanie szybka zmiana garderoby. Dziwne pojazdy tu jeżdżą po torach.





Po drodze zahaczamy o małą kapliczkę w Balnicy. Dalej wąską dróżką przez Smolnik nad Osławą jedziemy i podziwiamy widoki.



W pewnym momencie widzę jak Damian się nad czymś zastanawia…



Ale co tam, ściągamy buty i do przodu.







Szybko okaże się, że tą sama operację będziemy musieli powtórzyć dziś jeszcze kilkukrotnie. Przejazd przez bród to coś normalnego tutaj.

Chwilę później zaczyna, a właściwie kończy się zabawa. Błoto praktycznie uniemożliwia jazdę.



Jak się dalej okaże to jeszcze nie było najgorsze. Jedziemy w stronę jeziorek duszatyńskich, W górę, po koszmarnych ścieżkach pełnych korzeni i kamieni. Jedziemy to mocno powiedziane… coraz częściej trzeba rower pchać i to nie chodzi o wspomnianą wcześniej kondycję, a o brak możliwości przejazdu. Dla mnie w każdym razie było to niemożliwe. Docieramy to pierwszego, mniejszego jeziorka. Ładne.





Drugie już nie ma takiego klimatu, a może ma ale o innej porze dnia, roku… dziś mnie nie zachwyciło.

Coraz mniej rzeczy mnie zachwyca. Mam dość pchania roweru. Ale jak to przejechać?




[…]

Tu powinienem skopiować fragment z bodajże „Kropki nad ypsilonem" Edwarda Stachury – tam Sted na kilku stronach prezentuje pokaźną dawkę wyzwisk. Tam było wszystko co myślałem, mówiłem o tej drodze, o autorze przewodnika, o wszystkim. Nie po to pojechałem na rower, żeby teraz go prowadzić. Już nawet nie próbuję jechać. Po co? Żeby po 20-30m zsiadać i go przenosić/przepychać/przeciągać (niepotrzebne skreślić)? Jestem zdołowany, a na Chryszczatą NIE DA się wjechać!!! Nie da się z tej strony. Ja przynajmniej tego nie potrafię i jeszcze długo potrafił nie będę… i chyba nie będę chciał potrafić. NIE CIERPIĘ tego miejsca.

Zdegustowany, zmęczony, prawie bez picia docieram do góry. I po co? Nic tu nie ma, nic nie widać, trzeba zjechać, a raczej zejść w dół. Próbuję jechać, ale to nie ma sensu. Albo się nie da, albo nie mam tyle odwagi. Mam to gdzieś. Idę. Damian decyduje się jechać dalszą drogę i… zostawia mnie. Padniętego, bez picia, z burzą w tle… Jutro nigdzie nie jadę! Dziś idę do baru, a jutro leżę do góry brzuchem.

W końcu docieram na Przełęcz Żebrak i… jazda w dół. Nareszcie, to nic, że trzeba uważana dziury, to nic, że trzeba uciekać przed jakimś Burkiem… to już jest droga, byle jaka ale droga. Czekam na Damiana w Woli Michniowej. Już wiem czego nie lubię… takie podjazdy/podejścia i zjazdy nie są dla mnie, nie lubię ryzykować zdrowiem i życiem.

Wieczór w Siekierezadzie. Przedziwne towarzystwo ale klimat sympatyczny. W ciągu kilkudziesięciu minut między zdaniami, żartami przewijają się poważniejsze tematy. Wciąż słychać echa akcji Wisła, wciąż się pamięta kto jest Łemkiem, lub pół-Łemkiem, wciąż krążą tematy śmierci generała Świerczewskiego… Ta ziemia wiele przeszła, Ci ludzie też. Pewnie nie wszyscy wiedzą, że część tych ziem stała się znów polska dopiero po korekcie granic w 1951 roku. To co się działo z ludnością, z wioskami w tym okresie to długa historia…

Mimo wszystko, dzięki świetnej atmosferze w Siekierezadzie, wracam na kwaterę uśmiechnięty.

