Po Jurze bez sił

Niedziela, 25 października 2015 · Komentarze(8)
Wczoraj wracając ze szkolenia, padł pomysł wypadu rowerowego. Mimo, że półtora miesiąca już nie jeździłem, to kolorowa Jura sprawiła, że bez wahania się zgodziłem. Mieliśmy nadzieję, że ktoś jeszcze do nas dołączy, ale finalnie ruszyliśmy we dwóch z Krzyśkiem.

Start tam gdzie wczoraj się pożegnaliśmy, czyli Skały Rzędkowickie.
Ruszamy i od razu pierwszy podjazd, choć niezbyt ostry to daje w kość. Wjeżdżamy na górę i sapiąc jedziemy dalej. Krótki postój przed Górą Zborów. Niestety tam zakaz jazdy rowerem.

W tle Góra Zborów © djk71

Potem Podlesice i zaczyna się walka z piaskiem, a co za tym idzie walka z pulsem - 170-180 to standard, powyżej też nie dziwi.
Oprócz piachu pełno skałek. Krzysiek wniebowzięty ;-)

Skałek w okolicy pełno © djk71

W Bobolicach chwila przerwy. Niby dopiero 13km za nami, ale teren daje w kość. Ciepła herbatka jaką Krzysiowi przygotowała żona jest miłą niespodzianką :-)

Brama Laseckich © djk71
Odbudowany zamek w Bobolicach © djk71

Na zamku ponoć straszy :-)

Biała Dama? © djk71

Jedziemy dalej do Mirowa, trochę inną drogą niż znałem, przy skałkach. Krzysiek namawia mnie na wejście do jaskini. To jednak nie dla mnie.

Wejście do jaskini © djk71
Też bym się cieszył wychodząc :) © djk71

Tak samo jak wspinaczka, nie wspominając już o takich rzeczach...

Wariat © djk71

Brakuje słońca, ale i tak jest pięknie :-)

Pięknie tu © djk71

Mijamy Mirów

Zamek w Mirowie © djk71

I jedziemy do Niegowej, a stamtąd Moczydło i Łutowiec.

Tu odcięło mi prąd © djk71

Tu, po zaledwie 25km zupełnie odcina mi prąd. Nie jestem w stanie pokonać najprostszego podjazdu. :-(

Decydujemy się na zmianę trasy i przez Mirów i Kotowice zmierzamy do samochodu. Jak będą siły to może jeszcze tam zrobimy małą pętelkę.

Mimo, że jedziemy asfaltem to nie jestem w stanie pokonać obecnej średniej czyli... 12,5 km/h. Podjazd przed Kotowicami jadę z prędkością 5-6 km/h... Jeszcze próba ratowania się batonikiem, ale wiem, że to nic nie pomoże.

W Górze Włodowskiej znów skręcamy w  teren i zaczynają się poszukiwania ciekawostek w kamieniołomach :-)

Kamieniołom © djk71
Podjadę © djk71

Po chwili docieramy na parking i nie ma już mowy o żadnej dodatkowej pętelce... Ja bym już nie dał rady.

Zaraz meta © djk71

Zmęczony, zły na swoją kondycję (ale co się dziwić jak się nic nie robi, a waga wskazuje prawie 100kg), ale zadowolony, że udało się mimo wszystko pojeździć. I spędzić miło dzień. Dzięki Krzychu :-)


Komentarze (8)

Żałuj, że nie widzisz mnie po kolejnych dwóch tygodniach...
Trzymajcie się jutro!!! Startujecie wszyscy?

djk71 22:34 wtorek, 10 listopada 2015

Cześć Rumcajsie! :D

Polecam fajne maszynki!

Pozdrawiam! ;P

Mlynarz 21:08 wtorek, 10 listopada 2015

Broda + brzuch = mnich? No niech Ci będzie :)

djk71 14:06 środa, 28 października 2015

Toż to sympatyczny duszek Kacper :)
Czyżbyś zapuszczał brodę? niczym mnich ;)

Tymoteuszka 10:58 wtorek, 27 października 2015

amiga
Ja jestem ze starszego pokolenia, które bardziej pamięta Białą Damę niż Kacpra :)
Krzysiek się wspinał, ale dzień wcześniej ;-)

Ten rok JEST wciąż ciężki. Diabelnie ciężki. :(

Energię odcięło po 25km jazdy, czego nie spodziewałem się i nie byłem w stanie zapodać czegoś odpowiednio wcześniej...

To właśnie sobotnie słońce chyba było tym czynnikiem, który skłonił nas do niedzielnego wyjazdu, niestety w niedzielę nie chciało się pokazać.

Wspominałem Transjurę... wciąż kusi...

djk71 06:53 wtorek, 27 października 2015

Na tym znaku, to nie biała dama a raczej aresztowany Kacper :) tylko za co?
Krzysiek łaził na linie? Wariat ;P

W końcu się ruszyłeś, ten rok miałeś ciężki... więc nic dziwnego że kondycja w lesie... i jeszcze jeden szczegół, jak odcina zasilanie to pomaga energetyk, ale nie jakiś biedny red bull, tylko pełny litr paskudnego w smaku np Adrenaline... a batonik... może być na chwilę... pod warunkiem, że zostanie zjedzony zanim odetnie energię, albo zalany solidną porcją energetyka... zresztą przerabialiśmy to kilka razy....

Trafiliście na dzień trochę pochmurny... sobota była ładniejsza,ale i tak wam zazdroszczę, ja dalej przeziębiony... siły mnie opuszczają... cały czas na prochach...
Może w przyszłym roku uda się przejechać trasę Transjury? Ale planowanie na dłuższą metę nam nie wychodzi ostatnio...

amiga 09:55 poniedziałek, 26 października 2015

Bo tam dosłownie miejscami jest pod górkę :-)

djk71 09:25 poniedziałek, 26 października 2015

Fajne tereny, gdzie jak dotąd zawsze mam "pod górkę" i rzadko tam goszczę.
Życzę kolejnych równie ciekawych wycieczek mimo coraz trudniejszych warunków dla bikerów.

zapala 19:42 niedziela, 25 października 2015
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa przep

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]