Kiepska nawigacja
Od kilku dni wiedziałem, że dziś pojadę gdzieś dalej. Potrzebuję tego. Potrzebuję odreagować ostatnie tygodnie pełne napięcia. Jako, że dziś Wielka Sobota to nawet się nie łudzę, że ktoś ze mną pojedzie. I dobrze. Dziś chcę być sam. Czyżbym podświadomie chciał zrobić trening przed Dymnem? Może… :-)
Mimo, że wstaję wcześnie udaje mi się wyjechać dopiero przed szóstą. Anetka - patrząc na moje krótkie spodenki i krótki rękawek - pyta czy nie będzie mi zimno. Zimno? Ależ skąd, już jest ponad 10, a ma być więcej.
Ruszam i po 300m jest mi chłodno. Bardzo chłodno. Wracać? Nie, zakładam kurtkę przeciwdeszczową, nie pada, ale trochę przed wiatrem ochroni. Zjeżdżam do Rokitnicy i marzną mi palce u rąk. Stamtąd już terenem, dziś tak chcę - jak najmniej asfaltu.
Biskupice i w drodze do Rudy uciekam w Trębacką. Ląduję na Zaborzu. Stamtąd na Halembę. Chwila zagubienia i już jestem na właściwej drodze. Trafiam na pętlę autobusową, gdzie już kiedyś byłem. Las i pierwsze dziś sarny, a po chwili bażanty.
Przecinam drogę 925 i znów las. Fajnie. Tylko podobnie jak w Otwocku mylę prawą stronę z lewą. Klucząc po ścieżkach wydaje mi się, że naprawiam swój błąd, ale ląduję w Śmiłowicach. Chciałem dalej. Trudno, przecinam DK44 i trafiam na piękną drogę wśród pól. Niestety po kilku kilometrach ląduję na czyimś podwórku. Odwrót. Następna droga i to samo. Masakra.
W końcu ruszam w drugą stronę i jest Mokre. Ok, tylko co dalej? Ściągam kurtkę, chłodno ale da się wytrzymać. Mapa, z której korzystam nijak ma się do realiów. Znów jakieś kluczenie, by w końcu po długim czasie trafić do Mikołowa.
Ktoś mnie obserwuje© djk71
Chwila na Rynku i wyjazd z miasta "na czuja". Tym razem instynkt nie zawiódł. Wilkowyje. Tabliczka sugeruje, że mogłyby to być "te", ale niestety nie są….
A gdzie ławeczka?© djk71
Mapa kieruje mnie na ścieżki, które znów wydają się wieść do jakiś domów. Nie chce mi się ryzykować i decyduję się na las. Niestety droga koszmarna, prawie jak jeden z odcinków z Miechowa…
Ścieżka?© djk71
Przed kupą kamieni ogarnia mnie strach i łapię za klamki. Efekt łatwy do przewidzenia wyskakuję z siodełka, ale jakimś cudem udaje mi się zeskoczyć na nogi.
Nagle w lesie czuję piwo. Mocno czuję. No tak… Potok Browarniany… :-)
Potok browarniany© djk71
W planach dotarcie do Żwakowa i trafienie na czerwony szlak do Pszczyny. Niestety nie jest łatwo. Trafiam na wycinkę lasu i… gubię się. Do tego skaczące sarny i niedźwiedzie… Tzn. nie niedźwiedzie ale psy jakieś takie podobne do nich.
Po chwili gubię… buta… Zostaje w błotnistej ścieżce… Stojąc na jednej nodze kusi mnie żeby wyciągnąć aparat ale się w ostatniej chwili powstrzymuję :-)
A tu zostawiłem buta...© djk71
Wylatuję w Wyrach. Jak to zrobiłem? Nie wiem.
Jeszcze dworzec, czy już knajpa?© djk71
Jeszcze jedno podejście i jest lepiej. Docieram w okolice Żwakowa , tylko nie ma mojego szlaku. Dzwoni Andrzej, który chciał do mnie dołączyć w Rybniku, bo taki był plan, niestety nie tym razem, za dużą mam obsuwę czasową.
Trafiam na Paprocany. Nie chce mi się ani focić, ani siedzieć, jestem wściekły, że nie mogę trafić tam gdzie chcę. W końcu jest gmina Kobiór i zaczynają się normalne oznaczenia. Szybko trafiam na właściwą drogę.
Ciągle coś w krzakach się rusza….
Uciekał mi...© djk71
Dojeżdżam do Pszczyny. 80km - hmmm to chyba rekord z Zabrza ;-( Popas i pół godziny odpoczynku. Kolejne miejsce, które można zwiedzać godzinami, a ja tylko je "zaliczam". Będzie powód żeby tu wrócić.
Jak tu pusto...© djk71
Tym bardziej, że ktoś mnie podrywał…
Może Pan usiądzie...© djk71
Tylko drzewa jakieś takie….
Dziwne drzewa© djk71
Wyjeżdżam oczywiście dookoła. Przez Łąkę i Porębę. Tu się musiało kiedyś dziać… pałace, zamki, bażantarnie… Musiało być pięknie.
Bażantarnia© djk71
Znów las… Lubię to… Niestety od miejscowości Zgoń - asfalt. Ornontowice, Bujaków i Paniowy. Podjeżdżam pod kościół ale dziś tam tłoczno więc tylko rzut oka z zewnątrz i kupno Coli w sklepie. Potrzebowałem czegoś innego niż izotoniki…
Kościół w Paniowach© djk71
Z Halemby znów lasem… Znów mi się podoba… :-) Końcówka już asfaltem, bo czuję zmęczenie i nie chce mi się szukać alternatyw.
Świetny dzień. Potrzebowałem się zmęczyć, wyżyć i pobyć ze sobą. szkoda tylko,że nawigacyjnie było kiepsko. Niestety była to wypadkowa moich umiejętności, kiepskich oznaczeń w terenie i beznadziejnych map.