Odyseja 2010 - NKL

Sobota, 2 października 2010 · Komentarze(12)
Odyseja 2010 - NKL

Po raz kolejny trafiamy z Kosmą na Odyseję.
Tym razem będziemy jeździli z mapą po terenie Pogórza Rożnowskiego. W ośrodku wypoczynkowym w Gródku nad Dunajcem meldujemy się późnym wieczorem w piątek. Przyjechaliśmy zmęczeni ale po wejściu do domku humor nam się od razu poprawia.

Kolorowe bunkry? © djk71


Widać tu właściciel postawił na pielęgnowanie tradycji historii i postanowił utrzymać standardy na poziomie PRL-u. Minimalne wyposażenie, woda w kolorze brązowym, czy spłukiwanie kibelka wodą z miski to tylko niektóre atrakcje. Brak jakiegokolwiek ogrzewania sprawia, że na dworze jest trochę cieplej niż w budynku.
Nie do końca zrozumiałem też działanie zamka (zwróćcie uwagę, że drzwi otwierają się do wewnątrz).

A ten zamek jak działa? © djk71


Rano rejestracja w biurze zawodów. Miałem nadzieję, że podobnie jak na Odysei Wiosennej w pakiecie startowym dostaniemy mapy - w końcu to Compass jest organizatorem tych zawodów - ale niestety dostaliśmy tylko kartę startową.

Śniadanko i serwis roweru Moniki (jednak hamulce mogą się tu przydać).
Witamy znajomych, mapy do ręki i planujemy trasę. Tym razem chcemy pojechać trochę inaczej niż zwykle. Więcej terenu ale krócej. Rozrysowujemy trasę optymistycznie licząc, że powinno się udać odnaleźć z 11-12 punków na 15 możliwych.

Ruszamy w stronę PK8. Piękna pogoda, cudowne widoki i… wszechobecne burki… Widać będzie nas miał kto motywować do szybszej jazdy…

Wydaje nam się wiemy co robimy jeśli chodzi o nawigację, tylko podjazdy od początku trochę męczą. Niestety po jakiś 3km robimy dziecinny błąd i skręcamy za wcześnie. Po chwili okazuje się, że nie tylko my, jednak spotkane dziewczyny po konsultacjach z miejscowymi zdecydowały wrócić - "Tam nie ma już żadnej drogi". Na przekór wiedzy miejscowych jedziemy dalej. Okazuje się, że droga jest. Docieramy do lasu i… ścieżka się kończy ale po kilkudziesięciu metrach na przełaj znajdujemy nową. Jeszcze kawałek i znów będzie asfalt. Zatrzymuję się, rzut oka na…. Gdzie mój mapnik???

Szlag by to trafił nie ma mapnika, a wraz z nim mapy i karty startowej. Monika zostaje z rowerami a ja wracam szukać. Tak… nie jest to proste, bo przecież częściowo przedzieraliśmy się "na azymut" z dala od ścieżki. Jakimś cudem po kilkuset metrach znajduję zgubę.

Na szczęście odnaleźliśmy mapnik © djk71


Odnajduję Monikę i… na powitanie dowiaduję się, że albo ściągamy buty i przekraczamy strumyk albo wracamy. Rzut oka na odnalezioną mapę i…

Faktycznie nie jest dobrze. Woda pewnie zimna. Szczęśliwie odnajdujemy miejsce gdzie da się przedostać na drugą stroną suchą stopą.

Bywało trudno © djk71


Bywało mokro © djk71


Na czworaka ale przejdę.... © djk71


Teraz jeszcze tylko trochę błotka i jesteśmy na asfalcie. Podjazd wygląda groźnie. Podjeżdżamy, mijamy kilka kolejnych burków i jesteśmy na punkcie.

Teraz czas na "jedynkę". Chwila zawahania, bo tu było ciężko (kara z niezdobycie tego punktu to 60', a tamten punkt jest wart 120' więc będzie dwa razy gorzej? Jednak jedziemy. Tu sam widok niektórych podjazdów robi wrażenie. Uff ciężko ale jedziemy. Wiem już chyba czemu szczyt nazywa się Mogiła :-) Gdy docieramy do punktu mija już ponad 2,5h od startu. Słabo jak na 8-godzinny limit. Teraz z górki. Mijamy miejsce gdzie w 1944 roku był szpital leśny partyzantów AK.

Szpital leśny partyzantów AK © djk71


Zjeżdżamy. Podoba mi się. Wciąż się boję zjazdów ale tym razem próbuję trochę odważnie. W efekcie w jednym miejscu czekam na Monikę… kilka minut… :)

Jedziemy na "trójkę" asfaltem ale docieramy zmęczeni. Przed punktem Kosma zalicza poślizg na błocie i w efekcie dość bolesny upadek. Punkt trochę schowany ale udaje się go odnaleźć.

Kolejny ostry podjazd i chwila odpoczynku. Siadamy przy kapliczce. Patrzymy a zegarek i chyba trzeba zmodyfikować trasę. Masakra. Cztery godziny jazdy, 23km za sobą i tylko 3 punkty. Bez szans na zebranie minimum czyli 8pkt. Tym bardziej, że cały czas oddalamy się od bazy. Już wiemy, że tym razem nie zostaniemy sklasyfikowani. Po raz pierwszy odkąd startujemy.

Wracamy. Postanawiamy zaliczyć jeszcze 10-tkę i 11-tkę. Zaczynam padać. Podjazd/podejście po dziesiątkę pokazuje jasno, że będzie to ostatni dziś punkt. Nie mam siły. Nie wierzymy, że uda się komuś zaliczyć wszystko.

Daleko jeszcze? Wysoko jeszcze? © djk71


Ładnie ale wysoko... trzeba podjechać © djk71


Jeszcze kilka widoków...