<== Dzień poprzedni Dzień następny ==>

Profil trasy, mapa i alternatywny opis dnia na blogu Damiana

Komentarze (22)

Petroslavrz
Może teraz bym na to też spojrzał inaczej, ale wtedy... sakwy (szczęśliwie w tym dniu sporo odciążone), trzeci (ponoć kryzysowy) dzień wyprawy i... słaba kondycja...

djk71 05:58 piątek, 21 września 2012

Może jestem dziwny, ale uwielbiam miejsca gdzie nie da się wjechać :) Mnie one cieszą, im więcej pchania roweru tym ciekawiej.

Petroslavrz 21:37 wtorek, 18 września 2012

Ja też! ja też! ja też! :D
Teraz jest tam tak sucho, że swobodnie da się jechać... jest szusza na podgórskich miastach o wioskach. 3 miesiące praktycznie nie padało.

kundello21 08:32 piątek, 25 listopada 2011

Kosmacz kiedy znów ruszamy na Ekspedycję "Chryszczata"?! :D

Mlynarz 00:34 piątek, 25 listopada 2011

Czyli już każdy zakupił sobie zjazdówkę?:D

kundello21 07:10 czwartek, 27 października 2011

Może spróbuję?
Jestem przekorna...
:-)

kosma100 04:53 czwartek, 27 października 2011

Trzeba było wjechać na Chryszczatą z "właściwej" strony, ciekawe jaką miałabyś Ty wtedy minę. :)

djk71 04:47 czwartek, 27 października 2011

Pięknie!
Chciałabym (albo lepiej nie ;-)) zobaczyć Twoją minę jak pchałeś na Chryszczatą.
Tak oglądam relację z Waszej wyprawy i chyba wyklarowały mi się plany na wakacje 2012 ;-)

kosma100 04:30 czwartek, 27 października 2011

kundello21
I teraz wszystko stało się jasne :-)

djk71 09:40 środa, 16 lutego 2011

Bo tam tylko rower z napędem na 2 koła daje radę:P
Jak ja jechałem, to było sucho...

kundello21 09:11 środa, 16 lutego 2011

Sprawdzanie głębokości?!
E, tam...
Kto by zwracał uwagę na takie szczegóły. :D

COCO JUMBO I DO PRZODU! ;P

Mlynarz 09:59 poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Też o tym pomyślałem w trakcie oglądania filmu :-)

djk71 09:33 poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Zaiste interesujący...

djk71 09:14 poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Znalazłem ciekawy filmik... :D

Pozdrawiam!

Mlynarz 18:45 niedziela, 10 sierpnia 2008

Dzięki, choć naprawdę pierwszy raz na rowerze (a razczej obok niego) byłem tak zdegustowany...

djk71 20:21 niedziela, 1 czerwca 2008

zmagania z samym sobą to jest to, pokazują jacy naprawdę jesteśmy silni :D
Ty pokazałeś ta siłę ! Gratulacje :D

katane 20:14 niedziela, 1 czerwca 2008

I LIKE IT! :D

Mlynarz 14:26 wtorek, 27 maja 2008

Trzymam Cię za słowo :-)
Bój się, bo ryzyko jest wielkie...

djk71 05:15 wtorek, 27 maja 2008

Ja zdobędę tą skrzynkę dla Darka. :)

Takie kryzysy, jak Ty miałeś przy podejściu na Pryszczatą zdarzają się. Twój był potężny, ale go przezwyciężyłeś.
Dzięki takim chwilom potrafimy potem cieszyć się przyjemnymi momentami ze zdwojoną siłą. :)

Najważniejsze, że dzień został zakończony z uśmiechem na ustach! :)

Jak tak sobie czytam Wasze relacje to coraz bardziej fascynują mnie Bieszczady, jak mi o nich opowiadacie, to coraz bardziej chcę je zobaczyć, bo nigdy tam nie byłem.
Boję się, że mogę się w nich zakochać... :D

Mlynarz 09:40 poniedziałek, 26 maja 2008

Nie, dziękuję... jakoś mnie nie kusi...

djk71 17:17 niedziela, 25 maja 2008
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa erwow

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]