W terenie Dziś wrócił Wiku. Dostaliśmy prezent :-)
Po wysłuchaniu barwnych opowieści syna ruszam w teren. Dosłownie w teren. Korzystając z tego, że jadę przy świetle słonecznym chcę powłóczyć się po lesie. W sumie Odyseja już nie długo, a tam pewnie nas takie klimaty nie ominą.
Las miechowicki kryje w sobie mnóstwo ścieżek, dziś część drogi jadę zupełnie nowymi trasami, w końcu ląduję koło „Wójcika” i stacji kolejki wąskotorowej Dąbrowa Miejska. Niestety pociąg się nie zatrzymał.
Wandale docierają wszędzie.
Idzie (jedzie?) jesień :-(
Dalej przez DSD, obok Kopalni Srebra i dalej przez Tarnowskie Góry (ten ostatni odcinek muszę jeszcze jakoś opanować żeby uniknąć asfaltu). Potem znów nową ścieżką nad Chechło. Ależ tu dziś fajnie. Niewielu ludzi, zero ruchu, aż mi się zachciało przez chwilę usiąść i odpocząć. Szkoda tylko, że trochę chłodno w cztery litery...
Jesteśmy umówieni ze znajomymi więc czas wracać. Kolejne nowe ścieżki. Ależ fajnie się tak jedzie nie wiedząc gdzie się wyląduje. W końcu trafiam nam stację i uzupełniam braki w oponach. Nie wiem czy nie za bardzo, bo już jadąc przez Dolomity mam wrażenie, że rower momentami ma mniejszą przyczepność.
W drodze do Miechowic, na błotnistych podjazdach jest jeszcze gorzej. W końcu docieram do domu. Było super. Chyba częściej będę penetrował te lasy. Tylko kiedy? Bo wieczorami się nie da... :(
Komentarze (19)
Mam nadzieję, że wkrótce rowerek znów będzie mi służył więc wtedy... :-)
ja bardzo chętnie wybrałabym się na Odyseję!!!! Ale co musiałam przeżyć żeby wziąć udział w RowerowejBrzozie to nie chcę tego powtarzać :(:( Fu** & Sh** że wszystkie dobre impreski są organizowane w soboty :(
Dzięki Janku, a Ciebie nie kusiły zabawy na orientację? Wiem, wiem... tylko u mnie zawsze problem z czasem i rzadko kiedy mam okazję wyjechac trochę dalej. Wierzę jednak, że w końcu uda mi się i tam zabłądzić.