Pieknie tu © djk71


Jeszcze kilka zjazdów....

Wąsko, stromo ale fajnie... © djk71


Zaliczamy ostatni punkt i do bazy.

Dojeżdżamy do mety. Jesteśmy witani jako zwycięzcy bo 1,5 godziny przed końcem czasu ale… tym razem Compass nas pokonał. Tak też bywa. Ale zabawa była świetna. Widoki niesamowite. I… górki aż proszą żeby tu wrócić i zmierzyć się z nimi raz jeszcze.

Słońce idzie spać... © djk71


Wieczorem ognisko, kiełbaski, piwo. Jesteśmy zaskoczeni. Pozytywnie. Organizator się postarał. Wieczorne pogaduchy ze znajomymi. Fajnie. Okazuje się, że kilka zespołów zdobyło komplet punktów i to w jakim czasie… Bywa. Widać mamy nad czym popracować. Jutro jedziemy już tylko dla zabawy.

Pozdrowionka dla wszystkich znajomych, fajnie było Was znów zobaczyć. Pozdrowionka dla licznej grupy enduro69.pl :-)

Komentarze (12)

Na ostatnim wyjeździe weekendowym (na który niestety nie dotarłeś) przypomniały mi się standardy domków :-)
W sumie to chyba wtedy mieliśmy lepiej ;-)
Pozdrawiam!

kosma100 14:27 piątek, 23 czerwca 2017

amiga
Stary był ładniejszy ;-)
Robert
Dobrze, że Ci się nic nie stało. Oj zjazdy były fajne :-)
karla76
Wstydź się... ;)

djk71 20:57 wtorek, 5 października 2010

masz racje można było. nie mam nic na swoje wytłumaczenie chyba tylko lenistwo...

karla76 15:10 wtorek, 5 października 2010

Ano osuwiska były niezłe. Na jednym z takich w drodze powrotnej w drugim dniu, to o mało nie spadłem w "przepaść". Ale zjazdy był przednie.

Robert 11:19 wtorek, 5 października 2010

Logo Amigi ;)

amiga 10:23 wtorek, 5 października 2010

Nieanonimowy44
Oj fajnie było i rzeczywiście człowiek zapomina o dniu codziennym. Inna sprawa, że po powrocie... ale to już inna historia...
kosma100
Wiedziałem, że mi nie przepuścisz tych zdjęć ;-)
Pomysł z poradnikiem jest świetny, trzeba o tym pomyśleć.
Książki czytam żeby Tobie dorównać ;-)
karla76
Ale przyjechać, przywitać się i towarzysko pojeździć można było...
amiga
Trenuj, trenuj...
A z zamkiem faktycznie tak być mogło :-)
Co to za nowy awatar?
Agusia
Dzięki wielkie. A Malwinka czemu jeszcze nie na rowerze?
fredziomf
:)
Nie wiem jak wyglądał przedtem. Nasz ośrodek chyba się nie zmienił. Niestety w całej okolica widać mnóstwo osuwisk i w efekcie zniszczone asfalty...

djk71 07:18 wtorek, 5 października 2010

W tej okolicy, niekiedy fiatem 126p, trzeba było mocnej przygazować, by się nie zadyszał na górce, także bądźcie z siebie dumni. A Gródek teraz dobrze wygląda? bo zdarzają się tam powodzie i kiepska droga.

fredziomf 22:39 poniedziałek, 4 października 2010

Nie jest tak źle:) chwilowy brak sił:) Pomyśl, że ja od ponad roku nie siedziłam na rowerze a jedyne kółka jakie oglądam to w Malwinki wózku:) Bedą jeszcze inne imprezy rowerowe na których Wasz super zespół zdobędzie pierwsze miejsce i tego Wam życzymy - Aga, Malwinka i Adaś:))

Agusia 19:16 poniedziałek, 4 października 2010

Długo czekałem na ten wpis, ale jak zawsze warto było ;)
Chyba zacznę trenować przed wyjazdem wiosennym (w tej chwili chyba umarłbym na pierwszej górce). A wracając do zamka w drzwiach to pewnie przypadał jeden na domek, skoro to był bliźniak to druga część była w pokoju obok.

amiga 19:06 poniedziałek, 4 października 2010

super!!nie bylo mnie bo niestety kasy brak...i nie wiem ile to potrwa:(

karla76 17:50 poniedziałek, 4 października 2010

Pomimo NKL było super :-)
Hmmm sesja foto przy przechodzeniu przez strumyk... poczekaj tylko na mój wpis ;p
Zaczniemy więcej jeździć i myśleć to może będzie lepiej. Jak na razie możemy napisać "Poradnik orientowca-amatora" parę linijek już mamy:
- nie używać do znakowania zielonego markera (bo później można długo szukać punktu "brzeg lasu");
- to samo z niebieskim (potoki i rzeki);
- zwracać uwagę na takie cienkie, niebieskie linie :-)
itp.
Nie będę wypisywać wszystkich naszych zdobytych doświadczeń, bo jeszcze ktoś podpatrzy i wyda wcześniej poradnik.
Ogólnie: dzięki za towarzystwo i partnerstwo.
Mam nadzieję, że za rok, jak przeczytasz te wszystkie mądre książki to nie zamienisz rowerowej partnerki ;-)
Pozdrawiam

kosma100 17:35 poniedziałek, 4 października 2010

Fajnie sobie pojeździliście, zabawa jak widzę była na wesoło, a te widoczki ekstra.
Warto na takie chwile cierpliwie czekać, i już Człek z dołka wyłazi !
Pozdro BikeOrientacyjni !

Nieanonimowy44 17:24 poniedziałek, 4 października 2010
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa edzaj

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]